Filozofia już od początków
stawiała sobie pytanie, czy człowiek jest istotą społeczną, czy jest skazany na
indywidualizm? Wydaje się, że Platon stawiał raczej na doskonałość indywidualną
człowieka, zaś Arystoteles opowiadał się za istotą społeczną człowieka (za
rozwojem społecznym). Ta dyskusja powracała w czasach nowożytnych. Ci
filozofowie, którzy oceniali naturę człowieka jako upadłą i złą, domagali się
uspołecznienia, niekiedy wprost na siłę. Natomiast ci, którzy uważali, że
ludzkie działania zmierzają ku dobremu i lepszemu, postulowali raczej rozwój
indywidualny. Dlatego faktyczny spór dotyczył właściwie samych początków
człowieczeństwa. Jeśli człowiek miał być stworzony przez Boga, to należało
przyznać, że jego natura jest czymś dobrym, w myśl opowieści biblijnej z Księgi
Genezy: A Bóg widział, że wszystko, co
uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1,31).
Społeczny darwinizm podważył taką
chrześcijańską wizję pochodzenia ludzkiej natury. Darwin stwierdził, że ludzka
natura została ukształtowana w procesie ewolucyjnego rozwoju. Dla niego celem
ludzkiej natury stało się przetrwanie i walka o byt. Co więcej, ten naturalny
rozwój przestał podlegać ocenie moralnej, gdyż był czymś naturalnym. Od tego
momentu najważniejszy okazał się sam rozwój, czyli postęp. Zdawano sobie
sprawę, że człowiekowi taki rozwój może zapewnić tylko społeczne
współdziałanie. Dlatego społeczeństwo ludzkie w ujęciu darwinistów stało się
przedłużeniem ewolucji. Tak pojmują człowieka również współcześni naukowi
przyrodnicy (neodarwiniści).
Filozofia musi postawić sobie
pytanie, czy ludzka natura jest dobra, czy zła? Od odpowiedzi na to pytanie
zależy bowiem właściwy rozwój człowieka. Czy ludzka natura jest wyłącznie
efektem rozwoju ewolucyjnego przyrody? Filozofia musi w tym miejscu zaprzeczyć.
Ona oczywiście potwierdzi, że ludzka cielesność jest wpisana w cały proces
ewolucyjny. Jednak nasza duchowość musi mieć własną i odrębną przyczynę, która
wykracza poza sferę materialną i cielesną. Władze duchowe człowieka posiadają
swoją przyczynę w postaci odpowiedniej mocy sprawczej. Człowiek jest więc kimś
uduchowionym i wcielonym. Dzisiaj powiemy, że jest osoba zarazem uduchowioną
jak i wcieloną.
Mamy z jednej strony ludzką
naturę, a z drugiej strony ludzką osobę. Te dwa elementy lub sfery nie są ze
sobą tożsame, ale ze sobą współistnieją i współdziałają. Wydaje się, że osoba
jest tym, co nadzoruje działanie ludzkiej natury. Ale czy do końca? Stworzona
osoba stanowi doskonałość człowieka i dlatego to ona przyczynuje wyposażenie
ludzkiej natury. Gdybyśmy przyjęli, że sama natura stanowi doskonałość
człowieka, musielibyśmy wtedy uznać, że osoba podlega wpływom i działaniom
natury. Zastanówmy się teraz, czy wszystkie działania naturalne przypisywane
człowiekowi można zamknąć w ramach naturalnych. A zatem czy ludzki rozum i
myślenie można uważać za coś naturalnego, co powstało w wyniku rozwoju
ewolucyjnego. Inaczej mówiąc, czy rozwój sfery cielesnej może doprowadzić do
powstania duchowości takiej, jaką znamy z historii człowieka?
Najważniejszą kwestią jest tutaj
myślenie. Myślenie jest z pewnością procesem niematerialnym, a więc trzeba je
uznać za przejaw duchowości. Można jednak zapytać, czy cała duchowość wyraża
się w myśleniu? Z pewnością nie. Człowiekowi przypisujemy bowiem chcenie, czyli
wolę. Także to, co nazywamy ogólnie umysłem człowieka (rozumność) wydaje się
posiadać również inne działania. Mamy więc poznanie umysłowe i rozumienie
rzeczywistości. Mamy wiedzę i pamięć. Mamy naszą ludzką wiarę, która zdaje się
przeciwstawiać myśleniu. Mamy wreszcie umysłowe doświadczenie własnej
tożsamości (i nie jest to przezywanie własnej cielesności).
Myślenie jest tylko jednym z
elementów naszego życia duchowego. Czy jest więc czymś najważniejszym, jak się
dziś sądzi? Dla nas dzisiaj myślenie wydaje się takie ważne, ponieważ zostało
wyeksponowane w rozwoju społecznym. Zawdzięczmy to radykalnej zmianie w
podejściu do człowieka, jaka nastąpiła w czasach nowożytnych. Naukowy
utylitaryzm zapoczątkowany już przez Bacona w połączeniu z filozofią cogito
Kartezjusza (nazywaną racjonalizmem) zapoczątkowały dominację myślenia w
europejskiej kulturze, czyli właściwie dominację myślenia na świecie. Od tego
momentu ludzkie działania, zwłaszcza w wymiarze społecznym, zostały
podporządkowane myśleniu. Cała nowożytna filozofia i nauka opierają się na
myśleniu. Niestety nie zdawano sobie wówczas sprawy, że myślenie może nas
zaprowadzić w dowolną stronę rozwoju, nie zawsze najlepszą. Ta dominacja
myślenia rozwijała się w dwóch kierunkach. Z jednej strony preferowano pełną
swobodę myślenia (to, co określano kiedyś mianem wolnomyślicielstwa), co w
efekcie doprowadziło do liberalizmu, a z drugiej strony powstał naukowy
utylitaryzm, który sądził (i nadal tak uważa), że myślenie należy wykorzystywać
dla pożytku społecznego, bo to daje najlepsze efekty. Właściwie cały czas mamy
problem, czy te dwa trendy mogą się równoważyć, aby prowadzić świat jakąś
pośrednią drogą.
Jak to wszystko wpływa na naszą
ludzką naturę? Czy myślenie jej służy, czy wprost przeciwnie chce zniszczyć
ludzką naturę albo przynajmniej ją zmienić? Kiedy człowiek kieruje się
doskonałością osoby, wtedy jego natura uzyskuje zdolność rozwoju, czyli osiąga
moralną doskonałość. Co się jednak dzieje, kiedy do głosu dochodzi myślenie z
całą swoją dowolnością? Myślenie otwiera przed człowiekiem jakby sferę
możliwości, które trzeba czymś wypełnić. Jednak myślenie nie posiada realnej
siły do realizacji możliwości. Dlatego do wypełniania pomyślanych możliwości
musimy się posłużyć jakimś cielesnym materiałem. W ten sposób tworzymy sobie
coraz efektywniejszy świat zewnętrzny, ale to nie daje niczego dla naszej
natury. Powstaje zatem poważny problem, czy człowiek powinien dostosowywać
swoją ludzką naturę do zewnętrznych osiągnięć, czy wprost przeciwnie – należy
dostosowywać te osiągnięcia do naszej ludzkiej natury? Dzisiaj sytuacja staje
się już dramatyczna, gdyż naukowe osiągnięcia zaczynają ingerować w samą
tożsamość człowieka. Jeżeli ludzką naturę oddamy całkowicie w ręce myślenia, to
może nas czekać zupełna zagłada lub całkowita dehumanizacja. Przecież to
właśnie myślenie popycha człowieka do wojny i zbrodni. Nasze myślenie zbudowało
potężne arsenały broni, która jest w stanie zniszczyć część lub nawet całą
ludzkość.
Jak więc okiełznać ludzkie
myślenie wraz z całą świadomością człowieka? Kiedyś trzymano mózgi genialnych
ludzi w słojach w formalinie. Dzisiaj mamy takie szalone pomysły, żeby
zapisywać całą świadomość danego człowieka w postaci cyfrowej. Komu to jest
potrzebne i do czego to ma służyć? Chyba że w ten sposób myślenie pragnie zapanować
nad światem. A może już dawno zapanowała i nam się tylko wydaje, że mamy do
czynienia z jakąś realnością. Przecież dziś uważa się, że człowiek nie
istnieje, jeśli go nie ma w sieci internetowej. Można przypuszczać, że sieć
internetowa została stworzona jako taka wszechogarniająca świadomość
(świadomość transcendentalna Husserla).
Trzeba się zastanowić, jak
uwolnić się od tego władczego panowania myślenia, które oplata nas siecią
możliwości. Jedyna droga prowadzi przez nawrócenie się na rzeczywistość. Trzeba
powrócić do realności. Ale to oznacza, że powinniśmy sięgnąć do naszych zasobów
osobowych, bo tam zamieszkuje nasza realność. Trzeba wrócić do osobowego
doświadczenia. Musimy na nowo poddać się aktywności osoby. Jednak przy tym
należy odrzucić własną świadomość razem z myśleniem. Po prostu należy wyłączyć
myślenie a włączyć realność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz