18.10.2014

Społeczna rola ludzkiej natury /1



Filozofia już od początków stawiała sobie pytanie, czy człowiek jest istotą społeczną, czy jest skazany na indywidualizm? Wydaje się, że Platon stawiał raczej na doskonałość indywidualną człowieka, zaś Arystoteles opowiadał się za istotą społeczną człowieka (za rozwojem społecznym). Ta dyskusja powracała w czasach nowożytnych. Ci filozofowie, którzy oceniali naturę człowieka jako upadłą i złą, domagali się uspołecznienia, niekiedy wprost na siłę. Natomiast ci, którzy uważali, że ludzkie działania zmierzają ku dobremu i lepszemu, postulowali raczej rozwój indywidualny. Dlatego faktyczny spór dotyczył właściwie samych początków człowieczeństwa. Jeśli człowiek miał być stworzony przez Boga, to należało przyznać, że jego natura jest czymś dobrym, w myśl opowieści biblijnej z Księgi Genezy: A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1,31).

Społeczny darwinizm podważył taką chrześcijańską wizję pochodzenia ludzkiej natury. Darwin stwierdził, że ludzka natura została ukształtowana w procesie ewolucyjnego rozwoju. Dla niego celem ludzkiej natury stało się przetrwanie i walka o byt. Co więcej, ten naturalny rozwój przestał podlegać ocenie moralnej, gdyż był czymś naturalnym. Od tego momentu najważniejszy okazał się sam rozwój, czyli postęp. Zdawano sobie sprawę, że człowiekowi taki rozwój może zapewnić tylko społeczne współdziałanie. Dlatego społeczeństwo ludzkie w ujęciu darwinistów stało się przedłużeniem ewolucji. Tak pojmują człowieka również współcześni naukowi przyrodnicy (neodarwiniści).

Filozofia musi postawić sobie pytanie, czy ludzka natura jest dobra, czy zła? Od odpowiedzi na to pytanie zależy bowiem właściwy rozwój człowieka. Czy ludzka natura jest wyłącznie efektem rozwoju ewolucyjnego przyrody? Filozofia musi w tym miejscu zaprzeczyć. Ona oczywiście potwierdzi, że ludzka cielesność jest wpisana w cały proces ewolucyjny. Jednak nasza duchowość musi mieć własną i odrębną przyczynę, która wykracza poza sferę materialną i cielesną. Władze duchowe człowieka posiadają swoją przyczynę w postaci odpowiedniej mocy sprawczej. Człowiek jest więc kimś uduchowionym i wcielonym. Dzisiaj powiemy, że jest osoba zarazem uduchowioną jak i wcieloną.

Mamy z jednej strony ludzką naturę, a z drugiej strony ludzką osobę. Te dwa elementy lub sfery nie są ze sobą tożsame, ale ze sobą współistnieją i współdziałają. Wydaje się, że osoba jest tym, co nadzoruje działanie ludzkiej natury. Ale czy do końca? Stworzona osoba stanowi doskonałość człowieka i dlatego to ona przyczynuje wyposażenie ludzkiej natury. Gdybyśmy przyjęli, że sama natura stanowi doskonałość człowieka, musielibyśmy wtedy uznać, że osoba podlega wpływom i działaniom natury. Zastanówmy się teraz, czy wszystkie działania naturalne przypisywane człowiekowi można zamknąć w ramach naturalnych. A zatem czy ludzki rozum i myślenie można uważać za coś naturalnego, co powstało w wyniku rozwoju ewolucyjnego. Inaczej mówiąc, czy rozwój sfery cielesnej może doprowadzić do powstania duchowości takiej, jaką znamy z historii człowieka?

Najważniejszą kwestią jest tutaj myślenie. Myślenie jest z pewnością procesem niematerialnym, a więc trzeba je uznać za przejaw duchowości. Można jednak zapytać, czy cała duchowość wyraża się w myśleniu? Z pewnością nie. Człowiekowi przypisujemy bowiem chcenie, czyli wolę. Także to, co nazywamy ogólnie umysłem człowieka (rozumność) wydaje się posiadać również inne działania. Mamy więc poznanie umysłowe i rozumienie rzeczywistości. Mamy wiedzę i pamięć. Mamy naszą ludzką wiarę, która zdaje się przeciwstawiać myśleniu. Mamy wreszcie umysłowe doświadczenie własnej tożsamości (i nie jest to przezywanie własnej cielesności).

Myślenie jest tylko jednym z elementów naszego życia duchowego. Czy jest więc czymś najważniejszym, jak się dziś sądzi? Dla nas dzisiaj myślenie wydaje się takie ważne, ponieważ zostało wyeksponowane w rozwoju społecznym. Zawdzięczmy to radykalnej zmianie w podejściu do człowieka, jaka nastąpiła w czasach nowożytnych. Naukowy utylitaryzm zapoczątkowany już przez Bacona w połączeniu z filozofią cogito Kartezjusza (nazywaną racjonalizmem) zapoczątkowały dominację myślenia w europejskiej kulturze, czyli właściwie dominację myślenia na świecie. Od tego momentu ludzkie działania, zwłaszcza w wymiarze społecznym, zostały podporządkowane myśleniu. Cała nowożytna filozofia i nauka opierają się na myśleniu. Niestety nie zdawano sobie wówczas sprawy, że myślenie może nas zaprowadzić w dowolną stronę rozwoju, nie zawsze najlepszą. Ta dominacja myślenia rozwijała się w dwóch kierunkach. Z jednej strony preferowano pełną swobodę myślenia (to, co określano kiedyś mianem wolnomyślicielstwa), co w efekcie doprowadziło do liberalizmu, a z drugiej strony powstał naukowy utylitaryzm, który sądził (i nadal tak uważa), że myślenie należy wykorzystywać dla pożytku społecznego, bo to daje najlepsze efekty. Właściwie cały czas mamy problem, czy te dwa trendy mogą się równoważyć, aby prowadzić świat jakąś pośrednią drogą.

Jak to wszystko wpływa na naszą ludzką naturę? Czy myślenie jej służy, czy wprost przeciwnie chce zniszczyć ludzką naturę albo przynajmniej ją zmienić? Kiedy człowiek kieruje się doskonałością osoby, wtedy jego natura uzyskuje zdolność rozwoju, czyli osiąga moralną doskonałość. Co się jednak dzieje, kiedy do głosu dochodzi myślenie z całą swoją dowolnością? Myślenie otwiera przed człowiekiem jakby sferę możliwości, które trzeba czymś wypełnić. Jednak myślenie nie posiada realnej siły do realizacji możliwości. Dlatego do wypełniania pomyślanych możliwości musimy się posłużyć jakimś cielesnym materiałem. W ten sposób tworzymy sobie coraz efektywniejszy świat zewnętrzny, ale to nie daje niczego dla naszej natury. Powstaje zatem poważny problem, czy człowiek powinien dostosowywać swoją ludzką naturę do zewnętrznych osiągnięć, czy wprost przeciwnie – należy dostosowywać te osiągnięcia do naszej ludzkiej natury? Dzisiaj sytuacja staje się już dramatyczna, gdyż naukowe osiągnięcia zaczynają ingerować w samą tożsamość człowieka. Jeżeli ludzką naturę oddamy całkowicie w ręce myślenia, to może nas czekać zupełna zagłada lub całkowita dehumanizacja. Przecież to właśnie myślenie popycha człowieka do wojny i zbrodni. Nasze myślenie zbudowało potężne arsenały broni, która jest w stanie zniszczyć część lub nawet całą ludzkość.

Jak więc okiełznać ludzkie myślenie wraz z całą świadomością człowieka? Kiedyś trzymano mózgi genialnych ludzi w słojach w formalinie. Dzisiaj mamy takie szalone pomysły, żeby zapisywać całą świadomość danego człowieka w postaci cyfrowej. Komu to jest potrzebne i do czego to ma służyć? Chyba że w ten sposób myślenie pragnie zapanować nad światem. A może już dawno zapanowała i nam się tylko wydaje, że mamy do czynienia z jakąś realnością. Przecież dziś uważa się, że człowiek nie istnieje, jeśli go nie ma w sieci internetowej. Można przypuszczać, że sieć internetowa została stworzona jako taka wszechogarniająca świadomość (świadomość transcendentalna Husserla).

Trzeba się zastanowić, jak uwolnić się od tego władczego panowania myślenia, które oplata nas siecią możliwości. Jedyna droga prowadzi przez nawrócenie się na rzeczywistość. Trzeba powrócić do realności. Ale to oznacza, że powinniśmy sięgnąć do naszych zasobów osobowych, bo tam zamieszkuje nasza realność. Trzeba wrócić do osobowego doświadczenia. Musimy na nowo poddać się aktywności osoby. Jednak przy tym należy odrzucić własną świadomość razem z myśleniem. Po prostu należy wyłączyć myślenie a włączyć realność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz