Kategoria ludzkiej natury używana
powszechnie w filozofii człowieka nie ogarnia całej realnej bytowości
człowieka. Natura oznacza jedynie bezpośrednią podmiotowość ludzkiego
działania. Oznacza więc to, co pozwala człowiekowi działać w sposób naturalny.
W pojęciu natury chodzi więc o duszę i ciało, a konkretnie o władze i zdolności
zarówno duchowe jak i cielesne. Człowiek działa bowiem przy pomocy władz
duchowych i cielesnych.
Otóż filozofia Arystotelesa
sprowadzała całą bytową realność człowieka do kategorii istoty lub natury.
Natura oznaczała istotę w działaniu, czyli już działającą istotę. Arystoteles
opisał istotę, a w konsekwencji również
naturę, poprzez pojęcia formy i materii. Dusza była dla niego formą
ciała. Tak więc to dusza miała kształtować ludzkie ciało. Dusza była pojmowana
jako zasada ruchu, a w następstwie także jako zasada działania człowieka lub
zasada ludzkiego działania (czyli działania właściwego człowiekowi). Toteż
przedstawiona przez Arystotelesa koncepcja człowieka miała jak najbardziej
naturalistyczny charakter. Potwierdzeniem tego jest jego definicja człowieka
jako rozumnego zwierzęcia (animal rationale). Według Arystotelesa w człowieku
nie ma niczego nienaturalnego, czyli nadprzyrodzonego, gdyż w człowieku działa
jedynie natura, chociaż szczególnego rodzaju, bo rozumna. Mistrz odrzucił tezę
Platona, że rozumność człowieka ma jakieś nadprzyrodzone pochodzenie.
Czy jednak tak naturalistycznie
rozumiana natura jest w stanie wyjaśnić nam w człowieku wszystko? Większości
filozofów wydaje się, że tak. Trzeba jednak uznać, że takie postawienie sprawy
pachnie poważnym redukcjonizmem. Mieliśmy już próby zredukowania człowieka do
sfery cielesnej lub materialnej. Mieliśmy też próby redukcji do samej
duchowości. Lecz skoro człowiek posiada jako swoją naturę – duszę i ciało, i
jeżeli nie można sprowadzać jednego do drugiego, to należy przyjąć, że ten
dualizm natury wymaga jakiejś wyższej jednorodnej podstawy. Nie wystarczy samo
połączenie duszy z ciałem przez zewnętrzną przyczynę. Aby w ludzkim bycie
utrzymała się jedność duszy i ciała, konieczny jest element jednoczący taki
naturalny dualizm. Jednak sama filozofia nie byłą w stanie doszukać się takiego
elementu lub składnika. Dopiero teologia otworzyła tutaj nowe pole rozważań
wskazując na osobę jako prawdziwą realność człowieka. Okazało się, że filozofia
przez dłuższy czas nie potrafiła do końca wykorzystać wskazań teologicznych
dotyczących człowieka.
Pierwszym filozofem, który
zasłużył się na tym polu był Tomasz z Akwinu. Zaś kolejnymi filozofami, którzy
popchnęli teorię osoby do przodu, stali się polscy tomiści z Lublina (KUL) –
Wojtyła, Gogacz, Styczeń.
Tomasz w swojej teorii bytu
wprowadził nowy element w postaci aktu istnienia. Uznał bowiem, że istota
złożona z formy i materii musi być urealniona przez dodatkowy czynnik, czyli
właśnie akt istnienia. Każdy realny byt jest czymś, co istnieje. Istota
oznacza, że byt jest czymś (oznacza to, jaki jest byt), natomiast jego realne
istnienie sprawia wewnętrzny akt istnienia. Istnienie oznacza więc, że byt
istnieje realnie, a nie jest tylko jakąś idealną treścią (np. czymś
pomyślanym).
Dzięki tej Tomaszowej koncepcji
bytu złożonego z istnienia i istoty ów dualizm natury otrzymał silny fundament
realności. A przez to tym, co w bycie (w realnym bycie) najważniejsze, stało
się istnienie urealniające istotową możność. Tym samym w systemie tomistycznym
filozofia na powrót spotkała się z teologią przede wszystkim w rozumieniu Boga
jako Czystego Istnienia, który mógł sprawiać realne byty złożone już z
istnienia i istoty (jako aktu i możności). Dlatego okazało się, że Bóg nie
sprawia bezpośrednio ludzkiej natury (duszy i ciała), lecz sprawia bezpośrednio
istnienie jako fundament natury. W przypadku człowieka Bóg stwarza więc
istnienie bytu ludzkiego (o którym Wojtyła powie, że to jest osobowe istnienie
człowieka), natomiast wyposażenie istotowe zostaje dokomponowane przy udziale
przyczyn drugorzędnych, czyli wtórych.
Trzeba przypomnieć, że już
Ryszard ze św. Wiktora podejmując próbę zdefiniowania ludzkiej osoby nazwał ją
nieprzekazywalną egzystencją (łac. incommunicabilis
existentia). Później mówiono o osobie modus
essendi. To pokazuje, że dopatrywano się osobowego charakteru człowieka
gdzieś na poziomie istnienia. Jednak dopiero Wojtyła zaczął mówić o osobowym
istnieniu człowieka, a nawet o osobowej podmiotowości istnienia. Odwołując się
do tych stwierdzeń możemy przyjąć, że to osoba ludzka stanowi najgłębszy
fundament dla dualizmu duszy i ciała. Co więcej, należy uznać, że Bóg stwarza
wprost osobę, a nie duszę człowieka. Dusza jest bowiem przyczynowana przez
aktywność osoby (a konkretnie przez aktywność własności transcendentalnych
istnienia). To właśnie Gogacz przypisał własności transcendentalne bezpośrednio
istnieniu, a nie całemu bytowi, jak uważano w średniowiecznej scholastyce.
Dopełnieniem problematyki osoby jest następnie teoria relacji osobowych
sformułowana przez Gogacza (zob. …), które doskonale wyrażają i pokazują
podmiotowy (w sensie sprawczym) charakter osoby człowieka.
To wszystko razem pozwala na nowo
przemyśleć i przeanalizować stanowisko i pozycję natury w człowieku. Natura
traci więc charakter samodzielnej podmiotowości sprawczej i staje się wyłącznie
podmiotowością działania (dokładnie zewnętrznego działania człowieka).
Natomiast za to, co dzieje się w samym człowieku odpowiada jego osoba jako
realna i aktywna podmiotowość istnienia (czyli jako aktywny podmiot sprawczy).
Człowiek działa dzięki naturze albo raczej poprzez naturę, ale działa na mocy
osobowej aktywności (Wojtyła przypominał formułę – operari sequitur esse).
Natura daje więc tylko możliwość działania (czyli zdolność i możność
działania). Natomiast aktywną moc sprawczą posiada osoba ludzka. Posiada taką
moc z racji bezpośredniego kontaktu z Bogiem jako Doskonałym Istnieniem (Pełnią
Istnienia, czyli również pełnią mocy sprawczej). Tylko Bóg ma moc stwarzania
bytów osobowych i właśnie On stwarza takie byty. Dlatego z racji pełni mocy
sprawczej nazywany jest Wszechmocnym.
W pewnym momencie, jak podpowiada
nam teologia – już na początku, natura oderwała się i odcięła od osoby (od
osobowej aktywności) uzyskując w zamian wolność działania. Ta wolność okazała
się być jedynie możnością czy możliwością. Odtąd natura mogła działać albo
dobrze, albo źle. To znaczy, że nadal mogła służyć człowiekowi dla spełnienia
życia, lecz mogła również sprzeciwić się człowiekowi, po to żeby go zniszczyć.
Dotyczyło to przede wszystkim sfery duchowej, która zdobywając wolność
(możliwość myślenia i możliwość wyboru) zaczęła na nowo kształtować człowieka.
A tak naprawdę to człowiek zaczął od nowa kształtować świat wokół siebie, bo
wydawało mu się i nadal wydaje, że w ten sposób rozwija samego siebie. Dzięki
temu człowiek stworzył swój własny świat kultury i techniki, który wyraża oderwanie
się człowieka od przyrody w wolności działania. Niestety ludzka wolność
działania objawia się zarówno w twórczości kulturalnej jak i w technice
wojennej nastawionej na niszczenie własnych dokonań. Wojna tak samo jak pokój
jest tworem człowieka zależnie od tego, czy wybiera on dobro, czy zło. Widzimy
więc, że człowiek jest zdolny zarówno do szczytnych aktów poświęcenia i
miłosierdzia, jak i do różnych aktów zbrodniczych.
Dlatego człowiek musi powrócić do
osobowej aktywności, żeby obronić własną realność przed zakusami wolności
działania samowolnej natury. Duchowa natura człowieka powinna zostać poddana
aktywności osoby. To znaczy, że władze duchowe muszą przyjąć osobowe akty
kontemplacji, sumienia i upodobania. Dopiero wówczas władze duchowe zdołają
odzyskać realne zasady działania w postaci słowa prawdy, czynu dobra oraz
przeżycia piękna. Tylko takie zasady są w stanie uaktywnić duchową możność
człowieka. Inaczej nasze władze duchowe będą tworzyły jedynie jakieś możliwości
– czyli możliwe sposoby działania a nie rzeczywiste działania, które dotyczą
realności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz