Co
może zaproponować człowiekowi filozofia – osobowe dobro czy wartości? Dla wielu
ludzi nie ma dzisiaj różnicy pomiędzy dobrem a wartością. Skąd to się bierze?
Wydaje się, że jest to wynikiem dominacji filozofii świadomości.
Dla
naszej świadomości najważniejsze jest to, co myślimy o rzeczywistości. Wartość
jest właśnie naszym myśleniem o czymś realnym albo nawet nierealnym. Wartości
nie stanowią żadnego elementu rzeczywistości. One są zawarte w naszej
świadomości, jak to pokazał Scheler, który stworzył aksjologię zamiast etyki.
Oczywiście
człowiek posługuje się myśleniem przy tworzeniu struktur prawnych i
organizacyjnych. Jeżeli na przykład mówimy o demokratycznym państwie jako o
pewnej zorganizowanej instytucji, to w tym zakresie posługujemy się określonymi
wartościami, ponieważ to właśnie nasze myślenie wartościami wyznacza ramy
prawne i organizacyjne takiej instytucji demokratycznego państwa. Te wartości
zostają określone i zapisane w ustawie zasadniczej, czyli Konstytucji RP.
Czy
jednak wartości zawarte w myśleniu są zawsze zgodne z faktycznym stanem
rzeczywistości? Tutaj pojawia się poważny problem, gdyż ludzkie myślenie wcale
nie przystaje do rzeczywistości. Okazuje się, że myślenie nie pasuje do
rzeczywistości, a najczęściej stara się ją przekroczyć w stronę możliwości.
Myślenie nie jest bowiem poznaniem, lecz jest tylko myśleniem o czymś albo
wymyślaniem czegoś nowego. Człowiek poznaje jednak rzeczywistość i nasze
poznanie jest określone przez stan faktyczny, czyli przez realność
rzeczywistości. Ale myśleć o tym możemy już całkiem dowolnie. Myślenie wyrasta
bowiem z negacji realności, wszystko jedno czy ta negacja przybiera postać
wątpienia, krytyki czy zawieszenia (wzięcia w nawias). Dlatego okazuje się, że
nasze myślenie może całkiem dowolnie wyznaczać różne wartości. Ponadto wartości
jako coś pomyślanego pojawiają się wtedy, gdy o nich myślimy. Człowiek zaczyna
myśleć o wartościach, kiedy go o nie zapytamy.
Tak
naprawdę w naszym działaniu nie kierujemy się wartościami, gdyż działanie
przebiega już w sferze realności. Możemy oczywiście myśleć o swoim działaniu,
czyli rozmyślać o zamiarach i motywach działania, ale działamy już realnie albo
w zakresie cielesności albo duchowości. A zatem nasze działania muszą dotyczyć
czegoś realnego, a nie tylko czegoś pomyślanego. Zwłaszcza jeżeli są to
działania skierowane do drugiego człowieka.
Realny
człowiek działa w sposób realny. Człowiek powinien więc działać realnie.
Podejmując działania wobec drugiego człowieka tworzymy coś realnego zarówno w
sobie, jak też w kimś drugim. Dopiero wtedy możemy mówić o realnym działaniu.
Takim realnym działaniem jest moralność człowieka. Działania moralne są
realnymi działaniami, które łączą ze sobą dwoje ludzi, a mówiąc dokładniej –
dwie osoby ludzkie. Dlatego działania moralne muszą dotyczyć realnego dobra
osoby, a nie jakichś wartości. Moralność nie może być naszym myśleniem o
człowieku. To nie może być myślenie wartościami. To powinno być realizowanie i
rozwijanie realnego dobra osoby.
Realne
dobro człowieka jest zawarte w jego osobie i dlatego to właśnie ono wyznacza
odniesienie osób do siebie. Dlatego wszystko zaczyna się od relacji osobowych,
które opisał Gogacz, zaś kończy się na duchowych działaniach moralnych, czyli
na aktach wiary, miłości i nadziei. Realne działania człowieka potrzebują
bowiem mocy sprawczej, czyli prawdziwej sprawności (określanej po łacinie jako
virtus, czyli moc i siła). To znaczy, że nasze władze duchowe muszą zdobyć
odpowiednie sprawności, czyli właśnie cnoty moralne. Bez tych sprawności nasze
działania nie będą miały mocy moralnej, czyli nie będą w stanie niczego
zdziałać, ani w nas samych, ani w drugiej osobie. Dlatego może się okazać (i
tak często się dzieje), że działamy nadaremnie, gdyż nie ma żadnych realnych
skutków. Toteż można przypuszczać, że takie nieskuteczne działanie jest raczej
skutkiem myślenia, które nie posiada żadnej mocy sprawczej.
Dlatego
tak trudno jest spotkać się ludziom na poziomie osobowym (czyli na poziomie
podmiotowości istnienia). Natomiast wszelkie spotkania na poziomie myślenia
wcześniej lub później prowadzą do konfliktów, ponieważ myślenie odbywa się na
bazie negacji. Okazuje się, że trudniej jest uzgodnić wzajemne myślenie o sobie
niż osobową realność dwojga ludzi. Tak naprawdę w pełni kompatybilna jest
realność, czyli osoba mężczyzny i kobiety, mimo że myślenie ich obojga może być
całkiem odmienne. Toteż każdy człowiek poszukuje dla siebie odpowiedniej osoby,
a nie odpowiedniego myślenia. Bo nawet jeśli w danym momencie nasze sposoby
myślenia są zgodne, to nie wiadomo, co nastąpi w przyszłości.
Błędem
współczesnych małżonków jest to, że poszukują zgodności przede wszystkim na
poziomie ciała i duszy, a nie dostrzegają konieczności osobowej łączności. Bez
osobowej łączności i odpowiedniości nie da się zbudować trwałej wspólnoty
osobowej, czyli rodziny. Rodzina nie jest tylko instytucją społeczną (czyli
komórką społeczną, jak kiedyś mówiono), ani nie jest przedsiębiorstwem
rodzinnym (jak się postuluje obecnie), gdzie każdy ma wyznaczone swoje zadanie
do wypełnienia. Rodzina stanowi wspólnotę osobową tworzoną przez osoby
połączone relacjami osobowymi oraz działaniami moralnymi. Dopiero na bazie
takiej realności można budować i rozwijać wzajemną współpracę i współdziałanie.
Tutaj nie chodzi o myślenie wartościami, lecz o nieustanne wspieranie osobowego
dobra członków rodziny.
Rodzina
żyje i działa przede wszystkim dla dobra osób, które ją tworzą. Dlatego to
rodzina może być źródłem rozwoju moralnego człowieka. Lecz gdy zabraknie
osobowej wspólnoty, wtedy człowiek (ten młody człowiek) zostaje pozbawiony
realnej mocy sprawczej dla dalszego rozwoju i jego moralność ulega załamaniu.
Na tym polega dziś kryzys rodziny. Nie da się zbudować moralności na samym
myśleniu, nawet na myśleniu wartościami. Moralność człowieka może się opierać
jedynie na relacjach osobowych współtworzących wspólnotę rodzinną albo na
relacjach między Bogiem a człowiekiem. Dlatego moralność jest tak silnie
powiązana z religijnością. Przecież to Bóg jest stwórcą osoby człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz