20.09.2013

Uporządkowanie zagadnienia godności



Uporządkowanie zagadnienia godności


Ks. Biesaga w swoim artykule Osoba a normy etyczne referuje poglądy na temat godności przedstawione przez J. Seiferta w tekście The right of live and the fourfold root of human dignity zawartym w książce wydanej pod patronatem Papieskiej Akademii Życia. Referując te poglądy Autor artykułu nie podejmuje jednak żadnej analizy lub krytyki. Może to wskazywać, że zgadza się z nimi. A ponieważ nie należy powtarzać cudzych błędów, dlatego postanowiliśmy przeprowadzić krytykę poglądów Seiferta.

Za pierwsze i podstawowe źródło ludzkiej godności Seifert uważa naturę ludzkiego bytu. Jest to bezpośrednie nawiązanie do Boecjańskiej definicji osoby, gdzie rozumna natura pełni ważną rolę. Jednak na temat bytu ludzkiego nie mamy zbyt wielu informacji. Pada tylko stwierdzenie, że człowiek jest takim bytem, że istnieje na sposób osobowy. Nie jest to jednak stwierdzenie, które wychodziłoby poza definicję osoby podaną przez Wojtyłę: „osoba (...) jest to właściwy tylko człowieczeństwu sposób jednostkowego bytowania”[1].

Gdy dochodzi u Seiferta do wyjaśnienia tego osobowego sposobu istnienia, wtedy okazuje się, że osoba to jaźń natury rozumnej. Toteż osobowym sposobem bytowania staje się jaźń rozumnej natury. Seifert powiada, że podmiot ludzki wyrasta z bytu ludzkiego, ale tak naprawdę nie wiadomo, o co chodzi, gdyż osobowy podmiot zostaje odniesiony wyłącznie do świadomych aktów i działań, które muszą być w czymś zapodmiotowane. Nie jest jednak jasne, czy te działania są zapodmiotowane w rozumnej naturze (we władzach duchowych) , czy może w świadomości jako szczególnej podmiotowości intencjonalnej. Posłużenie się określeniem „jaźń” w definicji osoby wskazuje jednoznacznie, że mamy do czynienia z podmiotowością świadomościową. W związku z tym powstaje poważny problem, czy ludzką podmiotowość osoby należy utożsamić ze świadomością?

Otóż osoba nie jest ani jaźnią, ani podmiotową świadomością. Świadomość lub jaźń stanowią jedynie podmiotowość myślenia oraz wolności wyboru. Akty świadomościowe (które stanowią właściwie tylko intencje) stwarzają wokół nas jakąś sferę możliwości. Świadomość żyje możliwościami, zaś osoba żyje realnością.

Na zakończenie tych „ontologicznych” rozważań Seifert stwierdza, że godność ontyczna osoby wyrasta z istnienia bytu ludzkiego, a nie z tego, jakie funkcje ta osoba podejmuje. To oczywiście jest prawda, ale trzeba jasno określić pojęcie „istnienia bytu ludzkiego”. Albo próbujemy się odnieść w tym momencie do realnego istnienia bytu, albo przypisujemy jaźni lub świadomości „pomyślane istnienie” na zasadzie cogito ergo sum, czyli dokonujemy „ustanowienia realności” myślenia (jako res cogitans).

Niestety dalsze wypowiedzi Seiferta wskazują na to drugie rozwiązanie, gdyż powiada on wprost, że drugim źródłem godności jest podmiotowa świadomość. Według niego osoba aktualizuje się poprzez akty myślenia, wolności i miłości (o dziwo!). Myślenie wyróżnia ją spośród innych bytów i stąd podkreślone jest jako to, co stanowi o wyjątkowej wartości osoby.

Otóż trzeba temu radykalnie zaprzeczyć. Osoba nie aktualizuje się poprzez akty myślenia i wolności, gdyż te intencjonalne działania nie niosą ze sobą żadnej realności. Osoba aktualizuje się poprzez osobowe akty kontemplacji, sumienia (synderezy) oraz upodobania. To są właśnie akty osobowe, które niosą ze sobą realną prawdę, realne dobro i realne piękno. Dopiero dzięki tym aktom nasze władze duchowe mogą podejmować działania moralne i religijne.

W naszym umyśle pod wpływem aktów kontemplacji rodzi się słowo prawdy. W naszej woli pod wpływem aktów sumienia (zachęcających do dobra) powstaje czyn dobra, czyli akt miłości. Natomiast w naszej uczuciowości pod wpływem aktów upodobania pojawia się przeżycie piękna, które popycha nas do pięknego życia. Otóż intencje świadomościowe, czyli „akty” myślenia i wolności wyboru, nie posiadają żadnej mocy sprawczej. One zawiadują naszym ludzkim postępowaniem, ale tylko w tym zakresie, w jakim przebiega ono w sferze możliwości. Myślenie „stwarza” i otwiera przed nami przeróżne możliwości, lecz ani na odrobinę nie doskonali naszej realności. Aby człowiek mógł doskonalić i usprawniać swoją duchowość (władze duchowe) potrzebna jest realna aktywność osobowa, której bezpośrednimi sprawcami są własności transcendentalne prawdy, dobra i piękna, zawarte w osobowym istnieniu człowieka.

Myślenie nie jest poznaniem i nie daje nam prawdziwości poznania. Poznawczą zasadą naszego umysłu jest słowo prawdy, które staje się podstawą powstania sprawności wiary jako uznania realności (assensus). Natomiast myślenie wyrasta niestety z negacji realności i dlatego, jak pokazał Hegel, jest dialektyczne. Raz jest na tak, a raz na nie. Myślenie potrafi bowiem wszystko zanegować i to bez żadnego powodu. Stąd myślenie w kulturze i polityce przeciwstawia się wierze. Wiara stanowi uznanie realności, a myślenie odrzuca realność (pod eufemistycznymi pojęciami „wątpienia”, „krytyki” lub „wzięcia w nawias”).

Dlatego myślenie nie informuje nas o faktycznej realności ludzkiego bytu, lecz jedynie o zmysłowych przejawach tej realności, czyli o faktach i zjawiskach. Natomiast podmiotowość osoby radykalnie wykracza poza całą sferę zjawiskową. Osoba stanowi podmiotowość istnienia, a dzięki temu staje się samym centrum realności i aktywności ludzkiego bytu. Osoba nie jest tylko jakimś centrum świadomościowych aktów, czyli właściwie intencji poznawczych i wolitywnych. Osoba ludzka z pewnością nie jest podmiotem świadomościowym. Osoba jest podmiotem egzystencjalnym i jako podmiotowość istnienia (aktu istnienia) spełnia prawdziwe akty, które są obdarzone realnością własności transcendentalnych prawdy, dobra i piękna (które tworzą osobową podmiotowość). Dlatego osoba ma moc aktywizowania naszej duchowości, czyli naszych władz duchowych, poprzez akty kontemplacji, sumienia i upodobania. Nie może być jednak aktywizowana przez akty myślenia i wolności wyboru, bo to są „akty” tylko z nazwy, nie niosą zaś ze sobą żadnej aktywnej realności.

Godność oznacza doskonałość osoby. Oznacza realną doskonałość w postaci mocy sprawczej. Albowiem to osoba przyczynuje naturę bytu ludzkiego, zaś sama jest stwarzana przez Boga. Zatem to moc sprawcza osoby stanowiącej podmiotowość istnienia przyczynuje wyposażenie naszej rozumnej natury. Ta moc pochodzi bezpośrednio od Boga. Można więc stwierdzić, że osoba sprawia w nas rozumną duszę, natomiast życie (jako moc ożywiająca) zawarte również w istnieniu organizuje naszą cielesność. Bóg stwarza bezpośrednio istnienie człowieka, czyli osobę wraz z żywotnością (egzystencjalną mocą ożywczą). Z kolei wszystko inne dzieje się już samorzutnie na zasadzie przyczynowości wewnętrznej.

Osoba jako podmiotowość istnienia obejmuje trzy własności istnieniowe (własności transcendentalne): prawdy, dobra i piękna. Natomiast pozostałe własności nieosobowe stanowią moc ożywczą (vivere – żywotność lub życiodajność), która pozwala na organizację cielesności w żywy organizm. Na dalszym etapie rozwoju osoba uaktywnia się dzięki szczególnym aktom osobowym, których źródłem są wspomniane własności prawdy, dobra i piękna pozostające w relacji z Bogiem. Dlatego mamy trzy rodzaje aktów, które doskonalą nasze władze duchowe – umysł, wolę i uczucia. Tymi aktami są kontemplacja, sumienie i upodobanie. Akty osobowe przyjęte przez władze duchowe obdarzają je aktywnymi zasadami działania w postaci słowa prawdy, czynu dobra i przeżycia piękna.

Osobowa godność oznacza więc całą tą realność i aktywność osobowej podmiotowości istnienia. To nie jest jakaś wartość osoby, gdyż wartościowanie i wartość oznacza jedynie nasze myślenie o czymś. Jeśli przedkładamy jakąś rzecz nad inne, to znaczy, że w swoim myśleniu przypisujemy temu jakąś wartość. Ale wartość jest tylko czymś pomyślanym. Najczęściej wartość danej rzeczy określamy na zasadzie porównania z innymi rzeczami. Na przykład powiemy, że człowiek jest najwspanialszym zwierzęciem. Ujęcie aksjologiczne nie dotyczy jednak realności rozważanej samej w sobie. To jest zestawienie różnych danych poznawczych. Dlatego nasze wartościowanie najczęściej dotyczy wytworów sztuki lub techniki. Jest ono wtedy związane z użytecznością danej rzeczy. Ale określenie użyteczności nie oznacza poznania realności. A już na pewno nie ma nic wspólnego z poznaniem metafizycznym.

Otóż osoba stanowi dobro bezwzględne i nie dotyczy jej użyteczność. Stąd osoba domaga się odniesienia bezinteresownego. Wojtyła w swojej normie personalistycznej wskazywał, że osoba jest takim dobrem, któremu należy się miłość. Właśnie miłość jako pełna i doskonała afirmacja stanowi właściwe i bezinteresowne odniesienie do osoby ludzkiej (lub Boskiej).

I tutaj pojawia się kolejny problem. Jak należy potraktować miłość? Przecież w świadomościowej podmiotowości trudno doszukać się miłości. Albo więc miłość trzeba przypisać woli, albo miłość zacznie się ześlizgiwać do sfery uczuciowej i zostanie przypisana świadomości jako doznanie lub przeżycie uczuciowe. Niestety Seifert w pewnym miejscu zestawia miłość z uczuciami.

Otóż osobowe akty sumienia, które oddziałują na naszą wolę, zachęcają ją i wzywają, wprost popychają, do czynienia dobra. Można więc przyjąć, że akt sumienia (ale nie będący jakimś sądem rozumu praktycznego, lecz realnym aktem dobra) stanowiący realną aktywność obdarza naszą wolę czynem dobra, który staje się już realną zasadą chcenia i pragnienia dobra. Te podejmowane przez wolę czyny dobra (wywołane przez akty sumienia) dotyczą już bezpośrednio osobowego dobra i to one wytwarzają w woli sprawność miłości będącej afirmacją osoby. Nie ma innej drogi do osiągnięcia przez człowieka osobowej miłości.

Podsumujmy dotychczasowe rozważania. Jeśli nie chcemy żyć złudzeniami, to należy stwierdzić, że ludzka osoba w żadnym wypadku nie może być uznana za podmiotowość świadomościową. Otóż pojmowanie człowieka jako świadomości jest ślepą uliczką nowożytnej filozofii, ponieważ całą aktywność trzeba by wówczas sprowadzić wyłącznie do myślenia i wolności wyboru, które tworzą jedynie sferę intencjonalną, a ujmując to od strony ontycznej realności stanowią sferę możliwości. Przy takim założeniu następuje bowiem całkowite odebranie człowiekowi jego realności, a tym samym pozbawienie go podmiotowości osoby. Świadomość ze swoim myśleniem pozbawia człowieka kontaktu z realnością. Na gruncie myślenia i wolności wyboru nie da się bowiem zbudować żadnej łączności między osobami. Wszelka zgodność w myśleniu nie jest jeszcze łącznością osobową.

Myślenie (cogito) pozbawia człowieka wiary (credo), która jest podstawą uznania realności (zarówno własnej, jak również świata i Boga). Z kolei wolność jako możliwość wybierania odbiera naszej woli zdolność i moc czynienia dobra, co powinno być oparte na realnej zasadzie, a nie na samej możliwości wyboru, gdyż wtedy bardzo łatwo jest wybrać coś możliwego a nie realnego. Dzięki temu świadomość odbiera człowiekowi prawdziwą afirmację realnej osoby, gdyż odcina go od wewnętrznego doświadczenia aktów osobowych. Można więc stwierdzić, że świadomość jest zagrożeniem dla człowieka, a nie jego wybawieniem, skoro pozbawia go dostępu do samego centrum realności, czyli do podmiotowości istnienia, jaką jest osoba. Dlatego na koniec pojawia się wniosek, że na „aktywności” świadomościowej nie da się zbudować ani moralności, ani religijności, gdyż powstaną wtedy jedynie złudne surogaty.






[1] Osoba i czyn, s.131.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz