Wydaje
się, że dzisiejsza pedagogika zamierza sprowadzić młodego człowieka do
stanu takiej czystej możliwości. W pedagogice stawia się bowiem na
wolność w wersji możliwości, czyli próbuje się stworzyć młodym ludziom
możliwości poznawcze. W praktyce zapewnia się możliwość poznania dobra i
zła, ale nie daje się żadnych „narzędzi” do kontaktu z dobrem. Cóż więc
pozostaje? Przed młodymi ludźmi otwiera się dostęp do zła. Zło jest
różnorodne i negatywnie efektowne. Natomiast dobro (dobro realności)
jest jednorodne i pozytywnie jednostajne. Dlatego w przekazie medialnym
dobro przegrywa ze złem. Mówiąc językiem metafizyki byt jest jeden, zaś
niebytów może być nieskończona liczba, gdyż realność bytu można
zanegować na wiele sposobów.
Dlatego
otwierając przed młodymi ludźmi poznawczą wolność dajemy im do
dyspozycji niejako jedno dobro (dobro zawsze będzie to samo) oraz
nieograniczone zróżnicowanie zła. Dlatego ich wzajemne proporcje mogą
wyglądać jak 1 : 1000. Gdy chcemy wybierać, wtedy łatwo jest natknąć się
na jeden z tysiąca braków niż na pozytywną jedność dobra. Jasno widać,
że propagowana wolność wyboru nie daje wcale pozytywnych rozwiązań, a
jedynie prowadzi do popadania w coraz to nowe błędy i kłopoty.
Stwierdzenie, że błądzenie jest rzeczą ludzką nie rozwiązuje
niczego, gdyż możliwość błądzenia nie stanowi niczego pozytywnego, lecz
wprost przeciwnie. Jeżeli pozwolimy człowiekowi stale błądzić, to
zaprowadzimy go w ślepą uliczkę wolności.
Trzeba
się zastanowić, czy chcemy dać ludziom złudzenie wolności jako
możliwość wybierania niezliczonych błędów, czy chcemy nauczyć człowieka
afirmacji dobra i realności. Dobra trzeba szukać w rzeczywistości (w
tym, co realne), a nie w świecie pozorów, gdzie spotkamy jedynie
mniejsze lub większe zło. Jeżeli będziemy namawiali człowieka do
różnorodności, to będzie on zabiegał tylko o to, co różnorodne. Dzisiaj
zachwala się wybór spośród różnorodności pozorów, a odrzuca się
akceptację jednorodnej realności. Realność istnieje w jeden sposób.
Realność po prostu jest dobra, ale braków dobra może być już
nieskończenie wiele.
Dobry
człowiek jest zawsze jeden i ten sam. Jednak niedoskonałości człowieka
może być już bardzo wiele. Tak jak zdrowie jest zawsze jedno, ale
najróżniejszych chorób może być nieskończenie wiele. Jednak w tym
przypadku wszyscy pragną zdrowia – tego jednego pozytywnego zdrowia,
nikt natomiast nie chciałby wybierać przeróżnych chorób. Ale faktyczny
wybór powinien dotyczyć właśnie choroby. Dlaczego z prawdą i dobrem jest
inaczej? Dlaczego z ludzkim życiem jest inaczej? Dopóki pragniemy
zdrowia zamiast wybierać choroby, dopóty wydaje się, że powinniśmy
pragnąć dobra zamiast wybierać mniejsze zło. Ale życie społeczne
radykalnie zmienia to podejście. Jeśli popatrzymy na dzisiejszą
politykę, to widać, że preferuje ona jedynie wybór mniejszego zła,
natomiast nie stać ją na afirmację dobra. Skoro polityka zdominowała
dzisiejszą kulturę, to nie mamy już czego szukać. Czy mamy polubić
możliwość błądzenia i wyboru mniejszego zła?
Początkiem
edukacji jest słowo. Najważniejszą sprawą jest przyjęcie słowa. To
najlepiej pokazuje, że edukacja ma wymiar osobowy, gdyż człowiek jest
osobą. Ale tego nie załatwi żaden system edukacyjny. Nasze szkolnictwo
jak każdy system działa na zasadzie instytucjonalnej. Szkolnictwo działa
jako zorganizowana instytucja, która w swoim działaniu kieruje się
przepisami prawnymi (wymyślonymi przez człowieka). Zadaniem szkoły jest
przekazanie uczniom odpowiedniego zakresu wiedzy oraz pewnego zakresu
umiejętności praktycznych. W systemie szkolnym nie ma miejsca na
edukację osobową. Nauczyciel działa jako urzędnik państwowy. Jest
związany standardami programowymi. Wszystko to sprawiło wyeliminowanie
jakiegokolwiek przekazu osobowego.
Przy
upowszechnianiu szkolnictwa panowała wiara w rozwiązania systemowe. Nie
zdawano sobie sprawy, że system może zabić istotę edukacji. I tylko
urzędnicy państwowi w Ministerstwie co jakiś czas „reformują” szkołę, co
i tak nic nie daje, gdyż trzeba by zmienić zasady działania.
Dlaczego
zatraciliśmy osobowy charakter edukacji? To, bez czego szkoła staje się
katorgą dla młodych ludzi. Dzisiaj szkoła przestała być przekazem
słowa. To, co powinno być istotą edukacji, zostało gdzieś po drodze
zagubione. Odebrano szkole słowo prawdy stawiając tylko na przekazywanie
informacji i poglądów. To spowodowało pozbycie się fundamentów
edukacyjnych. Szkoła przestała edukować, czyli wychowywać i rozwijać
kształcenie, a zaczęła dostarczać zbędnej erudycji (setki szczegółowych
informacji). Szczegółowa wiedza nigdy nie uczy uczenia się (nie rozwija
kształcenia).
Politykom
wydaje się, że demokracja wymaga powszechnej edukacji. Ale sam pomysł
sprowadza edukację do jednostronnego kształcenia. Daje się uczniom to,
czego potrzebuje państwo demokratyczne. Jednak nie daje się tego, czego
potrzebuje człowiek sam dla siebie. Ponadto nie było czasu lub
umiejętności, żeby zastanowić się nad istotą edukacji. Dlatego przyjęto
najprostsze rozwiązanie, że szkoła ma uczyć tego, co nowe i postępowe.
Przecież szkoła powinna nadążać za rozwojem społecznym. Dlatego
zapomniano, że edukacja człowieka musi mieć swoje niezmienne zasady.
Natomiast to, co nowe i najnowsze, nie zawsze idzie w parze z prawdą i
dobrem człowieka. Co w efekcie pozostało?
Otóż
zadaniem i celem dzisiejszej edukacji stało się wyłącznie wyuczenie i
przygotowanie do jakiegoś zawodu – czyli tego, co potrzebuje rynek
pracy. Celem edukacyjnym stał się cel społeczny, jakim ma być praca
zawodowa. Jednocześnie instytucje państwowe narzucają nam takie
rozwiązanie jako cel rozwoju samego człowieczeństwa. Politycy
nieustannie nam powtarzają, że człowiek realizuje się w pracy zawodowej i
to ma być jego życiowy cel. Trzeba dziś głośno zawołać, że to kłamstwo i
oszustwo. Celem ludzkiego życia nie jest praca zawodowa, lecz jest nim
rozwój osobowy człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz