Skąd się wzięło ludzkie myślenie? Na pewno nie pochodzi od Boga. On dał nam prawdę, która sprawiła nasz umysł i obdarzyła go słowem. Dzięki temu umysł poznał prawdę, co spowodowało, że mógł ją widzieć w każdej realnej rzeczy (w każdym stworzeniu). Ale ktoś podsunął człowiekowi kłamstwo. Pozbawił go tym samym słowa prawdy. Odebrał mu kontakt z prawdą realności, czyli pozbawił go poznania rzeczywistości. Umysł obdarty ze słowa prawdy (dla Adama było to żywe Słowo Boże) stał się pustką świadomości. Zaczął więc myśleć i wymyślać przeróżne rzeczy. Zaczął w ten sposób tworzyć swój świat wyobrażeniowy (zjawiskowy albo fenomenalny). Husserl podjął próbę zbadania tego świadomościowego świata fenomenów. To tak jakby badać świat złudzeń i pozorów. Tym przecież zawsze zajmowała się literatura, czasami z dużo lepszym skutkiem niż filozofia. Z kolei filozofia musi identyfikować i badać to, co realne. Jak najbardziej realne.
Otóż myślenie po cichu i powoli okrada nas z
realności. Najpierw zabrało nam słowo i mowę zastępując je językiem, a
właściwie różnymi językami. Na początku człowiek dysponował tylko słowem
prawdy, które miało moc głoszenia całej prawdy i całej realności. Posiadając
takie słowo człowiek znał całą prawdę swojej ludzkiej egzystencji (osobowego
istnienia). Po prostu znał osobową prawdę.
Słowo było darem osoby dla osoby. Słowo wypowiadało
osobę. Tak pojmował fundamentalne słowo Buber. Słowo kontaktowało osobę z
osobą. Można powiedzieć, że dawało nam osobę. Było mieszkaniem osoby albo można
powiedzieć, że było jakby obecnością osoby. Osoba zamieszkiwała w nas dzięki
słowu.
Ale nagle słowo zginęło z naszego umysłu i pojawiło
się myślenie. Myślenie zjawiło się u nas jako negacja realności, a przede
wszystkim jako negacja osoby. Myślenie zabrało nam dar słowa, dlatego w to
miejsce wymyśliliśmy sobie język. Może w ten sposób myślenie chciało zagłuszyć
sumienie (czyli mowę sumienia będąca głosem osoby). Musimy pamiętać, że język
nie kontaktuje nas z rzeczywistością. Myślenie nie zna realności, dlatego
ukrywa w języku swoją niewiedzę. (Wiem, że nic nie wiem) Zatem z analizy języka
nie wynika żadna wiedza o rzeczywistości. Udaje się nam zanalizować co najwyżej
własne myślenie. Ale czy kiedykolwiek dowiemy się, co miał na myśli poeta wołając:
Wesoły jestem, wesoły! Tylko on sam wie naprawdę, co myślał i czy w ogóle o
czymś myślał.
Niestety język przesłonił nam całą rzeczywistość.
Zwłaszcza tę osobową. Nawet osobowe słowo, o którym pisał Buber, zostało
skażone wersją językową. Fundamentalne słowo – Kocham Cię! Dzisiaj
niemal w każdej piosence słyszymy: I love you. Kocham Cię stało
się zwykłym pozdrowieniem. Tekstem nic nie znaczącym, nadużywanym na co dzień i
od święta. A przecież osobowe słowo było na początku darem osoby dla osoby.
Dzisiaj już na koniec staje się początkiem gry seksualnej. Młodzi najczęściej
się usprawiedliwiają: No bo przecież my się kochamy! Mamy więc do czynienia z
jakąś okrutną degradacją słowa, które zamieniło się w język (w bezsensowny
przekaz językowy). W ten sposób diabeł pokazał nam język. Chyba już nie wiemy,
co znaczy słowo Kocham Cię, skoro chcemy kochać szybkie samochody i
modne stroje.
Posługując się językiem mamy coś na myśli, ale to
jest moment, ulotna chwila. Nie ma nic bardziej ulotnego niż myślenie. Coś
sobie pomyślałem i już to przeminęło. Widać dokładnie, że myślenie jest
zaprzeczeniem (odwrotnością?) realności trwałej i niezmiennej. Toteż język i
myślenie nie zaprowadzą nas nigdy do źródła realności. One oferują nam to, co
złudne i przemijające. Dają nam pozory, tylko pozory.
Pozorność języka jest wszechobecna w mediach i
polityce. Politycy i redaktorzy prześcigają się w wymyślaniu tego, co ktoś miał
na myśli. Dochodzimy już do takich absurdów, dzięki którym język staje się
narkotykiem, bez którego nie można żyć. Wszystko jedno, czy będzie to język
nienawiści, czy język miłości. Dzisiaj już potrafimy wszystko zagadać, ale nie
umiemy rozmawiać o tym, co jest naprawdę realne. Strzeżmy się tych wszystkich
gadaczy i zaklinaczy języka, którzy potrafią opowiadać prześliczne kłamstwa a
brak im prawdziwego słowa.
Szukajmy słowa prawdy, gdyż wszystko inne nie jest
nam do niczego potrzebne. Można bardzo łatwo nauczyć się kłamać i oszukiwać,
ale to jest zawsze zdrada samego siebie. Nie dostrzegamy zupełnie, jak łatwo
porzucamy własną realność na rzecz pozorów proponowanych nam w zamian. Co z nas
zostanie, gdy staniemy się pozorantami? Tylko pozorna nierealność. Nie ma nic
gorszego niż pozorna nierealność.
Myślenie chciałoby wymyślić własnego Boga, gdyż nie
jest w stanie poznać prawdziwego Boga. Boga możemy poznać jedynie dzięki wierze
(credo). Ponieważ to właśnie wiara rodzi się z przyjęcia prawdy w postaci
słowa. Wiara rodzi się ze słowa, jak uczył św. Paweł. Przyjęcie słowa prawdy
jest równoznaczne z pojawieniem się wiary. Gdy otrzymujemy Słowo Boże, jest to
początek naszej wiary.
Wiara (credo) jest w stanie ogarnąć prawdę
realności, czyli daje nam kontakt z rzeczywistością, jak również z przyczyną
tej rzeczywistości. A zatem wiara łączy nas z Bogiem. Gdyż łączy nas z samym
Boskim Istnieniem. Boga nie sposób pomyśleć, ponieważ jego istotą jest samo
istnienie. Nikt jeszcze nie wymyślił istnienia. Ale możemy uwierzyć w to Boskie
Istnienie. Tak samo powinniśmy wierzyć w istnienie człowieka (w nasze ludzkie
istnienie). Dlatego powiemy, że Boga znamy dzięki wierze w Niego. I to nam
wystarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz