Człowiek jest realnym bytem. Jest bytem aktywnym, czyli działającym. Człowiek podejmuje przeróżne działania i oddziałuje na inne byty. Aby coś mogło działać na zewnątrz, musi być możnością lub być w możności. Bez możności nie będzie zewnętrznego działania. Człowiek posiada różne zdolności do działania, czyli władze duchowe i cielesne. Władze duchowe są możnościami. Dlatego mogą one podejmować różne, nawet przeciwstawne, działania.
Władza ma możliwość działania, ale nie może działać sama z siebie, czyli działanie nie bierze się z samej możności lub władzy. Sam impuls do działania musi pochodzić spoza możności. Przejście z możności do aktu (do działania) wymaga zewnętrznej przyczyny. Ta przyczyna powinna posiadać moc sprawczą w danym zakresie działania, czyli sama musi być aktem lub aktywnością.
Ogólnie w scholastyce uważano, że to przedmiot porusza władzę do działania. Jeśli jest przedmiot, to władza zaczyna działać. Ale zewnętrzny przedmiot nie jest w stanie uruchomić władzy, gdyż nie stanowi aktywności w zakresie działania. Dlatego wydaje się, że tutaj powinno raczej chodzić o przedmiot formalny jako zasadę działania. Władzę może uruchomić jedynie odpowiednia zasada działania. Co stanowi zasadę działania władzy jako możności? Czyżby jakaś forma sprawcza? Czy da się to określić w sposób ogólny, czy konkretny? Co więc mogłoby być taką formą lub aktem władzy?
W przypadku władzy poznawczej możemy mówić o jakiejś formie poznawczej. Ale tradycja scholastyczna uznawała formę poznawczą (species) za efekt poznania. Dzięki działaniu poznawczemu władza miała zdobywać formę poznawczą. Czy więc należy odwrócić to przyczynowanie? Forma poznawcza jako zasada poznania byłaby pierwsza. I to ona przyczynowałaby poszczególne akty poznawcze. W scholastycznej teorii poznania wyróżniano species sensibilis oraz species intelligibilis. Species intelligibilis pozwalała nam utworzyć pojęcia i nazwać poznaną rzecz.
Otóż my powiemy, że formą poznawczą przyczynującą poznanie jest słowo prawdy, czyli logos. Logos posiada wewnętrzną siłę lub moc. Logos ma w sobie wystarczającą moc sprawczą. Ma moc poznawania i wypowiadania prawdy. Jeśli siła logosu natrafia na prawdę, to ją ujawnia, czyli może wypowiedzieć. Ta siła logosu jest prawdą poznania. To jest otwartość umysłu. Umysł się otwiera i oczekuje na prawdę. Moc poznawcza pozwala nam się otworzyć i przyjąć to, co jest prawdziwe, czyli realne i poznawalne. Logos jako ogarniający wszystkie formy (a przez Nie wszystko się stało) pozwala nam rozpoznawać poszczególne formy bytów.
Gdy jednak zabraknie logosu (słowa prawdy), wówczas rozum zamiast przyjmować prawdziwe formy, zaczyna tworzyć je sam. Poznawanie zamienia się w tworzenie, czyli w myślenie. Rozum wymyśla, czyli komponuje własne formy. Nie jest w stanie wypowiedzieć już prawdy, ale zaczyna opowiadać wymyślone historie – przedstawia nie prawdę lecz własne interpretacje (zestawia i scala wyobrażenia dowolnie). Rozum zaczyna żonglować formami i pojęciami. W takim układzie warte poznania staje się to, co jest dziwne i niesamowite, a nie to, co realne i prawdziwe.
Forma poznawcza nie jest skutkiem poznania, ale jego początkiem. Forma poznawcza musi posiadać moc, czyli aktywność poznawczą albo jakąś siłę poznawczą. Neoplatonicy określali tę moc mianem inteligencji (inteligentia). Gdy więc mowa jest o inteligencji, to nie chodzi o jakąś władzę poznawczą, ale o samą zdolność i moc poznawania. Być może chodzi właśnie o naszą formę poznawczą. W tych ujęciach neoplatońskich poznawanie zaczyna się od inteligencji. Wiktoryn na przykład podaje, że istnienie przejawia się jako inteligencja i życie (ożywianie). Występujące tutaj vivere byłoby jakąś mocą ożywiającą, która sprawia konkretne życie. Z kolei inteligentia byłaby mocą poznawczą, która przyczynuje samą władzę poznawczą.
Jeżeli mamy odpowiednią formę poznawczą, to znaczy, że musi również istnieć właściwa forma pożądawcza, w którą byłaby wyposażona wola. W przypadku woli trudno jest mówić o formie, raczej trzeba by ją nazwać jakąś mocą. Taką mocą uruchamiającą wolę będzie eros. Eros stanowi moc, która jest w stanie rządzić wolą i poruszać ją. Eros-miłość zawiera w sobie moc dobra. Ale jeśli to będzie tylko moc przyjemności, to eros zmieni się w erotykę, czyli seks, jak się dziś mówi. Dlatego eros musi osiągnąć moc osobowego dobra, aby się stać miłością osobową (caritas).
Moc poznawcza jest upostaciowana w słowie-logosie, natomiast moc pożądawcza zostaje upostaciowana w miłości-erosie. Obie te zasady są niezbędne dla działania władz duchowych – rozumu i woli. Rozum nie może właściwie działać bez wyposażenia w odpowiednią zasadę, która kieruje go w stronę prawdy. To dzięki słowu prawdy rozum może trafić na prawdę, wiedząc jednocześnie, że to jest prawda. Słowo jest bowiem odpowiednią miarą, która określa to, co prawdziwe. Słowo prawdy (logos) staje się weryfikatorem prawdy. Jest zasadą, która weryfikuje napotkaną prawdę. Właśnie słowo stanowi odpowiedni klucz, który otwiera rozum na prawdę. Słowo prawdy pełni także rolę strażnika, który wpuszcza do środka tylko prawdę.
Z kolei moc pożądawcza doskonali wolę. Wola do swojego działania potrzebuje mocy, ale to musi być moc dobra, a nie tylko wola mocy. Aby właściwie działać, wola musi być wyposażona w moc, jaką stanowi miłość-eros. To dzięki miłości jako czynowi dobra wola trafia na dobro i może do niego zmierzać. Wola musi mieć bezpośredni kontakt z dobrem. Powiemy, że wola musi czuć dobro bezpośrednio. Wówczas wola może w swoim działaniu zwrócić się bezpośrednio do dobra, a nie do poznania. Dlatego miłość jako czyn dobra staje się zasadą i miarą dla woli. Miłująca wola będzie zawsze wybierała dobro i do niego dążyła. Zasada miłości staje się weryfikatorem dobra. Po prostu miłość daje woli dobro. Miłość sprawia, że wola staje się dobra, staje się od razu dobrą wolą.
Skąd rozum i wola mają zdobyć swoje zasady: - słowo i miłość? Rozum rozgląda się wokoło, poszukuje prawdy. Poznaje najróżniejsze rzeczy. Stwierdza poznaną prawdę, albo stwierdza jej brak. Poznaje otaczające nas rzeczy, ale to go nie zadawala. Chce osiągnąć pełnię prawdy. Gdy nie jest w stanie tego zrobić, staje się niespokojny. Nie wie, czego mu brakuje. Czasami chodzi i pyta dookoła, czy ktoś nie znalazł prawdy? Wiemy doskonale, że wcale nie jest łatwo poznać prawdę. Ktoś odpowie na to, że nie chodzi o to, by poznać i złapać prawdę, ale by ją gonić. Czy jednak ludzkie życie powinno być tylko pogonią za czymś niedoścignionym? Czy nie potrzebujemy spełnienia? Jakichś osiągnięć? Gdzie możemy znaleźć prawdę?
Tak samo wygląda sprawa z dobrem. Człowiek chciałby być dobry. Człowiek potrzebuje dobra do spełnienia siebie. Rozgląda się i pyta, co dobrego zrobiłem? I często nie wie, jak to jest. Co nam przeszkadza w osiągnięciu dobra? Gdzie tak po prostu możemy spotkać dobro? Gdzie odnaleźć dobro? Gdzie ono jest?
Najlepszą odpowiedzią będzie oczywiście – Bóg. Ale to jest odpowiedź teologiczna. Co ma z tym zrobić filozofia? Musi poszukiwać swojego rozwiązania. Ale jak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz