13.02.2012

Rozważania o prawie

Dzisiejsza polityka próbuje sprowadzić życie społeczne do porządku prawnego. Politykom wydaje się bowiem, że prawo jest jedynym, czyli koniecznym i dostatecznym, warunkiem życia społecznego. Sądzą, że prawo potrafi wszystko uregulować i wszystko załatwić. Wiara w prawo (w regulacje prawne) wyrasta z absolutnej wiary w ludzki rozum. Takie podejście jest dziełem skrajnego racjonalizmu. Uważa on, że człowiekiem kieruje sam rozum i że jest on najwyższą instancją decydującą o ludzkim działaniu.

Podsumowania tego racjonalizmu w zakresie etyki dokonał Kant. Według niego człowiekiem rządzi rozum i tylko rozum. Prawo jest tym, co rozum ustanawia sam z siebie i sam dla siebie. Prawo staje się zatem apriorycznym dziełem rozumu, czyli jest to pojęcie lub działanie czysto rozumowe. Co więcej, aby prawo mogło być zasadą moralną, nie może ulegać żadnym innym wpływom. Można by powiedzieć, że dla Kanta prawo wyraża samą istotę rozumności człowieka, czyli jest postacią (pojęciem) czystego rozumu. Czysty rozum przemawia do nas w prawie, a to prawo określa i wyznacza nasze postępowanie. A ponieważ rozum sam nadaje sobie prawo, to również sam jest zobowiązany do jego poszanowania i przestrzegania. W ten sposób Kant odkrywa obowiązek albo powinność. Człowiek powinien działać z obowiązku. Autonomia człowieka polega na tym, że rozum jako rozum wyznacza i nadaje sobie prawo, zaś jako praktyczny podlega temu prawu. Wydaje się, że dla Kanta prawo stanowi jakby istotę samego rozumu, czyli początek i zasadę rozumnego działania człowieka. Człowiek nie może działać inaczej niż na podstawie prawa ustanowionego przez rozum. Mamy więc absolutną dominację rozumu, gdyż nawet wola zostaje sprowadzona do rangi rozumu praktycznego, to znaczy, że jedynie podlega prawu rozumu. Dlatego u Kanta nie ma mowy o żadnej wolności działania. Nad wszystkim czuwa konieczność rozumu i powszechność prawa, czyli prawny przymus nazywany obowiązkiem albo powinnością.

Stawiając na rozum i prawo Kant nie odkrywał czegoś zupełnie nowego. Także scholastycy przyjmowali tezę, że prawo jest dziełem rozumu. (Lex est opus rationis – zob. u św. Tomasza...) W swojej koncepcji Kant poszedł jednak o krok dalej, gdyż stwierdził, że prawo jest autonomicznym dziełem rozumu. To znaczy, że do sformułowania prawa (imperatywu kategorycznego) nie potrzeba rozumowi żadnych elementów zewnętrznych. Kant zapomniał, że rozumowi potrzebne jest poznanie i wiedza. Prawo może być wyłącznie dziełem rozumu, który poznał i zrozumiał, kim naprawdę jest człowiek. Wszelkie stanowione prawo musi być związane z rozumieniem człowieka. Aby prawo miało charakter obowiązujący, powinno wyrastać z samego rozumienia człowieka. Bez takiego rozumienia prawo nie będzie nigdy prawem. Prawo ustanowione bez zrozumienia człowieka staje się bowiem bezprawiem. 

Rozumienie człowieka przedstawiała nam zawsze filozofia. Filozofia od początku dążyła do zrozumienia człowieka, czyli starała się poznać ludzką naturę. Całe wieki filozofowie zgłębiali i odkrywali realność ludzkiej natury. I wszystko było w porządku, dopóki traktowano naturę jako coś realnego i dopóki zajmowano się realnością natury. Do poznania i zrozumienia tej realności konieczna była metafizyka, bo to właśnie metafizyka miała się zajmować realnymi bytami. Taka sytuacja trwała do czasów nowożytnych (do czasów modernizmu). Ale kiedy wyjaśnienia i rozwiązania metafizyczne uznano za niewystarczające, a nawet za niepotrzebne, wówczas zwrócono się wprost do rozwiązań idealistycznych. Zaczęto badać możliwości pojęciowe a nie realność.

Gdy za naturę człowieka uznano najpierw myślenie (cogito), a następnie ego (ludzkie „ja”), czy wreszcie na koniec świadomość jako podmiotowość myślenia, wówczas znikła realna natura człowieka. Ludzki rozum przestał już być rozumem poznającym prawdę i rzeczywistość, a stał się rozumem myślącym i wymyślającym własne ujęcia. Dlatego filozofia nowożytna przestała zajmować się poznaniem i rozumieniem realnego człowieka, a stała się wymyślaniem różnych pojęć na temat człowieka. W ten sposób współczesny człowiek zamienił rozum poszukujący prawdy i odnajdujący tę prawdę, na rozum myślący, który dowolnie tworzy swoje prawdy (różne pojęcia i teorie). Myślący rozum przestał dążyć do zrozumienia rzeczywistości, a nawet sam zaczął kreować tę rzeczywistość. Jednak rozum nie jest w stanie wymyślić rzeczywistości, nie jest w stanie wymyślić realnych bytów. Może jedynie naśladować rzeczywistość tworząc jakieś wyimaginowane światy. Ale to wszystko pozostaje w sferze myślenia a nie realności.

Rozumienie rzeczywistości jest domeną rozumu poznającego i uznającego realność. Natomiast samo myślenie nie daje nam żadnego rozumienia. Myślenie tworzy własne pomyślane treści. Myślenie tworzy nowe pojęcia i nowe teorie. Dlatego powiemy, że myślenie żywi się nowością, bo wtedy jest twórcze. Myślenie jest zasadą twórczości a nie realności. Myślenie tworzy coś nowego, coś innego niż było dotychczas. Ale właśnie dzięki temu myślenie odrywa się od rzeczywistości. Neguje rzeczywistość. Myślenie musi zanegować rzeczywistość, żeby stworzyć nowe treści i pojęcia. Myślący rozum uznaje się za osiągnięcie i siłę człowieka. Jednak nie zdajemy sobie do końca  sprawy, że jest to siła twórcza, ale również destrukcyjna. Ponieważ myślący rozum potrafi zanegować każde stwierdzenie. 

Trzeba się teraz zastanowić, co się stanie z prawem, jeśli oprzemy je na myśleniu? Właśnie dzisiejsze rozwiązania polityków próbują oprzeć prawo na samym myśleniu. Takie prawo staje się wyłącznie czymś wymyślonym. Przestaje wówczas odwoływać się do poznania i rozumienia człowieka. Dlatego wymyślone prawo przestaje dotyczyć człowieka. Przestaje służyć człowiekowi do ochrony życia i godności. Wymyślone prawo staje się wobec człowieka kłamstwem i oszustwem. Człowiek w swoim życiu nie może się kierować kłamstwem i oszustwem. Człowiekowi potrzebna jest prawda. Człowiekowi potrzebne jest dobro. A to już znaczy, że człowiekowi potrzebna jest moralność.

Czy można zrozumieć człowieka bez moralności? Klasyczna filozofia poszukiwała rozumienia człowieka w poznaniu jego natury. Ujmowano wewnętrzną strukturę bytu ludzkiego, czyli jego wyposażenie duchowe i cielesne. Pojmowano człowieka jako złożonego z duszy i ciała. Starano się odpowiedzieć na pytanie, co pozwala działać człowiekowi w sposób właściwy i dobry. Dlatego całe działanie człowieka uzależniano od działania władz duchowych i cielesnych. Człowiek miał doskonalić swoje naturalne działania, rozwijać swoje zdolności i władze. Uważano, że człowiek działa na podstawie swojej natury i nic innego nie jest mu potrzebne do działania. W ten sposób odkryto podmiotowość natury. Ale chrześcijaństwo objawiło nam, że ludzka natura nie jest doskonała, że samodzielnie nie stać ją na doskonałe działanie moralne. Ludzka natura wymaga wsparcia i pomocy. Augustyn nauczał, że człowiekowi do pełni życia potrzebna jest łaska, czyli bezpośredni kontakt z Bogiem. Stwierdzono, że to łaska doskonali naturę. W ten sposób chrześcijaństwo odkryło nową podmiotowość działania. Możemy ją nazwać podmiotowością łaski. Nie od razu zdawano sobie sprawę, że chodzi w tym wypadku o podmiotowość osobową.

Kiedy więc św. Tomasz przedstawił swoją metafizykę istnienia i istoty, nie zrozumiano zupełnie doniosłości tego odkrycia. Negowano bowiem realną różnicę między istotą a istnieniem, gdyż uważano, że do poznania istoty (natury) niepotrzebne jest istnienie. Dopiero odkrycie relacji osobowych wiążących człowieka z innymi osobami (z Bogiem lub z człowiekiem) pozwoliło na nowo przemyśleć zagadnienie istnienia jako podstawy osobowej realności człowieka. Najpierw tomiści egzystencjalni podkreślali pierwszorzędną rolę istnienia dla realności całego bytu ludzkiego. Dalej prof. Gogacz w swoim tomizmie konsekwentnym powiązał relacje osobowe z własnościami transcendentalnymi zawartymi w istnieniu. W konsekwencji doprowadziło to do rozumienia człowieka jako bytu osobowego. Ostatecznie osoba została pojęta jako podmiotowość istnienia, a nie tylko jako podmiotowość istotowa (tradycyjnie rozumiano osobę jako rozumność człowieka, czyli to, co wyróżnia go ze świata zwierząt). Zmieniło to radykalnie rozumienie człowieka. Dziś już wiemy, że należy go pojmować jako osobę, która stanowi podmiotowość istnienia. Co więcej, wiemy także, ze człowiek jest bytem otwartym i powiązanym z innymi bytami osobowymi. Osoba jest bowiem bytem „dla innych”, bytem relacyjnym, a nie bytem zamkniętym w sobie.

Dlatego okazało się, że tak naprawdę można zrozumieć człowieka dopiero w kontekście wspólnoty osobowej. Taką wspólnotą osobową tu na ziemi jest rodzina. Dopiero na gruncie rodziny jako wspólnoty osobowej ujawnia się i staje oczywista cała osobowa realność człowieka. Możemy więc sformułować tezę, że nie sposób zrozumieć człowieka bez odniesienia do rodziny. Właśnie w rodzinie objawia się pełna realność człowieka jako osoby. Jeżeli więc chcemy zrozumieć człowieka w jego osobowym bytowaniu, to musimy się zwrócić do przejawów życia rodzinnego. Życie rodzinne jest pierwszym i zasadniczym obrazem życia osobowego. Życie osobowe człowieka nie wyraża się bowiem w czystej rozumności. To znaczy, że nie wyraża się również w myślącym rozumie i wybierającej woli (wolnej decyzji). Życie osobowe objawia się w słowie prawdy, które przyjmuje rozum, oraz w czynie dobra, który podejmuje wola. Życie osobowe przejawia się więc w wierze i miłości. Bo to są realne znaki życia moralnego i religijnego. Ostatecznie należy stwierdzić, że życie osobowe to religia i moralność. Moralność i religia stanowią bowiem aktywność osobową człowieka. Bez nich nie można mówić o osobie ludzkiej. Życie osobowe to życie moralne (w odniesieniu do człowieka) oraz życie religijne (w odniesieniu do Boga).

Aby zrozumieć w pełni człowieka, należy się zwrócić do jego moralności i religijności. Te sposoby działania objawiają nam życie osobowe człowieka. Te sposoby działania są obecne właśnie w rodzinie. Dlatego powiemy, że człowiek najpełniej poznaje siebie w rodzinie. Pełne rozumienie człowieka zdobywamy więc rozważając życie rodzinne. Życie rodzinne jest pierwszym źródłem i pierwszym kontaktem człowieka z moralnością i religijnością. To w rodzinie uczymy się postępowania moralnego i sprawowania kultu religijnego. Dlatego życie rodzinne jest miejscem narodzin, czyli okrycia i przyjęcia, prawa moralnego. Gdy ludzki rozum pojmie człowieka jako osobę, gdy zaakceptuje osobową godność człowieka, wówczas w takim rozumie może zrodzić się prawo moralne. Prawo moralne wynika więc bezpośrednio z afirmacji osoby człowieka i jego osobowej godności. Personalistyczna norma Wojtyły może być przyjęta jedynie w rodzinie. Tylko w rodzinie doświadczamy osobowej miłości. Tej miłości uczymy się od kochających nas rodziców. Jeśli tego zabraknie, wówczas młody człowiek jest narażony na wszystkie dramaty i niebezpieczeństwa czyhające na człowieka.

Prawo moralne zostaje więc odkryte w rodzinie. Możemy powiedzieć, że prawo moralne rodzi się w rodzinie, bo to w rodzinie mamy do czynienia z życiem moralnym. Człowiek doświadcza moralności w rodzinie. Jeśli tak się nie dzieje, to może się okazać, że człowiek nie pozna moralności w ogóle. Młody człowiek może bowiem poznać i przyjąć, czyli zrozumieć sens życia moralnego, jeśli wcześniej doświadczy tego życia, jeśli zostanie otoczony działaniem moralnym. Człowiek doświadcza bowiem działań moralnych wobec siebie i dalej sam próbuje podejmować takie działania.

Otóż w działaniu moralnym człowiek doświadcza własnej osoby. Filozofia podpowiada nam, że własną osobę możemy poznać w spotkaniu (kontakcie) i w relacji do drugiej osoby. Odkrywamy swoją osobową podmiotowość wobec drugiej osoby (w odniesieniu do tej osoby). Osoba poznaje siebie, gdy staje twarzą w twarz wobec innej osoby. Doświadczamy bowiem swojej własnej osoby dzięki relacji do kogoś drugiego. Filozofia nazywa tę sytuację narodzinami odpowiedzialności. Osoba odpowiada na wezwanie drugiej osoby. Tak rodzi się odpowiedzialność. To znaczy, że pojawia się w nas już coś osobowego. Odkrywamy więc swoją osobę w aktach moralnych, które dotyczą tego, co w człowieku jest osobowe. Możemy także powiedzieć, że osobę poznajemy poprzez działanie moralne. Bez takiego działania osoba praktycznie się nie ujawnia. Osobę możemy „zobaczyć” w działaniu moralnym. Człowiek może zatem zrozumieć siebie jako osobę dzięki moralności. Pierwszym doświadczeniem moralności jest odpowiedzialność. Odpowiedzialność za siebie i za innych. 

Dopiero takie rozumienie człowieka i moralności może być podstawą prawa moralnego, a co za tym idzie, wszelkiego prawa dotyczącego człowieka. Sens i charakter prawa poznajemy więc w rodzinie, bo tam jest źródło wszelkiego prawa. Dlatego wszelkie prawo dotyczące człowieka musi mieć wymiar osobowy i rodzinny. Również prawa człowieka muszą mieć wymiar osobowy i rodzinny. Dlatego Karta Praw Rodziny rozpoczyna od stwierdzenia: Prawa ludzkie, chociaż ujęte jako prawa jednostki, posiadają podstawowy wymiar społeczny, wyrażający się w sposób zasadniczy i przyrodzony w rodzinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz