13.02.2012

Człowiek powinien kierować się prawem moralnym

Człowiek powinien się kierować prawem moralnym. Potocznie mówimy, że człowiek powinien się kierować sumieniem. Sumienie jest pojmowane jako wewnętrzny głos duszy. Głos, który wzywa człowieka do właściwego i odpowiedniego działania. Ten głos sumienia ma postać nakazu, dlatego jest utożsamiany z prawem moralnym. Prawo jest bowiem tym, co nakazuje działać człowiekowi w określony sposób. W średniowieczu funkcjonowała teza, że prawo jest dziełem rozumu (lex est opus rationis).

Krąpiec uważa, że prawo moralne lub naturalne jako wezwanie sumienia ma postać sądu praktycznego, czyli sądu postulującego odpowiednie działanie człowieka. Ten sąd został więc sformułowany przez ludzki rozum, który poznał realność człowieka oraz uznał i zaakceptował zasady rządzące tą realnością. Już greckie hasło: „Poznaj samego siebie” (gnoti seauton) było dla Sokratesa podstawą etyki. Człowieka musi więc poznać siebie i swoje działanie. Dopiero takie poznanie powinno być podstawą rozważań i teorii etycznych. Może być ono podstawą sformułowania (wypowiedzenia) sądów etycznych jako sądów praktycznych, czyli sądów dotyczących moralnego działania człowieka.

Okazuje się, że w tym zakresie pojawiają się różne propozycje i rozwiązania. Ale większość z nich chyba nie do końca zabiegała o poznanie i uznanie realności człowieka. Wszelkie propozycje hedonistyczne są oparte na powierzchownej znajomości człowieka. Chociażby uznanie, że przyjemność jest jedynym dobrem dostępnym człowiekowi, bardzo zawęża rozumienie samego człowieka, jak i rozumienie sposobów (czy możliwości) jego działania. Stąd rodzą się takie hasła jak: „używaj życia” (carpe diem – właściwie „używaj przyjemności każdego dnia”). Ideałem hedonizmu stała się propozycja Benthama – osiągania maksimum przyjemności dla jak najwiekszej liczby ludzi. Postępując tą drogą zamieniamy moralność na przyjemność. Ale czy dzięki temu osiągamy doskonałość?

Sąd praktyczny dotyczący ludzkiego działania wydaje się być oparty na rozpoznaniu realności, czyli bytu, człowieka. Jednak w wielu wypadkach widzimy, że filozofom nie chodziło o pełne poznanie człowieka. W swoich ustaleniach kierowali się raczej dostępnymi teoriami, czyli myśleniem innych filozofów. Również literatura potrafi w tym względzie narzucić swoje rozwiązania. Ale patrząc na to z drugiej strony wydaje się, że sąd praktyczny nie musi wcale posiadać podstaw teoretycznych. Może być utworzony i wypowiedziany na podstawie wieloletniej praktyki życiowej, czyli mądrości. Na tej zasadzie zwracamy się po poradę do osób mądrych i doświadczonych życiowo. Na ogół pytamy o radę ludzi starszych, którzy już wiele przeżyli. Wówczas taki sąd będzie jakimś uogólnieniem praktyki życiowej. Będzie uogólnieniem, a może tylko wyborem różnych sposobów postępowania. Mówimy często, że ludzie tak lub inaczej postępują, to znaczy, że większość ludzi postępuje w ten właśnie sposób. Ale takie podejście prowadzi najczęściej do rozwiązań utylitarystycznych. Na ogół ludzie kierują się własną korzyścią. Starają się wykorzystać dla własnych potrzeb to wszystko, co jest im dostępne (rzeczy i wytwory). W ostatecznym rozrachunku okazuje się, że ci wszyscy ludzie wcale nie dążą do spełnienia swojej osoby, a jedynie do przeżycia życia w sposób łatwy i przyjemny, bezkonfliktowy i bezstresowy.

Co się jednak stanie, gdy dopadnie człowieka sytuacja dramatyczna lub sytuacja graniczna (w nomenklaturze Jaspersa)? Wówczas człowiek staje przed moralnym wyborem. Jest to moment w jego życiu, gdy musi dokonać wyboru moralnego albo podjąć moralną decyzję. Jeżeli człowiek nie żyje według zasad moralnych, to jest nieprzygotowany na taką ewentualność i najczęściej popełnia wtedy błąd, to znaczy postępuje niemoralnie. Taki niemoralny postępek pociąga za sobą dalsze czyny tego typu. Człowiek zaczyna wówczas upadać. Jak podnieść się z upadku?

Filozofowie i moraliści przedstawiają nam różne propozycje moralne. Proponują różne sądy praktyczne, które mogą stać się prawem moralnym. Historia przekazała nam różne zakazy i nakazy moralne, ale w dzisiejszych czasach pojawiają się również głosy przeciwne moralności. Niektórzy uważają, że zakazy i nakazy ograniczają człowieka, że należy je przekraczać. Postuluje się całkowitą wolność człowieka. Jedyną zasadą staje się wtedy wolność. Kiedy absolutyzowano rozum, wtedy wydawało się, że człowiek działający na mocy rozumu miałby działać z konieczności. Ale kiedy odrzucono rozum, wtedy do głosu doszła absolutyzacja woli i wolności. Dzisiaj człowiek zachwyca się wolnością wyboru, wolnością decydowania o sobie. Jednak już od początku teologia chrześcijańska ostrzegała nas, że wolność decyzji i wyboru (liberum arbitrium) stanowi upadłą postać naszej woli jak zdolności działania.

Późniejszy racjonalizm uważał, że wolną wolę należy podporządkować konieczności rozumu i wtedy wszystko wróci do normy. Kant chciał sprowadzić wolę do posłuszeństwa rozumowi, który miał ustanawiać prawo powszechne i konieczne. W ten sposób wola człowieka miała przestać się liczyć jako coś zbędnego i niepotrzebnego. Człowiekowi powinien wystarczyć sam rozum. Ale jedynowładztwo rozumu już u Sokratesa doprowadziło do tego, że jedyną zasadą i jedyną cnotą stawała się wiedza. Czy dzisiaj naszym życiem nie zamierza kierować wiedza naukowa? Kto chce się temu przeciwstawić od razu jest obwołany mianem „ciemnogrodu”. A przecież naukowy światopogląd odrzucił moralność człowieka, gdyż nie mieściła się ona w teorii naukowej.

Łącząc skrajne rozwiązania propaguje się dzisiaj wolność ludzkiego myślenia. Uważa się, że człowiek powinien myśleć w sposób nieskrępowany, a może dzięki temu wymyśli prawdę. Ale prawdy nie da się wymyślić, można ja tylko przyjąć albo odrzucić. Prawda nie powstaje w naszym umyśle samorzutnie. Ona może się tam pojawić dopiero dzięki kontemplacji. W kontemplacji możemy przyjąć zgłaszającą się i nawiedzającą nas realną prawdę – osobową prawdę człowieka, a nawet Osobową Prawdę Boga (czyli przyjąć samego Chrystusa).

Człowiekowi jest potrzebne dzisiaj poznanie praktyczne. Jest mu potrzebne poznanie ludzkiego działania. Jest przede wszystkim potrzebne poznanie osobowego dobra. Ale człowiekowi jest potrzebne również poznanie uczuciowości i poznanie życia. Bez tego nie może być wiedzy praktycznej. Bez tego nie będzie praktycznej mądrości. Bo dopiero mądrość może być wyrazicielką i nauczycielką sądu praktycznego dotyczącego postępowania moralnego człowieka. Bez mądrości sądy moralne tracą sens i wartość. Stają się dowolnymi wypowiedziami na temat ludzkiego życia i działania. Człowiek w swojej głupocie jest zdolny do zanegowania wszystkiego, co realne. Biblia nas poucza: rzekł głupiec w sercu swoim – „Nie ma Boga”. Natomiast Dostojewski dopowiedział: „Jeśli nie ma Boga, to wszystko wolno robić”. Okazuje się, że nie tak trudno jest odrzucić moralność. Wystarczy zanegować i odrzucić istnienie Boga. A to dla głupca nie jest nic trudnego. Dlaczego człowiek odrzuca mądrość a wielbi głupotę? Mądrość wymaga od człowieka naprawdę wiele wysiłku, a głupota nic nie kosztuje. Łatwiej jest stwierdzić coś dowolnego niż zabiegać o poznanie prawdy.

Każdy człowiek musi przyjąć dla siebie własną zasadę moralną. Każdy z nas sam musi dojść do sformułowania swojego sądu praktycznego, czyli sądu moralnego. A przecież nie wszyscy posiadają pełne rozeznanie realności człowieka i realności świata. Skąd zatem zwykły człowiek ma czerpać swoje sądy i oceny moralne? Człowiek nauczony wolności sam zaczyna wypowiadać własne sądy. Uważamy, że przecież każdy ma prawo do własnego zdania. Ale zapominamy, że moje własne zdanie nie może się stawać od razu prawem moralnym. Bo gdy zmienię swoje zdanie, wówczas muszą zmienić również prawo moralne. Takie podejście do tej sprawy wprowadza zwykły relatywizm. Zmieniam zdanie, a co za tym idzie także prawo moralne w zależności od bieżących potrzeb. Zaś ostatecznym argumentem jest stwierdzenie, że tylko krowa nie zmienia poglądów. A to już jest powrót do formuły errare humanum est, czyli człowiek musi się mylić, żeby być człowiekiem.

Gdzie zwykły człowiek może znaleźć potwierdzenie prawa moralnego? Czy w swoim rozumie, który ciągle błądzi? Czy w wiedzy naukowej, która neguje moralność? Czy w słowie prawdy o człowieku, które tak rzadko do niego dociera? Czy w Słowie Bożym głoszonym w Kościele? Czy w kłamstwach o człowieku, które głoszą media? Czy w swoim sumieniu, które wzywa go do czynienia dobra? Już sam nadmiar propozycji może być dla człowieka przeszkodą w dotarciu do prawdy i dobra. Ponadto, czy zwykłego człowieka stać na porównanie tych wszystkich propozycji? Czy nie dociera do niego to, co najgłośniej woła – czyli media? Czy człowiek naprawdę poszukuje prawdy i dobra? Czy zadowala się jedynie głośnymi okrzykami tłumów lub wypowiedziami redaktorów? Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na te pytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz