Wartości europejskie mają niewiele
wspólnego z rzeczywistością (zwłaszcza z realnością człowieka). Są to jakieś
biurokratyczne pomysły, które przenoszą albo zamykają obywateli EU w świecie możliwości.
Jest to świat podporządkowany ludzkiej świadomości, czyli pomysłom i wymysłom
samego myślenia. Takim pomysłem jest przede wszystkim wolność działania.
Wolność działania i postępowania oznacza jedynie sferę możliwości. Wolność nie
daje ani nie przynosi niczego realnego. Ona otwiera przed nami świat
możliwości.
Człowiek musi dzisiaj dokonywać
nieustannie wyborów między realnością a możliwością. Aby jednak wybrać realność
konieczna jest odpowiednia moc po stronie woli (potrzebna jest moc lub siła
sprawcza). Wolność nie daje nam takiej mocy. Ta moc musi płynąć ze źródła
realności, czyli z istnienia (esse). Taką moc do realnych czynów dobra daje nam
realne dobro stanowiące własność istnienia. Aktywowana własność dobra wysyła do
woli akty sumienia, które sprawiają w niej czyny dobra jako siłę i napęd do
realnych działań osobowych.
Jeżeli proponujemy tylko wartość
wolności, to nasza wola jako zdolność do działania pozostaje na poziomie
możliwości wyboru. Możliwość wyboru (liberum arbitrium) nie posiada ani nie
daje żadnej realnej mocy sprawczej. Wola może wówczas wybierać dowolne pomysły
działania, czyli to, co podsuwa jej ludzkie myślenie. Natomiast myślenie nie
jest ograniczone ani określone przez żadną realność, ponieważ myślenie powstało
z negacji realności (z podważenia sensu lub znaczenia realności albo krytykowania
realności). Doskonale to widać na przykładzie orzeczeń instytucji unijnych.
Wymyślić można niestworzone rzeczy, czyli dowolną bzdurę lub głupotę, kłamstwo
lub oszustwo.
Niestety wszelkie instytucje
tworzone przez człowieka kierują się myśleniem. Również prawo stanowione i
przedstawiane dzisiaj jest dziełem myślenia. W średniowieczu funkcjonowała
formuła, że stanowione prawo jest dziełem lub tworem rozumu (lex est opus
rationis). Jeżeli więc ustawy i orzeczenia prawne oderwiemy od sprawiedliwości
i naturalnych uprawnień człowieka (ius et iustitia), to pozostanie nam dowolne
tworzenie prawa, czyli po prostu wymyślanie go. W tym kierunku idzie właśnie
idea niezależności sędziów i sądów, co będzie skutkować dowolnością orzeczeń
sądowych. Dlatego dzisiaj prawo stanowione (lex) stało się narzędziem nacisku
politycznego. Jeśli obywatele jakiegoś państwa lub całej EU nie zgadzają się na
coś, to można im to przedstawić jako orzeczenie sądowe (wykonane przez
państwowy Sąd Najwyższy albo europejski Trybunał Sprawiedliwości), nawet gdy
jest to niezgodne z ogólnym poczuciem sprawiedliwości. Będziemy mieli wtedy
następującą sytuację – prawo oparte na zasadzie: oddać każdemu albo nie oddawać
to, co mu się należy albo nie należy. Trudno to nazwać zasadą sprawiedliwości.
Wartości europejskie to wymysł
biurokratów – jakichś liberalnych demokratów, którzy wierzą tylko w wolność i
myślenie. Niestety na takich wartościach nie da się oprzeć ani zbudować trwałego
systemu społecznego. Na myśleniu można oprzeć i zbudować jedynie technikę i
technologię, czyli jakiś organizacyjny podporządkowany rozwiązaniom pracy
zawodowej poświęconej technologii i ekonomii. W takim systemie człowiek staje
się narzędziem lub przedmiotem podporządkowanym technikom organizacyjnym. Czy
warto żyć w takim świecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz