Osobowa komunikacja
Początkiem osobowej komunikacji jest słowo.
Jednak osobowe spotkanie nie może się ograniczać do komunikacji słownej. Kresem
i spełnieniem osobowej komunikacji jest miłość jako czyn dobra. A więc
spełnieniem osobowej komunikacji jest komunia, czyli wspólnota osobowa (communio
personarum). Osobowe spotkanie dwóch osób rozpoczyna się od słownej
komunikacji a kończy się na miłosnej komunii. Na tym polega związek dwojga osób
– mężczyzny i kobiety.
Jeśli początkiem komunikacji jest słowo, to
można powiedzieć, że chodzi w tym przypadku o fundamentalne słowo Bubera.
Według niego człowiek nawiązuje relacje osobowe dzięki komunikacji słownej.
Pojmował on tę komunikację w kategoriach relacji Ja-Ty. Spotkanie Ja-Ty stanowi
dla Bubera bezpośredni wyraz nawiązywania relacji, które dotyczą zarówno
człowieka, jak i Boga. Tym słowem, które stanowi wyraz komunikacji osobowej,
jest słowo dialogu: Ja kocham Cię oraz Ty kochasz mnie.
Buber wskazywał na relację jako coś, co
dzieje się pomiędzy, ale nie potrafił jeszcze rozpoznać jej osobowego
charakteru. Dopiero późniejsi komentatorzy mówili już wprost o relacjach
osobowych. Te relacje najlepiej przedstawił i zdefiniował prof. Gogacz. Związał
on te relacje z własnościami osobowymi istnienia (czyli własnościami
transcendentalnymi) – prawdą, dobrem i realnością (właściwie powinno być
piękno). Wymienia trzy relacje osobowe: wiara, miłość i nadzieja.
Początkiem osobowej komunikacji jest słowo.
Jednak jej spełnieniem i kresem jest miłość jako czyn dobra. Ten rodzaj
komunikacji jako osobowy dialog pierwszy odkrył Buber. Opisywał spotkanie jako
relację przebiegająca pomiędzy dwoma osobami Ja – Ty. Według Bubera należy
posłużyć się tutaj fundamentalnymi słowami „Ja-Ty”. Uważał, że gdy wypowiadamy
te fundamentalne słowa, wtedy nawiązujemy i dostrzegamy relację osobową, czyli coś,
co dzieje się i dokonuje pomiędzy dwoma osobami. Posłużenie się słowami „Ja-Ty”
jest zawsze dialogiem dwóch osób. Mówimy bowiem: Kocham Cię = Ja
kocham Ciebie oraz Ty kochasz
mnie; Ja wierzę Tobie oraz Ty wierzysz mi. Dziś już dodamy za
Gogaczem, że ten dialog przybiera postać relacji wiary, miłości i nadziei (Ja
oczekuję na Ciebie – Ty czekasz na mnie). W ten sposób nawiązują się
relacje osobowe, które stanowią podstawę wspólnoty jako osobowej komunii.
Osobowa komunikacja stanowi szczególny sposób
łączności między ludźmi. Z jednej strony wykracza poza poznanie zmysłowe i
kontakt fizyczny, ale z drugiej strony jest obecna w naszym codziennym życiu.
To dowodzi, że osobowa komunikacja nie jest związana z praktycznym poznaniem i
działaniem w świecie. Musi posiadać swoje źródło gdzieś głębiej w człowieku.
Oczywiście dostrzegamy, że taka komunikacja posiada swój wymiar duchowy. To
znaczy, że przejawia się w aktywności naszych władz duchowych. Dlatego powiemy,
że nasza ludzka komunikacja dokonuje się poprzez słowo i czyn, a także dzięki
przeżyciom uczuciowym.
Słowo dotyczy naszego poznania rozumowego lub
intelektualnego. Ale od razu powstaje pytanie, czy słowo jest efektem
doświadczenia zmysłowego oraz dalszej aktywności samego rozumu (intelektu)?
Krótko mówiąc, czy słowo jest pojęciem poznawczym? Otóż nie jest. Nie wolno i
nie można utożsamiać słowa z pojęciem, chociaż już scholastycy nazywali pojęcie
verbum mentis. Co więcej, mówili o słowie wewnętrznym (pomyślanym) i
słowie zewnętrznym (wypowiadanym). To niestety doprowadziło później do
utożsamienia wiedzy z językiem, gdyż traktowano język jako faktyczny magazyn
wiedzy o świecie. Jednak język nie stanowi poznania rzeczywistości, a jest
jedynie obrazem naszego myślenia. Język zawiera zasady gramatyczne wyznaczające
poprawność wypowiedzi językowej (mówienia) oraz posługuje się zasadami
logicznymi, które określają samą poprawność myślenia. Można to sformułować w
ten sposób, że myślimy logicznie, a mówimy gramatycznie. Jednak ani logika, ani
gramatyka nie ujmują istoty słowa, ponieważ samo słowo nie jest ani logiczne,
ani gramatyczne. Słowo jest dialogiczne, jak powiedziałby Buber, co znaczy, że
słowo służy do porozumiewania się i dialogu. To ponownie pokazuje nam, że słowo
oraz mowa jako komunikacja słowna mają swoje źródło znacznie głębiej niż w
ludzkim rozumie.
Słowo jest bezpośrednio związane z własnością
transcendentalną prawdy. Słowo pochodzi od prawdy. Słowo jest przez nią
przyczynowane. Słowo jest zatem aktem lub aktywnością prawdy. Dlatego mówimy,
że słowo niesie ze sobą prawdę. Słowo przynosi nam prawdę. Stąd nazywamy je
słowem prawdy. Słowo prawdy pojawia się i funkcjonuje w naszym umyśle. Ale
słowo nie jest przedmiotem lub działaniem umysłu (rozumu). Rozum dysponuje
jedynie myśleniem. Natomiast słowo jest przypisane do poznania intelektualnego
jako zdolności przenikania i ujmowania rzeczy w ich wewnętrznym wyposażeniu i w
ich wewnętrznych zasadach bytowych.
Słowo zostaje przyjęte w umyśle. Dzięki
przyjęciu słowa, które powstaje jako aktywność prawdy, nasz umysł staje się (na
powrót) intelektem, czyli umysłem posiadającym prawdę jako zasadę poznawania
realności. To właśnie słowo przynosi nam prawdę. Przynosi ono prawdę do naszego
umysłu, dlatego wówczas nasze myślenie może nabrać zupełnie nowego charakteru,
czyli będzie zdolne głosić prawdę. Posiadanie słowa pozwala nam głosić prawdę o
rzeczywistości, a więc o człowieku i o Bogu.
Wbrew temu, co sądził Bacon, poznanie
zmysłowe nie daje nam dotarcia do prawdy. Zmysły kontaktują nas z
rzeczywistością, ale jedynie na poziomie właściwości cielesnych. To nie znaczy,
że docieramy do prawdy. Jesteśmy dzięki temu zdolni określić pewne cechy lub
parametry rzeczy cielesnych (np. możemy je bardzo dokładnie zmierzyć lub
zważyć), ale to nie przesądza o tym, że poznajemy w ten sposób prawdę.
Jedynie słowo daje nam kontakt z prawdą jako
realną własnością bytu. Słowo pochodzi bowiem od prawdy i jest
duchowo-poznawczym obrazem prawdy, który może się pojawić w umyśle. Dzięki temu
powiemy, że staje się dla nas dostępna sama prawda. Prawda uobecnia się w
słowie. Parafrazując Levinasa można stwierdzić, że prawda jest obecna w swoim
uobecnianiu, czyli w słowie. Prawda zawiera się w słowie, zatem przyjęcie słowa
(słowa prawdy) jest przyjęciem samej prawdy. Dlatego prawda staje się w ten
sposób dla naszego umysłu mocą i zasadą poznawczą. To, co w myśli średniowiecznej
funkcjonowało pod postacią pojęć – intelligentia
oraz intellegere (jako zdolność
oglądu wewnętrznego, a zarazem moc poznawcza).
Słowo stanowi więc moc poznawczą, która
pozwala przeniknąć do wnętrza bytu i ująć jego wewnętrzne wyposażenie (poznać
wewnętrzne zasady). Dlatego to właśnie słowo pozwala nam poznać osobową prawdę
człowieka (a także Boga, jeśli chodzi o Słowo Boże). Bez posłużenia się słowem
prawdy nie będziemy w stanie przeniknąć i dotrzeć do osoby człowieka. Będziemy
co najwyżej oglądali go z zewnątrz lub z boku, będziemy go mogli zmierzyć i
zważyć, wziąć pod lupę lub pod spektrometr. To znaczy, że będziemy wiedzieli o
człowieku tyle, ile wiedzą szczegółowe nauki przyrodnicze. To z pewnością
wystarcza medycynie człowieka, ale nie może wystarczyć filozofii człowieka.
Filozofia pyta wprost o osobę człowieka i
problemy fizjologiczne organizmu jej nie obchodzą. Filozofia zamierza poznać
najgłębsze podstawy człowieka, jego fundament (jakby kamień węgielny), na
którym wszystko się opiera i stoi. Bez tego fundamentu nie zdołamy stworzyć
silnej konstrukcji wewnętrznej struktury bytu ludzkiego, gdyż w pewnym momencie
wszystko może się zawalić, tak jak u Kartezjusza, dla którego takim kamieniem
węgielnym miało być cogito, które uchodziło i – co więcej – nadal
uchodzi za coś niepodważalnego. Ale okazało się, że propozycja Kartezjusza to
tylko domek z kart, gdyż na koniec wszystko się zawaliło pod naciskiem problemu
połączenia duszy i ciała.
Dlatego filozofia człowieka musi znaleźć nowy
fundament. Takim fundamentem może być osoba jako podmiotowość istnienia. Jest
to trwały fundament realności, gdyż stanowi go samo osobowe istnienie. Zarazem
jest to fundament, na którym można oprzeć problematykę duszy i ciała, a nie
zawieszać ją w całkowitej próżni.
Trzeba zatem rozpocząć od tego, że człowiek
jest osobą. Dopiero dalej możemy dodać, że człowiek jest wcieloną i uduchowioną
osobą. To pozwala nam stopniowo budować wewnętrzną konstrukcję i strukturę
ludzkiego bytu. Powiemy więc, że to osoba przyczynuje naszą duchowość, a dzięki
temu razem z życiem określa ludzką cielesność. Postawa wyprostowana człowieka
jest raczej skutkiem poczucia jego godności osobowej, a nie tego, że jako małpa
zszedł z drzewa na ziemię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz