9.02.2017

Przygody piekielne Stanisława Ignacego W.




Akt I
Scenografia piekielna, jak w Sonacie Belzebuba. Wchodzi S.I. W.

– Witamy Mistrzu i cieszymy się niezmiernie, że udało się Panu do Nas tutaj przybyć. Do tego pie… nknego miejsca godnego fachowca od Sztuki. Drżeliśmy z niecierpliwości, że pod koniec swojego życia zostanie Pan Mistrzu męczennikiem Sztuki albo ofiarą kataklizmów społecznych, co pozbawiłoby Nas spotkania z Wami. Ale ostatnie chwile ziemskiego życia, tego brudnego życia, dowiodły, że przynależy Pan do Nas.


W. rozgląda się wokoło.

– Zapraszam do Salonu Władcy tego naszego świata, Nowego Wspaniałego Świata. Będzie mógł Mistrz rozprawiać do woli z Władcą Niesamowitości o sztuce i metafizyce, o Czystej Formie i Brudnej Rzeczywistości. Sam Belzebub czeka na Was.

– Na Boga, gdzie ja jestem?

– Ojjj!!! Nie wypada tak nam złorzeczyć. Uprasza się więcej taktu dla Władcy Niesamowitości.

– Cholera, w co ja się wpakowałem?

– Był Pan, no i jest Wybitnym Twórcą, dlatego przygotowano dla Pana szczególne honory i zaszczyty. A oto nasz Władca (wymagany jest hołdowniczy pokłon).


Stanisław Ignacy wparował gwałtownie do Salonu i zaczął ostro w swoim zakopiańskim stylu.

– O czym tu mamy gadać!

– Hola, hola Mistrzuniu! Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Jesteś tutaj na szczególnych prawach Czystej Formy, ale w każdej chwili mogę Ci podesłać oprawców takich samych jak ci z NKWD, którzy już czekali, żeby się z Tobą policzyć. To, co udawało Ci się tam w kraju, tutaj jest nie na miejscu. Jesteś całkowicie w rękach niesamowitości Czystej Formy. Można powiedzieć, że właśnie tutaj rządzą Twoje zgubne idee. Nie cieszy Cię to?

– Wszelkie idee były dobre tam w Sztuce, ale teraz mogę umierać tylko za Rzeczywistość, za realność Poszczególnego Istnienia.

– To sobie umieraj do woli, mnie to nie wzrusza. Chciałeś kiedyś stworzyć Czystą Formę, a teraz się tego wyrzekasz?

– Czysta Forma nie może być takim Złem!

– Chciałeś powiedzieć Czystym Złem, a może Brudnym Złem?

– Ty jesteś Brudnym Złem.

– Może tam na ziemi uznaliby to za dobry slogan, ale tutaj słowo nie ma znaczenia, nie może niczego sprawić. U Nas każde słowo jest pustą formą, Czyżby Twoja Czysta Forma zamieniła się w pustą formę?


Stanisław Ignacy wykrztusił nagle wierszyk: 

– Forma – reforma, trzy kije, kto się nie schowa, nie żyje.

– Nagrzeszyłeś na ziemi do woli, więc teraz trzeba się z tego rozliczyć. Będziesz ozdabiał mój Salon według idei Czystej Formy. Zgłoś się do moich pracowników po potrzebne materiały.


Akt II
Na ścianach wszędzie kompozycje formalne St. Ign. W.

– Do jasnej cholery! Już tyle lat zasuwam te straszne dekoracje, a końca nie widać. Już bym wolał zamalować na nowo Kaplicę Sykstyńską, chyba poszłoby szybciej.

Zjawia się Belzebub.

– No Mistrzu chyba ta Twoja Czysta Forma zbytnio kuleje. Czyżby opuściła Cię twórcza wyobraźnia, a może brakuje Ci Brudnej Rzeczywistości. Na ziemi wychodziło Ci znacznie lepiej, ale tutaj gdzie panuje tylko Czysta Forma, nagle stajesz się bezradny.

– Odkryłem, że nie da się żyć Czystą Formą. Teraz już wiem, jak ważna jest rzeczywistość, taka zwykła Brudna Rzeczywistość Poszczególnego Istnienia.

– No nie poddawaj się tak łatwo, bo będę Cię musiał odesłać do Czyśćca. A ja chciałbym z Tobą jeszcze podebatować. Przecież uwielbiasz istotne rozmowy.

– Gadaj sobie zdrów, ja mam już dosyć!

– To może zaprosimy któregoś z Twoich przyjaciół-gówniarzy? Co powiesz na odwiedziny Chwistka?

– Ten Demon Intelektu!

– No teraz po ciężkich doświadczeniach w Kraju Komunistycznej Rewolucji raczej spuścił z tonu. Skutecznie wyleczyli go z lewicowych poglądów.


Wchodzi Chwistek bardzo wychudzony.

– No witaj mój Chwastosieju, jak tam Twoje intelektualne zapędy?

– Pan raczy żartować Stanisławie Stanisławowiczu. Dlaczego nie mówił Pan wprost, jak to było z tą Rosyjską Rewolucją? Tak wierzyłem w tę piękną ideologię, ale na własnej skórze doświadczyłem wszystkich jej okropności. Przykra sprawa. A Ty cwaniaku, jak słyszałem, wymknąłeś się z łap NKWD.

– Co z tego, kiedy trafiłem prosto do piekła, i teraz muszą znosić straszne katusze Czystej Formy, Diabelskiej Formy. Nie wiadomo już, co gorsze.

– To prawda, wszędzie źle, lecz w tej naszej Brudnej Rzeczywistości jest jeszcze najlepiej. Nawet nie wiesz, jak pokochałem zwykłą rzeczywistość, nawet tę ich brudną rzeczywistość. Tam naprawdę jest teraz sam Brud. Zobaczysz, …no nie zobaczysz!

– Ach, jaka piękna jest zwykła rzeczywistość!

– Tak, tak, nawet ta brudna rzeczywistość!


Akt III
Chwistek i Witkacy malują dekoracje w Salonie Belzebuba.

– Tak męczymy się z tymi malunkami – rzekł Stanisław – że przyszedł mi do głowy pewien pomysł.

– A wiesz, ja też mam pomysł – odrzekł Leon.

– Skoro wyrzekliśmy się już raz na zawsze Czystej Formy…

– No właśnie.

– …to powinniśmy namalować tutaj zwykłą Rzeczywistość, bo tylko rzeczywistość jest w stanie pokonać Czystą (czyli pustą) Formę.

– Właśnie pomyślałem o tym samym.

– No to do roboty. Pamiętasz freski Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej? Walniemy tutaj na ścianie Sąd Ostateczny.

– A ja przypomniałem sobie, że przed wojną w Krakowie pojawił się taki obraz Bożego Miłosierdzia Jezu ufam Tobie.

Zabrali się ochoczo do pracy. Malowali tak przez kilka lat, aż wreszcie ukończyli swoje dzieło.
Gdy zjawił się niczego nie świadomy Belzebub, zerknął na malunki i jego Pusta Forma została porażona widokiem Rzeczywistości. Krzyknął tylko: 

– Zagłada!!! Zabiliście Czystą Formę. Straszna Realność samego Boga dopadła nas w Piekle. Rzeczywistość jest naszą Zagładą. Te głupie ludki pokonały nas swoją Brudną Rzeczywistością. Idealna Forma okazała się Nicością.

– No może wreszcie zapanuje Święto Realności – wykrzyknęli radośnie obaj Malarze.

– Niech żyje metafizyka realności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz