25.01.2018

Wspólnotowa koncepcja społeczna



Chciałbym przedstawić Państwu całkiem nową wizję społeczną, jaka ma za podstawę personalizm filozoficzny. Gdy zacząłem zagłębiać się w ten temat, okazało się, że ta wizja posiada również jasno określone zasady, które sprowadzają się do wspólnego gospodarowania nastawionego na dobro wspólne. Takie podejście różni się diametralnie od proponowanej dziś ekonomii zysku.

Wspólnotowa koncepcja społeczna (1)



1. Gdy wraz z Rewolucją Francuską upadł ideał absolutnych rządów króla (którego władza miała pochodzić od Boga), zaczęto poszukiwać nowych form zarządzania państwem. W starym systemie prawem była wola władcy, zaś obecnie panowanie prawa zostało związane z instytucjami, które miały stać na straży prawa. Prowadziło to do stworzenia systemu instytucjonalnego, którego fundamentem miała być „raczej mityczna” umowa społeczna. Tak zaczęły powstawać instytucje demokratyczne.

Przeciwstawną wizję przedstawił Marks, który opisywał społeczeństwo jako twór klasowy. Społeczeństwo jest efektem walki klasowej. Otóż klasa społeczna jest znowu tworem „raczej enigmatycznym”, który określa wyraźny interes ekonomiczny. Oczywiście przy założeniu, że ludzie w swojej działalności kierują się interesem ekonomicznym i niczym innym. A skoro tak nie jest, to musi istnieć Partia Komunistyczna, która by formułowała taki interes ekonomiczny (własność środków produkcji, itd.). Władzę miała przejąć klasa robotnicza (proletariat), co sprowadzało się do tego, że wszyscy obywatele powinni stać się proletariuszami. Trzeba też zaznaczyć, że pierwotny marksizm był anty-instytucjonalny.

Po dramatycznych perturbacjach w XX wieku, czyli walce komunizmu z kapitalizmem, zwyciężyła wizja instytucjonalna państwa demokratycznego. Do prawa stanowionego próbowano dodać prawo naturalne w postaci Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Niestety Unia Europejska, która jest ostatecznym (i chyba ostatnim) wykwitem tego modelu politycznego, nie spełniła swoich oczekiwań.

Można więc postawić pytanie, czy należy zawrócić z tej drogi, tak jak odwróciliśmy się od pomysłów komunistycznych? Czy możliwa jest jakaś inna wizja społeczeństwa? Wydaje się, że na gruncie filozoficznego personalizmu można zaproponować wspólnotową koncepcję społeczeństwa. Na czym to ma polegać? Otóż społeczność ludzka nie powstaje na zasadzie umowy społecznej ani walki klasowej. Społeczność ludzka ma charakter wyraźnie wspólnotowy. Skąd się bierze ów wspólnotowy charakter społeczeństwa? Człowiek jest przede wszystkim osobą. Osobowy charakter bytu ludzkiego (tutaj trzeba zaznaczyć, że osobą jest zarówno mężczyzna jak i kobieta, ale to są odmienne, choć dopełniające się osoby) pozwala albo nawet wymusza tworzenie wspólnoty rodzinnej. Rodzina jest naturalną wspólnotą ludzką. Taka wspólnota posiada szczególną łączność na poziomie relacji osobowych. Kwestia instytucjonalna rodziny została narzucona już w Prawie Rzymskim, ale trzeba wiedzieć, że jest to sprawa wtórna, chociaż obecna w wymiarze społecznym (polityki państwa). Ludzie łączą się we wspólnoty rodzinne, które od zarania dziejów tworzyły następnie wspólnoty lokalne (wiejskie, a później miejskie). Ostatecznym tworem wspólnotowym (tworem społeczeństwa wspólnotowego) jest Naród. W wymiarze społecznym naród należy pojmować jako wspólnotę wspólnot. Kardynał Wyszyński mówił tutaj o rodzinie rodzin. Dopiero wspólnota narodowa dąży do jednolitej i trwałej organizacji własnego życia społecznego (organizacji gospodarczej i kulturalnej). Dlatego powstawały państwa narodowe.

Wróćmy teraz do kwestii działalności wspólnotowej. Zapytamy, jak działa wspólnota rodzinna? Czy działa ona na zasadzie prawa stanowionego, czy też na zasadzie instytucjonalnej, czy może kierując się wyłącznie interesem ekonomicznym? Łatwo dostrzeżemy, że życie i współdziałanie w rodzinie ma zupełnie inny, bo właśnie osobowy charakter. Można powiedzieć, że radykalnie wykracza to poza przedstawione propozycje łączności politycznej. Życie rodzinne nie jest ani prawodawstwem (chociaż państwo nieustannie próbuje narzucać regulacje prawne), nie jest również działalnością instytucjonalną, ani nie jest realizacją interesów ekonomicznych. Życie rodzinne jest przede wszystkim współżyciem i współdziałaniem osobowym. Tego nie można zmienić, ani nie da się tego oszukać, czyli zmanipulować.

Cóż z tego wynika? Otóż wspólnota osobowa jest nastawiona zawsze na realne działanie. Ponadto będzie to zawsze współdziałanie. Jeśli członkowie rodziny zaczynają żyć i działać we własnym interesie, to taka rodzina się rozpada. Dlatego realnego działania społecznego musimy poszukiwać w rodzinie, a nie w teoriach naukowych. W związku z tym możemy stwierdzić, że w wymiarze społecznym wspólnota działa na zasadzie gospodarowania. Dotyczy to również wspólnot lokalnych jak i szerzej wspólnoty narodowej. Działająca wspólnota nie dąży bezpośrednio do ekonomicznego zysku, ale stara się wypracować jakieś dobro wspólne, czyli coś, co ma służyć wszystkim uczestnikom. Na tym polega faktyczne i realne współdziałanie społeczne. Działalności wspólnotowej nie dotyczy więc teoria liberalnej ekonomii, ale to, co nazywamy gospodarowaniem. Gospodarowanie zasadza się na pracy dla dobra wspólnoty, a nie na działaniach dla możliwego zysku. Gospodarowanie tworzy zatem coś rzeczywistego, a nie tylko stwarza jakieś możliwości ekonomiczne.

Dlatego o gospodarce należy mówić w perspektywie wspólnotowego pragmatyzmu narodowego (nie lubię terminu „interes narodowy”). Naród musi umieć gospodarować własnymi zasobami szeroko pojętymi (kultura i technika, przemysł i rolnictwo, surowce naturalne i potencjał intelektualny). Musimy sobie zdawać sprawę, że tylko państwo narodowe może zadbać o swoją gospodarkę. Natomiast społeczeństwo demokratyczne (złożone z oderwanych jednostek) zostało stworzone dla dominacji globalnej ekonomii zysku. Dzisiaj już widać, że takie rozwiązanie prowadzi do globalnej tragedii, czyli do kryzysu ekonomicznego w skali światowej.

Państwo demokratyczne, które wytworzyło na własne potrzeby demokratyczne społeczeństwo, jest zdane jedynie na ekonomię zysku, gdyż nie ma w nim kto (brak wszelkich wspólnot) zadbać o interes gospodarczy, czyli o realne gospodarowanie. Gospodarowanie podejmuje przede wszystkim wspólnota rodzinna. Przecież rodzina nie może być przedsiębiorstwem nastawionym na zysk, bo przestanie być rodziną. Tutaj trzeba pracować nawet bez wynagrodzenia dla realnego dobra tej wspólnoty, aby mogła ona trwać i rozwijać się jako wspólnota. Gospodarowanie dotyczy również wspólnot lokalnych, gdzie rodziny współpracują ze sobą dla rozwoju lokalnej społeczności. Wreszcie gospodarowanie dotyczy działalności ogólnonarodowej, którą określamy mianem gospodarki państwa narodowego.

Jeżeli pozbywamy się tych kolejnych stopni działania i życia wspólnotowego, to od razu robimy miejsce dla liberalnej ekonomii, czyli teorii osiągania zysku. Dlatego pomysł państwa demokratycznego polega na eliminacji życia wspólnotowego i zastąpienie go swobodnym działaniem oderwanych jednostek (najlepiej byłoby preferować singli). Cała batalia ideologiczna dzisiejszej demokracji zmierza właśnie w tym kierunku. Należy zniszczyć wszelkie więzi wspólnotowe (rodzinne i narodowe) i zastąpić je swobodnymi pomysłami na życie oderwanych jednostek ludzkich. Ideologowie demokracji zdają sobie sprawę, że realnymi wspólnotami, które łączą realne więzi, nie da się dowolnie sterować, ale z dowolnie myślącymi jednostkami można zrobić, co się chce, gdyż łatwo jest namówić ich do czegokolwiek.

Wspólnotowa koncepcja społeczna (2)



2. Trzeba stworzyć nową ekonomię. To musi być ekonomia gospodarowania. Trzeba stworzyć ekonomię ludzkiej pracy, a nie ekonomię zysku i dochodu. Ludzka praca, ale pojmowana w sensie osobowym, jest bowiem gospodarowaniem. Jest to gospodarowanie zasobami naturalnymi i duchowymi. Stanowi takie gospodarowanie dobrobyt społeczny.

Dziś najważniejszą kategorią ekonomiczną jest dochód krajowy, czyli mówiąc poprawnie politycznie „Produkt krajowy brutto” (PKB). Ten PKB jest mierzony wartością pieniądza, jaki przepływa w transakcjach finansowych w danym roku. Niestety okazuje się, że PKB nie pokrywa się wcale z dobrobytem społecznym.

Pracujący zawodowo człowiek zarabia oczywiście jakieś pieniądze, lecz w pracy człowieka nie to jest najważniejsze. Pierwszą rzeczą powinno być stwierdzenie, czy wykonywana praca rozwija w jakimś zakresie realność człowieka. To znaczy, czy rozwija go duchowo lub cieleśnie tworząc pewien przyrost realnego dobra dla człowieka (wzrost realności). Albo czy być może odbiera człowiekowi cząstkę jego realnego dobra (np. powodując uszczerbek na zdrowiu jako doskonałości cielesnej lub utratę w jakimś zakresie doskonałości duchowej, np. utratę moralności lub nawet godności). Przecież zarówno zdrowie jak i godność lub moralność są człowiekowi niezbędne do życia, jeżeli chce żyć w pełni osobowo. Nasza osobowa realność wyraża się bowiem zarówno w zdrowiu jako doskonałości cielesnej, jak i w moralności i religijności jako doskonałości duchowej. Godne człowieczeństwo obejmuje więc zarazem zdrowie i moralność. Człowiek jest bowiem wcieloną i uduchowioną osobą. Dlatego wykonując dowolną pracę człowiek działa jako realny podmiot osobowy, a nie jako myśląca maszyna, jak sądził Kartezjusz.

Dlatego w ludzkiej pracy powinniśmy uwzględniać ten osobowy charakter człowieka. Realna podmiotowość posiada bowiem swoje wymogi. Człowiek działa przecież w sposób podmiotowy i nie można sprowadzać go do roli przedmiotu (narzędzia, czyli maszyny albo maszynisty). Praca ludzka nie może być zwykłą produkcją, czyli jedynie obsługą odpowiednich maszyn. Dzisiejsza ekonomia sprowadza pracującego człowieka do roli obsługi maszyny (coraz bardziej skomplikowanej technologicznie) albo wykonywania konkretnej czynności usługowej.

Otóż w swojej pracy człowiek musi pozostawać osobowym podmiotem. A to oznacza, że nie wolno pozbawiać go cech działania osobowego. Te cechy chyba najlepiej zdefiniował Wojtyła w dziele Osoba i czyn. Mówił tam o samoświadomości, o samostanowieniu i o samoposiadaniu. Każdy człowiek sam najlepiej zna siebie i wie, co robi. Każdy człowiek sam powinien decydować o sobie. Każdy człowiek sam posiada i dysponuje swoim działaniem. Dlatego nie wolno traktować pracy jako towaru, którym handluje się na rynku. Dzisiaj mówi się wyłącznie o rynku pracy. Ale w ten sposób znika nam zupełnie sam pracujący podmiot, czyli człowiek. Liczy się bowiem jedynie efekt jego działalności i pracy, czyli właśnie towar, który można sprzedać. Natomiast sama praca jako rozwój i dochodzenie do doskonałej realności odeszła w zapomnienie. W ekonomii nie jest ważna praca, którą wykonuje przecież osobowy podmiot, ale liczy się sprzedany towar (wszystko jedno czy mamy do czynienia z różnymi rzeczami, czy z usługami lub przyjemnościami).

Dziś można kupić i sprzedać wszystko, gdyż wszystko można wycenić, czyli przeliczyć na pieniądze. Można kupić ludzką godność i moralność, można kupić zdrowie i ciało (np. różne części ciała). Ale czy zastanawialiśmy się, z czym mamy wtedy do czynienia? Czy jest to nadal tylko ekonomia, czy jest to handel, czy gospodarka? W teorii ekonomicznej gospodarowanie zostało poddane handlowi. Przez to gospodarka stała się dzisiaj handlowaniem a nie gospodarowaniem. Nie ma już gospodarowania zasobami naturalnymi i duchowymi. Mamy po prostu zwykły handel duszą i ciałem.

Trzeba postawić sobie pytanie, czy ta cała globalna już ekonomia zmierza w dobrym kierunku, czy wspiera, czy może gnębi człowieka? Może już pora odwrócić ten niepokojący trend. Dziś czymś najbardziej trendy powinien być powrót do realności.

Wspólnotowa koncepcja społeczna (3)



3. Człowiek musi nauczyć się gospodarować własną realnością. Musi wreszcie nauczyć się gospodarowania realnością świata przyrodniczego (czyli przyrody). Wszelka realność potrzebuje dzisiaj mądrego gospodarowania, bo inaczej będziemy żyli w nierealnym świecie możliwości. Takie gospodarowanie nie może być dowolnym wykorzystywaniem realności (uti realitatem), na przykład na potrzeby świadomościowego myślenia. Człowiek musi nauczyć się podporządkowania swojego myślenia wymogom i zasadom realności, ponieważ realność jest ważniejsza od myślenia. Przecież myślenie nie tworzy i nie buduje realności, ono stwarza jedynie świat możliwości.

Człowiek musi dzisiaj nauczyć się na powrót realnego życia. Musi na nowo odkryć potrzeby swojej realności (duchowe i cielesne), a nie uganiać się za wymyślonymi potrzebami przyjemności lub gromadzeniem pozornej wiedzy. Dlatego człowiek musi nauczyć się doświadczać swojej realności, ale możemy to osiągnąć dzięki zwróceniu się do doświadczenia wewnętrznego. Współczesny człowiek zatracił zupełnie poczucie własnego wnętrza. Żyje tylko tym, co dzieje się na zewnątrz – wokół niego. Interesuje się tym, co podają mu serwisy informacyjne. Nie jest w stanie wyrazić i opowiedzieć tego, co mieszka w jego wnętrzu. To jest prawdziwy dramat. Nawet literatura opowiada jakieś zmyślone wydarzenia, a nie to, co naprawdę dzieje się w człowieku (albo powinno się w ogóle dziać).

Tutaj niezbędna jest kontemplacja (oraz sumienie i upodobanie). Musimy na nowo nauczyć się kontemplacji prawdy. A to znaczy, że musimy otworzyć się na działanie prawdy i przyjąć jej oddziaływanie (aktywność) w postaci słowa. Dopiero przyjęcie słowa prawdy uzdalnia nas do bezpośredniego poznawczego kontaktu z prawdą realności. Jeżeli jednak umysł nie przyjmie słowa prawdy, to wówczas jest skazany na samorodne myślenie (myślenie autonomiczne), które czerpie swoje treści z doświadczenia zmysłowego (jak to pokazał angielski empiryzm oraz Kant).

Ale nasze myślenie tworzy jedynie świat intencjonalny – czyli świat możliwości. Chyba widać to najlepiej na przykładzie nowożytnej ontologii, która chciała badać byty możliwe, a nie realne. Ontologia została oparta na myśleniu (cogito), aby następnie przekształcić się w fenomenologię Kanta i Hegla, w której rozum ludzki tworzy świat fenomenów, czyli możliwych do pomyślenia przedmiotów poznawczych. Kant twierdził, że realność (Ding an sich) jest niedostępna naszemu poznaniu i miał rację, jeśli idzie o myślenie. Myślenie tworzy świat fenomenalny – czyli świat przedmiotów możliwych do pomyślenia. Ten pomyślany świat fenomenów nie ma nic wspólnego z realnością. Można powiedzieć, że właśnie Kant udowodnił, że dzięki myśleniu poznajemy jedynie świat zjawiskowy – czyli rzeczy możliwe a nie realne. Dlatego Hegel musiał stwierdzić wprost, że byt jest logiczny i pojęciowy, czyli jest tym, co można pomyśleć. Byt Heglowski jest czymś do pomyślenia i stąd u niego logika (jako dialektyka, która stanowi zasadę myślenia) stała się równocześnie zasadą „realności”. Zatem u Hegla rzeczywistością staje się wyłącznie kultura jako „rzeczywistość” pomyślana przez człowieka. Odtąd możliwość zastąpiła całkowicie realność. Ważniejsze stały się byty możliwe niż byty realne. A wszystkim zawiaduje myślenie, czyli pierwszy umysł myślący (PUM-a), który u Hegla przybiera nazwę Ducha Absolutnego.

Dlaczego człowiek (właściwie filozofowie) tak łatwo dał się zwieść myśleniu? Co kazało Kartezjuszowi porzucić realność na rzecz myślenia (cogito)? Kartezjusz zachwycił się odkryciem matematycznego opisu świata możliwości (czyli opisu przestrzeni przy pomocy współrzędnych). Dzisiaj wykorzystuje się jego odkrycia do tworzenia wirtualnych światów gier komputerowych albo filmów. Ta wirtualna grafika 3D jest szczytowym osiągnięciem w widzialnym obrazowaniu świata możliwości. Przecież każdy może potwierdzić, że widzi to, co jest tylko możliwe. Mamy już nawet występy wirtualnej piosenkarki w Japonii. A więc możemy prawie dotknąć możliwości. Chociaż to „prawie” robi wielką różnicę.

Wspólnotowa koncepcja społeczna (4)



4. Praca człowieka powinna być gospodarowaniem realnością, a nie tworzeniem nowych możliwości. Człowiek żyje przecież realnością a nie różnymi możliwościami. Dzisiaj ekonomia wpycha człowieka w świat możliwości. Okazuje się, że łatwiej jest handlować możliwościami niż realnością. Realność wymaga bowiem gospodarowania nią a nie handlowania. Człowiek musi powrócić do gospodarowania realnymi zasobami. Ucieczka w świat możliwości nie wróży nam niczego dobrego. Jest to poddanie naszego życia myśleniu i świadomości. To myślenie stwarza wciąż nowe możliwości, ale człowiek nie jest przecież myśleniem ani świadomością. Człowiek jest realną podmiotowością osoby, dlatego potrzebuje przede wszystkim realności. Ludzka osoba działa bowiem w sposób realny. Działa więc w świecie realności. Człowiek potrzebuje realności.

Tylko realność służy naprawdę człowiekowi. Stąd gospodarowanie realnością stanowi faktyczną służbę człowiekowi. Gospodarowanie zawsze było służeniem człowiekowi. Dopiero podejście ekonomiczne nastawione na zysk zerwało z realną gospodarką. Musimy dzisiaj powrócić do sprawdzonych sposobów gospodarowania, inaczej zachłanna ekonomia pochłonie ludzi całkowicie. Już dziś gonimy nieustannie za nowymi możliwościami. Ale co to nam daje? Tylko tyle, że nie mamy czasu na rozwój własnej realności. Ekonomia odziera człowieka z całej realności pozostawiając nam jedynie intencjonalną świadomość i myślenie. Ale człowiek nie może żyć tylko myśleniem, bo to do niczego nie prowadzi. W żaden sposób nie buduje naszej realności, dając z zamian wyłącznie złudne możliwości. Cóż nam może dać wymyślanie nowych możliwości? Tylko tyle, że będziemy się czuć wspaniale, ale tak naprawdę nie będziemy przez to kimś realnym.

Człowiek lubi się bawić. Dziś zaczął się zabawiać przeróżnymi możliwościami. Ekonomia świetnie podchwyciła taką postawę człowieka węsząc w tym złoty interes. Dziś sprzedaje się najdziwniejsze możliwości i ludzie bardzo chętnie to kupują. W ten sposób mogą żyć łatwo i przyjemnie. Bardzo łatwo i przyjemnie korzysta się z proponowanych możliwości. Realność zaś wcale nie jest łatwa i przyjemna. Ona jest dobra, piękna i prawdziwa, a to już nie jest to samo. Otóż ekonomia nas uczy, że wszystko może być łatwe i przyjemne, jeśli tylko jesteśmy w stanie to kupić. Dlatego w ten sam sposób zaczynamy traktować innych ludzi. Nie obchodzi nas ich realność (realna osoba i osobowość), chcemy jedynie wymiany przyjemności i korzyści. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak szybko postępuje ten proces dehumanizacji. Odczłowieczamy siebie samych jak i wszystkich dookoła. Pogoń za przyjemnymi możliwościami prowadzi bowiem do zupełnego odrealnienia. Człowiek staje się wyłącznie myśleniem o przyjemnościach i możliwościach. Co więcej, wydaje mu się, że jest taki wspaniały, jeśli wymyślił jakieś nowe przyjemności (przyjemne możliwości).

Życie możliwościami jest po prostu życiem na kredyt. Jednak realność nie zna kredytowania. Nie da się żyć realnie na kredyt. Życie na kredyt to życie możliwościami. Jednak życie możliwościami to życie na niby. Człowiek musi powrócić do realności i realnego życia, gdyż tylko wówczas jest w stanie realnie się rozwijać. Człowiek potrzebuje realnego rozwoju osobowego. Życie możliwościami do niczego nie prowadzi. Daje nam co najwyżej chwilową przyjemność, która za moment znika i pozostaje jedynie puste i niezaspokojone pragnienie. Dlatego człowieka zżerają wtedy rozbudzone lecz niespełnione pragnienia. A przecież człowiek potrzebuje spełnienia a nie wiecznego pragnienia. Spełnienie możemy osiągnąć jedynie dzięki realności. Nie można więc uciekać od realności w świat możliwości.