13.12.2017

Moje dokonania (nic się nie udaje albo wszystko tylko coś udaje)



Dlaczego wbrew wszystkim tendencjom ponowożytnym pozostałem realistą? Otóż zawsze fascynowała mnie rzeczywistość, chociaż czasami (kiedyś raczej często) ulegałem złudzeniom myślenia, najczęściej myślenia o sobie. Ale jednocześnie chciałem poznać, jak to jest naprawdę, a nie według czyichś poglądów. Mogę powiedzieć, że mnie nie interesują ogólnie czyjeś poglądy. Ja zawsze doszukuję się w nich jakiejś prawdy, a całą resztę spokojnie odrzucam. Po co rozważać i męczyć się nad czyimiś błędami. Przecież można omijać różne błędy i pułapki intelektualne.

Niestety prawdę trzeba wyłuskiwać ze skorupy dowolnych poglądów jak orzechy. Czasami może to być nawet jedno zdanie albo tylko kilka zdań. To raczej żmudna praca zbierać takie perełki i nawlekać je na własny sznurek. Niestety ten sznurek często się rwie, a perełki prawdy o realności rozsypują się po śmietnisku wiedzy naukowej. Wtedy trzeba na nowo wszystko połączyć i ponawlekać. Dzisiaj już wiem, że najlepiej co jakiś czas robić sobie takie węzełki, aby wszystko się nie rozpadło do zera.

Przeglądamy więc różne twierdzenia i przypuszczenia, aby ostatecznie wybrać te prawdziwe. Lecz skąd wiadomo, że właśnie trafiliśmy na coś prawdziwego? Tutaj trzeba się odwołać do słowa prawdy. Nasz umysł powinien być wyposażony w słowo prawdy, inaczej będzie zdany jedynie na dowolne myślenie. Skąd możemy zdobyć owo słowo prawdy? W tym celu należy się poddać aktywności naszej osoby.

Otóż gdy osobowa prawda (własność transcendentalna prawdy) osiągnie w człowieku sprawczą moc działania, wytwarza wtedy akty kontemplacji, które trzeba przyjąć w umyśle. Pod wpływem tych osobowych aktów kontemplacji rodzi się w umyśle słowo prawdy jako prawdziwa zasada lub reguła poznania umysłowego. W umyśle nie może przebywać realna prawda, dlatego powstaje tam słowo prawdy. To słowo jako regulacja poznania pozwala nam na kontakt z prawdą realnych bytów. Stąd bierze się prawdziwe poznanie. Takie prawdziwe poznanie możemy już wyrazić i wypowiedzieć na zewnątrz, czyli zakomunikować innym ludziom przy pomocy słowa wypowiedzianego (słownej wypowiedzi na zewnątrz).

Żeby móc poznawać rzeczywistość (realne byty), musimy posiadać słowo prawdy. Mówiliśmy już, że słowo prawdy rodzi się pod wpływem aktywności osobowej. Ta osobowa aktywność jest pobudzana przez relacje osobowe nawiązywane pomiędzy dwoma podmiotami osobowymi na poziomie istnienia. Pobudzeniem tej aktywności może być wysłuchanie i przyjęcie Słowa Bożego, które jest prawzorem wszelkiego słowa. Z kolei teologia poucza nas, że wiara rodzi się ze słuchania, czyli z przyjęcia słowa (Bożego lub ludzkiego słowa prawdy, gdy ktoś przekazuje nam prawdę o człowieku).

Wydaje się, że miałem Nauczyciela, który głosił tak prawdę o człowieku i o Bogu. Być może taką prawdę odnajdywałem w czytanych tekstach filozoficznych. Pamiętam, że zawsze coś do mnie przemawiało, a z kolei coś innego mnie odrzucało. Ale ten wymarzony sznur pereł prawdy pojawia się dopiero na koniec, czyli już na starość. Całe życie biegamy i szukamy. Wsłuchujemy się, czy gdzieś nie usłyszymy słowa prawdy. Próbujemy wydobyć to słowo gdzieś z głębin naszej osobowości. Wielokrotnie ponosimy porażki, a tylko czasami coś się udaje i wygrywamy. A gdy już mamy gotowy sznur pereł, wtedy zakładamy go na szyję i idziemy do lustra, żeby dokładnie mu się przyjrzeć. I co widzimy? Jakieś kolorowe świecidełka, a między nimi dwie lub trzy szlachetne perły. I znika nasza radość. Krzyczymy, że znów się nie udało. Że nic się nie udaje albo wszystko tylko coś udaje. Tak filozof żyje swoimi złudzeniami. Może w niebie zobaczymy prawdę. Twarzą w twarz, słowo w słowo.

Wydaje się, że ludzie powinni być z natury realistami. Tak się jednak nie dzieje. Trzeba zapytać dlaczego? Można by sądzić, że kiedyś dawniej (może w starożytności?) ludzie byli realistami. Jeśli jednak przyjrzymy się historii filozofii, to się nie potwierdza. Przecież od początku mamy do czynienia z różnego rodzaju idealizmami. Skąd to się bierze? Odpowiedź może być tylko jedna – z ludzkiego myślenia. Człowiek (homo sapiens) od początku miał do dyspozycji poznanie i myślenie. Raz korzystał z jednego, a innym razem z drugiego. Żeby odnaleźć się w świecie przyrody człowiek potrzebował poznania, ale żeby opanować ten świat i podporządkować go sobie potrzebował myślenia.

Otóż myślenie w żadnym przypadku nie jest tworem rozwoju ewolucyjnego. Nie jest również wynikiem rozwoju technicznego, czyli tworzenia i posługiwania się narzędziami, jak chciał marksizm. Myślenie bierze swój początek z odrzucenia poznania realności, a tym samym z zanegowania realności. Poznanie umysłowe prowadzi bowiem do uznania realności (tego, co realne), a myślenie to wszystko neguje, żeby stworzyć coś możliwego. W ten sposób myślenie tworzy nowe możliwości działania człowieka (czyli technikę). Zatem to myślenie tworzy narzędzia i umiejętności posługiwania się nimi, a nie odwrotnie. Homo sapiens pokonał Neandertalczyka właśnie dzięki myśleniu. To dzięki myśleniu rozwinęła się technika i technologia, także sztuka i architektura, wreszcie wiedza pojęciowa i nauka (astronomia, geometria i matematyka).

Myślenie stworzyło ludzką cywilizację. Ale pojawi się pytanie, czy te wszystkie osiągnięcia myślenia dały człowiekowi szczęście? Przecież filozofia starożytna pytała o szczęcie człowieka. Czym jest szczęście? I tutaj pojawiały się różne pomysły. Szczęście jest wiedzą albo możliwością właściwego działania. Szczęście jest bogactwem albo władzą i panowaniem nad innymi. A może szczęściem jest służba innym ludziom. Albo dostatnie życie w wybranym miejscu lub podróżowanie po świecie (także podboje wojenne). To tylko niektóre pomysły, a przecież myślenie tworzyło i tworzy niezliczone propozycje. Możemy przyjąć, że każdy człowiek jest w stanie wymyślić jakieś szczęście dla siebie. Cóż jednak począć, gdy te pomysły zaczynają się ze sobą zderzać?

Czy szczęście jednych ludzi może być nieszczęściem dla innych? Mamy chyba zbyt wiele takich przykładów. Czy można przekonać ludzi, że szczęście nie powinno być tylko jakimś pomysłem myślenia, tylko celem realnego życia człowieka. Wydaje się, że ludzie chcą żyć przede wszystkim marzeniami, a nie swoimi osiągnięciami. Ludzie chcą wierzyć i wierzą w dowolne możliwości własnego życia, a nie w realność własnej osoby. Przecież każdy może się pochwalić swoimi marzeniami albo możliwościami działania, ale mało kto może się pochwalić swoją realną doskonałością. Chyba nie zdajemy sobie sprawy, że każdy z nas jest doskonałą osobą, tylko trzeba ją uaktywnić (reaktywować).

Jak reaktywować swoją osobę, jak reaktywować osobową doskonałość? Trzeba znaleźć drugą odpowiednią osobę i nawiązać z nią relacje osobowe. Powiecie, że to nie jest wcale takie łatwe. OK. Ale trzeba wiedzieć, że istnieją osoby wyjątkowe, do których zawsze możemy się zwrócić z naszą wiarą, nadzieją i miłością. To są Osoby Boskie oraz osoby wszystkich Świętych Pańskich. Jeżeli nie potrafimy odnaleźć odpowiedniej osoby nam bliskiej, a przecież mamy rodziców i całą dalszą rodzinę, to powinniśmy się zwrócić do osób Świętych, do osoby Anioła Stróża, a przede wszystkim do Osób Boskich.

Nawiązanie relacji osobowych jest dla człowieka sprawą zasadniczą, gdyż stanowi to podstawę wspólnoty osobowej, która jest pierwszym i podstawowym środowiskiem człowieka. Człowiek musi żyć, wzrastać i rozwijać się w środowisku osobowym, czyli w środowisku domu rodzinnego. Bez rodziny, bez środowiska osobowego człowiek pozostaje skazany na samotność i wyobcowanie własnej świadomości, czyli zostaje skazany na krąg świata możliwości a nie realności. W świecie możliwości można tworzyć całkiem nowe sposoby wykorzystywania albo posługiwania się realnością (realnymi rzeczami). Jeśli jednak zaczynamy się posługiwać realnością osoby ludzkiej, to wcześniej lub później dopuszczamy się zbrodni albo innych przestępstw. Już sam brak poszanowania dla godności osoby (pamiętajmy, że tylko osoba posiada swoja godność) jest poważnym przestępstwem moralnym, którego dzisiaj dopuszczają się różne instytucje państwowe i międzynarodowe (EU).

Otóż należy stwierdzić, że musimy szukać szczęścia we wspólnocie osobowej. Nic innego tak naprawdę się nie liczy. Człowiek musi stawiać przede wszystkim na wspólnotę rodzinną. Dziecko doświadcza szczęścia i szczęśliwego życia właśnie w rodzinie, nigdzie indziej. Żadne instytucje nie zastąpią nam wspólnoty osobowej. Wspólnota osobowa jest dla człowieka czymś naprawdę realnym. To we wspólnocie człowiek może doskonalić swoje działania i osiągnąć realną doskonałość.

Dlatego powiemy, że realistą staje się człowiek w rodzinie dzięki prawdziwym relacjom osobowym (relacjom wiary, nadziei i miłości). To dopiero jest realizm osobowy, który będzie służył człowiekowi do rozwoju i doskonałości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz