13.12.2017

Moje dokonania (nic się nie udaje albo wszystko tylko coś udaje)



Dlaczego wbrew wszystkim tendencjom ponowożytnym pozostałem realistą? Otóż zawsze fascynowała mnie rzeczywistość, chociaż czasami (kiedyś raczej często) ulegałem złudzeniom myślenia, najczęściej myślenia o sobie. Ale jednocześnie chciałem poznać, jak to jest naprawdę, a nie według czyichś poglądów. Mogę powiedzieć, że mnie nie interesują ogólnie czyjeś poglądy. Ja zawsze doszukuję się w nich jakiejś prawdy, a całą resztę spokojnie odrzucam. Po co rozważać i męczyć się nad czyimiś błędami. Przecież można omijać różne błędy i pułapki intelektualne.

Niestety prawdę trzeba wyłuskiwać ze skorupy dowolnych poglądów jak orzechy. Czasami może to być nawet jedno zdanie albo tylko kilka zdań. To raczej żmudna praca zbierać takie perełki i nawlekać je na własny sznurek. Niestety ten sznurek często się rwie, a perełki prawdy o realności rozsypują się po śmietnisku wiedzy naukowej. Wtedy trzeba na nowo wszystko połączyć i ponawlekać. Dzisiaj już wiem, że najlepiej co jakiś czas robić sobie takie węzełki, aby wszystko się nie rozpadło do zera.

Przeglądamy więc różne twierdzenia i przypuszczenia, aby ostatecznie wybrać te prawdziwe. Lecz skąd wiadomo, że właśnie trafiliśmy na coś prawdziwego? Tutaj trzeba się odwołać do słowa prawdy. Nasz umysł powinien być wyposażony w słowo prawdy, inaczej będzie zdany jedynie na dowolne myślenie. Skąd możemy zdobyć owo słowo prawdy? W tym celu należy się poddać aktywności naszej osoby.

Otóż gdy osobowa prawda (własność transcendentalna prawdy) osiągnie w człowieku sprawczą moc działania, wytwarza wtedy akty kontemplacji, które trzeba przyjąć w umyśle. Pod wpływem tych osobowych aktów kontemplacji rodzi się w umyśle słowo prawdy jako prawdziwa zasada lub reguła poznania umysłowego. W umyśle nie może przebywać realna prawda, dlatego powstaje tam słowo prawdy. To słowo jako regulacja poznania pozwala nam na kontakt z prawdą realnych bytów. Stąd bierze się prawdziwe poznanie. Takie prawdziwe poznanie możemy już wyrazić i wypowiedzieć na zewnątrz, czyli zakomunikować innym ludziom przy pomocy słowa wypowiedzianego (słownej wypowiedzi na zewnątrz).

Żeby móc poznawać rzeczywistość (realne byty), musimy posiadać słowo prawdy. Mówiliśmy już, że słowo prawdy rodzi się pod wpływem aktywności osobowej. Ta osobowa aktywność jest pobudzana przez relacje osobowe nawiązywane pomiędzy dwoma podmiotami osobowymi na poziomie istnienia. Pobudzeniem tej aktywności może być wysłuchanie i przyjęcie Słowa Bożego, które jest prawzorem wszelkiego słowa. Z kolei teologia poucza nas, że wiara rodzi się ze słuchania, czyli z przyjęcia słowa (Bożego lub ludzkiego słowa prawdy, gdy ktoś przekazuje nam prawdę o człowieku).

Wydaje się, że miałem Nauczyciela, który głosił tak prawdę o człowieku i o Bogu. Być może taką prawdę odnajdywałem w czytanych tekstach filozoficznych. Pamiętam, że zawsze coś do mnie przemawiało, a z kolei coś innego mnie odrzucało. Ale ten wymarzony sznur pereł prawdy pojawia się dopiero na koniec, czyli już na starość. Całe życie biegamy i szukamy. Wsłuchujemy się, czy gdzieś nie usłyszymy słowa prawdy. Próbujemy wydobyć to słowo gdzieś z głębin naszej osobowości. Wielokrotnie ponosimy porażki, a tylko czasami coś się udaje i wygrywamy. A gdy już mamy gotowy sznur pereł, wtedy zakładamy go na szyję i idziemy do lustra, żeby dokładnie mu się przyjrzeć. I co widzimy? Jakieś kolorowe świecidełka, a między nimi dwie lub trzy szlachetne perły. I znika nasza radość. Krzyczymy, że znów się nie udało. Że nic się nie udaje albo wszystko tylko coś udaje. Tak filozof żyje swoimi złudzeniami. Może w niebie zobaczymy prawdę. Twarzą w twarz, słowo w słowo.

Wydaje się, że ludzie powinni być z natury realistami. Tak się jednak nie dzieje. Trzeba zapytać dlaczego? Można by sądzić, że kiedyś dawniej (może w starożytności?) ludzie byli realistami. Jeśli jednak przyjrzymy się historii filozofii, to się nie potwierdza. Przecież od początku mamy do czynienia z różnego rodzaju idealizmami. Skąd to się bierze? Odpowiedź może być tylko jedna – z ludzkiego myślenia. Człowiek (homo sapiens) od początku miał do dyspozycji poznanie i myślenie. Raz korzystał z jednego, a innym razem z drugiego. Żeby odnaleźć się w świecie przyrody człowiek potrzebował poznania, ale żeby opanować ten świat i podporządkować go sobie potrzebował myślenia.

Otóż myślenie w żadnym przypadku nie jest tworem rozwoju ewolucyjnego. Nie jest również wynikiem rozwoju technicznego, czyli tworzenia i posługiwania się narzędziami, jak chciał marksizm. Myślenie bierze swój początek z odrzucenia poznania realności, a tym samym z zanegowania realności. Poznanie umysłowe prowadzi bowiem do uznania realności (tego, co realne), a myślenie to wszystko neguje, żeby stworzyć coś możliwego. W ten sposób myślenie tworzy nowe możliwości działania człowieka (czyli technikę). Zatem to myślenie tworzy narzędzia i umiejętności posługiwania się nimi, a nie odwrotnie. Homo sapiens pokonał Neandertalczyka właśnie dzięki myśleniu. To dzięki myśleniu rozwinęła się technika i technologia, także sztuka i architektura, wreszcie wiedza pojęciowa i nauka (astronomia, geometria i matematyka).

Myślenie stworzyło ludzką cywilizację. Ale pojawi się pytanie, czy te wszystkie osiągnięcia myślenia dały człowiekowi szczęście? Przecież filozofia starożytna pytała o szczęcie człowieka. Czym jest szczęście? I tutaj pojawiały się różne pomysły. Szczęście jest wiedzą albo możliwością właściwego działania. Szczęście jest bogactwem albo władzą i panowaniem nad innymi. A może szczęściem jest służba innym ludziom. Albo dostatnie życie w wybranym miejscu lub podróżowanie po świecie (także podboje wojenne). To tylko niektóre pomysły, a przecież myślenie tworzyło i tworzy niezliczone propozycje. Możemy przyjąć, że każdy człowiek jest w stanie wymyślić jakieś szczęście dla siebie. Cóż jednak począć, gdy te pomysły zaczynają się ze sobą zderzać?

Czy szczęście jednych ludzi może być nieszczęściem dla innych? Mamy chyba zbyt wiele takich przykładów. Czy można przekonać ludzi, że szczęście nie powinno być tylko jakimś pomysłem myślenia, tylko celem realnego życia człowieka. Wydaje się, że ludzie chcą żyć przede wszystkim marzeniami, a nie swoimi osiągnięciami. Ludzie chcą wierzyć i wierzą w dowolne możliwości własnego życia, a nie w realność własnej osoby. Przecież każdy może się pochwalić swoimi marzeniami albo możliwościami działania, ale mało kto może się pochwalić swoją realną doskonałością. Chyba nie zdajemy sobie sprawy, że każdy z nas jest doskonałą osobą, tylko trzeba ją uaktywnić (reaktywować).

Jak reaktywować swoją osobę, jak reaktywować osobową doskonałość? Trzeba znaleźć drugą odpowiednią osobę i nawiązać z nią relacje osobowe. Powiecie, że to nie jest wcale takie łatwe. OK. Ale trzeba wiedzieć, że istnieją osoby wyjątkowe, do których zawsze możemy się zwrócić z naszą wiarą, nadzieją i miłością. To są Osoby Boskie oraz osoby wszystkich Świętych Pańskich. Jeżeli nie potrafimy odnaleźć odpowiedniej osoby nam bliskiej, a przecież mamy rodziców i całą dalszą rodzinę, to powinniśmy się zwrócić do osób Świętych, do osoby Anioła Stróża, a przede wszystkim do Osób Boskich.

Nawiązanie relacji osobowych jest dla człowieka sprawą zasadniczą, gdyż stanowi to podstawę wspólnoty osobowej, która jest pierwszym i podstawowym środowiskiem człowieka. Człowiek musi żyć, wzrastać i rozwijać się w środowisku osobowym, czyli w środowisku domu rodzinnego. Bez rodziny, bez środowiska osobowego człowiek pozostaje skazany na samotność i wyobcowanie własnej świadomości, czyli zostaje skazany na krąg świata możliwości a nie realności. W świecie możliwości można tworzyć całkiem nowe sposoby wykorzystywania albo posługiwania się realnością (realnymi rzeczami). Jeśli jednak zaczynamy się posługiwać realnością osoby ludzkiej, to wcześniej lub później dopuszczamy się zbrodni albo innych przestępstw. Już sam brak poszanowania dla godności osoby (pamiętajmy, że tylko osoba posiada swoja godność) jest poważnym przestępstwem moralnym, którego dzisiaj dopuszczają się różne instytucje państwowe i międzynarodowe (EU).

Otóż należy stwierdzić, że musimy szukać szczęścia we wspólnocie osobowej. Nic innego tak naprawdę się nie liczy. Człowiek musi stawiać przede wszystkim na wspólnotę rodzinną. Dziecko doświadcza szczęścia i szczęśliwego życia właśnie w rodzinie, nigdzie indziej. Żadne instytucje nie zastąpią nam wspólnoty osobowej. Wspólnota osobowa jest dla człowieka czymś naprawdę realnym. To we wspólnocie człowiek może doskonalić swoje działania i osiągnąć realną doskonałość.

Dlatego powiemy, że realistą staje się człowiek w rodzinie dzięki prawdziwym relacjom osobowym (relacjom wiary, nadziei i miłości). To dopiero jest realizm osobowy, który będzie służył człowiekowi do rozwoju i doskonałości.

Moja wizja personalizmu metafizycznego


To, co tradycyjnie zaliczano do ludzkiej natury, nie obejmuje całego człowieka. Naturą człowieka nazywamy bowiem tylko to, co obejmuje duszę i ciało. Natomiast pełne człowieczeństwo musi zawierać jeszcze osobę. Przecież to właśnie osoba, czyli podmiotowość istnienia, została stworzona jako uduchowiona i ucieleśniona.

Filozofia od czasów starożytnych skupiała się na poznawaniu i opisywaniu ludzkiej natury, czyli duszy i ciała. Ale takie podejście doprowadziło do wypreparowania zdolności duchowych i cielesnych, a w dalszej konsekwencji oderwania ich od osobowej egzystencji (podmiotowości istnienia). Taka sytuacja zaowocowała naturalistycznym pojmowaniem człowieka. Na koniec zaczęto poszukiwać łączności człowieka ze światem przyrody, aby wreszcie stwierdzić, że jest on (w całości) wytworem ewolucji przyrodniczej. W ten sposób nawet duchowość człowieka sprowadzono do przejawów wyższej organizacji cielesności.

Dziś nauka twierdzi, że mózg powstał i rozwinął się w wyniku procesu ewolucyjnego, zaś myślenie jest tylko doskonałą funkcją mózgu (czyli zdolnością tworzenia narzędzi i posługiwania się nimi). Jednak w ten sposób nie da się wytłumaczyć powstania wiedzy pojęciowej, której człowiek uczy się w czasie swojego rozwoju i dojrzewania. Wiedza pojęciowa wyrasta z naszej zdolności myślenia, która jest jakimś abstrahowaniem i uogólnianiem treści. Jak bowiem wyjaśnić fakt, że nasze myślenie pomija różne rzeczy nieistotne, natomiast wyróżnia i eksponuje pewne inne rzeczy biorąc je za coś istotnego (istotnie ważnego).

Dlatego nie da się zredukować duchowości człowieka do jakichś doskonałych funkcji narządów cielesnych. Ponieważ nasza duchowość ma swoją przyczynę w osobowej podmiotowości istnienia, skąd duchowość czerpie odpowiednią moc sprawczą do działania. Bez tego realnego wsparcia nie byłoby możliwe działanie władz duchowych – umysłu, woli oraz uczuciowości.

Aby nasza duchowość mogła działać w sposób osobowy, czyli stricte po ludzku, musi być przyczynowo wsparta przez sprawczą moc osoby oraz umocniona aktywnością osobową, czyli aktami kontemplacji, sumienia i upodobania. Niestety bez tego wsparcia ze strony aktów osobowych władze duchowe pozostają zdane jedynie na działania pozorne. Takie pozorne działania przestają odnosić się bezpośrednio do osobowej podmiotowości człowieka, natomiast sprawdzają się jedynie w odniesieniu do substancjalnej przedmiotowości rzeczy (czyli substancji cielesnych).

Toteż myślenie naszego umysłu jako działanie pozorne nie dotyczy poznania osoby człowieka, lecz poprzestaje na ujęciu jego przedmiotowości posługując się treściami zmysłowymi. Podobnie wybór jako pozorne działanie woli nie obejmuje chcenia i pragnienia realnej osoby, a jedynie odnosi się do różnych elementów lub właściwości cielesnych określających substancjalną przedmiotowość człowieka. Również doznawanie przyjemności jako pozorne działanie naszej uczuciowości nie dotyka osoby ludzkiej w jej realnym pięknie życia, lecz obejmuje jedynie przyjemności cielesne wywoływane przez kontakt cielesny z drugim człowiekiem.

Jeżeli nasza duchowość oderwie się od aktywności osobowej, wówczas ogranicza się do działania pozornego, czyli do działania w sferze możliwości. Zanika wtedy kontakt z realnością człowieka, a pozostaje nam jedynie tworzenie własnych wyobrażeń, pojęć i idei, własnych marzeń i pragnień, własnych doznań i uzależnień (nałogów). Okazuje się jednak, że człowiek potrafi przyzwyczaić się do tych pozorów i żyć w sposób pozorowany, potrafi zachwycać się różnymi możliwościami działania, które nie tworzą niczego realnego, ani nie przysparzają nam realnych relacji osobowych.

Musimy pamiętać, że w życiu człowieka najważniejsze jest spotkanie i obecność drugiego człowieka. Najważniejsze jest spotkanie osobowe. Spotkanie twarzą w twarz, czyli spotkanie osoby z osobą. Otóż takie spotkanie nie dokonuje się z udziałem działań pozornych. Ono wymaga rzeczywistych działań osobowych. Skąd się biorą działania osobowe?

Działania osobowe mają swój początek w aktywności osobowej podmiotowości istnienia. Własności osobowe, w które wyposażony jest podmiot osobowy, a które otrzymaliśmy od Boga w akcie stwórczym, dysponują realną mocą sprawczą. To one wpływają na powstanie lub wyłonienie się naszej duchowości (władz duchowych). Te osobowe własności pozwalają również na nawiązanie relacji osobowych na poziomie istnienia (na poziomie naszej egzystencji). Nawiązanie takich relacji powoduje wzmożoną aktywność podmiotowości istnienia (naszej osoby). Wydaje się, że chodzi tutaj o nawiązanie relacji z Osobami Boskimi albo z osobami Świętych Pańskich.

Aktywność osoby przejawia się w postaci aktów kontemplacji (własność prawdy), sumienia (własność dobra) oraz upodobania (własność piękna). Inaczej mówiąc, aktywność, czyli moc sprawcza, prawdy przejawia się jako akty kontemplacji docierające do naszego umysłu. Aktywność dobra przejawia się jako akty sumienia oddziałujące na naszą wolę. Natomiast aktywność piękna przejawia się jako akty upodobania wpływające na naszą uczuciowość.

Jeśli pozostajemy w stanie czystości duchowej, wtedy nasze władze duchowe mogą z łatwością przyjąć oddziaływanie odpowiednich aktów osobowych. Jeżeli zaś nasze władze duchowe są obarczone zbyt wieloma działaniami pozornymi, wówczas nie są wcale skłonne poddać się działaniu aktów podmiotu osobowego. Okazuje się, że na co dzień nie jesteśmy zupełnie wyczuleni na osobową aktywność. Dlatego też należy przyjąć, że konieczne jest jakieś oczyszczenie naszej duszy (władz duchowych). W tradycji chrześcijańskiej czymś takim jest rachunek sumienia (raczej rozpoznanie świadomości moralnej) oraz spowiedź i pokuta. Jest to niezbędny wstęp do podjęcia życia osobowego, czyli życia poświęconego wspólnocie osobowej (rodzinnej lub religijnej).

Co się dzieje, gdy przyjmiemy osobową aktywność naszej egzystencji (podmiotowości istnienia)? Te osobowe akty przyjmują nasze władze duchowe. Przyjęcie aktów osobowych skutkuje pojawieniem się we władzy duchowej odpowiedniej zasady do spotkanie i kontaktu osobowego. Wtedy powstaje w tej władzy albo wprost wytryska źródło umożliwiające bezpośredni kontakt z inną osobą. Przybiera to postać osobowego działania nakierowanego na własności osobowe.

Tak więc w naszym umyśle rodzi się słowo prawdy, które umożliwia nam bezpośredni kontakt z osobowa prawdą drugiego człowieka. Natomiast w woli pojawia się czyn dobra, który jest nastawiony i skierowany bezpośrednio na osobowe dobro drugiego człowieka. Z kolei w naszej uczuciowości występuje przeżycie piękna, które umożliwia przeżywanie osobowego piękna drugiego człowieka, czyli przeżywanie piękna życia.

W tej sytuacji powinniśmy zachować i podtrzymywać te zasady osobowego życia obecne w naszych władzach duchowych. Tylko one są bowiem w stanie zapewnić nam działania osobowe, które są konieczne do stworzenia osobowej wspólnoty, jaką jest przede wszystkim rodzina.

Jako osoba człowiek powinien wzrastać i rozwijać się w rodzinie. Rodzina jest bowiem wspólnotą osobową, a nie żadną instytucją czy komórką społeczną. Tylko w rodzinie człowiek może doświadczyć i poznać relacje osobowe. Tego nie znajdziemy w żadnej instytucji państwowej czy publicznej. Szkoła jest w stanie przekazać dziecku wiedzę, może wdrożyć je w ogólne formy zachowań społecznych (proszę, dziękuję, przepraszam), lecz nie potrafi wychować dziecka do relacji osobowych. Dlatego instytucja szkolna nie zdoła obdarzyć młodego człowieka relacjami osobowymi wiary, miłości i nadziei. Takie rzeczywiste relacje możemy odnaleźć jedynie w kręgu wspólnoty osobowej, czyli w rodzinie.

Właśnie w rodzinie możemy nauczyć się wierności słowu prawdy, afirmacji i zamiłowania do czynów dobra oraz wrażliwości na piękno życia. Dla wzajemnego dialogu i porozumienia w rozmowie potrzebna jest wierność słowu prawdy, czyli wierność prawdziwemu przekazowi na temat realności człowieka i świata. Dla podejmowania i realizacji trudnych działań, dla wzajemnej współpracy niezbędne jest zamiłowanie i pragnienie czynów dobra, a nie wybieranie jakichś pozornych działań w sferze możliwości. Z kolei dla pełnego rozwoju życia konieczna jest szczególna wrażliwość na piękno ludzkiego życia. Życie każdego człowieka posiada szczególny znak osobowego piękna, dlatego wymaga poszanowania, troski i ochrony od samego początku.

Co najbardziej przeszkadza człowiekowi w realizacji życia osobowego? Wydaje się, że główną przeszkodą jest gwałtowny i niekontrolowany rozwój różnych technologii. Ludzie zadawalając się wszelkimi zdobyczami technicznymi uważają, że najważniejsza jest doskonałość rzeczy zewnętrznych, ale zapominają zupełnie o swoim wnętrzu. Wydaje im się, że osiągną doskonałość posługując się coraz lepszymi maszynami i urządzeniami technicznymi (np. elektroniką). Ale to nie są przecież żywe urządzenia, które mogłyby zrozumieć nasze żywe człowieczeństwo. Z maszyną nie spotkamy się twarzą w twarz, nie doświadczymy osobowej obecności.

Maszynami możemy się tylko posługiwać, a posługując się nimi traktujemy je wyłącznie użytecznie, czyli oceniając, czy są przydatne, czy nie do naszych działań. Jeżeli pracujemy zawodowo przez cały dzień z różnymi urządzeniami biurowymi lub produkcyjnymi, to podejście użytecznościowe narzuca się nam coraz bardziej. Stąd współczesny człowiek ma coraz mniej czasu na osobowe obcowanie we wspólnocie, na czym cierpi jego rodzina. W związku z tym również relacje w rodzinie ulegają uprzedmiotowieniu. Dzisiaj niekiedy traktuje się rodzinę jak dobrze (lub źle) zarządzane przedsiębiorstwo. Każdy ma do spełnienia określoną funkcję, z czego jest rozliczany w jakimś momencie. To powoduje, że relacje osobowe zanikają nawet w rodzinie – w ostatniej dostępnej na co dzień wspólnocie osobowej.

Czego możemy się więc spodziewać? Chyba tylko ogólnej dehumanizacji życia. Już dziś dehumanizacja w polityce przybrała zastraszające rozmiary. To rzutuje niestety na resztę społeczeństwa. Fala wzajemnej nienawiści przybiera na sile. Jeśli nie odmienimy siebie samych, to czeka nas chyba jakieś wojenne tsunami.

Oczywiście człowiek ma jeszcze schronienie we wspólnocie religijnej. Ale to musi być wspólnota skupiona wokół Osobowego Boga. Inaczej religia bardzo łatwo przybiera formę sekciarską lub ideologiczną, a niekiedy nawet formę ideologii walczącej (patrz islam). Czy religia może obronić dzisiaj człowieka przed postawą utylitarystyczną (przed nieograniczonym użytkowaniem technologii)? Nie jest to wcale takie oczywiste, gdyż trzeba by zanegować samą ideę rozwoju technologicznego, co na dzisiaj wydaje się niemożliwe. Czy zatem można ten rozwój poddać jakiejś ocenie religijnej lub humanistycznej (czy personalistycznej)? Okazuje się, że ludzie kochają żyć w sposób łatwy i przyjemny (a technologia tak ma), i nie sposób namówić ich do wyrzeczeń. Widzimy, jak ogromne pieniądze idą na badania naukowe i rozwój technologiczny. Tego szaleństwa nie można już powstrzymać!

Czego więc powinniśmy poszukiwać we wspólnocie religijnej, właściwie w Kościele? Na pewno nie chodzi o potwierdzenie własnych poglądów, własnego myślenia czy własnych decyzji. Musimy sobie zdawać sprawę, że wiara religijna pociągnie nas w głąb samych siebie, że zaproponuje otwarcie naszej osobowej podmiotowości i skieruje nas w stronę Osobowego Źródła wszelkiej aktywności, czyli w stronę Osobowego Boga. Jeżeli wiara religijna nie wskazuje nam Osobowego Boga, to możemy uznać, że mamy do czynienia z jakimś sekciarskim pomysłem ludzkim albo z ideologią religijną. Podstawą prawdziwej religijności jest spotkanie z Osobowym Bogiem. Człowiek potrzebuje właśnie takiej religijności. Chcemy więc zanurzyć się w religijnej wspólnocie wyznającej Osobowego Boga i skupionej wokół Niego.

Na co musimy zwrócić szczególną uwagę? Otóż tym, co ma dla nas ludzi pierwszorzędne znaczenie, jest moc łaski Bożej. Człowiekowi potrzebna jest łaska. Kościół Katolicki głosi, że łaska Boża jest do zbawienia niezbędnie konieczna. Lecz należy przyjąć, że łaska Boża jest człowiekowi potrzebna także w życiu codziennym. Może właśnie najbardziej w życiu codziennym. Dlaczego potrzebna jest nam łaska Boża?

Otóż religia chrześcijańska od czasów Augustyna mówi o oświeceniu, jakie płynie do nas od Boga. Bóg oświeca człowieka właśnie przy pomocy łaski. Bóg obdarza naszą osobę szczególną mocą, czyli darem łaski, co sprawia wzmożoną aktywność naszej osoby. Zostają pobudzone własności osobowe (dobro, prawda i piękno), które wysyłają swoje akty osobowe w kierunku władz duchowych. Mamy wtedy do czynienia z aktami sumienia (własność osobowego dobra), dalej z aktami kontemplacji (własność osobowej prawdy) oraz z aktami upodobania (własność osobowego piękna). Taka aktywność naszej osoby (podmiotu egzystencjalnego) pobudzonej przez łaskę posiada właśnie charakter oświecenia. To oznacza, że osobowe akty oświecają właśnie władze duchowe sprawiając w nich odpowiednie zasady osobowego działania człowieka.

I tak akty sumienia wywołują w naszej woli czyny dobra, a w konsekwencji również cnotę miłości osobowej (caritas). Z kolei akty kontemplacji rodzą w umyśle słowo prawdy, co następnie skutkuje powstaniem cnoty wiary (fides). Wreszcie akty upodobania sprawiają w naszej uczuciowości przeżycia piękna, które stanowią przede wszystkim akceptację pięknego życia, co prowadzi do powstania cnoty nadziei (spes – nadziei na życie wieczne). Cały ten proces oświecania naszych władz duchowych pokazuje ewidentnie, jaką moc posiada łaska Boża i dlaczego jest ona potrzebna również na co dzień, a nie tylko od święta.

Człowiek żyje, działa i rozwija się we wspólnocie rodzinnej (wspólnocie osobowej). Dlatego powinien umieć współtworzyć taka wspólnotę. Konieczne są do tego właśnie działania osobowe, które są skierowane bezpośrednio do osoby drugiego człowieka. Wymagane jest tutaj słowo prawdy, czyn dobra oraz przeżycie piękna. W naszych codziennych kontaktach przekłada się to na wierność słowu prawdy, na zamiłowanie do czynów dobra, a także na wrażliwość na piękno życia, czyli na przeżywanie piękna osobowego. Dopiero taką postawę możemy nazwać w pełni personalistyczną.

Personalizm proponuje nam wiarę w osobę (wiarę w osobową podmiotowość istnienia), proponuje miłość dla tej osoby, a na koniec nadzieję na piękne życie osobowe we wspólnocie rodzinnej. Ale nie chodzi tutaj o dawny personalizm Mouniera albo Schelera. My mamy wizję personalizmu metafizycznego.

Personalizm metafizyczny odkrywa realną podmiotowość istnienia jako podmiot osobowy. Tym samym przeciwstawia się wszelkim postaciom naturalizmu, który sprowadza człowieka do poziomu ludzkiej natury, aby ostatecznie poszukiwać początków człowieczeństwa w ewolucji przyrody. Nasz personalizm przeciwstawia się również różnym formom wypreparowanego racjonalizmu (w tym także fenomenologii), czyli tym wszystkim nurtom, które stawiają na ludzkie myślenie. Powoduje to oderwanie duchowości człowieka od źródła realności, a wtedy trzeba poszukiwać doskonałości człowieka w myślącym rozumie albo świadomości. Przy czym nikt się nie zastanawiał, że ani myślący rozum, ani świadomość nie dysponują odpowiednią mocą sprawczą do tego, żeby poruszać człowiekiem i być przyczyną jego aktywności. Otóż myślący rozum (świadomość) dysponuje jedynie pomyślanymi treściami pojęciowymi, które mogą stanowić co najwyżej jakąś motywację do różnych sposobów działania, lecz samo działanie (możliwość działania) musi posiadać rzeczywistą przyczynę, która będzie miała postać aktu a nie tylko możności.

Jeżeli nie poznamy pełnego człowieczeństwa w całej jego realności, to nie mamy co dyskutować o celach ludzkiego życia i działania. Ponieważ bez całościowej wiedzy o człowieku bardzo łatwo zejść na manowce cząstkowych rozwiązań. W ten sposób zrodził się empiryzm i racjonalizm, psychologizm lub socjologizm. Każda z tych propozycji opowiada nam coś o człowieku, lecz jednocześnie absolutyzuje lub uogólnia swoje stanowisko. Najlepiej pokazał to Levinas twierdząc, że cechą świadomości jest to, że się wyabsolutnia. Ja powiem, że to ludzkie myślenie najchętniej się wyabsolutnia, czyli traktuje swoje poglądy jako coś absolutnie niepodważalnego. Dlatego powinniśmy szukać rozwiązań realistycznych. Czymś takim jest właśnie metafizyczny personalizm.

2.12.2017

Słowo prawdy jako reguła poznania umysłowego (1)



Słowo prawdy – najnowsza wersja


Filozofia poszukuje wiedzy. Mnie nie interesuje wiedza pojęciowa. Trzeba bowiem stwierdzić, że nie da się poznać rzeczywistości przy pomocy samych pojęć. Pojęcia zawierają wiedzę ogólną, natomiast realność jest konkretna i jednostkowa. Nie ma ogólnych bytów, jak wierzono w XII wieku. Filozofia od początku zmagała się z jednostkową realnością bytów przeciwko ogólnej i powszechnej wiedzy.

Pojęcia zawarte w języku służą nam bardziej do wymiany myśli, czyli przedstawiania twierdzeń, wnioskowań oraz rozumowań. Ale pojęcia nie opisują jednostkowej realności bytu. Otóż taką realność trzeba wysłowić, czyli ująć w słowo prawdy. W naszym umyśle nie występuje prawda, jak chciał Arystoteles. Mamy tam jedynie do dyspozycji słowo prawdy jako zasadę poznawczą. Jeśli chodzi o poznanie człowieka i jego realności, to może się ono dokonywać właśnie przy udziale słowa prawdy.

To słowo prawdy służy nam również do komunikacji, czyli rozmowy o rzeczywistości. Słowo prawdy jest jakby pewną regułą, a jednocześnie regulacją naszego poznania realnego świata. Jeśli brakuje nam słowa prawdy, to wtedy zaczynamy wymyślać dowolne rzeczy. Myślenie nie jest wcale poznaniem, ono jest co najwyżej wykorzystaniem poznanych treści, czyli uogólnieniem istotnych lub nieistotnych właściwości.

Reguła poznania realności jest słowo prawdy zrodzone w naszym umyśle pod wpływem aktów pochodzących z osobowego podmiotu. To tam w podmiotowości istnienia własność prawdy (transcendentalna własność) pobudzona do aktywności przez nawiązanie osobowej relacji wiary (patrz u Gogacza) wytwarza akty kontemplacji, które docierają do umysłu (jako swoiste doświadczenie wewnętrzne), który pod wpływem tych aktów rodzi słowo prawdy. W umyśle może bowiem występować słowo prawdy a nie sama własność transcendentalna prawdy.

To zrodzone w umyśle słowo prawdy staje się regułą poznania realności. Słowo prawdy pobudza umysł (a może nawet go przymusza) do poznania realności, gdyż biorąc początek od realnej własności prawdy jest nastawione i wyczulone naprawdę. Można powiedzieć, że słowo prawdy doskonale pasuje do realnej prawdy bytów. Wszelkie poznanie umysłowe dokonujące się przy pomocy słowa prawdy jako reguły prowadzi zatem do uznania realności (tego, co realne). Nie mamy wtedy żadnej wątpliwości co do poznania czegoś realnego. Słowo prawdy wyklucza wątpienie. Jeżeli nie ma wątpienia, czyli negacji realności, to nie będzie również dowolności myślenia. Słowo prawdy czuwa nad tym, żebyśmy osiągnęli prawdziwe poznanie, a nie dysponowali jedynie jakimś dowolnym myśleniem o czymkolwiek. Pomyśleć możemy dowolne rzeczy, jednak poznajemy i uznajemy tylko realność (to, co realne).

Wiedza filozoficzna, a zwłaszcza metafizyka, jest poznaniem i uznaniem realności. To nie może być dowolna wiedza oparta na myśleniu. Myślenie tworzy wiedzę pojęciową, czyli wiedzę opartą na ogólnych treściach możliwych do pomyślenia. Łatwiej jest bowiem pomyśleć, że człowiek jest rozumnym zwierzęciem, niż wyjaśnić realne połączenie zwierzęcia z rozumem, czego nie udało się zrobić do tej pory. Stąd wszyscy powtarzają to wymyślone twierdzenie, bez zastanowienia i poznania realności człowieka.

Słowo prawdy jako reguła poznania umysłowego (2)


Słowo prawdy, czyli poznanie filozoficzne

W trakcie uprawiania filozofii niezmiernie ważną rolę odgrywa filozoficzne poznanie. Jeżeli zastanawiano się, czym ma zajmować się filozofia, to było to zawsze związane z odpowiednią teorią poznania. Wypracowane przez Greków założenie głosiło, że to przedmiot wiedzy naukowej, czyli właśnie filozoficznej, powinien wyznaczać właściwy zakres poznania. Jednak zbyt często zdarzało się w historii, że różne ujęcia poznawcze określały przedmiotowy zakres wiedzy filozoficznej.

Oczywiście wiodącą rolę przypisywano ludzkiemu rozumowi, co niestety sprawiało, że wiedza rozumowa wprost wyznaczała przedmioty, którymi miałaby się zajmować filozofia. Od początku zdawano sobie sprawę, że nasz rozum tworzy wiedzę pojęciową. Ale to powodowało, że z jednej strony chciano dostosowywać rzeczywistość do takiej wiedzy (Platon), albo z drugiej strony starano się dostosowywać posiadaną wiedzę do rzeczywistości (Arystoteles). Niestety te początkowe rozwiązania nie były zbyt adekwatne i zadawalające. Ponieważ nie było do końca wiadomo, jak dokonuje się tutaj ostateczne uzgodnienie pomiędzy rozumem a rzeczywistością. Dlatego przyjmowano, że ludzki rozum pasuje albo przystaje do rzeczywistości, a jednocześnie zakładano, że rzeczywistość w swej wewnętrznej strukturze jest racjonalna. Scholastyka ukuła w tym względzie znaną formułkę – adequatio rei et intellectus. Formuła była bardzo prosta i przez to stała się popularna, ale tak naprawdę ona również niczego nie wyjaśnia.

Trzeba więc się zastanowić, czy ludzki rozum (albo szerzej umysł) pasuje do rzeczywistości i jak to się dzieje? Dlaczego w ogóle możemy poznawać realne byty? Naszą wiedzę pojęciową wyeksponował już Sokrates, uznając ją za cnotę i najwyższe dobro człowieka. To oczywiście popchnęło filozofię w kierunki etyki i antropologii, lecz zarazem wypaczyło metafizykę. Ponieważ na tej podstawie Platon sformułował tezę, że pojęcia ogólne ujmują specyficzną rzeczywistość idei (świat idei). Taki był ostateczny efekt nadmiernej wiary w wiedzę pojęciową człowieka. Podobna sytuacja powróciła w sporze o uniwersalia, jaki wybuchł w XII wieku. Ale takie samo myślenie przyświecało nowożytnemu idealizmowi (np. Hegla).

W związku z tym należy postawić pytanie, czy wiedza pojęciowa jest najdoskonalszym efektem naszego poznania rozumowego lub intelektualnego? Otóż taka wiedza byłaby czymś doskonałym, gdyby zawierała całe poznanie i rozumienie rzeczywistości, jakie jest dostępne człowiekowi. Jednak tak się nie dzieje, gdyż wiedza pojęciowa nie jest prostym lub bezpośrednim skutkiem poznania intelektualnego (rozumowego). To, co starożytni nazywali intelligere nie wyraża się bowiem w pojęciu, lecz przede wszystkim w słowie. Natomiast wiedza pojęciowa jest już skutkiem ludzkiego myślenia (cogito), które posługuje się poznaniem zmysłowym tworząc na tej bazie swoje pojęcia. Stąd wiedza pojęciowa jest skutkiem myślenia, a nie poznania intelektualnego (intelligere). Dlatego pojęcia służą człowiekowi do myślenia o rzeczywistości i nie przynoszą nam żadnego rozumienia rzeczywistości (jej realności). Rozumienie realności jest zawarte w słowie, jakim posługuje się poznający intelekt (jeszcze przed myśleniem), a nie myślący rozum. Dlatego musimy stwierdzić, że to, co nazywamy potocznie poznaniem rozumowym w postaci wiedzy pojęciowej, jest tylko naszym myśleniem. To właśnie myślenie stworzyło ludzki język, który posługuje się pojęciami, czyli treściami o określonym zakresie znaczeniowym, odnoszonymi do rzeczy ujmowanych w poznaniu zmysłowym.

Opracowanie tej koncepcji wiedzy rozumowej zawdzięczamy w dużej mierze filozofii i myśli nowożytnej poczynając od Kartezjusza poprzez Locke’a i Hume’a aż po Kanta. Niestety późniejszy idealizm znów zabsolutyzował nasze myślenie utrzymując, że tworzy ono samą rzeczywistość (Hegel). Można powiedzieć, że nowożytność była w ogóle zafascynowana myśleniem i od czasów swego Mistrza Kartezjusza uznawała myślenie za poznanie intelektualne (rozumowe lub umysłowe). Zupełnie zapomniano o poznaniu rozumiejącym, które było zawsze podstawą wiedzy metafizycznej. Dlatego w czasach nowożytnych metafizyka zaczęła szybko upadać, natomiast rozwijały się bujnie wszelkiego rodzaju idealizmy. Już od czasów Platona idealizm odwoływał się jedynie do ludzkiego myślenia. Szczytową formę to podejście osiągnęło u Hegla. Uważał on po prostu, że myślenie stanowi fundament rzeczywistości, a rzeczywistość istnieje i rozwija się w rytmie myślenia (teza-antyteza-synteza).

Nowożytny racjonalizm jest oparty na całkowitej dominacji myślenia. Przecież już Kartezjusz uznał myślenie za jedyne wyposażenie ludzkiego umysłu. Stąd dla całej filozofii nowożytnej ludzki umysł potrafi tylko myśleć. Otóż empiryzm wcale nie zanegował tej tezy, a jedynie dodał, że cała treść naszego myślenia pochodzi z doświadczenia zmysłowego. To znaczyło tyle, że umysł dysponuje tym, co przekazują mu zmysły. Hume dopowiedział, że umysł przeprowadza kojarzenie danych wrażeniowych. Z kolei Kant stwierdził, że myślenie dokonuje scalenia danych wyobraźni. Wszystkie te pomysły uzupełniały jedynie główną tezę Kartezjusza, że podstawą i zasadą poznania umysłowego jest myślenie.



Już u samego Mistrza stało się jasne i oczywiste, że myślenie zupełnie nie pasuje do rzeczywistości. Myślenie powstało bowiem na zasadzie negacji realności. Myślenie nie jest więc i nie może być żadnym poznaniem. Ono pozostaje zawsze tylko myśleniem. Pomimo wszelkich kłopotów filozofia nowożytna nie porzuciła nigdy myślenia. Wprost przeciwnie, filozofia akceptując bez wątpliwości myślenie odrzuciła po prostu rzeczywistość. Najpierw odrzucono poznanie substancji (bytu substancjalnego), aby zamienić je na poznanie faktów (czyli czegoś, co tworzy nasze myślenie). Hume uznał, że człowiek poznaje jedynie jakąś mgiełkę wrażeń, a nie realne rzeczy. A potem Kant uznał i dodał, że rzeczywistość (rzecz sama w sobie) jest niepoznawalna, dlatego znamy jedynie jakąś sferę zjawiskową. Takie podejście do poznania stanowiło śmierć metafizyki, a tym samym prawdziwej filozofii człowieka.

Człowiek stał się najpierw rzeczą lub substancją myślącą, aby później okazać się myśląca jaźnią, która rozpływa się w jakimś Myślącym Duchu. Na koniec został uznany u Husserla za myślący podmiot, czyli świadomość, która przecież realnie nie istnieje. Ani Kartezjańska res cogitans, ani Husserlowska świadomość nie mają żadnych podstaw realności. Można więc podsumować, że w czasach nowożytnych sam człowiek przestał istnieć. To znaczy, że przestał być realnym bytem, zadawalając się jedynie pozorami i złudzeniami. A więc człowiek okazał się fenomenem człowieka, a nie samym człowiekiem. Po prostu przestaliśmy zauważać realność człowieka. To jest tragiczne.

Nieliczne protesty, jakie pojawiły się w XIX wieku, zmierzały w stronę irracjonalizmu uznając człowieka za byt irracjonalny, a na koniec za coś absurdalnego. Człowiek stał się nierealny, gdyż okazał się czymś absurdalnym. Nierealność człowieka nikogo nie przeraża. Filozofowie zupełnie się tym nie przejmują. Z kolei zwykli ludzie są pochłonięci swoją codziennością nie zastanawiając się nad statusem własnej osoby. Ale taki stan świadomości stworzył całkiem absurdalne poglądy, które zaprowadziły nas do ludobójstwa. To jest niestety groźne.

Najłatwiej jest stwierdzić, że człowiek jest myśleniem lub wolnością (świadomością), bo to brzmi jakoś swojsko i znajomo, niż poszukiwać wyboistej drogi dotarcia do rzeczywistości i realności. Okazuje się, że nasze myślenie zabija realność. Dlatego dzisiaj człowiekowi wydaje się, że nie potrzebuje realności. Uważa, że wystarczy mu zwykłe myślenie. Ale to nie wystarczy.

Skoro myślenie nie ma nic wspólnego z rozumieniem, to gdzie należy szukać rozumiejącego poznania i rozumienia rzeczywistości. Przecież bez tego nie będziemy w stanie zrozumieć człowieka, a więc poznać siebie samych, ponieważ pomyśleć o człowieku możemy zupełnie dowolne rzeczy. Możemy swobodnie pomyśleć i przyjąć, że człowiek jest czysto materialnym ciałem, które przystosowało się do środowiska przyrodniczego. Ale równie dobrze możemy to zanegować i przyjąć, że człowiek jest substancją czysto duchową, czyli duszą, stworzoną przez Boga. Jednak obie te propozycje są tylko naszym myśleniem o człowieku, a nie poznaniem ludzkiej realności. Człowiek nie jest ani materialnym ciałem, ani niematerialną duszą. Człowiek jest przede wszystkim osobą, która przejawia się dla nas jako dusza i ciało. Powiemy raczej, że człowiek jest uduchowioną i wcieloną osobą.

Co zatem pozwala nam dotrzeć do realności osobowej człowieka? Albo możemy zapytać inaczej, czym jest rozumiejące poznanie człowieka? Aby ludzki umysł mógł poznawać rzeczywistość, musi być wyposażony w odpowiednią moc poznawczą. Otóż tę moc poznawczą określano dawniej mianem intelligentia (noesis). Poznanie umysłowe czyli intelektualne (intelligere) uważano za jakiś wewnętrzny ogląd rzeczy, jakby przenikanie wewnętrznej struktury bytu, czyli poznanie zasad współtworzących realny byt. Wydaje się, że taka moc poznawcza płynie ze strony słowa, które stanowi obecność w umyśle osobowej prawdy. Ta bytowa prawda stanowiąca realną własność istnienia przejawia się w umyśle właśnie pod postacią słowa, ponieważ w umyśle nie ma realnej prawdy, lecz jest obecna jej moc poznawcza w postaci słowa prawdy. Obecne w umyśle słowo prawdy uzdalnia i przystosowuje umysł do kontaktu z prawdą realności, czyli z własnością prawdy obecną w każdym realnym bycie. Tylko dzięki słowu prawdy umysł może przeniknąć aż do własności prawdy realnego bytu.

Bez tej mocy i zdolności nasz umysł byłby bezradny w poznawaniu prawdy, a to znaczy, że musiałby podporządkować się poznaniu zmysłowemu, jak chciał empiryzm. Tak właśnie się dzieje, gdy umysł utraci słowo prawdy. Wtedy staje się zdolny jedynie do myślenia, czyli posługiwania się treściami zmysłowymi. Myślący umysł, zwany potocznie rozumem, tworzy sobie jakieś pozorne przedmioty (Kantowskie zjawiska albo empiryczne fakty) pomijając zupełnie realne rzeczy. Dlatego można się zgodzić z Kantem, że myślący rozum nie poznaje i nie zna rzeczy samych w sobie, lecz tylko wytworzone zjawiska. Ale przez to nasz rozum nie rozumie rzeczywistości, ale obraca się w pomyślanym świecie zjawisk i faktów.

Toteż do umysłowego poznania realności potrzebne jest słowo prawdy. Umysł, który utraci słowo prawdy, nie jest w stanie odzyskać go samodzielnie. Na pewno nie zdobędziemy słowa prawdy poprzez myślenie. Słowo prawdy możemy tylko otrzymać od kogoś w darze. Jedynie druga osoba, sama obdarzona wiarą i słowem, może nam przekazać posiadane słowo. Najłatwiej słowo prawdy otrzymamy od Boga, ale do tego konieczne jest nawrócenie się. Jeżeli więc zwrócimy się do samego Źródła Realności, to wówczas otrzymamy słowo, które posiada moc poznawczą albo samo jest taką mocą.

Dlatego trzeba stwierdzić, że nauczanie filozofii jest takim przekazywaniem sobie słowa prawdy. Prawdziwym filozofem jest tylko ten, kto sam posiada słowo i umie je przekazać innym. Na tym także polega prawdziwa katecheza. Zatem filozofia nie jest żadnym nauczaniem myślenia o człowieku, lecz jest przekazem samej prawdy o człowieku. Filozofia jest przekazem słowa o człowieku. (Mamy w historii takie teksty jak Słowo o wyprawie Igora)