22.01.2017

Pod Giewontem



Czy sztukę można zrozumieć?



Sztukę trzeba albo przyjąć albo odrzucić



Jestem filozofem i nieustannie zmagam się z rozumieniem rzeczywistości. Błagam i walczę o rozumienie, lecz z tym bywa różnie. Dlatego zastanawiam się czasami, czy to rozumienie jest człowiekowi potrzebne do życia?

Weźmy na przykład taką sztukę. Artysta coś tworzy, ale czy do aktu twórczego potrzebne jest mu rozumienie? Można zapytać dalej, czy artysta naprawdę rozumie sam siebie, bo to umożliwia mu tworzenie? Czy artysta rozumie swoją twórczość? Przyglądając się artystom możemy stwierdzić, że dla nich ważniejszy jest sam akt twórczy niż rozumienie tej twórczości. Przecież to krytycy wysilają się później, żeby zrozumieć powstające arcydzieła. Ale czy to w ogóle ma jakiś sens?

Przeczytałem kolejne rozważania na temat działalności twórczej Witkacego, które chciały uporządkować i zrozumieć jego dokonania. Oczywiście wydobywały ważne elementy jego sztuki i życia. Ale nagle stwierdziłem, że Witkacego nie sposób zrozumieć, co więcej, wcale nie ma takiej potrzeby. Ponieważ sam Twórca nie rozumiał siebie, bo gdyby zrozumiał siebie, przestałby tworzyć. On po prostu żył i tworzył. Trzeba pamiętać, że wszelka twórczość (nie jakieś rzemiosło) bierze się z niczego, czyli nie wiadomo skąd. Wszelkie analizy i dywagacje krytyków coś nam pokazują i tłumaczą, ale tak naprawdę stajemy wobec dzieła Mistrza i albo je przyjmiemy, albo odrzucimy. Dlatego tutaj nie ma potrzeby rozumienia czegokolwiek. Zrozumieć można jedynie rzeczywistość (to, co jest realne). Sztuki nie trzeba wcale rozumieć. Sztukę należy albo przyjąć (wprost pochłonąć), albo odrzucić (pominąć). Taka właśnie jest rola publiczności.

17.01.2017

Przewidzenie



Trochę o polityce



Obywatelem państwa może być każdy człowiek bez względu na to, jak żyje lub jak chce żyć. Natomiast członkiem wspólnoty osobowej (rodziny) staje się człowiek odpowiedzialny za swoją osobę oraz za inne osoby z nim związane, które tworzą tę wspólnotę. Taki człowiek jest skłonny działać w sposób moralny, gdyż wie, że jego działania przyczyniają się do wspólnego dobra całej wspólnoty. Tutaj nie są potrzebne żadne umowy i ustalenia prawne, bo do życia wspólnego wystarczy poczucie odpowiedzialności moralnej. Moralność stanowi bowiem oczywistą i niezaprzeczalną siłę naszej aktywności społecznej.


Oczywiście człowiek może działać bez moralności. Przecież na co dzień posługujemy się różnymi przedmiotami i urządzeniami działając na zasadzie użyteczności i korzyści, czyli pewnej skuteczności działania. Natomiast w działaniach wspólnotowych, czyli działaniach dotyczących bezpośrednio innych osób, powinniśmy działać moralnie. Takiego moralnego postępowania możemy się nauczyć w życiu wspólnoty osobowej – w życiu rodzinnym. Na tym polega codzienna praktyka tworzenia i kształtowania naszych wzajemnych relacji osobowych (czyli faktycznych stosunków społecznych). Tylko stając twarzą w twarz z drugą osobą doświadczamy tego osobowego kontaktu, który jest podstawą odpowiedzialności. To właśnie działania osobowe (wypowiadanie słowa prawdy, dokonywanie czynów dobra i miłości oraz pobudzanie przeżyć piękna) są naprawdę odpowiedzialne. Wszystkie inne poczynania społeczne są regulowane przez prawo (kodeks prawny) i możemy ponosić za nie odpowiedzialność karną (np. karno-skarbową za niepłacenie podatków). 


Tym właśnie różnią się działania osobowe i wspólnotowe (np. bezinteresowna pomoc) od działań instytucjonalnych i organizacyjnych. Instytucje państwowe powstają na mocy prawa a nie na mocy odpowiedzialności moralnej. Dlatego bardzo szybko znika tam odpowiedzialność moralna, bo po prostu nie ma na nią miejsca. Stąd mamy państwo prawa, jak się głosi, a nie państwo moralności. Państwo tworzy bowiem swoje prawo i egzekwuje to prawo, a obywatele mają być posłuszni temu prawu. Zatem nieporozumieniem jest żądanie od różnych instytucji, aby działały w sposób moralny lub osobowy, bo tego nie można wyegzekwować. Instytucje mogą i powinny przestrzegać przepisów prawa, a wiadomo, że prawo bywa czasami nieludzkie.


Pokazywaliśmy poprzednio, że rzeczywista odpowiedzialność za własne czyny jest podstawą działalności wspólnotowej. Tak naprawdę w sposób odpowiedzialny działamy we wspólnocie rodzinnej, bo wtedy troszczymy się o wszystkich członków wspólnoty. Przede wszystkim troszczymy się o ich osobowy rozwój. A skoro człowiek jest osobą uduchowioną i wcieloną, to znaczy, że musimy się zatroszczyć zarówno o rozwój duchowy, jak i o rozwój cielesności człowieka (bytowania materialnego). Natomiast wszelkie działania instytucjonalne powołane do realizacji określonych zadań na mocy przepisów prawnych (czyli swoich statusów) zatracają ów walor odpowiedzialności moralnej na rzecz przestrzegania prawa (właściwie interpretacji przepisów prawa). 

Dlatego w naszej polityce obserwujemy radykalny zanik odpowiedzialności za dobro wspólne na rzecz przepychanek w zakresie interpretacji stosowania prawa. W polityce mamy wiec do czynienia z grą interesów partyjnych (każda partia jest zinstytucjonalizowana do maksimum) oraz z tzw. „odpowiedzialnością partyjną”. Trzeba sobie zdawać sprawę, że taka działalność partyjna będzie stała zawsze w sprzeczności z dobrem wspólnym i celami wspólnotowymi. Ale co ważniejsze, prowadzi to nas do kolejnego wniosku, że działalność partyjna nie będzie popierała (pomimo szumnych zapowiedzi) wspólnotowej aktywności Narodu. Dla partii politycznych najlepszym polem do działania jest demokratyczne społeczeństwo składające się z oderwanych jednostek.


Dlatego nasze życie społeczne może uratować dogłębne zrozumienie działań wspólnotowych na każdym etapie od rodziny poprzez wspólnoty lokalne i regionalne aż po Wspólnotę Narodową. Inaczej politycy zrobią z nas stado dojnych krów, które można dowolnie wykorzystywać dla interesów politycznych (czytaj: partyjnych). A do tego najlepiej, gdy krowy nie zmieniają swoich poglądów (patrz znane powiedzenie polityków).

16.01.2017

Wiedza o życiu



Filozoficzna wiedza nie może polegać na definiowaniu pojęć, ponieważ przy definiowaniu posługujemy się wyłącznie myśleniem. To myślenie tworzy pojęcia i ich definicje, jednak to wcale nie znaczy, że myślenie dotyczy dzięki temu rzeczywistości. Taką rozbieżność widać najlepiej, gdy filozofowie próbują określić miłość.
Przecież to Locke podążając za Kartezjuszem stwierdził, że znamy jedynie pojęcia, czyli idee. Oczywiście uczciwie należałoby powiedzieć, że to myślenie zna tylko pojęcia.
Jednak człowiek żyje i działa w rzeczywistości – w realnym świecie, a nie w swoim umyśle albo świadomości wypełnionej pojęciami (treściami pomyślanymi). Jeżeli będziemy żyć swoim myśleniem, to trzeba stwierdzić, że straciliśmy kontakt z rzeczywistością. Fachowo nazywa się to schizofrenia.
Nasza wiedza o życiu, czyli poznanie realnego działania w świecie, nie może być wiedzą pojęciową (definiowaniem pojęć). Czym zatem powinna być praktyczna wiedza o życiu? Taka wiedza musi być doświadczeniem człowieka. To będzie osobiste albo osobowe doświadczenie człowieka. Jest to aktywna umiejętność życia (praktyczna sztuka życia). Jest to rozwijanie własnej aktywności, która za fundament ma akty osobowe kontemplacji, sumienia i upodobania. Te osobowe akty nadają aktywną moc naszym władzom duchowym, dzięki czemu mogą one podejmować własne działania takie, jak wypowiadanie słowa prawdy (umysł), podejmowanie czynów dobra (wola) oraz przeżywania piękna (uczucia).
Człowiek nie działa zatem na podstawie wiedzy pojęciowej (jak chciał Sokrates), lecz działa dzięki aktom sprawczej podmiotowości istnienia – czyli osoby. Człowiek żyje i rozwija swoje życie dlatego, że jest osobą a nie świadomością.

3.01.2017

Wysiłek poznawczy



Wydaje się, że działalność człowieka w świecie idzie w całkiem złym kierunku. Oczywiście zwolennicy swobodnego i nieograniczonego postępu będą protestować i dowodzić, że mamy przecież znakomity rozwój technologiczny i cywilizacyjny. Ale patrząc na to z drugiej strony pojawiają się całkiem poważne zastrzeżenia, gdyż ten rozwój może się skończyć katastrofą. Czy trzeba się do tego przygotować? I cóż z tym fantem może zrobić zwykły człowiek? Przecież bardzo trudno jest ogarnąć globalną sytuację. Nawet naukowcy mają z tym problem. Czyż więc ktoś zamierza planować to, co nas czeka? Może tutaj działa jakaś transcendentna świadomość, która pojawia się jako świat wirtualny. Można postawić pytanie, czy to naprawdę służy człowiekowi (tym miliardom zwykłych ludzi żyjących na ziemi)? A może służy to tylko wybranym, w związku z tym co ma począć reszta? Dlatego pytamy, czy ludzkość podąża we właściwym kierunku i czy mamy jakiś jasny cel, czy raczej jesteśmy zdani na ślepy los?

Zastanawiam się cały czas, dlaczego człowiek nie potrafi obronić swojej realności? Wydaje się, że może to być spowodowane niewiedzą na temat osoby człowieka. Kto zatem odpowiada za taki brak wiedzy i rozeznania? Niestety trzeba przyznać, że odpowiedzialni za to są właśnie filozofowie i naukowcy. To oni ulegli złudzeniom myślącej świadomości. Dlaczego? No bo łatwiej jest coś sobie pomyśleć, niż wysilać się, aby poznać samą rzeczywistość. Można też zauważyć, że myślenie jest dla nas znacznie bliższe (zawsze jest pod ręką albo na języku), niż realność, która wydaje się stać po drugiej stronie (gdzieś poza nami). Myślenie jest nam bezpośrednio dostępne, jak stwierdził Kartezjusz. Natomiast do realności trzeba wytrwale dążyć, trzeba ją gonić i ścigać. Realność nie wpadnie nam w ręce ot tak sobie. Musimy najpierw zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Poznanie realności wymaga więc wysiłku. Wymaga wysiłku, lecz także pokory i cierpliwości. Poznanie realności nie dzieje się samo z siebie. Do tego potrzebne jest słowo prawdy, które aktywizuje nasz umysł. Poznanie wymaga podjęcia wysiłku rozumienia. Rozumienie realności na pewno nie jest myśleniem o czymś. Myślenie faktycznie nie dotyczy realności. Ono kręci się wyłącznie wokół treści pomyślanych (treści pojęciowych). Myślenie daje nam wiedzą pojęciową. Na ogół wydaje się nam, że coś poznajemy, gdy potrafimy to ująć w pojęcie. Ale to poważny błąd. Przyjęto, że wiedza pojęciowa jest podstawą nauk szczegółowych, a ostatecznie uznano, że obejmuje całość naszego poznania. Taka wiedza i nauka służy doskonale podbojowi świata przyrody, lecz wcale nie służy realności człowieka (jego osobie). Wprost przeciwnie, ta wiedza maskuje albo nawet zupełnie pomija prawdziwą osobową realność człowieka. Dla nauki człowiek pozostaje dobrze działającym organizmem żywym. Trzeba jednak wiedzieć i pamiętać, że ludzki organizm nie działa niezależnie od niczego. Pod nim kryje się osobowa podmiotowość, która decyduje o istnieniu i działaniu człowieka.

Jeżeli nie ogarniemy i nie zrozumiemy ludzkiej realności, to jak możemy planować rozwój i postęp naukowo-techniczny. Przecież już raz (gdy stworzono bombę atomową) okazało się, że naukowcy zgotowali nam zagładę. Dzisiaj z kolei grzebią w kodzie genetycznym, który jest bezwzględną i niepodważalną własnością każdego człowieka. To powinna być nienaruszalna własność każdej osoby. Nie wolno odbierać człowiekowi jego najgłębszej własności i manipulować nią w dowolny sposób. Trzeba zaznaczyć, że to wymagało już dawno wprowadzenia ochrony prawnej kodu genetycznego każdego człowieka. Popełniliśmy na początku mały błąd, lecz jak uczył Arystoteles, mały błąd popełniony na początku, staje się wielki na końcu. Ciekawe kiedy nastąpi ten koniec?

Musimy odważnie sięgnąć do realności osobowej człowiek. Takie powinno być zadanie współczesnej filozofii – realistycznej filozofii. Gdy tego zaniedbamy, wtedy nauka bardzo łatwo wyprowadzi nas na manowce, a wówczas może się okazać, że nie ma już powrotu. Łatwo jest biec przed siebie, ale trzeba umieć się zatrzymać i rozejrzeć wokoło, żeby nie zagonić się na śmierć w szalonym postępie.

Wiedza pojęciowa nie ujmuje realności. Wiedza pojęciowa (właściwie pojęcia) są tworzone przez nasze myślenie. To myślenie tworzy pojęcia, ale to wcale nie znaczy, że poznajemy rzeczywistość. Przecież już Kant pokazał nam, że pojęciowe myślenie tworzy własny przedmiot intencjonalny – czyli zjawisko (fenomen). Odtąd filozofia stała się fenomenologią.

Żebyśmy mogli dotrzeć do realności, potrzebne jest nam słowo prawdy, które jako aktywność umysłu pozwala nam odbierać i ujmować realność. Bez słowa prawdy nasz umysł jest zdany jedynie na myślenie. Aby zdobyć poznawcze rozumienie rzeczywistości konieczna jest aktywność słowa prawdy. Otóż przyjęcie oddziaływania realności wywołuje w naszym umyśle jej rozumienie. Rozumienie nie jest zamknięciem realności w pojęciu, czyli nie jest samym nazywaniem czegoś. Rozumienie musi być żywe i otwarte. Możemy je przedstawić w wypowiedzi. Taka wypowiedź o czymś realnym ma swoje źródło w słowie prawdy. Przyjęcie realności przez umysł ożywia i aktywizuje słowo prawdy skłaniając je do wypowiedzi. Dopiero więc wypowiedź słowna niesie ze sobą prawdę o czymś realnym. Dopiero wypowiedź słowna staje się przekazem prawdy na temat realności. Dlatego już Arystoteles twierdził, że prawda jest zawarta w zdaniach twierdzących lub przeczących. Ale tutaj nie chodzi o same formuły definicyjne. Ta prawda kryje się w raczej w zdaniach orzecznikowych wyrażających aktywność realności, na przykład gdy mówimy, że ktoś coś robi lub że coś się z nim dzieje, czy coś się wydarzyło. Słowo prawdy wyraża bowiem aktywność i działalność realności (tego, co realne), albo wyraża jej stan lub charakter (naturę).

Jeżeli człowiek zdobędzie rozumienie rzeczywistości, to będzie w stanie je wypowiedzieć, czyli sformułować wypowiedź słowną na temat tego, czym jest dana postać realności lub co ona robi. W przypadku człowieka rozumienie jego realności dotyczy przede wszystkim osoby. Można powiedzieć, że człowieka rozumiemy dopiero wtedy, gdy poznamy jego osobę. A gdy poznamy osobę człowieka, wtedy możemy stwierdzić, co ona robi, czym żyje i jak działa. W ten sposób wypowiadamy swoje rozumienie człowieka. Bez zrozumienia osoby ludzkiej właściwie niewiele wiemy o samym człowieku. Zaczynamy wówczas myśleć i wymyślać na temat człowieka niestworzone rzeczy. Na przykład mówi się, że człowiek jest myśleniem albo wolnością. Okazuje się, że bardzo łatwo można stwierdzić coś nieprawdziwego.

Zdrada filozofów



Tak, ja mam odwagę i moc sięgania do rzeczywistości. Mnie nie obchodzą żadne analizy pojęciowe, ponieważ takie analizy są oparte wyłącznie na ludzkim myśleniu (czyli na poglądach i twierdzeniach różnych ludzi) i dlatego stają się całkowicie dowolne.

Tak, mam czelność przeciwstawić się współczesnej filozofii akademickiej, bo wiem, że filozofia powinna dotyczyć samej rzeczywistości (przede wszystkim realności człowieka), a nie wyobrażeń pojęciowych (naszych różnych wyobrażeń o czymkolwiek). Można spokojnie zrezygnować z wszelkich analiz pojęciowych – analiz języka albo analiz naszej wiedzy, czyli naszego myślenia. Otóż te sfery zainteresowania filozofii współczesnej tylko przypadkowo i w minimalnym zakresie dotyczą rzeczywistości (czyli tego, co realne). Dla filozofii, jeśli chce pozostać nadal filozofią, najważniejsza musi być sama realność i tylko realność.

Zwrot ku podmiotowości myślenia (czyli Kartezjańska res cogitans) jest potwornym błędem dotychczasowej filozofii. Czegoś takiego nie mógł dokonać prawdziwy filozof, to mógł zrobić podły zdrajca, który sprzedał filozofię za wątpliwą sławę myśliciela sensu stricte. Chyba nie zdajemy sobie sprawy, że to dopiero nowożytność wprowadziła do języka pojęcie myśliciela. Gdyby Platon usłyszał takie określenie z ust Sokratesa, to pewnie by został sofistą lub politycznym demagogiem (a dziś ideologiem politycznym) w Atenach. Platon wierzył jednak mocno w rzeczywistość, nawet jeśli była to dla niego rzeczywistość idealna, i dlatego został filozofem, zapoczątkowując całą tradycję filozoficznego wykształcenia. Odtąd filozofia miała służyć przyszłym pokoleniom Europejczyków. Dopiero Kartezjusz omamiony przez Demona zdradził filozofię przekreślając całą dotychczasową tradycję.