16.06.2014

Bylejakość polityki



Wolność nie jest niezależnością od czegoś. Dla człowieka wolność jest sprawczą mocą działania. Człowiek jest wolny, gdy posiada rzeczywistą moc działania. Zatem człowiek jest wolny wtedy, gdy działa w akcie miłości, a nie wtedy, gdy działa bez ograniczeń. Wolność decyzji (liberum arbitrium) nie jest jeszcze realną wolnością. To jest tylko jakaś możliwość wolności. Możliwość nie stanowi nigdy realności.
Podobnie wolność narodu nie jest jego niezależnością od wpływów zewnętrznych, lecz rodzi się z działania pod wpływem miłości do Ojczyzny. Miłość Ojczyzny musi mieć jednak charakter osobowy. To nie może być zwykłe wychwalanie siebie lub swoich dokonań. To nie może być idealistyczne stawianie się ponad innymi. Miłość Ojczyzny musi ogarniać wszystkich rodaków. To powinna być afirmacja różnych pokoleń. Tych, które już przeminęły, ale także tych, które dopiero nadejdą. Tylko osobowa afirmacja i akceptacja spaja naprawdę różne pokolenia rodaków. Dlatego akceptując dokonania przeszłych pokoleń musimy się zatroszczyć o pokolenia następne, bo inaczej naród wyginie lub rozpłynie się w morzu demokratycznego społeczeństwa, czyli w potoku nijakości i bylejakości, czyli dowolnych możliwości.
Kiedyś obowiązywała szlachetność. Dziś preferuje się demokratyczną nijakość, bo to ułatwia rządzenie. Szlachetnymi może rządzić tylko ktoś najszlachetniejszy, czyli król. Nijakimi obywatelami może rządzić każdy, czyli ktoś najbardziej nijaki. Kim są demokratyczni przywódcy? Ile jest w nich szlachetności, a ile bylejakości? Polityka jest dziś banalnie nijaka. I chyba już nic się nie da zrobić. Niestety nie ma niczego bardziej  byle jakiego niż europejska demokracja.

11.06.2014

Kryzys społeczny

Pisaliśmy poprzednio, że uspołecznienie człowieka dokonuje się w rodzinie, a nie dzięki zmianom ustrojowym. Zmiany ustrojowe nie wprowadzają bowiem niczego realnego. Całą społeczną realność wynosimy z domu rodzinnego. Społeczna realność rodzi się bowiem w osobowej wspólnocie, a nie w instytucjach. Jak to się dzieje?
Instytucje są powołane do określonego działania. Takie współdziałanie polega na realizacji określonego celu. Ten cel wyznacza czyjeś myślenie. Chodzi więc o wyprodukowanie czegoś potrzebnego albo wykonanie jakiejś usługi. Po wykonaniu odpowiedniego działania następuje ekonomiczne rozliczenie. Taka zinstytucjonalizowana działalność gospodarcza kieruje się prawami rynku (popytem i podażą). Handlowa ekonomia jest oparta na zasadzie zysku. Działalność ekonomiczna musi się opłacać. Otóż opłacalność ludzkich działań służy jedynie super instytucji, czyli państwu lub korporacji (takie państwo w państwie).
Działania społeczne człowieka wcale nie muszą być opłacalne, a może nawet wprost przeciwnie. Ekonomiczna konieczność zysku zabija bowiem działalność społeczną. Społecznie użyteczne są działania, które służą bezpośrednio ludziom, a nie prawom ekonomii, dlatego nie przynoszą zysku. Są to działania, które poszerzają wspólnotę osobową, a więc poszerzają relacje i kontakty między osobami. Na gruncie rodzinnym jest to tworzenie jak najszerszej wspólnoty rodzinnej, czyli wielodzietność i wielopokoleniowość. Ekonomiści zaraz będą nam wyliczać, ile kosztuje każde dziecko, a ile emeryt. Ale tego nie można przeliczać na pieniądze.
Dlatego znaleźliśmy się dziś w kryzysie, bo okazało się, że przeliczając zyski i straty wylaliśmy dziecko razem z kąpielą. I co się stało? Nagle mamy ogromne braki społeczne!!! Co z tego, że ekonomicznie stoimy jako tako, ale dług publiczny rośnie bardzo szybko. Trzeba jasno powiedzieć, że ten dług rośnie wprost proporcjonalnie do bezdzietności. Niestety okazuje się, że braki społeczne stają się wymierne również w sferze ekonomicznej. Dlatego musimy przyznać, że jesteśmy krajem zacofanym społecznie, co oznacza, że społeczeństwo się cofa i kurczy pod względem demograficznym. A to wróży nam permanentny kryzys ekonomiczny. Nie ma mowy o żadnym rozwoju. Politycy nas okłamują.

4.06.2014

Orędzie Prezydenta

Słowa Prezydenta Komorowskiego wygłoszone w orędziu z 4 czerwca potwierdzają moje rozważania na temat społeczeństwa obywatelskiego: Bez silnych wspólnot lokalnych nie da się zbudować trwałej wspólnoty narodowej. Możemy jeszcze dopowiedzieć, że bez silnych wspólnot rodzinnych nie da się zbudować stabilnych wspólnot lokalnych. Społeczeństwo obywatelskie powstaje bowiem stopniowo jako kolejne kręgi wspólnotowe. Rodzina - wspólnota lokalna - naród. Takie społeczeństwo nie powstanie w wyniku przemian ustrojowych. Chyba o tym jednak zapomnieliśmy.

2.06.2014

Uspołecznienie człowieka dokonuje się w rodzinie



Z okazji kolejnych politycznych wyborów córka zadała mi proste pytanie, czym różni się lewica od prawicy? Zacząłem zastanawiać się nad tą sprawą, chociaż aż mnie korciło, żeby odpowiedzieć, że niczym, gdyż tak naprawdę politycy z obu stron niczym się nie różnią.

Gdy postaramy się jednak zrozumieć te polityczne, a może tylko teoretyczne różnice, wtedy należałoby wskazać na zasadnicze sprawy. Lewica postulowała zawsze uspołecznienie człowieka i odwoływała się do haseł równości i sprawiedliwości społecznej. W toku historii ruchy socjalistyczne podkreślały społeczny charakter ludzkiego bytu, co miało się wiązać z dążeniem do stworzenia sprawiedliwego państwa (albo sprawiedliwego społeczeństwa). Ludzką pracę pojmowano jako uczestnictwo w tworzeniu sprawiedliwego systemu. Dlatego uważano, że człowiek powinien realizować się w wymiarze społecznym, do czego  miała się przyczyniać jego praca (najlepiej twórcza praca). Zatem postęp ludzkości widziano w pracowitym tworzeniu doskonałego społeczeństwa (czyli państwa).

Ale z politycznego punktu widzenia uznano te pomysły za zbyt utopijne. Dlatego zwyciężyła koncepcja rewolucji, która zakładała szybki i radykalny przewrót społeczny, czyli rewolucję proletariatu. Tym samym zwyciężyła teoria walki klas i nagłej zmiany ustroju. To doprowadziło do dominacji na lewicy partii komunistycznych, a ostatecznie do przeprowadzenia rewolucji w Rosji i Chinach. To się skończyło próbą uspołecznienia obywateli na siłę przez wprowadzenie państwowego terroru i szalejącej walki klasowej. Ludzką pracę sprowadzono do roli posłusznego wykonywania poleceń partyjnych i dotyczyło to nie tylko produkcji przemysłowej lecz również twórczości artystycznej. Zamiast sprawiedliwości społecznej stworzono społeczeństwo bezwolne i zastraszone, niezdolne do aktywnego działania (tzw. homo sovieticus). Na koniec okazało się, że człowiek ze swoją osobową naturą nie wytrzymuje takiego absurdalnego poniżenia. Dlatego komunizm jako formacja polityczna upadł, zaś władze państw komunistycznych zmieniły swoją politykę. Niestety to historyczne doświadczenie pochłonęło miliony ofiar i spowodowało zaprzepaszczenie dawnych ideałów lewicowych. Zamiast sprawiedliwego społeczeństwa powstało niesprawiedliwe państwo, zamiast aktywnej pracowitości ludzi powstało bumelanctwo, zamiast równego rozwoju obywateli powstało zrównanie wszystkich w poniżeniu człowieka. Chyba ten dramat mamy już poza sobą.

Jak z kolei wyglądają pomysły prawicowe? W czym wyraża się prawicowe podejście do człowieka uczestniczącego w polityce? Otóż rozwiązania prawicowe stawiają na indywidualność człowieka i postulują przede wszystkim rozwój pojedynczego człowieka. Nie ma tam potrzeby uspołeczniania ludzi, gdyż zakłada się, że wszystkie ludzkie działania i tak kumulują się na forum społecznym, czyli przyczyniają się do ogólnego dobrobytu. Należy zachęcać ludzi i pozwolić im działać, a oni sami zbudują dobrobyt państwa. Dlatego ludzka praca ma służyć tworzeniu najpierw dorobku indywidualnego, a dopiero w dalszej perspektywie przyczyniać się do rozwoju społecznego. Rozwój indywidualny wszystkich obywateli tworzy więc postęp społeczny. Dlatego podkreśla się przede wszystkim wolność działania. Taka wolność zyskuje przewagę i dominację nad równością. Sprawiedliwość społeczna jest tutaj rozumiana jako prawne zagwarantowanie wolności człowieka. Stąd zrodziły się propozycje sformułowania praw człowieka, które gwarantują mu swobodę działania w społeczeństwie bez naruszania praw innych ludzi. O ile lewicowe państwo w wydaniu komunistycznym zmierzało do totalnego bezprawia, o tyle prawicowe państwo idzie w kierunku rządów prawa, określając siebie mianem państwa prawa.

Jednak wolność myślenia i działania wyeksponowana w ustroju prawicowym doprowadziła w rezultacie do swobodnego kształtowania przyjmowanych ustaw prawnych. O ile więc na początku poszukiwano podstaw dla życia społecznego w określeniu praw człowieka (gdzie chodziło przede wszystkim o prawo naturalne), o tyle dzisiaj odchodzi się w zupełnie przeciwną stronę. Podejmuje się próby uznania za prawo naturalne aborcji i eutanazji, albo homoseksualizmu i narkomanii (hasła: prawa lesbijek prawami kobiet). Również na gruncie ekonomicznym ta preferowana wolność działania bardzo szybko doprowadziła do absurdów. Praca człowieka miała tradycyjnie charakter gospodarowania. Chodziło o wykorzystanie zasobów naturalnych bez niepotrzebnego niszczenia środowiska przyrodniczego. Człowiek zawsze rozsądnie gospodarował swoim otoczeniem, w którym żył. Gospodarował również rozsądnie swoimi siłami fizycznymi. Jednak szaleństwo przemysłowe komunizmu i przodownictwo pracy wypaczyły charakter gospodarczy pracy człowieka. A z drugiej strony szaleństwo ekonomii zysku , które opanowało dzisiejsze demokratyczne państwa, doprowadziło do potraktowania pracy jako towaru występującego na rynku pracy. Liczą się tylko określone umiejętności i zawody, albo raczej stanowiska w hierarchii zatrudnienia, a nie ludzka praca jako aktywność konkretnego człowieka (w myśl zasady, że nie ma ludzi niezastąpionych). Alienacja pracy, o której dwa wieki temu pisał Marks, osiągnęła już poziom globalny. I nie widać nadziei na poprawę tej sytuacji.

Podsumowując te rozważania należy stwierdzić, że nie zachowała się żadna z pozytywnych propozycji lewicy, zaś prawicowe propozycje zbyt szybko osiągnęły absurdalny poziom. Dlatego jedynym wyjściem z zaistniałej sytuacji wydaje się koncepcja katolickiej nauki społecznej oparta na silnym fundamencie personalistycznym. Bez ożywienia personalistycznej teorii człowieka nie osiągniemy trwałych sukcesów.

Katolicka nauka społeczna potwierdza fakt, że człowiek jest istotą społeczną, lecz nie rozumie tego w tym znaczeniu, że człowiek od razu staje wobec społeczeństwa. Człowiek jest przede wszystkim osobą i jako osoba jest powołany do życia wspólnotowego, czyli do życia rodzinnego lub kościelnego. Stąd ludzkie działania nie tworzą od razu ogólnego społeczeństwa, ale najbliższą wspólnotę osobową, jaką jest rodzina. Zatem człowiek jest powołany do życia rodzinnego, a nie jakiegoś ogólnego życia społecznego. Osobowa podmiotowość człowieka jest nastawiona na ten bezpośredni kontakt z bliskimi osobami. Dlatego człowiek poprzez swoje czyny oraz dzięki swojej pracy uczestniczy we wspólnocie rodzinnej. Dopiero powiązane ze sobą małe wspólnoty rodzinne zamieszkujące na danym terenie tworzą większą wspólnotę lokalną, czyli wioskę lub miasto. Natomiast  związane kulturowo wspólnoty lokalne tworzą wspólnotę narodową. A wreszcie społeczność państwowa powstaje z jednorodnego kręgu narodowego lub ze związku wielu narodów (albo grup etnicznych).

Rodzina stanowi pierwsze środowisko człowieka. Człowiek rodzi się, żyje i rozwija we wspólnocie rodzinnej. Stąd nasze ludzkie działania skupiają się na założeniu i rozwoju rodziny, a nie na tworzeniu wyimaginowanego postępu społecznego. Gdy człowiek porzuca życie rodzinne, wtedy skazuje się na osobową samotność. Samotny człowiek jest być może przydatny z punktu widzenia polityki państwa, bo podlega wyłącznie ustawom prawnym państwa, ale z perspektywy rozwoju społecznego jest on zupełnie nieprzydatny, bo nie uczestniczy w życiu wspólnotowym. Trzeba zdawać sobie sprawę, że nie da się przerobić samodzielnych jednostek ludzkich na sprawnie działające społeczeństwo (czyli taki organizm społeczny). To są śmieszne postulaty socjologów oraz psychologów społecznych, które prowadzą do zwykłej manipulacji a nie tworzenia czegoś realnego. Rzeczywiste społeczeństwo może powstać jedynie na bazie współdziałania owej trójstopniowej hierarchii wspólnot osobowych.

Również ludzka praca nabiera właściwego charakteru czynienia dobra, gdy jest podejmowana dla rozwoju wspólnoty rodzinnej i dalej wspólnoty lokalnej. Taka praca zachowuje w pełni swój wymiar moralny, ponieważ jej celem jest osobowe dobro członków wspólnoty, a nie jakiś ogólny dobrobyt lub postęp społeczny. Dlatego trzeba zaznaczyć, że dobrobyt wzrasta naprawdę wtedy, gdy jest realizowane dobro wspólnot rodzinnych. Nawet bogate państwo dobrobytu nie jest w stanie zapewnić realnego dobra osobowego swoim obywatelom ani rozwoju dobra wspólnot osobowych. Państwo może otoczyć ludzi i rodziny jakąś doraźną pomocą społeczną (pomocą materialną), lecz takie rozwiązania nie sięgają nigdy do osobowej podmiotowości człowieka. Dlatego państwo nie powinno narzucać obywatelom żadnych rozwiązań ideologicznych.

Katolicka nauka społeczna przekonuje nas, że działalność społeczna musi być oparta na zasadach moralnych popartych przez kult religijny, ponieważ życie osobowe człowieka wyraża się przede wszystkim w moralności i religijności. Nie wolno więc zwalczać postaw moralnych i religijnych, zwłaszcza w wychowaniu człowieka. Odrzucenie etyki i religii służy tylko pozbawieniu człowieka jego osobowej godności. Mieliśmy z tym do czynienia już w czasach komunizmu. Nie da się zbudować trwałego społeczeństwa bez moralności i religii, bo wówczas bardzo łatwo ześliźniemy się w mniej lub bardziej okrutny totalitaryzm, gdyż do stosunków społecznych zakrada się nienawiść (klasowa, rasowa, kulturowa lub technologiczna). Dla człowieka nie ma nic bardziej okrutnego niż nienawistne społeczeństwo albo nienawistne państwo. Niestety nasza obecna sytuacja polityczna jest przesiąknięta nienawiścią. Nie da się współpracować w takich warunkach. A bez współpracy obywateli zginie każde państwo.

Bzdurą jest pomysł, iż można stworzyć społeczeństwo z pojedynczych ludzi jako samotnych jednostek. Taki pomysł mógł się zrodzić tylko w głowach tych polityków, którzy dążą do totalitarnego ustroju państwowego. Oczywiście państwo chce rządzić wszystkimi obywatelami, a to oznacza, że zamierza rządzić każdym pojedynczym człowiekiem, który podlega jego władzy. Dlatego politykom-urzędnikom wydaje się, że najłatwiej jest rządzić odizolowanymi obywatelami, którzy mają słuchać przekazów medialnych władzy. Taki samotny i wyizolowany człowiek łatwo poddaje się manipulacji psychologicznej, gdyż czuje się zależny od zwierzchniej władzy państwowej. Taka manipulacja polega na stosowaniu kija i marchewki. Jednych trzeba postraszyć karami, a innych pozyskać nagrodami. W ten sposób władza osiąga obywatelskie posłuszeństwo, lecz to zupełnie nie powoduje, że zostało stworzone doskonałe społeczeństwo.

Tak naprawdę społeczeństwo powstaje na bazie stopniowego rozwoju wspólnot osobowych. Niepodważalnym fundamentem społecznej całości jest wspólnota rodzinna. Pierwsze piętro tworzą wspólnoty lokalne (wiejskie i miejskie). Kolejne zaś piętro wraz ze zwieńczeniem dachu stanowi wspólnota narodowa powiązana dzięki kulturze i technice (lub wiele takich wspólnot). Dopiero współistnienie oraz współdziałanie tych wspólnot tworzy żywą tkankę społeczną, czyli prawdziwe więzi i stosunki społeczne. Bez tych trzech poziomów wspólnotowych społeczeństwo nie może istnieć i działać realnie. Dlatego bzdurą są pomysły, że można stworzyć społeczeństwo z pojedynczych ludzi. Pojedynczy człowiek pozostaje samotny i wyizolowany. On żyje w świecie własnej świadomości, dlatego brak mu przede wszystkim moralności. Bez moralności nie będzie realnego współdziałania. Takiemu człowiekowi łatwo wmówić wiele rzeczy, ale trudno go namówić do bezinteresownego współdziałania z innymi. Samotny człowiek szuka zawsze własnego interesu i własnej korzyści. Jak więc ma się przyczyniać do tworzenia wspólnego dobra? Z tego nie da się stworzyć więzi społecznych. To dopiero jest utopia.

Może dlatego próbowano stworzyć społeczeństwo na bazie instytucjonalnej. Ale instytucje sprawdzają się jedynie w zakresie administracyjnym. Tak działa administracja państwa, gdzie mniejsze urzędy okręgowe podlegają coraz wyższym urzędom zarządzającym dużym obszarem (np. województwem), zaś całość podlega rządowi państwa jako władzy wykonawczej. Jednak taka sieć administracyjna służy wyłącznie do sprawnego zarządzania całością państwa, zapewniając szybki przepływ rozporządzeń i informacji. Natomiast społeczeństwo nie żyje i nie działa, ani się nie rozwija na bazie tych wszystkich urzędów. Administracja państwowa służy do sprawnego przepływu poleceń i zarządzeń. Same urzędy nie wykonują właściwie żadnych działań społecznych. To sprawia, że wszystkie działania społeczne dzieją się poza funkcjonowaniem administracji. To pokazuje, że społeczeństwo realizuje się i funkcjonuje poza układem instytucjonalnym, czyli poza administracją państwową. Do życia społecznego potrzebne jest współdziałanie wspólnot osobowych.


Wspólnoty osobowe działają bowiem w sposób osobowy, czyli działają moralnie i bezinteresownie. Życie społeczne powinno być oparte na aktywności osobowej a nie instytucjonalnej. Żadne instytucje nie potrafią działać w sposób osobowy. Tak mogą działać jedynie ludzkie osoby tworzące osobowe wspólnoty. Dlatego to właśnie wspólnota rodzinna, lokalna i wreszcie narodowa jest miejscem realnego życia społecznego. Społeczeństwo musi więc szanować osobowe wspólnoty, bo bez nich stanowi tylko zbiorowisko różnych interesów. Nie ma innej drogi do osiągnięcia prawdziwego rozwoju społecznego jak tylko poszanowanie wspólnot osobowych. Wszystkie inne pomysły, w tym różne rozwiązania ustrojowe, proponują jedynie pozorne więzi lub stosunki społeczne, które na pewno nie służą ludziom jako osobowym podmiotom.

Uspołecznienie człowieka dokonuje się we wspólnocie osobowej, czyli przede wszystkim w rodzinie, a dalej we wspólnocie lokalnej i narodowej. Jeżeli zniszczymy rodzinę, to już nigdy nie osiągniemy prawdziwego uspołecznienia. Pozostanie nam jedynie społeczność zinstytucjonalizowana. Ale po co w ogóle żyć w takiej społeczności?