25.03.2014

Krótka historia człowieka



Człowiek urodził się i wychował w świecie przyrody. Ale od początku zaczął porządkować swoje życie w celu opanowania środowiska przyrodniczego. Zmagając się z dziką przyrodą człowiek rozwijał swoje możliwości poznawcze. A gdy zabłysła w nim myśl, stał się już panem sytuacji. Mógł odtąd obmyślać, jak pokonać przyrodę, jak podporządkować ją sobie i wydobyć z niej potrzebne do życia produkty.

Na początku człowiek współdziałał z siłami przyrody. Dzięki temu zdobywał od niej pożywienie, a na koniec zdobył również ogień. Z tym ogniem to była dziwna i ciekawa sprawa. Człowiek zdobył ogień w bratobójczej walce. Otóż homo sapiens zaatakował i zamordował swojego brata neandertalczyka i zabrał mu ogień. Dlaczego tak się stało? Tego nie dowiemy się już nigdy.

Mając ogień homo sapiens (ten myślący człowiek) zaczął tworzyć i budować cywilizację. Ogień stał się pierwszą rzeczą, wokół której mogła się zgromadzić wspólnota ludzka. Właśnie ogień i ognisko stały się pierwszym wyznacznikiem domostwa człowieka. Ognisko domowe – to było miejsce, gdzie zbierali się ludzie, żeby się spotkać. Takie spotkanie przy ognisku stało się początkiem domu, gdyż tam spotykali się domownicy. Z ogniskiem było także związane przyrządzanie posiłków (pieczone i gotowane pożywienie). Ognisko domowe umożliwiało zatem wspólne życie. A to wspólne życie składało się na domostwo.

Dzięki temu człowiek zdołał znaleźć dla siebie przyjazne miejsce na ziemi. Mógł się zadomowić. Z czasem zaczął budować domu, potem całe osady, wsie i miasta. Tak właśnie powstawała cywilizacja (civitas). Człowiek mógł wyznaczyć i określić swoje miejsce na ziemi. Myślący człowiek potrzebował określonego i uporządkowanego miejsca dla siebie. Człowiek zamieszkał w swoim domu, w wybranym przez siebie miejscu. Założył więc miasto (ab urbe condita). W mieście człowiek zaczął już żyć po swojemu – czyli po ludzki. Miasto stało się miejscem człowieka. Stało się państwem człowieka. Polis potrzebowało sprawnego zarządzania. Dlatego konieczne stało się wymyślenie prawa i polityki (czyli rządzenia). Człowiek zaczął poszukiwać wyznaczników życia wspólnotowego, dziś powiemy życia społecznego. Wydawać by się mogło, że powinien żyć w prawdzie, sprawiedliwości i pokoju. Przecież człowiek zawsze chciał uporządkować swoje życie. Co zatem przeszkadzało mu żyć w spokoju i dobrobycie? Wydaje się, że od zarania dziejów pchała go przed siebie jakaś przemożna chęć odkrywania, posiadania i panowania.

Kiedy Wojtyła badał ludzkie postępowanie (w Osobie i czynie), zwrócił uwagę na czyn moralny człowieka. Uznał także, że czyn stanowi istotny przejaw osobowej podmiotowości człowieka. Pozwoliło mu to scharakteryzować tę podmiotowość. Stwierdził, że tym, co wyznacza aktywność osoby, jest samostanowienie (czyli samopanowanie), samoposiadanie oraz samoświadomość (czyli właściwie samopoznanie). Jeśli te kategorie wyznaczają zwrócenie się człowieka ku samemu sobie, to wówczas mamy do czynienia z postępowaniem moralnym. Skoro więc człowiek zamierza panować nad sobą i gdy posiada zasady swojego postępowania oraz poznanie własnej osoby, to można przyjąć, że jego działania będą nabierać charakteru moralnego.

Dlaczego człowiek pozbył się moralności albo dlaczego ją utracił? Dlaczego stał się wojownikiem i zdobywcą, który podbijał wciąż nowe tereny? Co popychało człowieka do wielkich odkryć i podbojów? Po co Dżyngis Chan przemierzył całą Azję? Czy tylko po to, żeby rozprzestrzenić dżumę po całym świecie? Być może to pycha popycha człowieka, który pragnie być wielki i największy na świecie. Na ogół kończy się to tym, że ci wielcy wojownicy i zdobywcy zostają po prostu największymi zbrodniarzami.

Przychodzi nam na myśl ludzka pycha. Ta zadziwiająca mania wielkości. Megalomania człowieka nie zna granic, chyba że napotka równą sobie siłę. Co pozwala lub każe człowiekowi myśleć o sobie w ten sposób? No właśnie, co nakazuje nam myśleć?

Odkąd pojawił się homo sapiens, odkąd człowiek zaczął myśleć, odtąd wydaje mu się, ze jest w stanie zdobyć wszystko. Zdobyć wszystko dla siebie. To myślenie pragnie wszystko zdobyć dla siebie. Natomiast życie osobowe człowieka prowadzi zawsze do dawanie czegoś z siebie. Ale do dawanie potrzebne jest samopanowanie (samostanowienie), samoposiadanie i samopoznanie. Myślący człowiek zatraca jednak taką postawę zwrócenia się ku sobie, żeby dać coś z siebie. Natomiast myśli tylko o tym, co zdobyć i osiągnąć na zewnątrz. To właśnie myślenie popycha nas wciąż do przodu. Narzuca nam nieustanny postęp i chęć ulepszania świata za wszelką cenę. Należy stwierdzić, że to ludzkie myślenie odpowiada za postęp cywilizacyjny. Lecz odpowiada również za wszelkie zbrodnie i ofiary tego postępu.

Myślący człowiek dokonał ostatecznego podboju cywilizacyjnego świata, a nawet poszybował znacznie dalej w przestrzeń kosmiczną. Myślenie odkrywa przed nami coraz to nowe możliwości. Dzisiaj tak jak dawniej fascynujemy się technicznymi możliwościami. Ale przez to pozbyliśmy się prawie zupełnie osobowego działania, które polega na moralności i religijności. Nietzsche – ten prorok i prekursor współczesności – zachęcił nas do przekroczenia w myśleniu zasad moralnych i religijnych. Niestety okazało się, że było to spuszczenie ze smyczy naszego myślenia , które w ten sposób oszalało zupełnie, tak jak jego wielbiciel. Można przypuszczać, że współczesność zakończy tak jak jej autor. Myślenie pozbawione realności zaczyna szaleć na dobre. Mamy już pierwsze zwiastuny tej burzy. Nie ma nic bardziej szaleńczego niż ludzkie myślenie. Człowiek może oszaleć właśnie pod wpływem myślenia.

Do czego człowiekowi służyło myślenie?



Do czego człowiekowi służyło myślenie? A może lepiej byłoby zapytać, do czego udało się zaprząc i wykorzystać myślenie.

Człowiek wykorzystywał myślenie do wytwarzania i produkcji narzędzi. Narzędzia to nie są rzeczy, których używamy w danej chwili. Narzędzia mają nam służyć na przyszłość i na dłuższy czas.

Myślenie człowiek mógł wykorzystywać do przewidywania, bo to właśnie dzięki myśleniu potrafimy coś zaplanować, czyli przebiec w myślach jakieś działanie. W związku z tym rodzi się pytanie, czy to myślenie nadaje naszemu działaniu celowość? Dzięki rozumowi poznajemy rzeczywistość. To pozwala nam działać w rzeczywistości. Jednak ludzkie działanie jest celowe, czyli człowiek jest w stanie dostrzec kres i cel działania, potrafi przewidzieć jego koniec, a to już wymaga myślenia. Myślenie jest intencjonalne, co pozwala ekstrapolować działanie w sferę możliwości, gdyż samo myślenie jest możliwością albo przebiega w sferze możliwości.

Dlatego tworząc narzędzia ludzie wykorzystywali nowe możliwości zastosowania i obróbki spotkanych i poznanych surowców naturalnych. To, że człowiek podniósł w danym momencie kamień, żeby nim rzucić w jakieś zwierzę, nie oznacza jeszcze, że posłużył się narzędziem. Produkcja narzędzi była już przemyślanym działaniem. Dlatego powiemy, że myślenie stało się początkiem cywilizacji człowieka (początkiem rozwoju cywilizacyjnego).

Człowiek pierwotny znał ogień i z pewnością posiadał ogień do swojej dyspozycji, ponieważ znał przyrodę na tyle, że wiedział gdzie znaleźć ogień. Ale używał tego ognia na co dzień jako coś pożytecznego. Nie widział jednak dla ognia przyszłości. Człowiek pierwotny korzystał z dobrodziejstw ognia, chciał się ogrzać lub coś upiec, ale nie wyobrażał sobie przyszłego znaczenia ognia. Dopiero homo sapiens, który zdobył ogień od ludzi pierwotnych rozpoznał sens posługiwania się ogniem i przemyślał, co z tym można zrobić dalej. Można więc przyjąć, że to dopiero homo sapiens wymyślił ognisko domowe, które miało mu służyć jako bezpieczne miejsce, wokół którego mogła się gromadzić jego rodzina na posiłek i rozmowę.

Można więc sądzić, że to myślenie pozwoliło ludziom przewidzieć rolę domowego ogniska, ponieważ dzięki niemu mogli się oni zadomowić w jakimś miejscu, czyli stworzyć swój własny dom w dzikim świecie przyrody. Człowiek z pewnością potrzebował takiego zadomowienia się. Mówimy potocznie, że człowiek jest zwierzęciem społecznym. To oznacza, że człowiek potrzebuje, a także chce zadomowienia. Jest bowiem istotą cielesną, lecz nie jest tylko i wyłącznie zwierzęciem.

Można by przyjąć, że człowiek ma instynkt domowy, czyli poszukuje dla siebie i tworzy własne miejsce na ziemi. To pokazuje, że człowiek nie chciał żyć w przyrodzie, gdyż miał poczucie odrębności i inności. Dziś byśmy powiedzieli, że miał poczucie transcendencji, czyli poczucie tego, że wykracza poza dziką przyrodę. Skoro więc człowiek czuł się kimś innym, dlatego nieustannie szukał swojego własnego miejsca. Wiedział, że musi stworzyć swój dom jako miejsce dla siebie. Dlatego homo sapiens zaczął już budować swoje domy (domostwa), a co więcej, wiedział, że trzeba je budować wokół domowego ogniska, gdyż przemyślał i przewidział, że ogień (ognisko) będzie tym czymś, wokół czego da się stworzyć własną przestrzeń. Bezpieczną przestrzeń, która przez ogień będzie odgrodzona od dzikiej przyrody. To świadczy o tym, że nie chcieliśmy żyć w przyrodzie razem ze zwierzętami.

Można stwierdzić wprost, że człowiek wymyślił swój własny świat. Wymyślił swój świat cywilizacji i kultury. Przecież już pierwotne domostwa w grotach były ozdobione malowidłami ściennymi. Człowiek chciał pokazać, że zna świat przyrody, lecz patrzy na ten świat z zewnątrz. Patrzy na ten świat własnymi oczami, patrzy na niego ze swojego punktu widzenia jako ktoś, kto jest poza nim. Dzięki temu człowiek miał świadomość, że góruje nad światem przyrody. Co więcej, wydaje się, że człowiek chciał zawładnąć innymi zwierzętami. Ja potrafię zakląć zwierzęta w obrazach. Dlatego te malowidła pełniły funkcję rytualną. One miały władać przyrodą. W ten sposób człowiek pokazywał, że to on jest tutaj władcą i że zamierza panować nad przyrodą. Człowiek myślący (homo sapiens) chciał zawładnąć otaczającą go przyrodą. Chciał oswoić ten dziki świat, w którym przyszło mu żyć. Chciał jakoś opanować te zwierzęta, które były mu potrzebne do życia. Wydaje się, że dopiero później człowiek przeniósł tę chęć panowania także do swojego ludzkiego środowiska.

Pozbierajmy nasze ustalenia. Człowiek myślący bał się przyrody. Dla niego był to dziki świat, nad którym niełatwo było zapanować. Dlatego człowiek potrzebował stworzyć dogodne dla siebie miejsce, a także potrzebował różnych narzędzi. Człowiek chciał urządzić dla siebie bezpieczne miejsce, czyli własne domostwo. Takie bezpieczeństwo dawał człowiekowi ogień i chyba homo sapiens myślał o tym, gdy ukradł ogień swojemu starszemu bratu neandertalczykowi.

Człowiek zaczął panować nad różnymi zwierzętami. Ale było to panowanie zabójcze, gdyż musiał im zadawać śmierć. Człowiek zdawał sobie sprawę, że taka sytuacja wymaga oczyszczenia. Stąd rytualne zabiegi malarskie, które miały na celu zaklinanie i przebłaganie dzikich zwierząt. Jednocześnie człowiek zdawał sobie sprawę, że sam może zostać rozszarpany i zabity przez dzikie zwierzęta. Dlatego wpadł na pomysł, żeby może oswoić te dzikie zwierzęta. To dotyczyło najpierw wilków, które z pewnością atakowały ludzi. Człowiek nie umiał z nimi walczyć, gdyż były to przebiegłe zwierzęta. Dlatego postanowił wykorzystać podstęp. Ten podstęp polegał na próbie oswojenia wilka. Jeśli nie można kogoś pokonać, to należy go pozyskać. Toteż człowiek spróbował oswoić wilka oraz pozyskać go do swoich myśliwskich celów. Tak zaczęła się historia oswajania i udomowienia różnych zwierząt. Człowiek potrzebował różnych zwierząt, dlatego zaczął je zapraszać do swojego domostwa. Tak rozwinęła się hodowla zwierząt domowych.

Człowiek jest istotą społeczną



Trzeba się teraz zastanowić, co to znaczy, że człowiek jest istotą społeczną? Na czym polega to nasze uspołecznienie? I czy można mówić w ogóle o uspołecznieniu, bo przecież komunizm chciał ludzi uspołeczniać na siłę?

Człowiek posiada niewątpliwie odpowiednie wyposażenie uzdolniające go do życia społecznego. Stwierdziliśmy już poprzednio, że człowiek jest osobą, co pozwala ludziom na tworzenie osobowej wspólnoty, czyli rodziny. Ta osobowa wspólnota jest z pewnością fundamentem życia społecznego. Trzeba jednak zapytać, co tutaj odgrywa zasadniczą rolę?


Współczesny neodarwinizm twierdzi, że człowiek (istota ludzka) jest wynikiem rozwoju przyrodniczego. Wiadomo, że ludzki mózg rozwinął się w procesie ewolucyjnym. Ale naukowcy idą tutaj dalej dokonując utożsamienia ludzkiego umysłu z mózgiem. Dla nich umysł jest mózgiem albo jest raczej funkcjami mózgu. Nauki przyrodnicze badają i opisują funkcjonowanie mózgu pod postacią przepływów elektryczności i reakcji chemicznych. Ale tutaj pojawiają się trudności. Jeżeli człowiek i jego mózg rozwijali się w procesie ewolucyjnym, to należałoby przyjąć, że są tworem bezmyślnego procesu. Skąd zatem mogło pojawić się myślenie? Niestety nauka nie odpowie nam na to, czym jest myśl albo myślenie. Nie wiadomo także, jak powstają nasze myśli i uczucia.
Teoria ewolucyjna chce nam wmówić, że ludzka zdolność komunikacji powstała na zasadzie artykułowania różnych głosów i dźwięków. Ludzka mowa wyrażająca się w postaci języka miałaby powstawać w sposób naturalny. Ale przecież wiadomo, że posługiwanie się językiem wymaga myślenia. Języki nie mogłyby powstać bez zdolności myślenia, a zdolność ta dotyczy bezpośrednio ludzkiego umysłu. Nie da się sprowadzić działania umysłu i myślenia do funkcji narządów cielesnych, nawet tych najdoskonalszych.


Jeżeli potraktujemy z kolei człowieka jako istotę duchową i rozumną, ale przypiszemy mu jedynie myślenie oraz wolność decyzji, to należałoby się odwołać do tezy Rousseau, że społeczeństwo powstało na zasadzie umowy społecznej, czyli pewnej decyzji o charakterze prawnym. Takie postanowienie albo umowę prawną trzeba uznać za działanie myślącego rozumu człowieka. Jednak trudno byłoby przyznać myśleniu i wolnej decyzji człowieka taką moc sprawczą, która mogłaby dać w efekcie powstanie społeczeństwa lub państwa. Różne instytucje powstające dzisiaj są tworzone i zakładane na podstawie decyzji i aktów prawnych, lecz samo powstanie więzi społecznych wymaga mocnych i realnych zasad. To, że umówimy się dzisiaj, do zawarcia małżeństwa wystarczy decyzja dwóch osób tej samej płci i akt prawny potwierdzony urzędowo, wcale nie powoduje, że powstaje w ten sposób rodzina. To chyba każdy zrozumie. Do tego są konieczne rzeczywiste przyczyny, a nie tylko intencjonalne pomysły.

Człowiek jest istotą społeczną. To znaczy, że posiada naturę umożliwiającą nawiązanie relacji społecznych. Ta natura posiada sferę duchową i sferę cielesną. Jak więc przebiegają relacje społeczne człowieka? Otóż łączność duchowa wymaga porozumiewania się, czyli komunikacji. Ludzka komunikacja opiera się na słowie. Chodzi o słowo wewnętrzne zawarte w umyśle człowieka, czyli tzw. słowo prawdy. Słowo prawdy ma charakter czegoś osobowego. Powstaje ono pod wpływem osobowej relacji wiary oraz aktów kontemplacji wywołanych przez tą relację. Akty kontemplacji przepływają do naszego umysłu od osobowej podmiotowości istnienia. Słowo prawdy, jakie zdobywa nasz umysł, jest podstawą zarówno rozumienia przez człowieka rzeczywistości, jak i zdolności mowy. Słowo, które posiada moc przekazu, może być wygłoszone na zewnątrz przy użyciu konkretnego języka. Słowo niesie ze sobą rozumienie rzeczywistości, czyli poznanie i uznanie, i dlatego może być impulsem i pobudką do działania (do czynu). Jednak samo działanie jako aktywność woli również potrzebuje wsparcia w osobowych aktach sumienia, które nakazuje nam czynić dobro. Właśnie dzięki aktom sumienia wola zdobywa moc dobra, czyli czyn dobra, co pobudza ją do działania w rzeczywistym świecie. Wszystko to razem oznacza aktywność naszej osoby, która przekłada się na działania władz duchowych. Bez takiego wsparcia nasza natura nie mogłaby działać w sposób rozumny, czyli celowo.

Tak więc o społecznej naturze człowieka decyduje nasza aktywność osobowa, a nie rozwój ewolucyjny ludzkiej cielesności. Rozstrzygające w tej kwestii są następujące zdolności: 1) zdolność poznawania i rozumienia rzeczywistości na poziomie umysłowym; 2) dalej zdolność komunikacji, czyli przekazu tego poznania i rozumienia (co ma źródło wyraźnie osobowe, gdyż źródłem komunikacji jest słowo-logos zawarte od początku w naszym ludzkim umyśle); 3) zdolność do świadomego i celowego działania (człowiek zna i kontroluje swoje działanie, co pozwala mu stale uczyć się działania oraz pozwala planować nowe działania, co z kolei jest konieczne dla współdziałania i współpracy z innymi ludźmi); 4) otóż ta świadomość działania oraz możliwość planowania, czyli przebiegania działania w myślach, jest bezpośrednio związana ze zdolnością myślenia (ludzkie myślenie nie stanowi poznania, gdyż ma intencjonalny charakter, ale właśnie ta intencjonalność myślenia pozwala nam przebiegać w świadomości przyszłe działania, a to ma ogromne znaczenie dla wynajdywania twórczych sposobów działania).

Człowiek jest twórcą (artystycznym i technicznym) dzięki myśleniu i świadomości, może więc rozwijać swoje działania w różnych kierunkach. Ta zdolność tworzenia w połączeniu ze zdolnością komunikacji (stworzeniem języka jako medium przekazu informacji, czyli właśnie myśli) stała się w przypadku człowieka znacząca przewagą nad światem przyrody. Człowiek mógł przekazywać zdobytą wiedzę przyszłym pokoleniom. Natomiast w przyrodzie każdy osobnik zwierzęcy czy roślinny (po prostu żywa istota) sam musi zdobywać potrzebne doświadczenie od nowa. Dlatego tam nie ma postępującego rozwoju (postępu). Człowiek natomiast może korzystać z doświadczenia minionych pokoleń dzięki możliwościom przekazywania wiedzy w mowie lub piśmie. Dlatego człowiek ma możliwość kumulowania całej nagromadzonej wiedzy i nie musi rozpoczynać wszystkiego od początku. Dzięki temu odkrywa wciąż nowe możliwości zastosowania znanych już surowców naturalnych lub wytworzonych sztucznie i wytwarza z nich ciągle nowe produkty. Wszystko to razem tworzy postęp technologiczny i naukowy, a więc rozwój cywilizacji materialnej.

Rozumność człowieka potrzebuje rozumienia rzeczywistości



Rozumność człowieka potrzebuje rozumienia rzeczywistości – w tym przede wszystkim rozumienia realności samego człowieka. Nasza rozumność nie potrzebuje dowolności działania, gdyż działanie nie poparte rozumieniem realności łatwo skręca na manowce możliwości. Otóż posługiwanie się możliwościami albo igranie z nimi jest bardzo niebezpieczne dla człowieka, bo nigdy nie wiadomo, jak to się skończy. Z możliwości może bowiem wszystko wynikać - zarówno coś dobrego, np. szczęście ludzkości, jak i coś złego, czyli zbrodnie przeciwko ludzkości.

Natomiast rozumienie rzeczywistości wskazuje nam wyraźny cel rozwoju, bo tylko wtedy rozwój jednostki może być zgodny z rozwojem społecznym. Społeczeństwo nie powinno stawiać sobie innych celów niż jednostka, ponieważ mamy wówczas do czynienia z poświęcaniem poszczególnych ludzi dla dobra wspólnego. Doskonale widać to w naszych czasach, że nie da się zbudować społecznego dobrobytu kosztem poszczególnych jednostek. Albo wszyscy idziemy do przodu, gdyż wiemy dokąd mamy zmierzać, albo wszyscy rozbiegamy się w różnych kierunkach, bo każdy z nas lub przynajmniej różne grupy społeczne mają swoje własne cele. Jeżeli ludzkie dążenia rozchodzą się w różne strony, to nie może być mowy o jakimś rozwoju społecznym. Mamy wtedy do czynienia z rozbieżnymi interesami i ciągłą przepychanką. Każdy wie swoje i działa według własnej wiedzy. Lecz to do niczego nie prowadzi.

Powstaje wtedy pluralizm różnych interesów i różnych wartości, ale taki pluralizm wywołuje jedynie entropię energii i działań społecznych. Współdziałanie jest możliwe przy założeniu wspólnego celu, który jest znany i akceptowany przez wszystkich uczestników. Pociąganie człowiekiem w przeciwnych kierunkach do niczego nie prowadzi, gdyż możemy co najwyżej rozerwać jego człowieczeństwo i zniszczyć samego człowieka.

Polityka społeczna nie może polegać na przeciąganiu obywateli na swoją stronę. Polityka społeczna powinna polegać na współdziałaniu przy osiąganiu realnych celów. Politycy bardzo chętnie mówią tutaj o dobru wspólnym. Ale należy pamiętać, że dobrem wspólnym ma być realne dobro człowieka a nie dobrobyt państwa (instytucji państwowych). Dobrem człowieka jest rozwój osobowy, który wyraża się w moralności i religijności. Dlatego dobrem wspólnym społeczeństwa powinno być budowanie moralności i religijności, czyli personalistyczne wychowanie. Jeśli zamierzamy odejść od tych celów wychowawczych, to skutkiem może być tylko destabilizacja życia społecznego. Proponowany dzisiaj pluralizm wartości oraz tolerancja wobec dowolnych wartości, nawet tych, które nie służą dobru człowieka, prowadzą do społecznego chaosu. Trudno bowiem z rozbieżnych dążeń stworzyć jakąś jednolitą całość.

Dziś coraz trudniej jest mówić o wspólnocie rodzinnej jako fundamencie życia społecznego. Rozbite zostały również wspólnoty lokalne i ich społeczne oddziaływanie na młodego człowieka. Podważa się także sens wspólnoty narodowej, która zawsze była uważana za pełny wyraz społeczeństwa i życia społecznego. Jak więc w tym społecznym chaosie młody człowiek ma odnaleźć swoją tożsamość? Czy w rodzinie, która przestała już wychowywać? Czy w szkole, która katuje go szczegółową wiedzą z różnych dziedzin bez jakiegokolwiek rozumienia człowieczeństwa? Czy może w książkach, których się dzisiaj nie czyta? Czy w mediach, które przedstawiają różne przeciwstawne sobie pomysły na bycie sobą (bo na pewno nie na bycie człowiekiem)? Czy może w pornograficznych zdjęciach i filmikach, którymi przepełniony jest internet? Kogo dzisiaj stać na sięganie do różnych propozycji filozoficznych i teologicznych? Przecież łatwiej jest oddać się w ręce szarlatanów od cudownych efektów PR-u podpowiadających, jak osiągnąć sławę i sukces.

Dla człowieka nie ma nic ważniejszego niż własne człowieczeństwo. Ale to musi być realne człowieczeństwo, a nie zadawalanie się jakimiś środkami zastępczymi. Medycyna może nam zaproponować tańsze zamienniki lekarstw. Filozofia nie jest jednak medycyną i tutaj nie ma żadnych zamienników. Jest realność albo możliwość, tertium non datur. Dlatego albo odwołamy się do filozoficznego rozumienia realności, albo stworzymy sobie świat możliwości, czyli świat nieustannych kryzysów i wreszcie walki na ostro. To jest oczywiście kwestia wyboru, czyli wolności człowieka. Lecz wolność człowieka nie wróży nam niczego dobrego.