23.07.2012

There is no show without you



Kultura

W XX wieku nauczyliśmy się walczyć z zanieczyszczeniem przyrody i środowiska naturalnego człowieka. Natomiast w XXI wieku musimy się nauczyć radzić sobie ze skażeniem i zanieczyszczeniem kultury. Nasza kultura stała się kulturą masową. Dawniej istniała kultura elitarna oraz kultura ludowa. Kultura masowa dokonała wymieszania obu tych gatunków. Dzisiaj dzieło kultury stało się produktem masowym. Kultura zaczęła się rządzić prawami ekonomicznymi (prawami zysku i straty).

Kultura nigdy nie była narażona na różne manipulacje tak bardzo jak dzisiaj. Obecnie kulturą rządzą albo duże pieniądze (co znaczy, że za pieniądze można wypromować wszystko i każdego), albo skrajne poglądy (propaguje się wolność albo przemoc, które niszczą człowieka). Zagrożeniem dla kultury jest zarówno manipulacja finansowa, jak i manipulacja poglądowa (właściwie ideologiczna lub naukowa). Sama różnorodność poglądów nie szkodzi jeszcze kulturze, ale kiedy dany pogląd lub koncepcja przeradzają się w ideologię uznawaną za jedynie słuszną, wtedy mamy do czynienia z poważnym zagrożeniem środowiska kulturowego. Ponadto istnieją poglądy i teorie, które mimo pozorów negują wartości realnego człowieka.

Jak obronić się przed takim skażeniem i zagrożeniem? Na własnym gruncie kultura nie posiada jasnych i pewnych kryteriów weryfikacji, ponieważ wszystko, co pojawia się w kulturze, ma rangę i wartość kulturową. Dlatego kulturowy liberalizm głosi równoważność wszystkich poglądów i pomysłów człowieka. W czasach przełomowych wydawało się, że można odwołać się do podstawowych praw człowieka. Był w historii czas, kiedy osądzono zbrodnie przeciwko ludzkości. A dzisiaj mamy taki czas, kiedy ustanawia się prawa popierające zbrodnie przeciwko nienarodzonemu lub umierającemu człowiekowi. Dlaczego kiedyś broniono ludzkości, a dzisiaj nie chcemy bronić i ochraniać pojedynczego człowieka? Przecież nie jest to naturalna kolei rzeczy.

Dlatego powiemy, że dzisiejszej kulturze czegoś brakuje, a czegoś innego jest za dużo. Czego brakuje współczesnej kulturze? Chętnie odpowiemy, że brakuje jej prawdy, dobra i piękna. Ale tak naprawdę są to własności przynależne realnym bytom, dlatego one same są nieobecne w kulturze. Musimy pamiętać, że kultura nie jest realnym bytem. Kultura jest wytworem człowieka. Dlatego kultura może jedynie opowiadać o tych realnych własnościach. Może je przedstawiać i propagować jako wartości moralne i osobowe. Ale w samej kulturze nie znajdziemy realnej prawdy, realnego dobra lub realnego piękna. W kulturze pojawiają się tylko wyobrażenia i przedstawienia tych własności. Jeżeli więc zaczniemy poszukiwać w kulturze realności, to tym samym odwrócimy się od prawdziwej realności, czyli od rzeczywistości. Jeśli uznamy, że te własności bytują w kulturze, to stracimy wówczas z nimi realny kontakt i nigdy ich już nie poznamy.

Słowo prawdy, czyn dobra i przeżycie piękna są osobowymi aktami człowieka. Dokonuje ich osoba ludzka. Są to działania i przejawy samej realności człowieka. Kultura może co najwyżej przedstawić je i opowiedzieć o nich, ale dzieła kulturowe nie są w stanie wypowiedzieć słowa prawdy, ani dokonać czynu dobra, ani przeżyć piękna. Tego dokonuje sam człowiek. Dzieła kultury próbują jedynie przedstawić i zobrazować słowo prawdy, czyn dobra lub przeżycie piękna. Kultura jest tylko zobrazowaniem realnego piękna, dobra i prawdy. Dzięki kulturze nie dotykamy prawdy, dobra i piękna, bo ich tam nie ma. Spotykamy jedynie ich obrazy i wyobrażenia. Dzieła kultury powinny nam pokazywać, gdzie mamy szukać tych realnych własności bytów, a zwłaszcza człowieka. Kultura musi nas odnosić do człowieka. Kultura musi służyć poznaniu człowieka. Ma nas przybliżać do człowieka, a nie popychać w wyimaginowane światy. Kultura powinna wskazywać na realność i rzeczywistość. Na realnego człowieka. Powinna służyć chronieniu człowieka. A nie ukazywać nam jedynie człowieka wymyślonego.

Dlatego musimy poznać i ująć właściwą wartość kultury. Często wydaje się nam, że kultura wyrasta ponad rzeczywistość. Uważana jest za coś, co przybliża nas nawet do Boga. Dotyczy to poezji, literatury, malarstwa lub muzyki. Ale musimy pamiętać, że kultura jest tylko wytworem człowieka. To człowiek tworzy wspaniałe dzieła kultury. I to artysta jako człowiek jest blisko Boga dzięki swojemu życiu duchowemu. To człowiek dzięki działaniom duchowym (dzięki aktom wiary, nadziei i miłości) zbliża się do Boga, albo się od Niego oddala. Artysta daje temu wyraz zewnętrzny. Do Boga zbliżają nas jedynie realne akty rozumu, woli i uczuć. Dzieła sztuki przedstawiają jedynie wewnętrzne życie człowieka. Dzięki temu mogą nas zachęcać i namawiać do rozwoju życia duchowego. Ale same tego nie zastąpią.

Dlatego nie można kulturze przypisywać bezwzględnej wartości. Kultura posiada jedynie wartość względną i pośrednią. Jest cenna tylko ze względu na człowieka, jeśli pomaga mu w rozwoju duchowym. Kultura jest wartościowa, jeśli ukazuje człowiekowi możliwości i sposoby rozwoju osobowego (czyli wzrastania duchowego). Kultura musi nam pokazywać osobową prawdę o człowieku, a nie wymyślone teorie człowieka. Kultura powinna nam ukazywać realne i osobowe dobro człowieka, a nie wszystkie dobre i złe czyny, które może popełnić człowiek. Pokazywanie zbrodni  i przemocy niszczy i zabija samego człowieka. Kultura powinna pokazywać realne i osobowe piękno człowieka, a nie wykreowany ideał piękności lub brzydotę codzienności.

Kultura powinna być dziełem sztuki, które służy zrozumieniu osobowego charakteru człowieka. Człowiek jest osobą i kultura powinna ukazywać to, co w człowieku jest osobowe. Dopiero wtedy kultura odnajdzie swoja głębie ukazując osobową głębię człowieczeństwa. Jeżeli kultura będzie bazowała jedynie na tym, co w człowieku jest naturalne, to stanie się dialektycznym tworem człowieka, jak odkrył to Hegel. Taka kultura będzie ukazywała dobre i złe strony człowieczeństwa, wzloty i upadki człowieka. Tak właśnie dzieje się dzisiaj. A do tego uznano jeszcze, że kultura nie powinna niczego oceniać. Ma pokazywać dobro i zło, bo to dotyczy człowieka. Ale tego właśnie chciał Szatan, gdy kusił na początku człowieka. Wmówił Adamowi i Ewie, że będą jak bogowie, bo poznają dobro i zło. Jest to wierutne kłamstwo, gdyż w poznaniu zła nie ma nic boskiego. Mówiąc wprost, Bóg nie znał zła, gdyż poznaje tylko to, co realne, a sama realność jest dobra, bo pochodzi od Boga. Aby poznać zło, Bóg stał się człowiekiem. Jako człowiek Chrystus doświadczył całego zła, jakie może spotkać człowieka. Był męczony i zabity. Ale jako Bóg pokonał zło – zmartwychwstał i wstąpił do nieba.

Kultura powinna nas przestrzegać przed złem, kłamstwem i brzydotą. Powinna ukazywać i propagować wartości osobowe i osobowe działania człowieka. W samym człowieku jest tyle piękna, że można je pokazywać w nieskończoność. Osobowe piękno człowieka przejawia się w doskonałości życia. Ludzkie życie jest piękne. Życie jest oparte na pięknie. Ludzkie życie jest darem osobowego piękna. To znaczy, że osobowe piękno człowieka wyraża się w darze życia. O tym właśnie powinna opowiadać kultura i sztuka. Taka kultura stanie się prawdziwym humanizmem.

Kulturze potrzebny jest humanizm. Humanizm jest zwróceniem się do człowieka. Jest spojrzeniem na człowieka jako osobę. Jest dostrzeżeniem w człowieku osobowej podmiotowości, która jest aktywnością istnienia. Humanizm powinien wydobyć to, co w człowieku jest najwartościowsze. Humanizm ma zadbać o ujawnienie się osoby w działaniach ludzkich. Humanizm musi zadbać o pokazanie moralnych działań człowieka. Najważniejszym dziełem człowieka jest bowiem moralność i religia. To poprzez moralność ujawnia się osobowa podmiotowość. To dzięki osobie człowiek jest w stanie działać moralnie i religijnie. Bez osoby nie będzie ani moralności, ani religijności. Kultura musi pokazać przede wszystkim działania osobowe. Musi nam ukazać człowieka w całej pełni jego działania.

Bez aktywności osobowej człowiek jest zdany wyłącznie na działania rozumne i wolne. Ale sam myślenie rozumu i wolność woli nie mogą zapewnić człowiekowi moralnego postępowania. Działania oparte na myśleniu i wolnej decyzji są różnorodne, zmienne i przeciwstawne. Dzięki takim działaniom człowiek nie jest w stanie dotrzeć do celu, ani czynić tego, co powinien. Dlatego dzięki myślącemu rozumowi i wolnej decyzji człowiek nie zdoła poznać i zrozumieć swojej osoby, ani osoby kogokolwiek innego. Nie będzie w stanie poznać osoby, ani jej zapragnąć. To dlatego ludzka osoba wciąż czeka na odkrycie.

Aby w kulturze przywrócić humanizm, człowiek musi dokonać duchowego oczyszczenia. Aby oczyścić kulturę z wszelkich intelektualnych brudów i śmieci, człowiek musi najpierw przeprowadzić duchowe oczyszczenie samego siebie. Jednak współczesny człowiek żyje w świecie kultury wymyślonej i zaakceptowanej przez siebie. Co więc musi się stać, żeby człowiek zrozumiał, że tak dalej być nie może? Człowiek boi się, że zagraża mu katastrofa ekologiczna, czyli zniszczenie środowiska przyrodniczego. Ale człowiek nie dostrzega jeszcze tego, że zagraża mu również katastrofa kulturowa, czyli „kultura śmierci”, o czym przestrzegał nas papież J P II.

Skażenie kultury jest podstępne i zdradzieckie. Człowiek lubi głosić różne hasła. Dzisiaj uwielbia sprzeciwiać się utartym zwyczajom i protestować przeciwko ograniczaniu wolności. Pojmuje wolność jako możliwość czynienia czegokolwiek, nie zdając sobie sprawy, że nie wszystkie działania dobrze mu służą. Dzisiaj człowiek chciałby wszystkiego spróbować, Chciałby spróbować dobra i zła. Ale po takiej próbie okazuje się, że łatwiej jest czynić zło niż dobro. Gdy człowiek spróbuje zła, nie ma już dostatecznej siły, żeby powrócić do dobra. Potrzebuje wtedy wsparcia ze strony Boga. Jeżeli się tego nie dowie albo nie będzie chciał wiedzieć, to pogrąży się w upadku i grzechu. Kultura musi nas przed tym nieustannie przestrzegać!

Kultura powinna być humanistyczna a nie demoniczna. Dziś mamy wokoło kulturę demoniczną. Ta demoniczna kultura jest kulturą śmierci. Śmierci Boga i człowieka. To w kulturze i ludzkim myśleniu siedzą wszystkie demony człowieka. Teologia nazywa to opętaniem przez złe duchy. Te demony człowiek wyhodował sam sobie. Trzeba dzisiaj ujawnić wszystkie demony, które zawładnęły człowiekiem i które rządzą jego kulturą.

Demony kultury

Pierwszym demonem człowieka stało się poznanie zła. Zrodziło się ono z kłamstwa o Bogu. „Będziecie jak bogowie, poznacie dobro i zło”. Gdy człowiek przyjął to kłamstwo, wtedy zaczął myśleć i sprzeciwił się realności. Tak powstało zło, które jest negacją i zaprzeczeniem tego, co realne. Skoro człowiek zaczął myśleć, to mógł wymyślić tylko zło – czyli kłamstwo, zbrodnię i przemoc, oraz uleganie przyjemnościom. Poznanie zła zrodziło się z chęci poznania czegoś innego – innego niż realność (innego niż realność prawdy, dobra i piękna). Ale tak naprawdę nie ma poznania zła, jest tylko wymyślanie zła. Człowiek zaczął myśleć i wtedy mógł wymyślić zło. Myślenie, które uzyskał człowiek stało się siłą demoniczną. To myślenie oderwało człowieka od Boga. Oderwało go również od własnej osoby i od osoby innych ludzi. To dlatego człowiek stał się zdolny do zbrodni i przemocy.

Ale myślenie pozwoliło człowiekowi zdobywać także wiedzę o świecie. Człowiek poznaje świat przyrody, poznaje świat cielesny i materialny w doświadczeniu zmysłowym i dzięki myśleniu potrafi przekształcić to w wiedzę przyrodniczą (empiryczną). Zdobywszy wiedzę o świecie potrafi dalej myśleć o wykorzystaniu spotkanych rzeczy, roślin i zwierząt dla własnych celów. Ale jednocześnie możemy zauważyć, że w zakresie zdobytej wiedzy empirycznej przestają obowiązywać wartości moralne (humanistyczne), a liczy się wyłącznie użyteczność (liczy się technika i technologia, produkcja i handel, zysk i sukces, postęp). A to wszystko wykracza już poza dobro człowieka, poza humanizm, poza służbę osobie człowieka.

Gdy w kulturze brakuje wartości moralnych, to znaczy, że do głosu dochodzi demon poznania zła. Tym demonem jest samo myślenie – takie czyste cogito, które odkrył Kartezjusz. Demon myślenia ukrywa się najczęściej pod postacią wiedzy naukowej. Gdy wiedza naukowa odrywa się od poznania mądrościowego, wówczas zaczyna nami rządzić demon myślenia. Inna postać, jaką przybiera ten demon to świadomość. Zapominamy wtedy o rozumie i woli, o uczuciach, liczy się tylko „przeżycie świadomościowe” albo „akty świadomościowe”. Dla badania i rozważania świadomości nie jest wcale potrzebny kontakt z rzeczywistością, z człowiekiem lub Bogiem. Dla świadomości wystarczy jedynie moje myślenie i moje „ja”. Dlatego świadomość i moje „ja” stanowią jedynie podmiotowość myślenia. Jest to świat moich myśli i tego, czego one dotyczą. W świadomości jako podmiotowości myślenia nie ma niczego realnego, jest tylko samo myślenie, chcenie myślenia i przeżywanie myślenia.

Tak właśnie rodzi się demon myślenia. Przecież to nie ja żyję w swojej świadomości, lecz to demon świadomości zamieszkał we mnie. A skoro zamieszkał we mnie demon, to już nie ja rządzę sobą, lecz mną rządzi ten demon. Każde opętanie jest związane z uległością i uzależnieniem. Musimy wypędzić z siebie demona myślenia. Możemy tego dokonać tylko poprzez nawrócenie i wiarę. Najpierw poprzez wiarę w Osobowego Boga, a potem także dzięki wierze w osobowego człowieka. Dopóki nie przyjmiemy tej wiary, dopóty nie zapanujemy nad swoim myśleniem. Dlatego pierwszym krokiem do pokonania własnego demona jest religia, czyli kult religijny (przyjęcie sakramentów świętych). Jedynie Chrystus (jako Bóg Osobowy) ma moc wypędzania złych duchów i tę moc przekazał Apostołom i Kościołowi.

Kolejnym demonem jest demon wolności, który opanował naszą wolę. Ukrywa się pod postacią wolności decydowania o sobie. Wolność decyzji odrzuca bowiem chcenie i pragnienie dobra, a opowiada się za możliwością wyboru czegokolwiek, czyli dowolnego działania. Podobnie jak świadomość i myślenie są oderwaniem człowieka od rzeczywistości i prawdy, tak samo możliwość wyboru jest porzuceniem pragnienia realnego dobra na rzecz nierealnego zła. Jeżeli odrzucimy dobro i realność, to musimy się zwrócić do czegoś nierealnego, co może być tylko złem. Na ogół nazywamy to wyborem mniejszego zła. Ale wybór mniejszego zła jest zawsze porzuceniem dobra. Dobra się nie wybiera, dobro można jedynie afirmować, czyli chcieć bezwzględnie.

Demon wolności wyboru panoszy się coraz bardziej. Jego działanie podsuwa się coraz młodszym dzieciom. Stawia się je przed wyborem różnych rzeczy albo przed wyborem różnych przyjemności. Próbuje się zachęcić człowieka do ciągłego wybierania, natomiast nie uczy się go wcale chcenia. Nie stawia się przed człowiekiem bezwzględnych celów, ale przedstawia się mu różne środki do wyboru. Prowadzi to na ogół do wybierania mniejszego zła, a nie pragnienia dobra. Człowiek zmuszony do wyboru mniejszego zła traci bezpośredni kontakt z realnym dobrem. Po prostu zapomina o istnieniu realnego i bezwzględnego dobra. Taki człowiek przestaje pragnąć dobra, ponieważ stale musi wybierać między mniejszym lub większym złem. Dlatego na przykład polityka jest niemoralna.

Demon wolności wyboru czyha na nas każdego dnia. Stara się odłączyć nas skutecznie od dobra. Ratunkiem przeciwko niemu jest nasze sumienie jako źródło łączności z Bogiem. Sumienie kontaktuje nas z realnym i osobowym dobrem. Woła do nas nieustannie, abyśmy pragnęli dobra i jemu służyli. Dlatego człowiekowi potrzebny jest namysł i zastanowienie nad swoim działaniem oraz rachunek sumienia, czy na pewno chcę dobra. I tutaj Kościół posiada również mocne lekarstwo w postaci sakramentu pojednania i pokuty, czyli nawrócenia się i rachunku sumienia. Dlatego musimy zawsze słuchać głosu sumienia, abyśmy nie ulegli podszeptom demona wolności wyboru.

Następnym demonem człowieka jest demon przyjemności. Ten hedonistyczny demon jest znany od samego początku ludzkości. Człowiek bardzo chętnie ulegał przyjemnościom, dlatego hedonistyczny styl życia był zawsze obecny. Przyjemności lub przykrości stanowią pierwsze doznania człowieka. Dlatego oddziałują na nas bardzo mocno. W sposób odruchowy odbieramy otaczające nas rzeczy jako przyjemne lub przykre. Dlatego doznania przyjemności od razu opanowują naszą uczuciowość, a następnie rozum i wolę. Jeśli rozum zacznie myśleć o przyjemnościach, a wola zacznie je wybierać, to znaczy, że poddaliśmy się demonowi przyjemności. Takiemu człowiekowi wydaje się, że powinien żyć wyłącznie przyjemnościami. Jeżeli przyjemności wzmocnione przez myślenie rozumu i wybór woli opanują nasze życie, wówczas znikną osobowe przeżycia naszej uczuciowości. Uczucia rodzą się bowiem z doświadczenia piękna, a nie przyjemności. Upodobanie piękna wywołuje w nas uczucie radości i nadziei. Jeżeli naszą uczuciowością zawładnie demon przyjemności, to nie będzie ona zdolna do wzbudzenia w sobie prawdziwych uczuć. Uczucia radości i nadziei zostaną zastąpione przez doznania przyjemności. Fascynacja przyjemnościami prowadzi do ich eskalacji. Przyjemność jest nietrwała, dlatego potrzebujemy coraz silniejszych doznań. Zaczynamy szukać przyjemności na wszelkie sposoby popadając w uzależnienie. Demon przyjemności okrada nas z wszelkich uczuć. Stajemy się nieczuli i apatyczni, chociaż rzucamy się w pogoń za nowymi przyjemnościami. Jednak przyjemności tylko na początku są dla nas miłe i radosne, z czasem staja się naszym utrapieniem i uzależnieniem. A wtedy już kontrolę nad naszymi uczuciami przejmuje demon przyjemności, obiecując wszystko, a nie dając niczego. Taka sytuacja może doprowadzić człowieka do kompletnego upadku. Jest to widoczne w przypadku różnych nałogów.

Wydaje się, że radykalnym lekarstwem w tej sytuacji jest cierpienie. Dopiero cierpiący człowiek zaczyna rozumieć absurdalność swojego życia. Dopiero prawdziwe cierpienie jest czymś, co zmusza człowieka do refleksji nad swoim postępowaniem i do porzucenia zgubnego hedonizmu. Człowiekowi uzależnionemu od przyjemności trudno jest samemu wyrwać się z tego kręgu zła. Na ogół potrzebuje bardzo silnego impulsu. Takim impulsem może być właśnie cierpienie. Cierpienie jest realnym doświadczeniem ograniczenia naszej cielesności. Jest impulsem do poszukiwania głębi człowieczeństwa. Dlatego cierpienie wymusza namysł nad własnym życiem i może stać się początkiem nawrócenia. Kościół uczy nas właściwego przeżywania cierpienia.

Na językach






Diabeł pokazał człowiekowi język


Diabeł pokazał człowiekowi język. Dosłownie i w przenośni.

Na początku człowiek rozmawiał z Bogiem. Człowiek rozmawiała z Bogiem przy pomocy słowa. Otrzymał to słowo od Boga jako Słowo Boże. Dlatego w ogóle mógł rozmawiać (czyli mówić). Słowo posiada i niesie ze sobą rozumienie. Przyjąwszy Słowo Boże człowiek mógł wszystko rozumieć. Dzięki temu rozumieniu posiadał jakąś pełnię poznania. Dlatego mógł rozmawiać z Bogiem.

Posiadając słowo człowiek był w pełni doskonały. Człowiek był pełen słowa. Nie musiał niczego tworzyć lub dokonywać, żeby osiągnąć doskonałość. Był tak doskonały, że mógł rozmawiać z samym Bogiem. Mógł stanąć z Bogiem twarzą w twarz. Bóg zawarł przymierze z człowiekiem, gdy na początku dał mu swoje Słowo. To pierwsze przymierze było przykazaniem przestrzegającym przez poznaniem zła (z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść).

Między Boga a człowieka wmieszał się szatan. Zapytał: Czy Bóg zabronił wam jeść owoce z rajskich drzew? Sens pytania był oczywiście podchwytliwy, że Bóg zakazał lub zabronił człowiekowi tego, czego on potrzebuje. W ten sposób szatan obudził w człowieku naturalna potrzebę. Zmusił człowieka do zastanowienia się nad tym, że czegoś potrzebuje. Człowiek w Raju po prostu żył i nie musiał się zastanawiać, czego potrzebuje, gdyż miał wszystkiego pod dostatkiem. Posiadał wszystko w pełnej doskonałości. Był pełen łaski, jak byśmy powiedzieli za Zwiastowaniem Anielskim. Jako pełen łaski człowiek niczego nie potrzebował. Miał bowiem wszystko, co było potrzebne do osobowego życia. Dysponował pełnią doskonałości i dzięki temu przyjaźnił się z Bogiem.

Skąd więc zjawiło się zło? Dlaczego człowiek chciał poznać zło? Zło pociąga człowieka tym, że może je dokonać sam, bez niczyjej pomocy. Zło mami nas swoją samodzielnością. Źle działam sam, sam dla siebie. Zło jest działaniem tylko dla siebie. Jest działaniem egoistycznym. Ale już małe dziecko walczy o swoją samodzielność, wołając: Ja sam, ja sam (to zrobię).

Dlatego zło wydaje się być samorodne. Rodzi się samo, nie wiadomo skąd. Trzeba jednak powiedzieć, że zło rodzi się w umyśle człowieka. Ja sam, czyli moje ego. Egoizm, czyli moja czysta świadomość. Czysta świadomość jest zawsze egoistyczna. Ja sam to wymyśliłem, ja sam to zrobię. Jestem tylko ja sam dla siebie. To jest Sartre’owska świadomość (l’etre pour soi). Ja jest całkowicie moje (łac. ego est meum perfectum) Albo ang. I it’s me, albo frnc. Je c’est moi.

Zło pociąga nas tym, co się nam wydaje. A to już znaczy, że naprawdę pociąga nas własne myślenie, a nie zło. Przecież własne myślenie traktujemy jako coś samodzielnego. Dlatego trzeba zapytać, czy pociąga nas samo zło, czy może własne samodzielne myślenie? Każdy chce mieć coś własnego, coś swojego. Myślenie jest czymś najbardziej własnym. Jest właściwością świadomości. Inną moją właściwością jest moje ciało. Czy to znaczy, że zło pojawia się w myśleniu albo w cielesności?

Zło pojawia się wtedy, gdy myślenie zaczyna działać samo z siebie (niezależnie od wszystkiego). Podobnie zdarza się, gdy nasza cielesność zaczyna działać sama z siebie, np. gdy seksualność działa sama z siebie niezależnie od całej reszty (od osoby lub duchowości). Wówczas górę biorą pożądliwości i potrzeby cielesne i one zaczynają rządzić ludzkim postępowaniem. Czasami człowiekowi wydaje się, że działanie seksualności go nie dotyczy albo że dzieje się jakby poza nim. Ale jeżeli pozwalamy potrzebom kierować sobą, to upada lub znika nasza duchowość lub osobowość.

Dlatego można stwierdzić, że zło pojawia się wtedy, gdy seksualność „chce” się usamodzielnić. To tak jakby człowiek zamierzał stać się seksualnością. Wtedy sam sprowadza się do seksu i „cały” staje się seksem. Ale wówczas następuje dehumanizacja człowieka, czyli odczłowieczenie. Człowiek przestaje wtedy działać osobowo, przestaje być osobą. Traci swoją podmiotowość i zmienia się tylko w swoją właściwość. Stając się seksem, człowiek działa tylko i wyłącznie seksualnie. Jest przez chwilę rozkoszą seksualną, która rozpływa się zaraz w niebyt, gdyż nie może być powiązana z żadną podmiotowością. Co najwyżej, przeżycie rozkoszy zostaje przechwycone przez świadomość. Świadomość jest jednak pozorną podmiotowością, gdyż jest tylko pustką, w której przepływają myśli i doznania bez żadnej integracji. Świadomość nie jest scalającym podmiotem, czyli centrum dowodzenia, ale swobodną siecią internetową, czyli luźno powiązanymi elementami przeróżnej proweniencji.

Gdy więc trwamy na poziomie świadomości, jesteśmy jedynie świadomi zła, to znaczy wiemy, że coś takiego się dzieje lub wydarza, ale zupełnie nie czujemy się jego sprawcą lub przyczyną. Trochę tak, jakby to nas nie dotyczyło. Zresztą dla świadomości wszystko, co realne dzieje się jakby poza nią. Świadomość włada i panuje nad tym, co tworzy i wymyśla. Dlatego cielesne doznania jej nie dotyczą. Świadomość traktuje je jako coś zewnętrznego, co wydarza się poza nią samą. Ale świadomość chce wszystko zawłaszczyć dla siebie. Pragnie wszystkim rządzić i nad wszystkim panować. Dlatego chętnie przywłaszcza sobie doznania cielesne i zaczyna rządzić ludzką seksualnością. Wówczas świadomość myśli seksem i co więcej, może się utożsamić z seksualnością i chcieć żyć tylko seksem. Świadomość sama zaczyna wymyślać seks, czyli dochodzi do zboczeń seksualnych. Mówimy wtedy o uzależnieniu od seksu.

Pragnienie dobra jest czymś jak najbardziej realnym, gdyż dotyczy czegoś realnego. Dobro jest zawsze związane z realnością. Z kolei pragnienie zła jest samym pragnieniem, nie dotyczącym niczego. Pragnienie zła nie może dotyczyć czegoś realnego, gdyż zło jest nierealne. Dlatego pragnienie zła doskonale pasuje do świadomości, która nie znosi realności. W poznaniu i pragnieniu zła świadomość po prostu jest sobą (czyli staje się czystą świadomością), gdyż nie musi zakładać i potwierdzać czegoś realnego. Pragnienie zła jest „czystą intencją” jako „akt” czystej świadomości. „Czysta intencja” nie powinna dotyczyć niczego realnego. Może dotyczyć właśnie zła jako czegoś nierealnego. Trzeba przyznać, że zło doskonale pasuje do intencjonalności.

Zamierzyć coś złego – oto cel czystej świadomości. Moralna świadomość (czyli sumienie) zawsze woła „czyń dobro”. Czysta świadomość będzie wołać „zamierzam czynić zło” („zamierzam uczynić coś złego”). Świadomość wie, że dzięki temu będzie wolna. Świadomość chce być wolna i niezależna. Ale dzięki temu będzie niemoralna albo wprost zbrodnicza. Zło i zbrodnie są samorodne. Rodzą się w naszej świadomości, kiedy traci ona kontakt z rzeczywistością i staje się zabsolutyzowaną wolnością.

Na co dzień człowiek jest uzależniony od rzeczywistości. Jest zależny choćby od swojej cielesności. Dlatego stara się wymyślić coś niezależnego. Coś, co by wykraczało poza rzeczywistość. Ale to może być tylko samo zło, czyli zbrodnia. Zło pociąga człowieka „obiecanką” wolności i niezależności. Marzymy o czymś całkowicie własnym. Jednak własne działanie świadomości prowadzi do zła. Zło jest bardzo złudne, gdyż wszystko obiecuje, a niczego nie daje, bo nie może dać.

Poza tym dokonane zło jest banalne. Tego odkrycia dokonała Hannah Arendt analizując proces Eichmanna. Zło jest banalne właśnie dlatego, że niczego człowiekowi nie daje. Przemoc nie może dać człowiekowi władzy ani panowania. Przemoc nie daje faktycznej siły, ale jedynie jej wyobrażenie. Zbrodniarz nie ma żadnej siły lub władzy. Jest bezsilny w swojej złości. Złość nie jest żadną siłą. Zło jest po prostu bezsilne. Zło jest pyszne i napuszone, ale jest strasznie banalne.

Zło jest pozbawione realności. Oderwane od rzeczywistości zło będzie pozbawione siły i mocy. A skoro jest bezsilne, to zaczyna posługiwać się przemocą, aby ukryć swoją bezsilność. Przemoc jest ponurą i tragiczną maską bezsilności. Zło jest bezsilne, dlatego sięga po broń. Tak właśnie dochodzi do zbrodni.

Pamiętamy zawołanie: Zło dobrem zwyciężaj! Zło można pokonać realnością. Uznaniem prawdy i dobra. Uznanie prawdy, czyli wiara jako akceptacja, oraz pragnienie dobra, czyli miłość jako afirmacja, usuwają w pełni bezsilność zła. Prawda zdoła nas wyzwolić z nierealności zła. Prawda, jaką uzyskujemy dzięki wierze, przywraca nam świadomość moralną.

Wiara i miłość dają nam realną siłę i moc, gdyż łączą nas i wiążą z realnymi bytami, jakimi są osoby. Osoba stanowi to, co jest naprawdę realne. Osoba jest realną podmiotowością opartą na prawdzie i dobru (i na pięknie). Osobę tworzy bowiem prawda, dobro i piękno zawarte w istnieniu człowieka (w ludzkiej egzystencji). Te własności transcendentalne określają samą istotę albo sedno realności. Są to realne własności osobowe.