26.06.2012

Medal



Demokratyczne społeczeństwo

Powstał na świecie nowy stwór pod nazwą społeczeństwa demokratycznego. Skąd się wziął? Otóż wyrósł na negacji rodziny i narodu, pomijając nawet społeczność lokalną traktowaną jako prowincjonalizm.
 
Demokratyczne społeczeństwo zostało wymyślone w gabinetach i salonach politycznych, w pracowniach naukowych i salach wykładowych. Czy stworzyli je polityczni geniusze? Czy może zapragnęli go zwykli ludzie? Nic podobnego. Demokratyczne społeczeństwo wymyślili ludzie, którzy uwierzyli w ideę postępu do tego stopnia, że wołali – Musimy być postępowi! Trzeba zerwać z dawną tradycją! Musimy stworzyć nowe społeczeństwo i nowego człowieka! Człowieka postępowego, który postępuje zupełnie inaczej niż do tej pory!

Dawniej ludzie kierowali się moralnością. Porzućmy wiec moralność. Dawniej ludzie byli religijni. Zlikwidujmy więc Kościół i religię. Dawniej ludzie szukali mądrości. A więc trzeba przyzwyczaić ich do głupoty. Dawniej ludzie cieszyli się pięknem świata. A więc przekonajmy ich, że realny świat jest potworny i brzydki. Trzeba to wszystko przekroczyć, żeby osiągnąć otchłań nicości i tam stworzyć wszystko od nowa. Precz ze starymi poglądami. Niech żyje nowoczesność. Nowoczesność, którą zbudujemy na gruzach starego świata.

Człowiek ma być nowoczesny, czyli musi porzucić tradycyjne wartości. Trzeba odrzucić wszystko, co było do tej pory uznawane za realne i prawdziwe, za dobre i piękne. Zbudujemy nowy świat bez ograniczeń realności, bez prawdy i dobra, bez pięknego życia.Tak powstało bezwartościowe społeczeństwo. Tak powstał bezwartościowy człowiek, który stanowi marną cząsteczkę Super Złudzenia Społecznego. Zabrano człowiekowi wszystko, co ożywia jego ducha i osobę. W zamian stworzono niepotrzebne potrzeby, które każdy powinien zaspakajać, żeby liczyć się w Demokratycznym Świecie.

Dzisiaj Demokracja pożera człowieka. Zjada jego realność. Zniszczyła już jego osobę, żeby nauczyć go życia pozornymi potrzebami, żeby nauczyć go bezwartościowej zabawy i rozrywki, po ciężkiej pracy na rzecz Demokracji. Czyżby na koniec Demokracja okazała się rządami Demona, a nie rządami Ludu? My wam to zademonstrujemy, nie martwcie się, gdyż jesteście już martwi. Demokratyczne społeczeństwo staje się światem zombi.
 
Demokracja pozbyła się relacji osobowych, które stanowią realną podstawę więzi społecznych. Neguje rodzinę i Kościół, które stanowią realne wspólnoty osobowe powiązane z Bogiem Osobowym. Odrzucenie Kościoła i rodziny powoduje destrukcję wspólnot społecznych – wspólnoty lokalnej i narodowej. Jeśli zanikają relacje osobowe, to realne społeczności tracą swoje podłoże i ulegają rozczłonkowaniu, a wreszcie znikają. W to miejsce pojawia się zbiorowisko samotnych ludzi (podmiotów świadomościowych). Ludzie mają poczucie wyobcowania ze swojego naturalnego środowiska (z rodziny, ze społeczności lokalnej oraz z narodu).
 
W demokratyczne społeczeństwie zanika moralność i religijność, a w to miejsce pojawiają się zależności instytucjonalne. W ten sposób wszystkie relacje międzyludzkie zostają sprowadzone do działań organizacyjnych i instytucjonalnych. Rodzina przekształca się w dobrze funkcjonujące przedsiębiorstwo. Kościół ma być instytucją religijną spełniającą jakieś działania duchowe. Wspólnota lokalna staje się jednostką administracyjną podlegającą organizacyjnie władzy państwowej. Naród pojawia się jako hasło wyborcze polityków, który chcą pogłaskać swoich wyborców.
 
Demokratyczne społeczeństwo opiera się zatem wyłącznie na zależnościach prawno-ekonomicznych, które określają jedynie działalność organizacyjną różnych instytucji (firm i przedsiębiorstw, a także instytucji rządowych ze szkolnictwem i lecznictwem na czele). Stąd już krok do rygorów militarnych, ponieważ najlepiej byłoby, gdyby obywatele działali na rozkaz jak w wojsku. Ale to doprowadziło do takiego stanu, że obywatel czuje się instytucjonalnym niewolnikiem (albo niewolnikiem instytucji państwowych, albo niewolnikiem firmy). Obecne zniewolenie osoby ludzkiej jest tym bardziej niebezpieczne, gdyż nie ma nadziei na faktyczne zmiany w polityce. Dużo łatwiej jest zepsuć moralnie człowieka niż nawrócić go na życie osobowe. Ponieważ do odrodzenia osoby konieczna jest łaska Boża.
 
Człowiek nie może żyć bez osobowego wsparcia moralności i religii. Nie da się żyć bez wiary, nadziei i miłości. Bo wtedy człowiek popada w obłęd i szaleństwo. Zabija więc samego siebie albo niszczy wszystko dookoła podejmując zamachy terrorystyczne lub prowadząc prywatne wojny. Filmy i literatura pokazują nam taki zdegenerowany świat. I co? I nic, wszyscy się doskonale bawią, gdyż demokratyczne społeczeństwo uwielbia dobrą zabawę.

Nowożytna wiara w myślenie


Nowożytność podążając za Kartezjuszem i Heglem uwierzyła w potęgę myślenia. Myślicielom zdawało się, że myślenie może przynieść człowiekowi szczęście.

Od początków historii dostrzegano, że ludzkie życie jest niebezpieczne i tragiczne. Później uważano, że jedynym lekarstwem na te bolączki jest wiara w dar Bożej łaski. Tylko łaska miała być w stanie ulepszyć i udoskonalić człowieka. Takie rozstrzygnięcie przedstawiała doktryna chrześcijańska.

Jednak człowiek oczekiwał, że ta doskonałość przyjdzie od razu. Tak się nie stało. Dlatego pojawia się zupełnie nowe rozwiązanie. Absolutna wiara w myślenie podpowiadała, że wystarczy wymyślić nowy układ społeczny, który przyniesie ludziom szczęście. Uznano, że należy odrzucić dotychczasową akceptację trwałości i niezmienności ludzkiej natury (trwałej realności człowieka). Trzeba zerwać z dawną naturą człowieka i stworzyć wszystko od nowa.

Trzeba zatem porzucić tradycyjnego człowieka i rozpocząć tworzenie człowieka postępowego, który ma się rozwijać ku przyszłości. Jednak porzucając niezmienną naturę człowieka oddano go na pastwę zmienności. Postępowy człowiek powinien nieustannie zmieniać się na lepsze. Pamiętam definicję rewolucji z czasów komunistycznych – rewolucja to gwałtowna zmiana na lepsze.

Dzisiaj już wiemy, że taka wiara w postęp społeczny człowieka nie dała nam wcale więcej szczęścia, bo dać nie mogła. Pozbawienie człowieka realnych fundamentów i rzucenie się ku zmienności nie spowodowało powszechnej szczęśliwości, a wręcz przeciwnie. Spowodowało jedynie porzucenie moralności i religijności, i zastąpienia ich utylitaryzmem.

Nie da się zbudować szczęścia na myśleniu i jego pomysłach. Szczęście musi być oparte na realnych podstawach – czyli na osobowym dobru i wynikającej stąd moralności. To jest prosta i jedyna droga do szczęścia. Myślenie buduje bowiem świat pozorny. Jest to tworzenie zewnętrznych form organizacyjnych i instytucjonalnych. Myślenie tworzy postęp cywilizacyjny i społeczny. Tworzy nowe rzeczy i produkty, którymi człowiek się tylko posługuje. To wszystko dzieje się na zewnątrz człowieka. Ale myślenie nie posiada siły do stworzenia wewnętrznego świata duchowego.

Ideolodzy postępu (ci wszyscy socjaliści od utopijnych aż po realnych, czyli komunistów) wierzyli, że ułatwienia cywilizacyjne przemienią człowieka na lepsze. Wierzono, że życie bez trudności i kłopotów uczyni człowieka lepszym, gdyż nie będzie musiał już się martwić o swoje potrzeby. Wystarcz więc zlikwidować głód i choroby, a człowiek przestanie cierpieć. A to może nam zagwarantować postęp technologiczny. Nadchodzi wiek techniki, więc zamienimy uniwersytety na politechniki. Tylko technika może uczynić cuda. Trzeba zatem wszystko podporządkować technice. Mamy więc techniki zarządzania zasobami ludzkimi. Ostatecznym efektem stała się dominacja techniki nad etyką, bardzo wygodna dla polityków. Nie pytamy już, co jest etyczne, lecz jak można to przeprowadzić (know how). Potrzebna jest wiedza użyteczna a nie prawdziwa. Utylitaryzm wygrał z etyką personalistyczną.

Czy można dzisiaj temu przeciwdziałać? Czy da się coś zrobić? Przecież nie można zawrócić biegu historii. Jednak wydaje się, że człowiek może zmienić swoje myślenie. Może zmienić myślenie na poznanie realności. Człowiek nie może już zawrócić, lecz może się nawrócić. Nazywamy to metanoia. Musimy powrócić do realności. Musimy na nowo odkryć realność człowieka. Nie wolno zadowalać się jedynie pozorami i pozornymi wyobrażeniami.

Człowiek jest realnym bytem i musi być traktowany jako ktoś realny. Nie da się stworzyć jakiegoś „nowego” lub „postępowego” człowieka. Bo co z tego, że chcemy wymyślić zupełnie nowego człowieka. Aby wymyślić coś nowego, musimy odrzucić to, co stare (czyli całą realność człowieka). Samo myślenie powstało z negacji realności, dlatego ono zawsze dąży do porzucenia tego, co realne i rzeczywiste. Jednak odrzucając realność myślenie wymyśla jedynie pozorne wyobrażenia lub obrazy. Nie da się żyć takimi pozornymi wyobrażeniami. Można wymyślić, żeby człowiek stał na głowie. Przecież człowiek jest w stanie stanąć na głowie. Można nawet tańczyć na głowie, jak pokazują nam hip-hopowcy. Ale nie można żyć stojąc na głowie, bo tak się po prostu nie da działać.

Idealistyczni myśliciele, uważający myślenie za pełną doskonałość człowieka, sądzili, że właśnie myślenie może doprowadzić człowieka do szczęścia i doskonałości. Ale się przeliczyli. Myślenie jest bowiem tylko i wyłącznie intencjonalne, a nie realne. Używając dawnej terminologii neoplatońskiej powiemy, że ma ono status nie-prawdziwego nie-bytu (me ontos me onta). Jest to tylko świat złudzeń i wyobrażeń, gdyż myślenie bazuje na doświadczeniu zmysłowym, jak pokazuje angielski empiryzm. Nie bez powodu Hume twierdził, że nasze pojęcia (idee) powstają na bazie wrażeń zmysłowych.

Nowożytna filozofia uważała z jednej strony, że całe nasze poznanie ma taki empiryczny charakter. Z drugiej strony zachwycała się myśleniem jako doskonałością człowieka. Nawet w biologii nazwano człowieka myślącym (homo sapiens). Taki melanż myślenia i obrazów zmysłowych stosuje się do dzisiaj. Dlatego psychologia reklamy uczy, że myślimy według tego, co zobaczymy. Skoro więc będziemy bombardowali ludzkie zmysły obrazami reklamowymi, to wreszcie człowiek będzie myślał o reklamowanym produkcie jako o potrzebnym dobru. Wszystko się zgadza, gdy człowiek zagubi już swoją osobę i osobowe doświadczenie. Wtedy pozostaje skazany na przekaz pośredni, czyli medialny, gdyż nie stać go na bezpośredni kontakt z rzeczywistością. Gubiąc swoją osobę człowiek traci realną zasadę, czyli słowo, pozwalającą na kontakt z rzeczywistością. Przestaje już być osobą wierną realności, lecz patrzy na świat jako świadomość zależna od zmysłów.

Jeżeli nie chcesz być manipulowaną marionetką (takim pajacykiem sterowanym za pomocą medialnych sznurków), to musisz poszukać własnej realności. Niestety nie znajdziesz tego w literaturze i kulturze, bo one są oparte na myśleniu. Musisz sięgnąć do własnej egzystencji (czyli istnienia). Musisz oderwać się od wszystkich przekazów. Musisz otworzyć swoje wnętrze, złapać samo swoje istnienie. I przyjąć je do siebie. Musisz zwrócić się do swej wewnętrznej realności i wsłuchać się w jej głos. Ona przemówi do ciebie głosem sumienia i kontemplacji, głosem upodobania. Wsłuchaj się w te głosy, a wtedy poznasz samego siebie. Poznaj siebie. Pamiętacie: Scite te ipsum. Nosce te ipsum. Poznaj siebie a nie wymyślaj. Bo wymyślić możesz jedynie swojego demona. Demon zawsze będzie Cię kusił myśleniem. Wszystkie wymyślone potrzeby stają się jedynie naszymi pokusami.

Człowiek potrzebuje wiary. Człowiek jest łatwowierny. Uwierzył więc łatwo w ideę postępu sądząc, że postępując do przodu osiągnie poszukiwany cel – czyli szczęście. Ale ten nieustanny postęp nie przynosi nam szczęścia. To znaczy, że idąc przed siebie nie znajdziemy szczęścia. Czyżby to była błędna droga? Cofnąć się chyba już nie można. Może wystarczy przystanąć i zastanowić się chwilę. Może szczęście daje nie podążanie do przodu, ale zajrzenie do swojego wnętrza?

Dlaczego tak łatwo zgadzamy się na budowanie socjalizmu lub kapitalizmu (liberalizmu?), a nie chcemy po prostu stworzyć humanizmu. Humanizmu, który doceniłby po  prostu realność człowieka. Doceniłby po prostu ludzką osobę i jej godność. Przecież godność człowieka nie wyraża się w myśleniu. Nie ma głupszego pomysłu, niż stwierdzenie, że myślenie jest godnością człowieka. Godność wyraża się we własnościach osobowych istnienia – czyli w prawdzie, dobru i pięknie, które stanowią samo centrum realności człowieka. Bez osobowej prawdy nie byłoby w ogóle ludzkiego rozumu. Bez osobowego dobra nie byłoby ludzkiej woli. Z kolei bez osobowego piękna nie byłoby ludzkiej uczuciowości. Natomiast myślenie (cogito), wolność woli (liberum arbitrium) oraz doznanie przyjemności (delectabilitas) stanowią jedynie pozorną namiastkę naszej duchowości. Na pewno nie tworzą duchowej doskonałości. Duchową doskonałość dają nam przejawy realnych własności – czyli słowo prawdy (wiara), czyn dobra (miłość) oraz przeżycie piękna (jako upodobanie życia, czyli nadzieja). To dopiero są duchowe przejawy osobowej godności i doskonałości człowieka. I oczywiście są to zarazem zasady życia moralnego człowieka. Na tych fundamentach realności można dopiero zbudować prawdziwie ludzki humanizm, a nie jakieś tymczasowe rozwiązania społeczne.

Osobowa godność nie podlega myśleniu, dlatego myślenie nie jest w stanie jej ogarnąć. To, że znamy godność człowieka, nie zawdzięczamy myśleniu lecz kontemplacji i wierze (credo). Kontemplacja jest wsłuchiwaniem się w osobową prawdę. Jest wsłuchiwaniem się w słowo, jakim przemawia do nas osoba. Osoba przemawia do osoby w słowie. Przyjęcie takiego słowa prawdy owocuje w naszym umyśle wiarą w realność osoby ludzkiej lub boskiej. Taka wiara (credo) jest uznaniem (assensus lub assensio) realności. Dlatego osobę poznajemy i rozumiemy jedynie dzięki wierze, gdyż osoba stanowi samo centrum realności w człowieku.

Nasze myślenie (cogito) przeciwstawia się wierze (credo). Skoro wiara jest uznaniem i potwierdzeniem realności, to myślenie jest jej zaprzeczeniem. Myślenie stanowi negację realności, gdyż myślenie wzięło się z zaprzeczenia realności. Żeby człowiek zaczął myśleć, musiał najpierw odrzucić realność.

Dlatego postawienie w nowożytnej filozofii na myślenie spowodowało odrzucenie realnej osoby. Myślenie stanowi odejście od osobowej duchowości. Jest to po prostu odejście od duchowej głębi człowieczeństwa. Dlatego myślenie skazuje nas na postęp, czyli na postępowanie przed siebie, które staje się jedynie ucieczką od samego siebie. Można powiedzieć, że myślenie zmusza człowieka do ucieczki od siebie. Dopóki człowiek nie będzie zdawał sobie z tego sprawy, dopóty będzie uciekał przed samym sobą. Postęp jest ucieczką człowieka przed samym sobą. Tylko personalistyczna filozofia jest w stanie zahamować tę ucieczkę.

Musimy się zatrzymać i podjąć trud powrotu do realności. Człowiek musi poznać swoją realność, a nie próbować wymyślać namiastki lub surogaty realności. Naprawdę nie warto żyć pozorami. Żeby się z tego wyrwać, trzeba jednak sięgnąć do wnętrza. Zajrzeć w głąb siebie, aby odnaleźć siebie w całej swojej realności (czyli w swoim osobowym istnieniu). Twoja egzystencja czeka na zrozumienie, a nie myślenie.

Myślenie nie jest w stanie wyobrazić sobie ani wymyślić godności. Dlatego nasze myślenie nie informuje nas zupełnie o ludzkiej godności. Wprost przeciwnie, ono zaczyna poszukiwać godności gdzie indziej. Podpowiada nam, ze tylko ono samo jest godne człowieka, bo przecież człowiek jest istotą myślącą (co wymyśliło samo myślenie). W ten sposób myślenie nas okłamuje, przedstawiając siebie jako ludzką godność. Ale wówczas nie ma mowy o godności osobowej, a jedynie o użytkowej wartości, gdyż myślenie przedstawia siebie jako coś wartościowego i potrzebnego człowiekowi. Myślenie nie pyta bowiem o bonum honestum (właśnie jako godność), lecz przedstawia jedynie użyteczność (bonum utile), czyli wartość użyteczną. Zatem dowodzi jedynie swojej użyteczności a nie godności.

Godność jest bowiem dobrem bezwzględnym i niezbywalnym, czyli nieprzekazywalnym. Nie możemy nikomu dać swojej godności, tak jak dzięki nauczaniu możemy przekazać różne sposoby myślenia. Dlatego nie sposób nauczyć się godności. Godność trzeba wydobyć z wnętrza własnej egzystencji (z poziomu istnienia, a nie z poziomu istoty). To jest skarb ukryty naprawdę głęboko. Musimy się dokopać do tego skarbu. Naprawdę warto odkryć w sobie godność osoby i stać się dojrzałą osobą. Jak pisał ks. Szostek, dojrzałość człowieka polega na dojrzeniu własnej osoby, czyli poznaniu swojej męskości i kobiecości. Bo jak nauczał Jan Paweł II, osobą ludzką jest mężczyzna oraz kobieta.

Jeszcze o społeczeństwie


Socjalizm odrzucił ludzką naturę (czyli trwałość i niezmienność natury) i zastąpił ją postępem (czyli zmiennością) wierząc, że zmienność okaże się postępem moralnym. Z kolei konserwatyzm uznając niezmienność ludzkiej natury postuluje powrót do źródeł negując możliwość postępu (jako rozwoju moralnego). Natomiast liberalizm odrzucając bezbłędne fundamenty ludzkiej natury wyeksponował naturalne błędy, czyli myślenie i wolność wyboru (a także przyjemność), co w efekcie doprowadziło do kompletnej dowolności postępowania człowieka. Dla liberalizmu postęp stał się czymś zupełnie dowolnym.

Otóż żadna z tych ideologii nie zapewnia człowiekowi możliwości rozwoju osobowego. Każda z nich popycha człowieka gdzieś na boczny tor albo na manowce. Nie bez powodu życie społeczne dzisiejszej demokracji traci nagle sens, gdyż nie jest w stanie zapewnić człowiekowi celowego rozwoju. To jest jakieś nieustanne miotanie się od ściany do ściany, jak w pijanym widzie. W żaden sposób nie da się pogodzić ani scalić tych rozbieżnych propozycji. Dlatego współczesna demokracja miota się pomiędzy błędnymi rozwiązaniami politycznymi.

Jedynym sensownym wyjściem z tej sytuacji wydaje się być powrót do filozoficznego określenia tożsamości człowieka jako osoby. Człowiek musi w pełni zrozumieć siebie i swoją realność. Ale trzeba wyraźnie podkreślić, że to ma być rozumienie realności, a nie pomysły na człowieka. Nie ma innego ratunku dla człowieka. Żadne wymyślanie człowieka na nowo lub na staro niczego tutaj nie zmieni.

Życie społeczne musi być budowane na skale realności, a nie na piaskach naszych wyobrażeń i pomysłów. Dlatego silną i prawdziwą demokrację można zbudować na gruncie personalistycznego humanizmu. Ponieważ człowiek jest przede wszystkim osobą. Zatem to ludzka osoba powinna być najważniejsza w ustroju politycznym. Nie jakiś ogólnikowy człowiek (co brzmi dumnie, lecz nic nie znaczy), ale właśnie osoba, która stanowi konkretną i niepowtarzalną (czyli jednostkową) realność człowieka. Osoba jest bowiem fundamentem realnego człowieka, gdyż stanowi ją podmiotowość istnienia.

Skoro człowiek jest osobą, to czymś najważniejszym staje się życie osobowe człowieka. A takie życie określa moralność i religijność. Dlatego bez tych podstaw nie może być trwałego i silnego życia społecznego. Moralność jest podstawą życia rodzinnego, czyli rodziny będącej realną wspólnotą osobową. Z kolei religijność stanowi podstawę szerokiej wspólnoty społecznej – czyli narodu. Pomiędzy tymi poziomami społecznymi znajduje się wspólnota lokalna – centrum życia społecznego – jako przykład wszystkich potrzebnych i koniecznych powiązań społecznych. To tam dzieje się prawdziwe życie społeczne.

Dlatego polityczna demokracja powinna zabiegać o umacnianie tych trzech poziomów społecznych, poczynając od rodziny i narodu, a skupiając się na wspólnotach lokalnych stanowiących faktyczne centrum życia społecznego. Jeżeli natomiast będziemy pomijali albo występowali przeciwko któremuś z tych poziomów społecznych, to po prostu działamy na szkodę całego społeczeństwa. Nie istnieje bowiem jakieś ogólne społeczeństwo. Ono jest jedynie myślowym wytworem socjologów i ideologów politycznych. Wszystkie ideologie posługują się ogólnym pojęciem społeczeństwa, gdyż nie mają pojęcia, gdzie faktycznie dzieje się życie społeczne. Łatwiej jest wymyślać społeczeństwo po swojemu od nowa niż zastanawiać się, czym jest życie społeczne człowieka.

Dzisiejsi politycy chcą załatać te wszystkie dziury własnej niewiedzy jakąś poprawnością polityczną. Jeśli nie znamy i nie chcemy poznać prawdy, to najlepiej jest odwołać się do poprawności. Poprawność polityczna ma zastąpić człowiekowi prawdę o nim samym. Śmiechu warte! Życie społeczne i polityczne wymaga prawdy o człowieku, a nie żadnej poprawności. Gdyż poprawność stała się dzisiaj zgodą na błędy i wypaczenia demokracji. Dlatego mamy globalną katastrofę.

Tolerancja, ale jako przebaczenie, może mieć miejsce w rodzinie, gdy posiada ona silne więzi osobowe oparte na moralności i żyje poszanowaniem dla godności osoby. Tolerancja, ale jako poszanowanie człowieka, może mieć miejsce we wspólnocie lokalnej, która żyje na silnych podstawach moralnych i religijnych i zna różne dramaty człowieka. Wreszcie tolerancja, ale jako poszanowanie innych kultur może mieć miejsce w narodzie, który ma silną tradycję kultury religijnej i nie boi się obcych wpływów. Nie ma natomiast tolerancji politycznej, bo to są jakieś wymysły ideologiczne.

Poszanowanie człowieka bierze się z mocnego i niewzruszonego poczucia własnej godności osobowej. Tylko człowiek znający i przeżywający własną godność może się odnieść z szacunkiem do drugiego człowieka, gdyż wie, że każdy człowiek posiada taka samą godność osoby (godność osobową i osobistą). Jeśli jednak człowiek zatraci własną godność porzucając moralność i religijność, to nie będzie go stać na szacunek ani dla siebie samego, ani dla drugiego człowieka, gdyż taki szacunek ma źródło w poczuciu godności i na pewno nie jest czymś tylko pomyślanym.

Bez afirmacji godności osoby ludzkiej nie da się stworzyć lepszego świata, nawet gdybyśmy rozwiązali wszystkie problemy techniczne. Ponieważ tylko moralność i etyka chroni osobę ludzką. Technika nie może nam zastąpić etyki, gdyż technika nie ma możliwości doskonalenia życia osobowego człowieka. Technika pozwala nam rozwiązywać problemy codzienności, czyli bieżącego zaspokajania potrzeb życiowych. Jednak technika nie zaspokaja potrzeb duchowych człowieka, a tym samym nie rozwija życia osobowego. Nasze życie osobowe doskonali moralność i religijność (etyka i religia).

Życie społeczne musi ujawniać prawdziwą naturę człowieka. Musi więc wypełniać to, co w człowieku jest naprawdę realne. Taką realnością jest osoba, gdyż osobowa podmiotowość człowieka (czyli ludzka egzystencja) stanowi samo centrum i przyczynę wszelkiej realności istotowej (czyli tego, co powszechnie uważa się za ludzką naturę). Ludzka natura ma swoja przyczynę w osobie i jest tworem osoby, a nie odwrotnie. Dlatego ludzką naturę trzeba widzieć i poznawać i rozumieć właśnie w kontekście osoby, a nie oderwaną od swojej przyczyny. Rozumiemy cokolwiek dopiero wtedy, gdy poznamy jego przyczynę. Podobnie żeby zrozumieć ludzką naturę (albo po prostu człowieka), musimy dotrzeć do jej ontycznej przyczyny w postaci osobowego istnienia. A wówczas przestaniemy przeceniać tę naturę albo przestaniemy jej nie doceniać, zaś będziemy w stanie ocenić ją właściwie przypisując jej wszystkie pozytywy i negatywy.

Ludzka natura nie jest bowiem doskonała, gdyż doskonała jest właśnie osoba człowieka. To osoba została stworzona bezpośrednio przez Boga. Natomiast natura może stać się doskonała, gdy przyjmie doskonałe akty osobowe – słowo prawdy (jako wiarę), czyn dobra (jako miłość) oraz przeżycie piękna (jako nadzieję). Tak właśnie było na początku stworzenia i tak samo dzieje się pod wpływem Bożej łaski, która daje osobie moc sprawczą (czyli osobową aktywność).

Dlatego życie społeczne winno służyć doskonaleniu ludzkiej natury poprzez rozwój osobowy. Życie społeczne winno ujawniać doskonałość osoby i jej aktywność. Gdy jednak negujemy osobę, oddając działalność człowieka w ręce natury (czyli we władze naturalne), wtedy skazujemy się na wszelkie niedogodności i niedoskonałości natury oderwanej od aktywności osobowej. Eksponujemy wówczas myślący rozum (czyli świadomość), wybierającą wolę (czyli wolny wybór – liberum arbitrium) oraz doznania cielesne (czyli przyjemności). Jednak przy takich zasadach ludzkie działania prowadzą wprost do sprzeczności, trudności i konfliktów, co najlepiej obrazują dramatyczne wydarzenia życia społecznego i politycznego.

5.06.2012

Andrzej Sapkowski - Narrenturm


A ja myślę, że całe zło tego świata
 bierze się z myślenia.

Opowieści zagorzałego myśliciela

Żeby poznać siebie, trzeba przestać myśleć. Myślenie zabija bowiem wszelkie poznanie. Przede wszystkim zabija poznanie realności. Myślenie chciałoby nawet unicestwić samą realność, ale nie ma takiej siły. Dlatego przesłania nam i maskuje realność swoimi złudzeniami.

Żeby poznać samego siebie, nie potrzebujesz myślenia. Żadne rozmyślania albo medytacje nic tu nie dadzą. Dlatego trzeba porzucić myślenie i poszukać czegoś innego. Ale co to ma być? Odrzucając myślenie musimy poszukać wiary.

Musisz uwierzyć w siebie. Dopiero wiara otworzy cię na egzystencjalną realność. Takiego odkrycia dokonał Kierkegaard. Musisz uwierzyć w swoją realność, żeby w ogóle móc jej doświadczyć.

To tak jak z poznaniem Boga. Żeby Go poznać, potrzebna jest wiara w Niego, a nie myślenie. Niewierzący nie znają Boga. Oni mogą jedynie o Nim pomyśleć lub porozmawiać. Ale bez własnej wiary nigdy nie poznają Boga. Wiara pozwala nam poznać Boga, gdyż pochodzi od Niego.

Podobnie jest w przypadku człowieka. Wiara pozwala nam poznać człowieka, jeśli pochodzi od jego realności, czyli egzystencji. Jeżeli uwierzymy w bezwzględną realność człowieka, to możemy się starać ją poznać i opisać.

Inaczej nasza wiedza o człowieku będzie zależna wyłącznie od myślenia, ponieważ za prawdę uznamy tylko to, co jesteśmy w stanie pomyśleć o człowieku. Ale pomyśleć możemy wszystko, a to znaczy, że niczego nie będziemy wiedzieli naprawdę.

Dlatego człowiek jawi się nam raz jako zwierzę będące cząstką przyrody, innym razem jako absolutny pan i władca samego siebie, czyli jako jakiś bożek. Raz myślimy o sobie jako niedoskonałej cielesności, aby za chwilę uznać siebie za doskonałą inteligencję (niemal boski umysł). W jednej chwili jesteśmy myśleniem, aby za moment stać się wolnością. W ten sposób ciągle się zmieniamy i stajemy w naszym myśleniu, tak jakby nas wcale nie było. Okazuje się bowiem, że nie sposób uchwycić myślenia o sobie samym. Poznać i ogarnąć (czyli uchwycić) możemy tylko własną realność. Jednak myślenie nie skontaktuje nas z naszą własną realnością. Ono wciąż nas od tej realności oddala i odgradza. Dlatego należy porzucić myślenie na rzecz wiary.

Otóż wiara jest czymś tak samo racjonalnym jak myślenie. Powiemy nawet więcej – wiara jest zasadą i początkiem poznawania tego, co realne. Wiara jest prawdziwym aktem rozumu. Natomiast myślenie jest czymś złudnym i pozornym. To jest jedynie coś, co się nam wydaje (apparetur). Ponieważ to my sami tworzymy te pozory i złudzenia, to bardzo łatwo się na nie godzimy.

Przecież dla nas ludzi najważniejsze są zawsze własne poglądy. Bo to sobie sami pomyśleliśmy. Bo sami wybieramy własne myślenie, dlatego uważamy je za coś jak najbardziej swojego. Liczy się tylko moje zdanie, nawet wbrew rzeczywistości. Hegel miał czelność odrzucać fakty, gdy nie zgadzały się z jego poglądami (czyli z jego myśleniem). Czyż my nie robimy tego samego? I nawet nie zapytamy, po co jest to nam potrzebne.

Dlatego chętniej kreujemy swój wizerunek niż dajemy się poznać naprawdę. Czego się boimy? Może tego, że poza pozorami nie ma już niczego. Dlaczego więc nie chcemy odbudować własnej realności? Może po prostu nie wiemy jak. Przecież zapomnieliśmy już o etyce i filozofii. Wystarcza nam chemia i fizyka, biologia i fizjologia. I nawet nie zdajemy sobie sprawy, że one nie sięgają do wnętrza naszej realności (naszej egzystencji).

Czy zatem człowiek jest w stanie odkryć swoją realność? Czy zdoła zrozumieć swoją osobę? Czy będzie żył złudzeniami na temat własnej natury? Raczej będzie się starał wymyślić siebie na nowo i zamknąć w komputerowym świecie wirtualnym. W ten sposób człowiek stanie się tylko złudzeniem, lecz pewnie nie potrzebuje niczego więcej.

Musisz się zdecydować, czy chcesz być złudzeniem i żyć złudzeniami, pozostając samemu pozorną kreacją, czy jednak chciałbyś osiągnąć osobową realność? Ale nie łudź się, że osiągniesz realność dzięki wymyślaniu siebie. Możesz wymyślić sobie wspaniałą kreację, która zachwyci wszystkich dookoła, ale pod tym opakowaniem zginęła już realna osoba. Wysilasz się na zewnątrz wymyślając swój medialny wizerunek, lecz w środku brakuje ciebie samego. Nie łudź się, że poprzez wizerunek stworzysz siebie samego. Tak naprawdę człowiek istnieje w swojej osobie. Tam musisz poszukać siebie.

Musisz się zatroszczyć o osobę, bo przede wszystkim jesteś wcieloną osobą. Aby więc być i pozostać sobą, musisz rozwinąć osobową realność. Ponieważ to osoba tworzy i przyczynuje twoją dusze i ciało.

Swoją realność człowiek musi odnaleźć właśnie w osobie, bo osoba stanowi samą zasadę realności. Osoba jest podmiotowością istnienia. Jest to pierwsza zasada ludzkiego bytu. Wszystko inne zależy już od osoby. Myślenie także.

cdn1

Powiastka pierwsza

Nic tak nie ogłupia człowieka
Jak myślenie
Długo myślałem i myślałem
I co? Zwątpiłem we wszystko
Pozostała mi tylko jedna myśl
Wiem, że nic nie wiem
Nic już nie wiem
I nie chcę wiedzieć
Chcę żyć

Powiastka druga

Myślenie jest kulturotwórcze
Zbudowało sobie ogromny gmach kultury

Wspaniałą Wieżę Babel
Lecz okazało się na koniec
Że tam z góry nie widać
Już niczego prawdziwego
Pozostały jedynie kłamstwa
Myślenie kusi nas kłamstwem poezji i literatury
Lecz ograbia z realności

Jaki piękny byłby świat bez myślenia
Myślenie jest tak kulturalne
Że niszczy dokoła wszystko, co jest naturalne
Wymyśliło globalny śmietnik wszelkich wartości
Gdzie nie można dogrzebać się czegoś cennego

Myślenie chciałoby wszystko zagarnąć dla siebie
Chciałoby wszystkim zawładnąć
Nie pozostawiając już niczego realnego
Myślenie odbiera nam realność
Dając w zamian jedynie pozory
Pozory zawładnęły całkowicie naszym życiem
I straciliśmy z oczu realne podstawy naszej egzystencji

Czy zdołamy jeszcze odnaleźć
W sobie cokolwiek realnego
Co nie poddawałoby się myśleniu
Myślenie zawładnęło naszym życiem
Podbiło naszą codzienność
Wdarło się w nasze świętowanie

Dziś człowiekiem rządzi myślenie
I tylko możemy sobie wyobrażać
Że to myślimy my sami
Kartezjusz miał diabelski pomysł
Żeby wszystko postawić na myśleniu
Żeby z człowieka zrobić istotę myślącą
Po co o tym wszystkim myśleć
Skoro życie jest takie piękne

Powiastka trzecia

Długo się bronił
Aż wreszcie dopadła go myśl
To wszystko nie ma sensu

Wiedział, że sens tkwi w rzeczywistości
Co zatem nie ma sensu?
To, co przed chwilą pomyślał

Myślenie nie ma sensu
Ono wszystko zaciemnia
Nigdy nie mówi prawdy

Zawsze coś ukrywa
Myślenie chce zakryć prawdę
Pragnie przesłonić realność

Prawda jest jawnością
Objawia się na zewnątrz
Przemawia do nas głośno

Myślenie jest skryte
Ukrywa się w zakamarkach świadomości
Szepce nam coś na ucho

Strzeż się swego myślenia
Ono nigdy nie idzie prostą drogą
Zawsze kręci i zwodzi

Drepcze w kółko
Wymyśla problemy
Mnoży przeszkody i trudności

Zawsze jest na nie
Rzadko zgadza się z rzeczywistością
Potrafi wszystko odrzucić

Mówi o sobie, że jest wielkie i wspaniałe
Wszystko może i wszystko obiecuje
Ale niczego nie daje, bo dać nie może

Myślenie tworzy ludzkie dramaty
Zna jedynie tragedie i komedie
Lecz o prawdziwym życiu nic nie wie

Życie szczęśliwie toczy się poza myśleniem
Daj nam bezmyślną radość życia
Daj życie w spokoju

Powiastka czwarta

Myślenie jest zdradliwe i podstępne
Oszukuje człowieka
Potrafi Cię zdradzić
w najmniej spodziewanym momencie

Zanim się obejrzysz
Już pomyślałeś zbrodnię
Na kimś niewinnym

To myślenie woła w Tobie
Do twojego wroga
„Ja Cię zabiję!!!”

Myślenie niesie ze sobą śmierć
Ono zabija ludzkie osoby
W imię postępu ludzkości

Myślenie pragnie wszystkim władać
Chce zawładnąć człowiekiem
Żeby pokazać swoją wielkość

Myślenie stworzyło sławę
Wpakowało człowieka w obłęd wielkości
Żeby na koniec go poniżyć

Myślenie zabiera nam chęć życia
Gna nas na oślep w pędzie postępu
Poświęcając poszczególnych ludzi

Myślenie sprzedało człowieka
Za miskę zysku i dochodu
Pakując go w niewolniczą pracę

Powiastka piąta

Tylko głupcy myślą
Że myślenie przyniesie im szczęście
Mądry człowiek
Nie boi się wiary, bo wie. że
Do Boga dociera nasza wiara
A nie nasze myśli
Myślenie odgradza nas od Boga
I prowadzi na manowce

Co z tego, że myślenie
Jest bardziej kulturalne niż wiara
Gdyż tworzy arcydzieła architektury i sztuki
Ale w zetknięciu z realnością
Jest zupełnie bezsilne
Ludzkie myślenie nie zdoła
Posadzić ani jednego drzewa
Bo do tego potrzeba prawdziwego czynu
A nie fałszywego myślenia

Myśliciel może wymyślać sobie
Niestworzone rzeczy
Ale rzeczywistość spłata mu
Na koniec figla
Gdy się obudzi
Sam ze swoimi myślami
I będzie mógł już pomyśleć
Tylko o czymś wymyślonym
A to myślenie ograbi go
Z całej realności jego osoby
I będzie mógł zamyślić się
Na śmierć

cdn2

Powiastka szósta

Myśliciel zamyślił się aż
Myśli zawirowały mu nad głową
Pomyślał sobie, że dobrze
Byłoby wcale nie myśleć
Lecz nie był w stanie
Zrobić niczego innego

Wymyślił więc nowy poemat
Chociaż zdawało mu się, że gdzieś
Z daleka załopotała dziwna myśl
Poezja jest tylko ładnie opakowanym kłamstwem
Przecież kłamstwo jak poezja
Jest czymś zmyślonym
I nie dotyka niczego realnego
Czyżby poezja była jedynie
Najbardziej ulotnym kłamstwem
Ducha, który boi się podjąć
Jakiekolwiek prawdziwe działanie

Powiastka siódma

Myśliciel pomyślał bezmyślnie
Że dość już tego myślenia
Najwyższy czas przestać myśleć
Przypomniał mu się wiersz Brodzkiego
            Po czym w jego głowie
            Sny zastąpiono ołowiem
To nie jest dobre rozwiązanie
Co zrobić ze swoim myśleniem

Jak się go pozbyć
Nie można po prostu przestać myśleć
Tak jak rzuca się palenie lub żonę
Tutaj potrzeba czegoś więcej

Potrzebny jest jakiś czyn
Ale co to może być
Zastanawiał się, co powinien uczynić
Ale ten czyn przyszedł sam
Po prostu usłyszał słowo

Tak, słowo jest czynem prawdy
I to prawda wyzwoli nas z myślenia
Ale gdzie szukać prawdy
Przecież nie stoi na przystanku tramwajowym
Może trzeba szukać w papierach

Słowo przemówiło do niego z wnętrza
Musisz pokochać drugiego człowieka
Człowiek potrzebuje miłości
Trzeba zachwycić się realnością
Tam mieszka prawda

Musisz odkryć siebie
Zaakceptować realność człowieka
Potrzebujesz swojej własnej realności
A wtedy uwierzysz w realność innych
Odkryjesz osobę człowieka

Tak, ja jestem
Ja jestem więc nie muszę myśleć
Po prostu jestem

Jestem sobą
Jestem osobą

Nareszcie mogę kochać
Gdyż przestałem myśleć

Powiastka ósma

Myśliciel wybrał się na przechadzkę
I zawędrował aż nad rzeczkę
Przysiadł na brzegu troszeczkę
Wpatrując się w przepływającą wodę

Panta rei – zakrzyknął kiedyś Heraklit
Tak, tak, wszystko płynie –
Pomyślał Myśliciel
A myślenie popłynęło gdzieś z prądem

Uderzył patykiem po wodzie
Czemu głupcze wodę mącisz
Przecież nie zawrócisz jej kijem
I tak wszystko płynie

Pomyślał sobie, że tak samo
Nie da się zawrócić ludzkiego myślenia
Nawet gdyby pognało gdzieś za daleko
Trafiając do oceanu absurdu

Powiastka dziewiąta

Myśliciel czuł
Że dzieje się z nim
Coś dziwnego

Wszystkie jego myśli
Zwinęły się w maleńki kłębuszek
Który przeszył błysk światła

Czuł, że staje się
Kimś zupełnie innym
Co się dzieje – zapytał
Nie mógł niczego pomyśleć


Stał jak osłupiały
Ale jego ręka chwyciła ołówek
I zaczęła na ścianie pisać:
         obiit Don Cogito
         natus est Don Credo

Poczuł, że ogarnęła go
Dziwna jasność
Nagle uwierzył...
W siebie?
W człowieka?

Nie! O człowieku
Można tylko pomyśleć
On wierzył w osobę
Miał silna wiarę
Że jest osobą
Jest sobą

I niczego się już nie boi


Powiastka dziesiąta 


Nasz Myśliciel zagorzały 
Wypił już morze gorzały
Lecz nagle przestał pić
Obudził się z oparów alkoholu
Bo przestał o nim zupełnie myśleć
Nareszcie wierzę, że się uda
Wierzę w siebie
Był dumny z siebie
Ze swej wiary
Bo wiedział już, że to myślenie
Wyprowadziło go na manowce
Dopóki myślał, że gorzała coś mu daje
Nie mógł się od niej oderwać
Gdy nagle przestał o tym myśleć
Zaczął nowe życie
Zaczął żyć wiarą
Bo wiara przenosi góry – powiedział sobie
Skoro ja nie chciałem pójść w góry
To góry musiały przyjść do mnie
Wszystko odwróciło się do góry nogami
Wiara przeniosła go w góry
Spojrzał na zaśnieżone szczyty
I zapłakał z radości na ten widok
Nareszcie czuję, że żyję
Poczuł w sobie przemożną chęć życia
Uleciał z niego cały smutek i bezsens
I zaświtała mu na koniec nadzieja
Nie widziana już od lat
Chyba wraca do mnie prawdziwa duchowość
Nareszcie wiem, po co żyję
Wiara przewróciła wszystko do góry nogami
Pomyślał, że wiara przewraca góry
Poczuł, że góra niemocy spada z jego barków
I rozpryskuje się w drobiazgi
Wydawało mu się, że gdzieś się unosi
Może jednak polecę do góry
Hurra!