23.02.2012

O Deklaracji Praw Człowieka

Powszechna Deklaracja Praw Człowieka powinna być dokumentem szczególnej rangi. Można ją nazwać szczytowym osiągnięciem ludzkości. Tak potraktowano powstałą w 1948 roku Powszechna Deklaracja Praw Człowieka.

Twórcy tej Deklaracji uznali, że prawa człowieka mają być egzemplifikacją prawa naturalnego. Powinny więc wyrażać naturalne skłonności człowieka, czyli kierunki rozwoje jego natury. Wydawało się wówczas, że wystarczy, jeśli ludzka natura znajdzie wyraz i potwierdzenie w kategoriach prawnych. Sądzono, że nie ma wątpliwości co do poznania natury człowieka. Dzisiaj wiemy, że nie jest to wcale takie oczywiste. Samo poznanie rozumności człowieka nastręcza wiele kłopotów. Dlatego filozofia od razu zapyta – na jakich podstawach powinna być oparta Powszechna Deklaracja Praw Człowieka? Czy prawa człowieka powinny wyrastać z prawa moralnego? Czy wystarczy, żeby były zgodne z rozumem człowieka? Ale gdy odwołamy się do rozumu, czy prawa człowieka należy oprzeć na wiedzy naukowej, czy na mądrości życiowej? Czy rozum ma ustanawiać prawa sam z siebie, czy pod wpływem poznania rzeczywistości?

Wydaje się, że Kant przeceniał w tym względzie rozum, gdyż uważał, że sądy aprioryczne mają najwyższą wartość poznawczą. Niestety Hegel wykazał później, że rozum działa dialektycznie na zasadzie negacji, czyli tezy i antytezy. Trudno więc zaufać rozumowi, który jest w stanie wszystko zanegować.

Z pewnością prawa człowieka muszą pozostawać w zgodzie z zasadami moralnymi. Dlatego same powinny mieć charakter moralny. One powinny stać na straży moralności człowieka. To nie mogą być wyłącznie prawa ekonomiczne i polityczne. Dlatego należałoby sformułować prawa człowieka jako prawa osoby. Prawa osoby mają ścisły związek z moralnością, ponieważ działania osobowe są działaniami moralnymi. Można więc uznać, że prawami osoby są prawa moralne, i na odwrót. Dzisiaj powinniśmy zabiegać o poznanie i sformułowanie praw osoby, a nie tylko praw człowieka. Z kolei prawa osoby powinny wyznaczać prawa polityczne i ekonomiczne. Przecież prawa polityczne i ekonomiczne nie mogą dominować nad osobą człowieka.

Prawa człowieka w wersji osobowej muszą się odwoływać do zasad osobowej aktywności człowieka, a nie tylko do postulatów rozumu. Ponieważ przyznano już ludzkiemu rozumowi całkowitą swobodę działania, to trudno jest zachęcić go dzisiaj do powrotu do prawdy i do zasad realności. Współczesny człowiek, który spróbował całkowitej wolności działania (wolności słowa, wolności sumienia i wolności seksualnej), nie zamierza powracać w dawne granice moralności. A przecież coś powinno mu przypominać o zasadach moralnych. Może właśnie prawa człowieka jako prawa osoby powinny przypominać nam o życiu moralnym.

Prawa osoby gwarantują człowiekowi rozwój religijny i moralny, gdyż odwołują się do tego, co dla osoby jest najważniejsze. One dotyczą słowa prawdy, czynu dobra i przeżycia piękna. Osoba przemawia do nas słowem prawdy. Oddziałuje na nas czynem dobra oraz daje się odczuć w przeżyciu piękna. To są akty osobowe, które stanowią zarazem działania moralne człowieka. Dlatego mówimy, że te działania objawiają nam samą osobę człowieka.

Działań moralnych osoby dotyczy wiedza mądrościowa. Będzie to wiedza etyczna. Wiedza etyczna opiera się przede wszystkim na słowie prawdy, ale także na doświadczeniu czynu dobra i przeżycia piękna. To nie może być wiedza teoretyczna i pojęciowa.

Słowo prawdy, które zjawia się w naszym umyśle, jest potwierdzeniem realności. To jest nie tylko poznanie, ale również uznanie realności. Potwierdzenie rodzi się z akceptacji czegoś realnego. Wypowiedziane myślenie jest tylko stwierdzeniem czegoś (czegokolwiek), natomiast słowo prawdy jest już potwierdzeniem realności. Aby człowiek mógł realnie działać, potrzebuje potwierdzenia realności. Dlatego do działania moralnego konieczne jest słowo prawdy, które potwierdza samą osobową realność człowieka. Słowo prawdy może być zatem zachętą i pobudka do działania woli.

Co więcej, słowo prawdy staje się jednocześnie nakazem moralnym. Gdy mamy do czynienia z nakazem moralnym, wówczas mówimy o nakazie sumienia. Czyżby więc słowo prawdy mogło się przerodzić w nakaz sumienia.

Krąpiec uważa, że sąd praktyczny sumienia stanowi szczytowe osiągnięcie ludzkiego poznania. Jego zdaniem, w tym sądzie zawarte jest nie tylko rozpoznanie rzeczywistości, ale również zostaje w nim wypowiedziany stosunek człowieka do tej rzeczywistości. Dlatego sąd sumienia – „czyn dobro” – stanowi odczytanie realności (chodzi o realne dobro), a zarazem ukazuje człowiekowi sposób odniesienia do tej realności (chodzi o czynienie dobra). Sąd sumienia wyraża więc nakaz moralny. Posiada on formę nakazu, czyli przykazania moralnego. Dlatego wydaje się, że właśnie wezwanie sumienia jest autentycznym słowem prawdy. Jest to zarazem słowo osobowej prawdy o człowieku.

Sąd sumienia jest powszechnie uważany za sąd praktyczny naszego rozumu. Według Krąpca byłoby to najdoskonalsze poznanie naszego rozumu. Można jednocześnie przyznać, że jest to szczytowe osiągnięcie mądrości, która jest dostępna człowiekowi. Przyznając pierwszeństwo sądowi praktycznemu Krąpiec stawia mądrość człowieka ponad teoretyczną wiedzą naukową. Będzie to więc pochwała mądrości życiowej, a nie wiedzy naukowej. Trzeba stwierdzić, że w ten sposób poznanie mądrościowe jako wiedza etyczna wyrasta ponad poznanie naukowe. Jednocześnie widzimy, że człowieka stać na poznanie mądrościowe, które stanowi potwierdzenie jego osobowej realności oraz zachętę do działania moralnego.

Głos sumienia potwierdza osobową realność i wywołuje osobowe działanie. Wezwanie i nakaz – „czyń dobro” – potwierdza realność ludzkiego działania opartą na osobowym dobru, a jednocześnie skłania nas do czynienia tego dobra. Sumienie wzywa nas do afirmacji osobowego dobra w działaniu. Wezwanie sumienia pociąga nas do czynienia dobra, a więc objawia nam wprost, jak człowiek powinien odnosić się do dobra. W tym wezwaniu ukryta jest norma personalistyczna Wojtyły. Osoba ludzka jest takim dobrem, które wymaga miłości, czyli czynu dobra. Dlatego możemy uznać, że słowo prawdy, jakim jest głos sumienia, wskazuje na czyn dobra, czyli prowadzi człowieka bezpośrednio do działania. Słowo prawdy stanowi więc zachętę i pobudkę do działania osobowego, do czynu dobra. W ten sposób odkrywamy, że to w sumieniu słowo zostaje bezpośrednio przełożone na czyn. Wydaje się, że jest to właściwa droga łączności rozumu z wolą. Chyba właśnie dlatego Krąpiec uznał sąd sumienia za szczytowe osiągnięcie ludzkiego poznania.

Personalistyczna Deklaracja Praw Człowieka

Personalistyczna Deklaracja Praw Człowieka

1.    Człowiek jest osobą. Osoba ludzka została stworzona przez Boga. Dlatego każda osoba ludzka ma prawo do istnienia i życia, w tym przede wszystkim ma prawo do narodzin.
2.    Osoba ludzka rodzi się i żyje w osobowej wspólnocie, czyli w rodzinie. Wspólnota osobowa, czyli rodzina, stanowi pierwsze środowisko człowieka. Dlatego każda osoba ludzka ma prawo do życia, wzrastania i wychowania w rodzinie. Nie wolno odbierać dzieci rodzicom.
3.    Kobieta i mężczyzna są różnymi osobami ludzkimi. Dlatego kobieta i mężczyzna jako osoby ludzkie mają prawo do zawarcia małżeństwa i do założenia rodziny. Rodzina tworzy pierwsze więzi społeczne. Każda rodzina powinna być otoczona troską, opieką i pomocą społeczną.
4.    Osoba ludzka potrzebuje do życia odpowiednich środków materialnych. A) Dlatego każda osoba ma prawo do posiadania i korzystania ze środków potrzebnych do życia (żywność, odzież, mieszkanie, opieka zdrowotna i lekarstwa). Człowiekowi potrzebującemu wsparcia w tym zakresie nie wolno odmówić pomocy. B) Każda osoba ma prawo do takiego poziomu życia, który zapewni jej rodzinie dobrobyt oraz zdrowie. Pomocy materialnej wymagają zwłaszcza rodziny biedne i zaniedbane. C) Każda osoba ma prawo do posiadania na własność odpowiednich środków materialnych, jakie służą człowiekowi do życia.
5.    Osoba ludzka żyje i rozwija się dzięki kontaktowi z własnościami prawdy, dobra i piękna. Tych osobowych własności osoba doświadcza w obcowaniu z Bogiem we wspólnocie Kościoła (w jego sakramentach) i w obcowaniu z innymi osobami we wspólnocie rodzinnej (w uczynkach moralnych). Dlatego każda osoba musi mieć zapewniony religijny kontakt z Bogiem i moralny kontakt z własną rodziną.
6.    Życie i działanie, rozwój i wychowanie osoby dokonują się dzięki religii i moralności. Dlatego osoba ma prawo do czczenia Boga i sprawowania kultu religijnego oraz ma prawo do wychowania religijnego i moralnego.
7.    Wychowanie religijne i moralne odbywa się w rodzinie. Dlatego rodzice mają prawo do wychowania swoich dzieci. Rodzice decydują o wychowaniu swoich dzieci. Różne instytucje wychowawcze mają za zadanie jedynie wspomaganie wychowawczej roli rodziców. Instytucje wychowawcze musza dbać o to, żeby nie zakłócać wychowania moralnego i religijnego dzieci w rodzinie.
8.    Wspólnota osobowa, jaką jest rodzina, przynależy do szerszego kręgu narodowego. Naród jest wspólnotą rodzin. A) Dlatego każda osoba i każda rodzina ma prawo do dostępu do wszelkich dóbr kulturowych, naukowych, technicznych i społecznych, jakie wypracowała dana społeczność narodowa. B) Każda osoba ma prawo do zdobywania wykształcenia ogólnego i zawodowego, ma również prawo do  rozwoju i tworzenia własnego dorobku w odpowiedniej dziedzinie. C) Każda osoba ma prawo do zatrudnienia i podjęcia pracy w tej dziedzinie, jaka jej odpowiada.
9.    Każda osoba i rodzina przyczynia się do rozwoju społecznego swojego narodu. A) Dlatego każda osoba ma prawo do pracy w wybranym zawodzie. B) Każda osoba ma prawo do właściwego i sprawiedliwego wynagrodzenia za swoją pracę. Takie wynagrodzenie musi zapewnić osobie i jej rodzinie godziwe warunki życia. C) Każda osoba ma prawo do odpoczynku po pracy i do urlopu wypoczynkowego.
10.                      Każda osoba jest równa wobec prawa. Dlatego każda osoba podlega prawu Bożemu i prawu moralnemu. Dlatego przy stanowieniu prawa ustawodawczego należy brać pod uwagę wymogi prawa Bożego i prawa moralnego (prawa naturalnego). Nie wolno uchwalać przepisów prawnych sprzecznych z moralnością i Bożymi przykazaniami. Dlatego każda osoba ma prawo oceny w swoim sumieniu, czy prawo stanowione jest zgodne z religią i moralnością.
11.                      Osoba ludzka jest podmiotem prawa i uprawnień wynikających z poszanowania godności osobowej. A) Każda osoba ma prawo do ochrony prawnej i dochodzenia swoich praw przed sądem. B) Każda osoba ma prawo do ochrony swojej własności prywatnej, zarówno w zakresie materialnym jak i duchowym. C) Każda osoba ma prawo do ochrony czci i honoru oraz dobrego imienia. D) Każda osoba ma prawo do wolności osobistej, w tym do swobodnego poruszania się i wyboru miejsca zamieszkania. E) Każda osoba ma prawo do ochrony prywatności swojego domu, korespondencji, rozmów telefonicznych, swojego wizerunku.
12.                      Osoba ludzka uzewnętrznia swoją osobową godność w słowie prawdy, w czynie dobra (w czynie moralnym) oraz w przeżyciu piękna. Dlatego każda osoba ma prawo do wiernego wypowiadania słowa prawdy (do wierności prawdzie), ma prawo do należnego spełniania czynów dobra (do umiłowania dobra) oraz ma prawo do uczuciowego przeżywania piękna (do radowania się pięknem). Żadnej osobie nie wolno odbierać możliwości objawiania własnej godności osobowej. Dlatego nie wolno nikogo zmuszać ani zachęcać do kłamstwa i oszustwa, nie wolno nikogo zmuszać ani zachęcać do popełniania złych uczynków (przemocy i okrucieństw, zbrodni i gwałtu), nie wolno nikogo zmuszać ani zachęcać do oglądania i przeżywania takich zbrodni i okrucieństw.

20.02.2012

Prawa człowieka czy prawa osoby?

Prawa człowieka ogłoszone w kolejnych Deklaracjach wydawały się być ostatecznym panaceum na wszystkie kłopoty i bolączki człowieka. Dziś wiemy, że tak się nie stało. Dlaczego znikł cały optymizm tych Deklaracji? Dlaczego prawa człowieka nie spełniły swoich oczekiwań? Dlaczego nie uzdrowiły relacji międzyludzkich? Mówiąc wprost, dlaczego nie przyniosły człowiekowi szczęścia? Czyżby w tej propozycji praw człowieka zapoczątkowanej w dobie Rewolucji Francuskiej tkwiło jakieś przekłamanie? A może po prostu człowiek nie potrzebuje kodeksu praw człowieka, tylko wystarczy mu kodeks karny? Czyżby prawa człowieka nie były w stanie pomóc samemu człowiekowi? Musimy dziś koniecznie zapytać, dlaczego tak jest?

Twórcy praw człowieka postanowili oprzeć je na ludzkiej naturze. Wydawało się to czymś zrozumiałym i oczywistym. Człowiek posiada swoją naturę. Żyje i działa podług niej. A więc jak najbardziej słuszne jest ustanowienie prawa opartego na naturze ludzkiej. Jednocześnie byłoby to nawiązanie do pojęcia prawa naturalnego, które miało być głosem natury i w jakiś sposób kierować ludzkim życiem. Uznano zatem, że należy sformułować prawa człowieka, które stanowiłyby eksplikację prawa naturalnego. Można domniemywać, że w zamyśle twórców Deklaracji Praw Człowieka (pierwszej i drugiej) prawa te miały się utożsamiać z prawem naturalnym.

Podstawą praw człowieka stało się rozumienie ludzkiej natury. Tę naturę pojmowano w czasach nowożytnych jako rozumną i wolną. Filozofia podpowiadała nam, że człowiek jest wyposażony w rozum i wolę, dlatego może działać w sposób rozumny i wolny. Wydawało się oczywiste, że o człowieku można mówić w tych kategoriach oraz że te zdolności cechują człowieka i jego działanie. Stąd wyprowadzano postulat, że człowiek powinien działać według praw rozumu i woli. Uważano także, że obie te władze kontrolują się wzajemnie. A więc kiedy zaczyna dominować rozum, wtedy powinniśmy odwoływać się także do woli, zaś kiedy górę bierze wola, wtedy trzeba powrócić do zdolności rozumu. Ale nawet przy całkowitej równowadze działań (jakby remisie działań), filozofia zawsze wskazywała na pierwszoplanowa rolę rozumu. W koncepcjach stricte racjonalistycznych sprawa wyglądała jeszcze gorzej. Kant chciał podporządkować wolę rozumowi, zaś Spinoza opowiadając się za samym rozumem musiał w ogóle odrzucić wolę i wolność.

Mówimy, że ludzka natura jest rozumna i wolna. Wskazujemy w ten sposób tylko na dwie zdolności człowieka, ale przecież zdajemy sobie sprawę, że w ludzkiej naturze właśnie te dwie władze dominują nad całą resztą. Człowiek faktycznie jest rozumny i wolny. Dlatego jako podstawę prawa wyakcentowano rozum i wolność. Kant w swoim krytycznym racjonalizmie dowodził, że prawo ma pochodzić z samego rozumu. Prawo jest przecież dziełem rozumu, a więc powinno być aprioryczne. Dlatego przyjęto, że ludzki rozum działając apriorycznie i autonomicznie tworzy prawo sam z siebie. W ten sposób prawo miało zagwarantowaną zgodność z rozumem, a rozum stawał się warunkiem koniecznym i dostatecznym prawa. Rozum stał się jedynym arbitrem. Rozum stanowił prawo, był się prawodawcą, ale zarazem był sędzią i adwokatem w jednej osobie.

To rozum poznaje naturę człowieka. To znaczy, że rozum poznaje sam siebie oraz poznaje wolę. Poznaje także cielesność. Ogólnie mówimy, że rozum poznaje rzeczywistość. Dzieje się tak wtedy, gdy rozum poddaje się doświadczeniu zmysłowemu. Sam z siebie rozum zaczyna myśleć. Gdy rozum działa sam z siebie (apriorycznie), wtedy poznaje w sposób dialektyczny. Hegel pokazał nam, że rozum może postawić dowolną tezę, aby zaraz potem ją zanegować. W dokonaniach myślącego rozumu (rozumu apriorycznego) brakuje jednoznacznego kryterium. Ludzki rozum może się kierować zarówno prawdą, jak i fałszem. Najpierw głosimy prawdę, aby za chwilę skłamać. Skoro więc odwołujemy się do rozumu jako jednego z wyznaczników ludzkiej natury, to niepostrzeżenie akceptujemy jego dialektyczne działanie. Ta dialektyka dotyczy również działania woli. Mówimy przecież, że człowiek ma wolną wolę. To znaczy, że sam człowiek swobodnie wybiera swoje działania. Raz wybiera dobro, żeby innym razem opowiedzieć się za złem (za wyborem mniejszego zła). Trzeba więc przyjąć, że również wola w swoim działaniu jest dialektyczna. Stawiając na wolność woli, która stanowi możliwość wyboru, zgadzamy się niepostrzeżenie na wybór zła.

Ratunkiem w tym układzie mogła być „pośrednia droga” Arystotelesa. Dla niego wypracowana cnota miała być „środkiem” pomiędzy skrajnymi działaniami rozumu i woli. Jego etyka polegała na tym, żeby odrzucić przeciwieństwa i podążać drogą pośrednią (środkiem). Takie wypośrodkowane działanie miałoby nam zapewnić życie moralne. Moralność stawała się roztropnym podążaniem środkiem. Odrzuceniem skrajności i wyborem drogi pośredniej. Ale od razu widać niedoskonałość takiej propozycji. Arystoteles wychwala przyjaźń jako najlepsze odniesienie do drugiego człowieka. Ta przyjaźń jest „środkiem” pomiędzy dwoma skrajnościami – miłością i nienawiścią. U Arystotelesa człowiek nie zna miłości, gdyż jest ona szaleństwem (bożym), jak pokazał w Uczcie Platon. Człowiekowi pozostaje więc tylko przyjaźń. Od razu widać, że jest to etyka na miarę ludzkiej natury.

Ludzka natura nie jest doskonała. Co więcej, ona nie potrafi działać w sposób doskonały. Jeżeli więc tę naturę przyjmiemy jako podstawę praw człowieka, to tym samym zatwierdzamy prawnie całą jej niedoskonałość. Jeżeli uznamy, że prawa człowieka mają być gwarancją działania rozumnego i wolnego, to jednocześnie będą one potwierdzeniem dialektyki tych władz. Fałszywe oceny rozumu są tak samo rozumne jak oceny prawdziwe. Sam z siebie oraz sam przez się rozum nie jest w stanie rozstrzygnąć, gdzie jest prawda. Dlatego potrzebuje odniesienia do czegoś leżącego poza nim. Potrzebne jest tutaj odniesienie do rzeczywistości. Dlatego prawdziwość (ocen) była pojmowana jako zgodność rozumu z rzeczywistością. Ale Kant narzucił rozumowi aprioryczność i autonomię, czyli pozbawił go jakichkolwiek odniesień. Gdy więc poszukujemy pełnej autonomii rozumu, gdy wierzymy w prawdziwość wiedzy apriorycznej, wtedy odniesienie do rzeczywistości staje się niepotrzebne. Rozum sam ocenia i wyznacza prawdziwość. Taka prawdziwość staje się zgodnością poznania z samym myśleniem. Poznać coś znaczy pomyśleć to jasno i wyraźnie, jak chciał Kartezjusz. Odwołanie się do ludzkiej natury preferuje błądzący w myślach rozum i wybierającą swobodnie wolę. Jednak obie te zdolności nie mogą stać się fundamentem prawa i moralności.

19.02.2012

pr czł czy pr os 2


A cóż się stanie, jeśli odwołamy się do ludzkiej osoby? Czy można określić prawa osoby, a nie tylko prawa człowieka? Na czym więc byłyby oparte prawa osoby?

Ludzka natura jest podmiotowością istoty. Obejmuje ona porządek istotowy i działanie władz duchowych i cielesnych. Działanie człowieka jako ludzkie działanie naturalne przebiega w sferze istotowej na poziomie duszy i ciała. Natomiast osoba stanowi podmiotowość istnienia. Jej aktywność obejmuje porządek istnienia (porządek egzystencjalny). Osoba jest bowiem związana z własnościami transcendentalnymi. Aktywność osoby wypływa z tych własności transcendentalnych, które mają charakter osobowy. Są to własności prawdy, dobra i piękna. Podmiotowość osoby stanowią więc trzy własności osobowe, które dysponują szczególną mocą sprawczą, gdy pozostają w relacjach do Osoby Boskiej. Podmiotowość osoby ma postać wspólnoty trzech własności osobowych (prawdy, dobra i piękna).

Osobowa aktywność polega na aktywności własności osobowych. Jak na poziomie istoty bytu mamy do czynienia z różnymi władzami duchowymi (i cielesnymi), tak na poziomie istnienia odpowiada temu aktywność własności osobowych. Na poziomie istotowym (natury ludzkiej) władze mają postać możności, czyli zdolności do działania. Natomiast na poziomie istnienia mamy do czynienia z aktami własności transcendentalnych. Aktem prawdy jest kontemplacja. Aktem dobra jest sumienie (prasumienie), zaś aktem piękna jest upodobanie. Te trzy akty stanowią jednocześnie aktywność osobowej podmiotowości. Możemy to wyjaśnić w ten sposób, że osobowa podmiotowość jest od razu aktywnością (czyli ma charakter aktu), zaś podmiotowość natury przybiera jedynie postać władz-możności. Wiemy, że możność musi być urzeczywistniona i zaktualizowana przez akt. Dlatego trzeba stwierdzić, że osobowa aktywność (akt) stanowi przyczynę aktualizacji i dalej działania władz naturalnych. Powiemy też, że człowiek działa ostatecznie dzięki aktywności własności istnieniowych. Taki sens wydaje się mieć scholastyczne sformułowanie: operari sequitur esse.

Dlatego wydaje się, że słuszną rzeczą będzie poszukiwanie podstaw dla praw przynależnych człowiekowi na poziomie osobowym. W ten sposób dochodzimy do stwierdzenia, że aby prawa człowieka stały się zarazem prawami osoby, muszą być oparte nie na rozumie i wolności, ale na prawdzie, dobru i pięknie. Prawa osoby dotyczą więc własności osobowych i mają ich strzec. Mają one służyć samej osobie i jej rozwojowi, czyli powinny gwarantować aktywność osobową. Prawa człowieka powinny więc gwarantować aktywność osoby (czyli kontemplację, sumienie i upodobanie), a nie tylko działanie myślącego (i błądzącego) rozumu oraz swobodnie wybierającej woli.

Prawem osoby winno być prawo mówienia i słuchania prawdy (prawo do wypowiadania słowa prawdy), dalej prawo do czynienia dobra (prawo do dobrego działania, a nie wybierania mniejszego zła), a także prawo do przeżywania piękna (czyli prawo do przeżywania pięknego życia). Tylko takie prawa osiągają poziom naprawdę osobowy. Będzie to wyraz najwyższego humanizmu i źródło postaw humanistycznych człowieka.

Prawa człowieka ustanawiane do tej pory były oparte na zdolnościach ludzkiej natury. Prawa osoby, które czekają na ustanowienie, powinny być oparte na własnościach osobowych istnienia. Dopiero takie prawa mogłyby w pełni chronić osobę człowieka i relacje osobowe nawiązywane między ludźmi. Ponadto prawa osoby mogłyby tchnąć nowe siły w życie społeczne. Dałyby humanistyczne oświecenie i ożywienie życiu społecznemu. Prawa osoby byłyby mocną podstawą moralności tak potrzebnej w życiu społecznym. Trzeba by się zastanowić, czy nie dałoby się wyprowadzić z praw osoby prawa moralnego, a dalej prawa rodzinnego czy nawet praw politycznych człowieka.

Prawa osoby stoją bowiem na straży samej osoby i życia osobowego, czyli życia we wspólnocie osobowej, jaką jest rodzina. Natomiast prawa człowieka (jako prawa natury) chroniły jedynie ludzką naturę, czyli chroniły rozumność i wolność człowieka. Ale to sprowadzało się do ochrony ludzkiej indywidualności, a właściwie do ochrony indywidualnej świadomości człowieka. Postulowanie wolności słowa doprowadziło bowiem do rozprzestrzeniania się głupoty, gdyż każdy może głosić, co mu się podoba. Z kolei postulat wolności sumienia doprowadził do przyjęcia swobody działania i rozprzestrzeniania się złego zachowania, gdyż każdy uważa, że sam rozstrzyga i decyduje o swoim postępowaniu. Dobre dla mnie jest to, co robię i nikomu nic do tego. Mogę wielbić Boga, ale równie dobrze mogę uwielbiać siebie lub kogoś innego. Wreszcie propagowana dziś wolność seksualna prowadzi człowieka do całkowitego wypaczenie przeżycia piękna i pięknego życia. Postulowana swoboda przeżywania przyjemności niszczy wprost naszą uczuciowość, zabija uczucia (zwłaszcza uczucia radości i nadziei dotyczące życia). Każe nam gonić za przyjemnością za wszelką cenę. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, że pogoń za przyjemnościami nie może nas do niczego doprowadzić. Jest tylko ciągłym łapaniem przyjemności (i szczęścia rozumianego jako przyjemność), której nie sposób zatrzymać.

Te postulaty wolności podpowiada nam nasza świadomość. Dzieje się tak dlatego, że świadomość pragnie zapanować nad człowiekiem, pragnie zapanować przede wszystkim nad osobą i jej aktywnością. To świadomość przybrana w różne teorie filozoficzne każe człowiekowi nazywać się ludzkim „ja” albo ego, ludzką „jaźnią”. W ten sposób świadomość próbuje uzurpować sobie rolę głównej podmiotowości człowieka. Świadomość chce ustanawiać własne prawa – prawa wolności, które mają jakoby wyzwolić człowieka. Ale jest to jedynie wyzwolenie i oderwanie się od realnej podmiotowości osoby. Prawa wolności człowieka zaprzeczają bowiem sprawczej mocy osoby. Negują jej aktywność w imię wolności działania człowieka, czyli w imię jego świadomości. Ale uwolniona świadomość prowadzi nas tylko na manowce, gdyż nie ma żadnego ukierunkowania. Jedynie osobowa aktywność posiada jeden określony cel i kierunek. Jest nim Osoba Boska i wieczna łączność z Bogiem, czyli zbawienie jako szczęście wieczne.

16.02.2012

Tylko etyka chroni osoby

Według Gogacza etyka ma chronić osoby. Etyka ma chronić także osobową godność człowieka. Jeżeli coś mamy chronić, to musimy to otoczyć opieką, zasłonić lub osłonić swoimi działaniami, albo nawet zasłonić sobą samym. Powinniśmy więc oddać swoje działania, a nawet całego siebie na służbę drugiej osobie. Powinniśmy chronić człowieka (bliźniego) swoimi słowami (słowami prawdy) i swoimi czynami (czynami dobra). A to już znaczy, że powinniśmy otoczyć człowieka miłością. To miłość może uchronić człowieka przed grzechem i upadkiem. Miłość pozwoli się człowiekowi podnieść. Bo miłość chroni i ratuje osobę ludzką.

Jeśli chronimy bliźniego swoimi czynami i słowami (także uczuciami), to właśnie wtedy zaczynamy służyć człowiekowi. Służymy mu swoją pomocą, a więc pomagamy mu. Służba i pomoc stanowią poświęcenie. Mówimy wtedy o poświęceniu się dla kogoś. Osobowe życie człowieka (a przede wszystkim Boga) polega na poświęceniu siebie dla kogoś. Poświęcenie się dla kogoś jest oddaniem siebie dla drugiego człowieka (dla bliźniego). Poświęcenie się dla bliźniego jest początkiem świętości. Chrystus, który był prawdziwym znakiem świętości, wzywa nas wszystkich do takiej świętości. Wzywa nas do poświęcenia i miłości. Wzywa nas do oddania siebie bliźniemu.

Działania etyczne, czyli czyny moralne, mają zatem chronić człowieka. Mają chronić jego godność i osobę. Ich zadaniem jest potwierdzać, umacniać i ujawniać osobową godność człowieka. Słowa powinny potwierdzać prawdę o człowieku. Czyny muszą umacniać osobowe dobro człowieka. Nawet nasze uczucia powinny wydobywać i ukazywać osobowe piękno człowieka. Tylko wtedy ustrzeżemy osobową godność. Ustrzeżemy człowieka przed niegodziwością. Ustrzeżemy go przed kłamstwem i oszustwem, przed nienawiścią i zbrodnią, przed nieczystością i skalaniem ciała. Jeśli natomiast słowa i myśli przestają służyć prawdzie, jeśli czyny przestają służyć dobru, jeśli uczucia nie pokazują piękna, to wówczas mamy do czynienia z upadkiem moralnym i dramatem, gdyż przestajemy potwierdzać i umacniać godność człowieka (naszą i innych). Słowa, czyny i uczucia mają więc wymiar moralny i etyczny, gdyż dotyczą mnie samego oraz dotyczą innych ludzi (czyli bliźnich). Postępowanie etyczne powinno służyć człowiekowi, a nie niszczyć go. Ale ono nie może służyć do osiągania sukcesu, zaszczytów lub sławy. Postępowanie etyczne ma służyć do potwierdzania i umacniania ludzkiej godności oraz praw moralnych opartych na tej godności.

Moralność jest więc potrzebna człowiekowi do pełnej realizacji swego człowieczeństwa, do wypełnienia własnej godności. Ta godność jest bezcennym darem Boga. Nie możemy zmarnować tego daru, gdyż zatracimy wtedy siebie samych. Jeżeli zatracimy osobową godność i to, co w nas jest osobowe, to przestaniemy działać moralnie. Wtedy pozostaje nam kłamstwo i oszustwo, nienawiść i zbrodnia, smutek i złość. Czy można cokolwiek zbudować na tych złych uczynkach? Z pewnością nie. Jest to prosta droga do całkowitego zatracenia się, a nawet do przestępstwa. Możemy bowiem stwierdzić, że poprzez złe uczynki zanika w człowieku wszystko to, co pozytywne i realne. Pojawia się zło, czyli nicość. Z nicości nie można niczego zbudować (choć Sartre chciał z nicości budować wolność człowieka).

Człowiek jest zbudowany z prawdy, dobra i piękna. Człowiek jest zbudowany z osobowej godności. Jeżeli swoim postępowaniem wspieramy godność (czyli osobową prawdę, dobro i piękno), to służymy i pomagamy w budowaniu człowieka, w tworzeniu, czyli we wzroście, jego osoby. Jeżeli zaś w naszym działaniu tego zabraknie, to zakrada się do nas nicość i destrukcja. Wówczas zamiast cokolwiek budować, raczej wszystko burzymy zarówno w sobie jak i w drugim człowieku (zwłaszcza w dziecku). Nie możemy doprowadzić do takiej destrukcji („demolki”), bo wszyscy zginiemy. Komu zależy na tym, aby człowiek zginął i stał się nicością?

Nasze życie, nasze działania muszą służyć realności i temu, co realne. Dlatego powinny służyć osobie ludzkiej, która stanowi pierwszą sferę realności w człowieku. Osoba jest tym, co w człowieku najbardziej realne, gdyż jest związana z samym aktem istnienia. Osoba stanowi podmiotowość istnienia i to ona jest źródłem ludzkiej istoty i aktywności. Osoba jest źródłem ludzkiej natury – tego, jak człowiek działa i żyje. To osoba ludzka poprzez własności osobowe – prawdy, dobra i piękna, kształtuje naszą istotę i naturę, czyli naszą duchowość (rozum i wolę) i naszą cielesność (życie i zmysłowość). Dlatego nasza aktywność (nasze działania dokonywane w sferze istotowej) powinna dążyć do potwierdzenia, umocnienia i ujawnienia osoby i tego, co osobowe. Ludzkie działania nie mogą się zwracać przeciwko osobie i jej godności, bo wtedy niszczą same podstawy ludzkiego bytu.

Otóż moralność i postępowanie moralne mają ratować człowieka przed zagładą. Moralność ma nas chronić i ratować przed tymi wszystkimi zagrożeniami. Ma ratować i chronić godność i osobę człowieka, czyli to, co najważniejsze i to, co pochodzi od Boga. Można powiedzieć, że etyka ma za zadanie ratować człowieka. Etyka musi przede wszystkim ratować człowieka przed nim samym, bo człowiek do końca nie zna siebie i swojej osoby. Człowiek często żyje tylko zewnętrzną warstwą cielesności, żyje tylko jakąś otoczką doznań i przeżyć. Wszystko to rozważa w swojej świadomości. W ten sposób człowiek buduje swoją niby-podmiotowość świadomości, zamiast sięgnąć do źródła swej aktywności. Człowiek woli o tym myśleć, niż działać, woli marzyć i wymyślać różne rzeczy, niż spotkać się z rzeczywistością. Okazuje się, że łatwiej jest wymyślić swój własny świat, niż dotrzeć do rzeczywistości, złapać ją i pomocować się z nią (zob. walkę Jakuba z aniołem), wreszcie poznać ją i odkryć, a na koniec polubić i pokochać.

Człowiek musi nieustannie podejmować trud powrotu do rzeczywistości. Jest to jedyna droga powrotu do Raju. Rajem utraconym człowieka jest realność i rzeczywistość. Człowiek utracił kontakt z realnością Boga, utracił kontakt z własną realnością. Pozostał mu kontakt z realnością przyrody. Złudzeniem jest to, że człowiek może żyć poza realnością albo bez rzeczywistości. Złudzeniem jest to, że człowiek może żyć bez kontaktu z przyczyną rzeczywistości. Filozofia musi walczyć o realność człowieka, nawet gdyby wszyscy byli przeciw niej. Teologia musi walczyć o realność Boga, nawet gdyby nikt już w to nie wierzył. Filozofia musi wspierać teologię, a teologia filozofię – obie bowiem służą realności. Obie też służą człowiekowi w jego wędrówce po drogach i bezdrożach tego świata.

Ty et ch os 2

Wracając do realności, wracając do rzeczywistości człowiek powraca do swoich źródeł. Źródłem wszystkiego jest Bóg. To Bóg stworzył człowieka. Bóg powołał go do życia, do korzystania z przyrody, do tworzenia kultury. Ale Bóg powołał człowieka przede wszystkim do potwierdzania i umacniania ludzkiej godności oraz do głoszenia chwały Bożej. Bóg chciał się objawić poprzez człowieka. I wreszcie objawił się w Jezusie Chrystusie. Bez Boga, bez Chrystusa człowiek nie poznałby samego siebie. Żyłby gdzieś na marginesie w świecie przyrody. Ulepszałby warunki swej egzystencji tworząc świat kultury. Żyłby tak, jak plemiona Indian w Amazońskiej dżungli. Bóg wybrał jednak człowieka, aby mógł on stanąć przed Jego obliczem. Bóg powołał człowieka do siebie, do spotkania ze sobą. Bóg dał nam siebie. Wszystko to po to, aby przywrócić człowiekowi realność – osobową realność.

W człowieku najważniejsza jest realność. Podstawą realności jest istnienie. Istnienie przejawia się poprzez prawdę, dobro i piękno. Dlatego powiedzieliśmy, że człowiek jest zbudowany z prawdy, dobra i piękna. Aby chronić realność człowieka potrzebne jest słowo prawdy, czyn dobra i przeżycie piękna. Słowo prawdy ma chronić osobową prawdę człowieka. Czyn dobra ma chronić osobowe dobro człowieka, zaś odczucie piękna ma chronić osobowe piękno człowieka. Ale co się stanie, jeśli człowiekowi tego wszystkiego zabraknie?

Człowiek może jednak odrzucić słowo prawdy i wybrać kłamstwo. Kłamstwo stanowi porzucenie prawdy i realności opartej na prawdzie. Słowo prawdy potwierdza osobową prawdę człowieka, potwierdza prawdę o człowieku. Potwierdzając prawdę słowo utrwala jej realność w człowieku. Ale jeśli posłużymy się kłamstwem, to negujemy realność prawdy, a odrzucając prawdę tracimy ją. Jeżeli tracimy osobową prawdę, to tracimy tym samym część własnej realności. Tracimy cząstkę swojej osoby. Jeśli zamiast czynu dobra, czyli czynu moralnego, człowiek wybiera zło, to zamiast umacniać swoje osobowe dobro, wprost przeciwnie – osłabia je. W ten sposób tracimy dobro i realność związaną z tym dobrem. A to już znaczy, że tracimy kolejną cząstkę realności własnej osoby. Idźmy dalej. Odczucie i przeżycie piękna ujawnia i ukazuje piękno człowieka. Wówczas ożywa i rozwija się osobowe piękno człowieka, rozkwita i ożywa piękno w człowieku. To pozwala nam utrwalać realność piękna. Ale kiedy brakuje odczucia piękna, wtedy brakuje uczucia radości i nadziei. Wtedy piękno nie może się ujawnić i nie może ożywić ludzkiej cielesności. Znika w ten sposób dalsza cząstka osobowej realności człowieka. Co się stanie, jeśli zniknie cała prawda, całe dobro i całe piękno człowieka? Czy zostanie jeszcze coś z człowieka? Może zostanie tylko czysta świadomość i czyste myślenie (cogito).

Etyce zarzuca się dziś fundamentalizm, czyli przestrzeganie zasad. Zarzuca się jej konserwatyzm, czyli niezmienność zasad, brak postępu i zmiany. Zarzuca się też absolutyzm, czyli bezwzględność zasad. Etyce przeciwstawia się dzisiaj demokrację, państwo prawa i modę (chęć zmiany). Absolutyzm (bezwzględność) zasad ma zastąpić demokracja, czyli wola większości. Konserwatyzm (niezmienność) zasad ma zastąpić pragnienie zmiany, a właściwie moda i bycie trendy lub bycie na topie. Fundamentalizm (przestrzeganie) zasad ma zastąpić relatywizm i permisywizm, czyli „wszystko wolno”.

Czy ktoś się jednak zastanowił, że w tym ponowoczesnym lub raczej ponormalnym układzie nie ma już miejsca na realnego człowieka. Tu naprawdę nie ma miejsca na realnego, czyli zwyczajnego i normalnego, człowieka. Idolem kultury staje się przedziwny twór – Micheal Jackson. Ale kto zdoła powiedzieć: ile człowieka jest jeszcze w Michealu Jacksonie? Może zdołamy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto zamienić swoją realność i osobę na popularność i sławę? I gdzie wtedy podziewa się moralność i godność człowieka? Pamiętajmy, jeśli zatracimy ludzką godność, to stracimy samo źródło własnej realności. A to już znaczy, że straciliśmy siebie (bo tracimy życie wieczne).

Ty et ch os 3

Co to znaczy, być sobą? Czy sobą jesteśmy jako osoba, czy tylko jako świadomość? Czy warto więc poświęcić godność i realność dla sławy i mody? Czy człowiek pozostaje sobą dzięki godności i realności, czy może wtedy, gdy podąża za modą, sławą lub sukcesem. Sława i moda potrafią ozdobić i ubarwić człowieka, ale co będzie, jeśli pozostaną same barwy i ozdoby, a reszta zniknie.

Człowiek musi bronić swej realności. Musi bronić także swej godności, bo godność jest związana z realnością. Bronić godności i realności możemy tylko w jeden sposób – poprzez moralne działanie. Nie ma innego sposobu obrony naszej realności. Jeżeli odchodzimy od moralności (od słowa prawdy, od czynu dobra i od przeżycia piękna), to tracimy swoją realność. Potocznie mówimy, że człowiek staje się zły. A przecież jak uczył św. Augustyn, zło jest właśnie brakiem dobra i realności. Zło nie jest czymś realnym. Dokonywane zło odbiera nam realność, pozbawia nas siły i mocy dobra. Stajemy się słabi i bezwolni. Aby popisać się jakąkolwiek siłą, zaczynamy wtedy stosować przemoc. Stosowanie przemocy cielesnej jest oznaką całkowitego braku realności – tej realności duchowej, jaką daje nam moralne działanie. Jeśli człowiek nie ma siły ducha, wówczas stosuje przemoc fizyczną.

Widać to doskonale w procesie wychowawczym. Wychowanie (paideia) powinno być rozwojem realności człowieka. Wychowanie ma wydobyć i ujawnić realność duchową człowieka, czyli ma urzeczywistnić wszystkie siły duchowe i moralne zawarte w człowieku (w dziecku). Wychowanie powinno wydobyć i ujawnić siłę prawdy, dobra i piękna zawartych w egzystencji człowieka. Musi pokazać potęgę godności człowieka, czyli moc podmiotowości istnienia. Wychowanie musi przełożyć tę moc na potwierdzenie prawdy w słowie, na umocnienie dobra w czynie i na pokazanie piękna w uczuciach.

Dziś modne stało się wychowanie do wolności i tolerancji. Dostarcza się człowiekowi cały zakres możliwości działania (dobrych i złych), a on może sobie z tego wybrać dowolnie to, co chce. Wówczas wolność zostaje oparta na świadomości i samym myśleniu. Wybory dotyczą bowiem różnych propozycji myślowych – poglądów i postaw, mody i uznania społecznego. W takim ujęciu brak odwołania się do realności. Wolność dowolnego myślenia o różnych sprawach nie urzeczywistnia jeszcze realności człowieka.

Prawdziwy wybór wolności powinien dotyczyć czegoś realnego. Wolność osobowa człowieka jest wyborem realności przed myśleniem. Poglądy zawsze pozostają tylko poglądami (czyli myśleniem), a realność jest zawsze realnością. Realnością są własności transcendentalne i osobowe człowieka. Realnością jest prawda, dobro i piękno zawarte w człowieku. Wolność powinna więc wybierać to, co realne w człowieku, a nie nasze myślenie o człowieku. Wolność musi wybierać prawdę, dobro i piękno. Dopiero gdy wybieramy prawdę, dobro i piękno w całej ich realności, dopiero wtedy stajemy się wolni. Dlatego Chrystus powiedział: „Prawda was wyzwoli”. Spotkanie z realną prawdą jest początkiem odzyskiwania realności. Dalej musimy poszukiwać dobra i piękna. Dostrzeżone i upragnione dobro ustawia nasze działania. Zaczynamy wówczas kierować się realnym dobrem, czyli osobowym dobrem człowieka. Pomaga nam w tym sumienie. To ono wzywa naszą wolę do czynienia dobra, wzywa ją do moralnego działania. Czyn moralny jako czyn dobra stanowi afirmację osobowego dobra człowieka. Dlatego tylko moralne czyny służą naprawdę człowiekowi i umacniają jego realność. Z kolei oddziaływanie piękna nadaje moralny charakter naszym uczuciom. Pod wpływem osobowego piękna stajemy się radośni, przepojeni chęcią życia i nadzieją na przyszłość. Dlatego nasze uczucia powinny ujawniać realne piękno zawarte w człowieku (w jego egzystencji). Dopiero uczucia objawiające piękno mogą trwale i sensownie wspierać moralne działania człowieka. Dochodzimy wówczas do pełnej integracji duchowości i cielesności człowieka.

Jedynie taka zintegrowana postawa pozwala człowiekowi działać w sposób właściwy – wolny i rozumny, bez ulegania przyzwyczajeniom, przyjemnościom i uzależnieniom. Człowiek wolny i rozumny to człowiek moralny. A człowiek moralny to właśnie człowiek wolny i rozumny, to człowiek mądry i radosny. Wszystko inne ogranicza wolność i rozumność człowieka. I prowadzi do utraty realności. Bez realności nie da się żyć po ludzku.

13.02.2012

Rozważania o prawie

Dzisiejsza polityka próbuje sprowadzić życie społeczne do porządku prawnego. Politykom wydaje się bowiem, że prawo jest jedynym, czyli koniecznym i dostatecznym, warunkiem życia społecznego. Sądzą, że prawo potrafi wszystko uregulować i wszystko załatwić. Wiara w prawo (w regulacje prawne) wyrasta z absolutnej wiary w ludzki rozum. Takie podejście jest dziełem skrajnego racjonalizmu. Uważa on, że człowiekiem kieruje sam rozum i że jest on najwyższą instancją decydującą o ludzkim działaniu.

Podsumowania tego racjonalizmu w zakresie etyki dokonał Kant. Według niego człowiekiem rządzi rozum i tylko rozum. Prawo jest tym, co rozum ustanawia sam z siebie i sam dla siebie. Prawo staje się zatem apriorycznym dziełem rozumu, czyli jest to pojęcie lub działanie czysto rozumowe. Co więcej, aby prawo mogło być zasadą moralną, nie może ulegać żadnym innym wpływom. Można by powiedzieć, że dla Kanta prawo wyraża samą istotę rozumności człowieka, czyli jest postacią (pojęciem) czystego rozumu. Czysty rozum przemawia do nas w prawie, a to prawo określa i wyznacza nasze postępowanie. A ponieważ rozum sam nadaje sobie prawo, to również sam jest zobowiązany do jego poszanowania i przestrzegania. W ten sposób Kant odkrywa obowiązek albo powinność. Człowiek powinien działać z obowiązku. Autonomia człowieka polega na tym, że rozum jako rozum wyznacza i nadaje sobie prawo, zaś jako praktyczny podlega temu prawu. Wydaje się, że dla Kanta prawo stanowi jakby istotę samego rozumu, czyli początek i zasadę rozumnego działania człowieka. Człowiek nie może działać inaczej niż na podstawie prawa ustanowionego przez rozum. Mamy więc absolutną dominację rozumu, gdyż nawet wola zostaje sprowadzona do rangi rozumu praktycznego, to znaczy, że jedynie podlega prawu rozumu. Dlatego u Kanta nie ma mowy o żadnej wolności działania. Nad wszystkim czuwa konieczność rozumu i powszechność prawa, czyli prawny przymus nazywany obowiązkiem albo powinnością.

Stawiając na rozum i prawo Kant nie odkrywał czegoś zupełnie nowego. Także scholastycy przyjmowali tezę, że prawo jest dziełem rozumu. (Lex est opus rationis – zob. u św. Tomasza...) W swojej koncepcji Kant poszedł jednak o krok dalej, gdyż stwierdził, że prawo jest autonomicznym dziełem rozumu. To znaczy, że do sformułowania prawa (imperatywu kategorycznego) nie potrzeba rozumowi żadnych elementów zewnętrznych. Kant zapomniał, że rozumowi potrzebne jest poznanie i wiedza. Prawo może być wyłącznie dziełem rozumu, który poznał i zrozumiał, kim naprawdę jest człowiek. Wszelkie stanowione prawo musi być związane z rozumieniem człowieka. Aby prawo miało charakter obowiązujący, powinno wyrastać z samego rozumienia człowieka. Bez takiego rozumienia prawo nie będzie nigdy prawem. Prawo ustanowione bez zrozumienia człowieka staje się bowiem bezprawiem. 

Rozumienie człowieka przedstawiała nam zawsze filozofia. Filozofia od początku dążyła do zrozumienia człowieka, czyli starała się poznać ludzką naturę. Całe wieki filozofowie zgłębiali i odkrywali realność ludzkiej natury. I wszystko było w porządku, dopóki traktowano naturę jako coś realnego i dopóki zajmowano się realnością natury. Do poznania i zrozumienia tej realności konieczna była metafizyka, bo to właśnie metafizyka miała się zajmować realnymi bytami. Taka sytuacja trwała do czasów nowożytnych (do czasów modernizmu). Ale kiedy wyjaśnienia i rozwiązania metafizyczne uznano za niewystarczające, a nawet za niepotrzebne, wówczas zwrócono się wprost do rozwiązań idealistycznych. Zaczęto badać możliwości pojęciowe a nie realność.

Gdy za naturę człowieka uznano najpierw myślenie (cogito), a następnie ego (ludzkie „ja”), czy wreszcie na koniec świadomość jako podmiotowość myślenia, wówczas znikła realna natura człowieka. Ludzki rozum przestał już być rozumem poznającym prawdę i rzeczywistość, a stał się rozumem myślącym i wymyślającym własne ujęcia. Dlatego filozofia nowożytna przestała zajmować się poznaniem i rozumieniem realnego człowieka, a stała się wymyślaniem różnych pojęć na temat człowieka. W ten sposób współczesny człowiek zamienił rozum poszukujący prawdy i odnajdujący tę prawdę, na rozum myślący, który dowolnie tworzy swoje prawdy (różne pojęcia i teorie). Myślący rozum przestał dążyć do zrozumienia rzeczywistości, a nawet sam zaczął kreować tę rzeczywistość. Jednak rozum nie jest w stanie wymyślić rzeczywistości, nie jest w stanie wymyślić realnych bytów. Może jedynie naśladować rzeczywistość tworząc jakieś wyimaginowane światy. Ale to wszystko pozostaje w sferze myślenia a nie realności.

Rozumienie rzeczywistości jest domeną rozumu poznającego i uznającego realność. Natomiast samo myślenie nie daje nam żadnego rozumienia. Myślenie tworzy własne pomyślane treści. Myślenie tworzy nowe pojęcia i nowe teorie. Dlatego powiemy, że myślenie żywi się nowością, bo wtedy jest twórcze. Myślenie jest zasadą twórczości a nie realności. Myślenie tworzy coś nowego, coś innego niż było dotychczas. Ale właśnie dzięki temu myślenie odrywa się od rzeczywistości. Neguje rzeczywistość. Myślenie musi zanegować rzeczywistość, żeby stworzyć nowe treści i pojęcia. Myślący rozum uznaje się za osiągnięcie i siłę człowieka. Jednak nie zdajemy sobie do końca  sprawy, że jest to siła twórcza, ale również destrukcyjna. Ponieważ myślący rozum potrafi zanegować każde stwierdzenie. 

Trzeba się teraz zastanowić, co się stanie z prawem, jeśli oprzemy je na myśleniu? Właśnie dzisiejsze rozwiązania polityków próbują oprzeć prawo na samym myśleniu. Takie prawo staje się wyłącznie czymś wymyślonym. Przestaje wówczas odwoływać się do poznania i rozumienia człowieka. Dlatego wymyślone prawo przestaje dotyczyć człowieka. Przestaje służyć człowiekowi do ochrony życia i godności. Wymyślone prawo staje się wobec człowieka kłamstwem i oszustwem. Człowiek w swoim życiu nie może się kierować kłamstwem i oszustwem. Człowiekowi potrzebna jest prawda. Człowiekowi potrzebne jest dobro. A to już znaczy, że człowiekowi potrzebna jest moralność.

Czy można zrozumieć człowieka bez moralności? Klasyczna filozofia poszukiwała rozumienia człowieka w poznaniu jego natury. Ujmowano wewnętrzną strukturę bytu ludzkiego, czyli jego wyposażenie duchowe i cielesne. Pojmowano człowieka jako złożonego z duszy i ciała. Starano się odpowiedzieć na pytanie, co pozwala działać człowiekowi w sposób właściwy i dobry. Dlatego całe działanie człowieka uzależniano od działania władz duchowych i cielesnych. Człowiek miał doskonalić swoje naturalne działania, rozwijać swoje zdolności i władze. Uważano, że człowiek działa na podstawie swojej natury i nic innego nie jest mu potrzebne do działania. W ten sposób odkryto podmiotowość natury. Ale chrześcijaństwo objawiło nam, że ludzka natura nie jest doskonała, że samodzielnie nie stać ją na doskonałe działanie moralne. Ludzka natura wymaga wsparcia i pomocy. Augustyn nauczał, że człowiekowi do pełni życia potrzebna jest łaska, czyli bezpośredni kontakt z Bogiem. Stwierdzono, że to łaska doskonali naturę. W ten sposób chrześcijaństwo odkryło nową podmiotowość działania. Możemy ją nazwać podmiotowością łaski. Nie od razu zdawano sobie sprawę, że chodzi w tym wypadku o podmiotowość osobową.

Kiedy więc św. Tomasz przedstawił swoją metafizykę istnienia i istoty, nie zrozumiano zupełnie doniosłości tego odkrycia. Negowano bowiem realną różnicę między istotą a istnieniem, gdyż uważano, że do poznania istoty (natury) niepotrzebne jest istnienie. Dopiero odkrycie relacji osobowych wiążących człowieka z innymi osobami (z Bogiem lub z człowiekiem) pozwoliło na nowo przemyśleć zagadnienie istnienia jako podstawy osobowej realności człowieka. Najpierw tomiści egzystencjalni podkreślali pierwszorzędną rolę istnienia dla realności całego bytu ludzkiego. Dalej prof. Gogacz w swoim tomizmie konsekwentnym powiązał relacje osobowe z własnościami transcendentalnymi zawartymi w istnieniu. W konsekwencji doprowadziło to do rozumienia człowieka jako bytu osobowego. Ostatecznie osoba została pojęta jako podmiotowość istnienia, a nie tylko jako podmiotowość istotowa (tradycyjnie rozumiano osobę jako rozumność człowieka, czyli to, co wyróżnia go ze świata zwierząt). Zmieniło to radykalnie rozumienie człowieka. Dziś już wiemy, że należy go pojmować jako osobę, która stanowi podmiotowość istnienia. Co więcej, wiemy także, ze człowiek jest bytem otwartym i powiązanym z innymi bytami osobowymi. Osoba jest bowiem bytem „dla innych”, bytem relacyjnym, a nie bytem zamkniętym w sobie.

Dlatego okazało się, że tak naprawdę można zrozumieć człowieka dopiero w kontekście wspólnoty osobowej. Taką wspólnotą osobową tu na ziemi jest rodzina. Dopiero na gruncie rodziny jako wspólnoty osobowej ujawnia się i staje oczywista cała osobowa realność człowieka. Możemy więc sformułować tezę, że nie sposób zrozumieć człowieka bez odniesienia do rodziny. Właśnie w rodzinie objawia się pełna realność człowieka jako osoby. Jeżeli więc chcemy zrozumieć człowieka w jego osobowym bytowaniu, to musimy się zwrócić do przejawów życia rodzinnego. Życie rodzinne jest pierwszym i zasadniczym obrazem życia osobowego. Życie osobowe człowieka nie wyraża się bowiem w czystej rozumności. To znaczy, że nie wyraża się również w myślącym rozumie i wybierającej woli (wolnej decyzji). Życie osobowe objawia się w słowie prawdy, które przyjmuje rozum, oraz w czynie dobra, który podejmuje wola. Życie osobowe przejawia się więc w wierze i miłości. Bo to są realne znaki życia moralnego i religijnego. Ostatecznie należy stwierdzić, że życie osobowe to religia i moralność. Moralność i religia stanowią bowiem aktywność osobową człowieka. Bez nich nie można mówić o osobie ludzkiej. Życie osobowe to życie moralne (w odniesieniu do człowieka) oraz życie religijne (w odniesieniu do Boga).

Aby zrozumieć w pełni człowieka, należy się zwrócić do jego moralności i religijności. Te sposoby działania objawiają nam życie osobowe człowieka. Te sposoby działania są obecne właśnie w rodzinie. Dlatego powiemy, że człowiek najpełniej poznaje siebie w rodzinie. Pełne rozumienie człowieka zdobywamy więc rozważając życie rodzinne. Życie rodzinne jest pierwszym źródłem i pierwszym kontaktem człowieka z moralnością i religijnością. To w rodzinie uczymy się postępowania moralnego i sprawowania kultu religijnego. Dlatego życie rodzinne jest miejscem narodzin, czyli okrycia i przyjęcia, prawa moralnego. Gdy ludzki rozum pojmie człowieka jako osobę, gdy zaakceptuje osobową godność człowieka, wówczas w takim rozumie może zrodzić się prawo moralne. Prawo moralne wynika więc bezpośrednio z afirmacji osoby człowieka i jego osobowej godności. Personalistyczna norma Wojtyły może być przyjęta jedynie w rodzinie. Tylko w rodzinie doświadczamy osobowej miłości. Tej miłości uczymy się od kochających nas rodziców. Jeśli tego zabraknie, wówczas młody człowiek jest narażony na wszystkie dramaty i niebezpieczeństwa czyhające na człowieka.

Prawo moralne zostaje więc odkryte w rodzinie. Możemy powiedzieć, że prawo moralne rodzi się w rodzinie, bo to w rodzinie mamy do czynienia z życiem moralnym. Człowiek doświadcza moralności w rodzinie. Jeśli tak się nie dzieje, to może się okazać, że człowiek nie pozna moralności w ogóle. Młody człowiek może bowiem poznać i przyjąć, czyli zrozumieć sens życia moralnego, jeśli wcześniej doświadczy tego życia, jeśli zostanie otoczony działaniem moralnym. Człowiek doświadcza bowiem działań moralnych wobec siebie i dalej sam próbuje podejmować takie działania.

Otóż w działaniu moralnym człowiek doświadcza własnej osoby. Filozofia podpowiada nam, że własną osobę możemy poznać w spotkaniu (kontakcie) i w relacji do drugiej osoby. Odkrywamy swoją osobową podmiotowość wobec drugiej osoby (w odniesieniu do tej osoby). Osoba poznaje siebie, gdy staje twarzą w twarz wobec innej osoby. Doświadczamy bowiem swojej własnej osoby dzięki relacji do kogoś drugiego. Filozofia nazywa tę sytuację narodzinami odpowiedzialności. Osoba odpowiada na wezwanie drugiej osoby. Tak rodzi się odpowiedzialność. To znaczy, że pojawia się w nas już coś osobowego. Odkrywamy więc swoją osobę w aktach moralnych, które dotyczą tego, co w człowieku jest osobowe. Możemy także powiedzieć, że osobę poznajemy poprzez działanie moralne. Bez takiego działania osoba praktycznie się nie ujawnia. Osobę możemy „zobaczyć” w działaniu moralnym. Człowiek może zatem zrozumieć siebie jako osobę dzięki moralności. Pierwszym doświadczeniem moralności jest odpowiedzialność. Odpowiedzialność za siebie i za innych. 

Dopiero takie rozumienie człowieka i moralności może być podstawą prawa moralnego, a co za tym idzie, wszelkiego prawa dotyczącego człowieka. Sens i charakter prawa poznajemy więc w rodzinie, bo tam jest źródło wszelkiego prawa. Dlatego wszelkie prawo dotyczące człowieka musi mieć wymiar osobowy i rodzinny. Również prawa człowieka muszą mieć wymiar osobowy i rodzinny. Dlatego Karta Praw Rodziny rozpoczyna od stwierdzenia: Prawa ludzkie, chociaż ujęte jako prawa jednostki, posiadają podstawowy wymiar społeczny, wyrażający się w sposób zasadniczy i przyrodzony w rodzinie.

Człowiek powinien kierować się prawem moralnym

Człowiek powinien się kierować prawem moralnym. Potocznie mówimy, że człowiek powinien się kierować sumieniem. Sumienie jest pojmowane jako wewnętrzny głos duszy. Głos, który wzywa człowieka do właściwego i odpowiedniego działania. Ten głos sumienia ma postać nakazu, dlatego jest utożsamiany z prawem moralnym. Prawo jest bowiem tym, co nakazuje działać człowiekowi w określony sposób. W średniowieczu funkcjonowała teza, że prawo jest dziełem rozumu (lex est opus rationis).

Krąpiec uważa, że prawo moralne lub naturalne jako wezwanie sumienia ma postać sądu praktycznego, czyli sądu postulującego odpowiednie działanie człowieka. Ten sąd został więc sformułowany przez ludzki rozum, który poznał realność człowieka oraz uznał i zaakceptował zasady rządzące tą realnością. Już greckie hasło: „Poznaj samego siebie” (gnoti seauton) było dla Sokratesa podstawą etyki. Człowieka musi więc poznać siebie i swoje działanie. Dopiero takie poznanie powinno być podstawą rozważań i teorii etycznych. Może być ono podstawą sformułowania (wypowiedzenia) sądów etycznych jako sądów praktycznych, czyli sądów dotyczących moralnego działania człowieka.

Okazuje się, że w tym zakresie pojawiają się różne propozycje i rozwiązania. Ale większość z nich chyba nie do końca zabiegała o poznanie i uznanie realności człowieka. Wszelkie propozycje hedonistyczne są oparte na powierzchownej znajomości człowieka. Chociażby uznanie, że przyjemność jest jedynym dobrem dostępnym człowiekowi, bardzo zawęża rozumienie samego człowieka, jak i rozumienie sposobów (czy możliwości) jego działania. Stąd rodzą się takie hasła jak: „używaj życia” (carpe diem – właściwie „używaj przyjemności każdego dnia”). Ideałem hedonizmu stała się propozycja Benthama – osiągania maksimum przyjemności dla jak najwiekszej liczby ludzi. Postępując tą drogą zamieniamy moralność na przyjemność. Ale czy dzięki temu osiągamy doskonałość?

Sąd praktyczny dotyczący ludzkiego działania wydaje się być oparty na rozpoznaniu realności, czyli bytu, człowieka. Jednak w wielu wypadkach widzimy, że filozofom nie chodziło o pełne poznanie człowieka. W swoich ustaleniach kierowali się raczej dostępnymi teoriami, czyli myśleniem innych filozofów. Również literatura potrafi w tym względzie narzucić swoje rozwiązania. Ale patrząc na to z drugiej strony wydaje się, że sąd praktyczny nie musi wcale posiadać podstaw teoretycznych. Może być utworzony i wypowiedziany na podstawie wieloletniej praktyki życiowej, czyli mądrości. Na tej zasadzie zwracamy się po poradę do osób mądrych i doświadczonych życiowo. Na ogół pytamy o radę ludzi starszych, którzy już wiele przeżyli. Wówczas taki sąd będzie jakimś uogólnieniem praktyki życiowej. Będzie uogólnieniem, a może tylko wyborem różnych sposobów postępowania. Mówimy często, że ludzie tak lub inaczej postępują, to znaczy, że większość ludzi postępuje w ten właśnie sposób. Ale takie podejście prowadzi najczęściej do rozwiązań utylitarystycznych. Na ogół ludzie kierują się własną korzyścią. Starają się wykorzystać dla własnych potrzeb to wszystko, co jest im dostępne (rzeczy i wytwory). W ostatecznym rozrachunku okazuje się, że ci wszyscy ludzie wcale nie dążą do spełnienia swojej osoby, a jedynie do przeżycia życia w sposób łatwy i przyjemny, bezkonfliktowy i bezstresowy.

Co się jednak stanie, gdy dopadnie człowieka sytuacja dramatyczna lub sytuacja graniczna (w nomenklaturze Jaspersa)? Wówczas człowiek staje przed moralnym wyborem. Jest to moment w jego życiu, gdy musi dokonać wyboru moralnego albo podjąć moralną decyzję. Jeżeli człowiek nie żyje według zasad moralnych, to jest nieprzygotowany na taką ewentualność i najczęściej popełnia wtedy błąd, to znaczy postępuje niemoralnie. Taki niemoralny postępek pociąga za sobą dalsze czyny tego typu. Człowiek zaczyna wówczas upadać. Jak podnieść się z upadku?

Filozofowie i moraliści przedstawiają nam różne propozycje moralne. Proponują różne sądy praktyczne, które mogą stać się prawem moralnym. Historia przekazała nam różne zakazy i nakazy moralne, ale w dzisiejszych czasach pojawiają się również głosy przeciwne moralności. Niektórzy uważają, że zakazy i nakazy ograniczają człowieka, że należy je przekraczać. Postuluje się całkowitą wolność człowieka. Jedyną zasadą staje się wtedy wolność. Kiedy absolutyzowano rozum, wtedy wydawało się, że człowiek działający na mocy rozumu miałby działać z konieczności. Ale kiedy odrzucono rozum, wtedy do głosu doszła absolutyzacja woli i wolności. Dzisiaj człowiek zachwyca się wolnością wyboru, wolnością decydowania o sobie. Jednak już od początku teologia chrześcijańska ostrzegała nas, że wolność decyzji i wyboru (liberum arbitrium) stanowi upadłą postać naszej woli jak zdolności działania.

Późniejszy racjonalizm uważał, że wolną wolę należy podporządkować konieczności rozumu i wtedy wszystko wróci do normy. Kant chciał sprowadzić wolę do posłuszeństwa rozumowi, który miał ustanawiać prawo powszechne i konieczne. W ten sposób wola człowieka miała przestać się liczyć jako coś zbędnego i niepotrzebnego. Człowiekowi powinien wystarczyć sam rozum. Ale jedynowładztwo rozumu już u Sokratesa doprowadziło do tego, że jedyną zasadą i jedyną cnotą stawała się wiedza. Czy dzisiaj naszym życiem nie zamierza kierować wiedza naukowa? Kto chce się temu przeciwstawić od razu jest obwołany mianem „ciemnogrodu”. A przecież naukowy światopogląd odrzucił moralność człowieka, gdyż nie mieściła się ona w teorii naukowej.

Łącząc skrajne rozwiązania propaguje się dzisiaj wolność ludzkiego myślenia. Uważa się, że człowiek powinien myśleć w sposób nieskrępowany, a może dzięki temu wymyśli prawdę. Ale prawdy nie da się wymyślić, można ja tylko przyjąć albo odrzucić. Prawda nie powstaje w naszym umyśle samorzutnie. Ona może się tam pojawić dopiero dzięki kontemplacji. W kontemplacji możemy przyjąć zgłaszającą się i nawiedzającą nas realną prawdę – osobową prawdę człowieka, a nawet Osobową Prawdę Boga (czyli przyjąć samego Chrystusa).

Człowiekowi jest potrzebne dzisiaj poznanie praktyczne. Jest mu potrzebne poznanie ludzkiego działania. Jest przede wszystkim potrzebne poznanie osobowego dobra. Ale człowiekowi jest potrzebne również poznanie uczuciowości i poznanie życia. Bez tego nie może być wiedzy praktycznej. Bez tego nie będzie praktycznej mądrości. Bo dopiero mądrość może być wyrazicielką i nauczycielką sądu praktycznego dotyczącego postępowania moralnego człowieka. Bez mądrości sądy moralne tracą sens i wartość. Stają się dowolnymi wypowiedziami na temat ludzkiego życia i działania. Człowiek w swojej głupocie jest zdolny do zanegowania wszystkiego, co realne. Biblia nas poucza: rzekł głupiec w sercu swoim – „Nie ma Boga”. Natomiast Dostojewski dopowiedział: „Jeśli nie ma Boga, to wszystko wolno robić”. Okazuje się, że nie tak trudno jest odrzucić moralność. Wystarczy zanegować i odrzucić istnienie Boga. A to dla głupca nie jest nic trudnego. Dlaczego człowiek odrzuca mądrość a wielbi głupotę? Mądrość wymaga od człowieka naprawdę wiele wysiłku, a głupota nic nie kosztuje. Łatwiej jest stwierdzić coś dowolnego niż zabiegać o poznanie prawdy.

Każdy człowiek musi przyjąć dla siebie własną zasadę moralną. Każdy z nas sam musi dojść do sformułowania swojego sądu praktycznego, czyli sądu moralnego. A przecież nie wszyscy posiadają pełne rozeznanie realności człowieka i realności świata. Skąd zatem zwykły człowiek ma czerpać swoje sądy i oceny moralne? Człowiek nauczony wolności sam zaczyna wypowiadać własne sądy. Uważamy, że przecież każdy ma prawo do własnego zdania. Ale zapominamy, że moje własne zdanie nie może się stawać od razu prawem moralnym. Bo gdy zmienię swoje zdanie, wówczas muszą zmienić również prawo moralne. Takie podejście do tej sprawy wprowadza zwykły relatywizm. Zmieniam zdanie, a co za tym idzie także prawo moralne w zależności od bieżących potrzeb. Zaś ostatecznym argumentem jest stwierdzenie, że tylko krowa nie zmienia poglądów. A to już jest powrót do formuły errare humanum est, czyli człowiek musi się mylić, żeby być człowiekiem.

Gdzie zwykły człowiek może znaleźć potwierdzenie prawa moralnego? Czy w swoim rozumie, który ciągle błądzi? Czy w wiedzy naukowej, która neguje moralność? Czy w słowie prawdy o człowieku, które tak rzadko do niego dociera? Czy w Słowie Bożym głoszonym w Kościele? Czy w kłamstwach o człowieku, które głoszą media? Czy w swoim sumieniu, które wzywa go do czynienia dobra? Już sam nadmiar propozycji może być dla człowieka przeszkodą w dotarciu do prawdy i dobra. Ponadto, czy zwykłego człowieka stać na porównanie tych wszystkich propozycji? Czy nie dociera do niego to, co najgłośniej woła – czyli media? Czy człowiek naprawdę poszukuje prawdy i dobra? Czy zadowala się jedynie głośnymi okrzykami tłumów lub wypowiedziami redaktorów? Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na te pytania.