20.12.2011

Życzenia

Gloria in excelsis Deo
Et in terra pax hominibus bonae voluntatis

 Radujmy się! W tę noc Betlejemską zabłysło nam światło Wcielonego Słowa
Dzięki temu człowiek może wreszcie zrozumieć siebie,
bo nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa

Człowiek samotny

Człowiek samotny jest ograniczony w swej osobowej aktywności. Samotny człowiek zatraca swą osobę, ponieważ osoba rozwija się we wspólnocie. Osoba do swojego rozwoju potrzebuje wspólnoty. Tylko wspólnota łączy ze osobą poszczególne osoby. Tylko we wspólnocie rozwijają się relacje osobowe, które stanowią podstawę życia osobowego. Osoba wzrasta i rozwija się w łączności z innymi osobami. Nasza osoba wzrasta bowiem dzięki darowi innych osób. W łączności wspólnotowej osoby oddają się sobie wzajemnie. Właśnie wzajemne oddanie tworzy wspólnotę osobową. W ten sposób powstaje osobowa pełnia i doskonałość. Jest to widoczne zwłaszcza w związku małżeńskim. Wzajemne oddanie dopełnia i wzbogaca małżonków. To duchowe bogactwo pozwala im działać osobowo i moralnie.

Człowiek samotny jest skazany wyłącznie na siebie. A to znaczy, że jest skazany wyłącznie na swoją ludzką naturę. Ludzka natura jest słaba i zmienna. Ludzka natura raz działa dobrze, a raz źle. Natura sama z siebie nigdy nie znajdzie tyle siły, żeby stać się w pełni doskonała. To musi się dokonać tylko pod wpływem osoby i jej mocy. Ale swoją moc i siłę osoba zdobywa we wspólnocie osobowej. Patrząc na to z teologicznego punktu widzenia powiemy, że natura nie może siebie zbawić, czyli doprowadzić do doskonałości, jak chciał Pelagiusz.

Człowiek samotny, czyli pozostawiony sam sobie, nie zdoła do końca poznać ani siebie, ani Boga. Człowiek samotny nie zdoła odkryć tego, co w nim samym jest osobowe. Osoba ujawnia się bowiem wobec drugiej osoby. Osoba ujawnia się w spotkaniu z drugą osobą. Bez osobowego kontaktu nie będziemy wiedzieli wszystkiego o sobie. Niekiedy w samotności nasza osoba wyrywa się do Boga. Pragniemy wtedy poznać Najwyższą Osobę. Ale bez Bożej pomocy to się nie uda. Bóg nigdy nie zamierzał pozostawić człowieka samemu sobie. Od początku, a nawet już po upadku, wspierał go swoją obecnością, swoją mocą i łaską. Jednak człowiek nie zawsze wierzy w Boga.

Najczęściej człowiek wierzy tylko we własne siły. Sam chce wykorzystać swoje siły i zdolności. Tak było również wtedy, gdy zakładał pierwszą wspólnotę cywilizacyjną. Człowiek chciał to zrobić sam, dlatego oparł się na własnych możliwościach. Biblia informuje nas, że pierwsze państwo i pierwszą społeczność stworzył Kain. Dlatego ludzka społeczność oparta jest na przemocy i zbrodni, oparta jest na chęci panowania. Człowiek zbudował społeczeństwo oparte na władzy. Dlatego powiemy, ze wszelka ziemska władza pochodzi od człowieka. Władza pochodzi i wyrasta z ludzkiego myślenia, z ludzkiej chęci panowania, z kierowania się fizyczną siłą. Taka władza na pewno nie pochodzi od Boga. Bóg nigdy nie obdarzyłby człowieka przemocą i chęcią panowania. To sam człowiek ustanowił władzę sprawowaną nad innymi ludźmi. To człowiek wymyślił władzę i panowanie. Bóg chciał zawsze służyć ludziom. Bóg nigdy nie chciał panować. Bóg wymagał od ludzi tylko służby, a nie panowania.

Służyć ludziom możemy jedynie w łączności z Bogiem. Służyć naprawdę możemy jedynie w osobowej wspólnocie. Służba jest bowiem działaniem jak najbardziej osobowym. Nie da się służyć ludziom w państwie poprzez instytucje i organizacje. W takim układzie można co najwyżej ludziom pomagać. Taka pomoc jest niezmiernie potrzebna. Ale prawdziwa służba wypływa z całkowitego osobowego oddania i jest domeną świętych.

Służenie państwu jest wymysłem ideologicznym. Państwem można jedynie władać. W państwie, ale i w społeczeństwie, można tylko sprawować władzę, można rządzić. Ale władza nigdy nie służy społeczeństwu. Władza może jedynie panować. Dawniej mówiono: Miłościwie nam panujący władca...

Służyć ludziom możemy wyłącznie we wspólnocie osobowej. Tak naprawdę służyć ludziom możemy w rodzinie, gdyż rodzina jest wspólnotą osobową. W rodzinie ujawnia się osobowa obecność i zaczyna działać osoba człowieka. Tylko osoba może służyć człowiekowi jako osobie. Tylko osoba może wspierać osobę w jej rozwoju i życiu. Tego nie zdoła zrealizować żadna władza, czyli żadne instytucje i organizacje.

W rodzinie człowiek działa i żyje osobowo. Rodzina stanowi bowiem krąg osobowy, czyli osobową wspólnotę. Tylko w rodzinie oddajemy siebie na służbę innym, zwłaszcza dzieciom. Natomiast w społeczeństwie i państwie człowiek działa jako władca lub poddany (jako rządzący lub rządzony). W państwie funkcjonują jedynie relacje zależności (władzy i podwładności). Człowiek nie został stworzony i powołany do władzy lub podwładności. Nie został stworzony do rządzenia i bycia rządzonym. Człowiek został stworzony jako osoba na obraz i podobieństwo Boże. Człowiek tym samym został stworzony i powołany do służenia i dawania siebie. Człowiek jako osoba został stworzony do bezinteresownego działania. Natomiast w społeczeństwie, zwłaszcza liberalnym, człowiek kieruje się korzyścią własną lub zmyślonym pożytkiem społecznym.

Dlatego w historii rozwoju społecznego przeplatają się nieustannie -  postawa personalistyczna z utylitarystyczną. Obserwujemy stale zderzenie rodziny jako wspólnoty osobowej z państwem, które jest instytucją władzy. Państwo nigdy nie osiągnie doskonałości wspólnoty osobowej. Nie ma i nie będzie doskonałego państwa. To są mrzonki idealistycznych filozofów. Doskonałość możemy osiągnąć jedynie we wspólnocie rodzinnej, w swoim własnym domu. Bo właśnie tam możemy wieść życie osobowe i moralne. Tylko w rodzinie możemy służyć człowiekowi w jego osobowym bytowaniu. I tylko tam możemy się oddać i poświęcić dla drugiego człowieka.

Rodzina opiera się bowiem na osobie człowieka. Zaś społeczeństwo jest oparte na ludzkiej naturze. Osoba jest powołana do doskonałości, a natura stała się niedoskonała i tego już nie zmienimy. Natura nie ma siły, żeby samodzielnie poderwać się do doskonałości. Dlatego społeczeństwo jako zbiorowisko jednostek ludzkich nigdy nie będzie działać w sposób doskonały. Doskonałość działania może osiągnąć osoba, ale pozostająca w stałej łączności z Bogiem. Nie ma więc doskonałości bez życia religijnego. Doskonałość osobowa jest związana z wypełnieniem życia religijnego.

Świadomość w człowieku

Klasyczna metafizyka przyjmuje, że człowiek jest bytem substancjalnym. Byt substancjalny jest tożsamy sam w sobie (ens in se) oraz samodzielny, czyli niezależny od innych bytów (ens per se). Człowiek bytuje sam w sobie oraz sam przez się. Dlatego mówimy, że byt ludzki jest indywidualny i odrębny, czyli zamknięty w sobie.

W człowieku istota jest zawarta w istnieniu. Istota jest jakby zamknięta wewnątrz istnienia. Stąd taką istotę nazywamy substancją i subsystencją. Ta istota jakby tkwi pod powierzchnią bytu. Powiemy ponadto, że istota bytuje wewnątrz siebie (est in se). Dlatego istota nie może ujawnić się doskonale na zewnątrz. Istota nie może się w pełni objawić. Nie znajduje pełnego wyrazu na zewnątrz. Jest zamknięta w sobie. Dlatego uznano, że byt ludzki jest nieprzejrzysty i nieprzenikniony.

To powoduje, że człowiek dąży do zamknięcia się w sobie. Człowiek pragnie siebie i swej samotności. Człowiek zamyka się w swej samotności rozwijając swoją świadomość. W tym zamknięciu człowiek wprost staje się świadomością. Właśnie dzięki świadomości i w świadomości człowiek buduje swoją samotność.

Świadomość poszukuje tożsamości wewnątrz siebie. Poszukuje tożsamości sama w sobie. Staje się samo-świadomością. Mówimy też o jaźni (ego) lub ludzkim „Ja”. Tożsamość świadomości polega na utożsamieniu wszystkiego ze sobą. Świadomość sprowadza wszystko do samej siebie. Świadomość wszystko sobie przywłaszcza i zawłaszcza. Świadomość działa jak „czarna dziura”, wciąga wszystko do środka i niczego nie wypuszcza. Wszystko pochłania. Świadomość nie interesuje się tym, co dzieje się na zewnątrz. Jest zwrócona tylko na siebie.

W ten sposób świadomość utożsamia wszystko ze sobą, to znaczy utożsamia wszystko z myśleniem (z cogito). Według Levinasa świadomość staje się tożsamością, która wszystko utożsamia ze sobą. Świadomość bytuje więc na sposób tożsamości. Świadomość ograbia rzeczywistość z całego sensu, jaki niesie ona ze sobą, i posługuje się tylko abstrakcyjnym znaczeniem. Jeśli rozpoczniemy od świadomości, to wszystko będziemy starali się sprowadzić do myślenia. Wszystko będzie dla nas intencją lub aktem lub przeżyciem świadomości. Wtedy znika cały sens rzeczywistości, a w świadomości pozostaje tylko myśl i znaczenie. Okazuje się wówczas, że tworzymy tylko różne systemy znaczeń – np. system językowy.

Człowiek doświadcza samego siebie jako świadomość. Człowiek przeżywa siebie jako świadomość. Dlatego człowiekowi wydaje się, że jest świadomością. W myśli współczesnej widać wyraźnie, że człowiek traktuje siebie jako świadomość. Najlepszym przykładem jest oczywiście Husserl.

Żeby przezwyciężyć własną świadomość, człowiek musi zwrócić się w poznaniu do rzeczywistości. Człowiek musi poddać się rzeczywistości, musi przyjąć wpływ i oddziaływanie rzeczywistości. Człowiek musi chcieć spotkać się z rzeczywistością. Ale nie jest to łatwe z powodu zamknięcia w sobie. Człowiek musi dokonać radykalnego wyjścia poza siebie, radykalnego zerwania z sobą samym. Człowiek musi dokonać radykalnego zerwania ze swoją świadomością. Jest to jedyny ratunek przed idealizmem, w który popycha nas świadomość ze swoim myśleniem. Ale jak tego dokonać? Chyba potrzebna jest do tego jakaś szczególna moc i siła. Wydaje się, że może to być Pierwsza Prawda, która oświeca i wzmacnia nasz intelekt. Przyjęcie Pierwszej Prawdy jest dla człowieka podstawą poszukiwania wszelkiej prawdy.

Nawet jeśli wydaje się nam, że świadomość jest czymś najważniejszym, to trzeba przyznać, że nie da się żyć tylko samym myśleniem. Nie da się żyć we własnej świadomości, choćby była ona najciekawsza. Jeśli człowiek kieruje się wyłącznie własnym myśleniem, to nie jest w stanie nawiązać kontaktu z drugim człowiekiem. Dlatego teorii Husserla zarzuca się solipsyzm.

Świadomość można więc określić jako doświadczenie dostępne każdemu człowiekowi. Świadomość jest pierwszym doświadczeniem samego siebie. Świadomość jest pierwszym sposobem doświadczania siebie przez człowieka. Jest to zarazem doświadczenie własnej tożsamości. Człowiek doświadcza siebie w tożsamości własnej świadomości. Jak pokazuje Levinas, świadomość jest jakąś absolutną tożsamością.

Na początku człowiek tworzy i rozwija swoją świadomość. Rozumność człowieka pragnąc uzyskać samodzielność i niezależność staje się świadomością. Rozumność chce uzyskać tożsamość, chce się stać jaźnią, czyli Ja. Rozumność chce się usamodzielnić. Rozumność stara się wszystko objąć i wyrazić w sobie. Człowiek stara się wszystko sobie zracjonalizować, wszystko ogarnąć swoim rozumem. Rozumność człowieka dąży do samo-świadomości.

Całą tę sytuację analizuje filozofia nowożytna. Era nowożytna jest erą świadomości. Kartezjusz, Kant, Husserl – wszyscy oni tworzą filozofię podmiotu jako teorię jaźni i świadomości. Kartezjusz wychodzi od myślenia (od doświadczenia myśli) i poszukuje myślącego podmiotu (cogito ergo sum res cogitans). Dalej Locke odkrywa refleksję jako doświadczenie wewnętrzne. Według niego znamy bezpośrednio tylko idee naszego umysłu. I to właśnie nasze pojęcia (idee) są punktem wyjścia dla wiedzy. Z kolei dla Kanta metafizyka staje się tworzeniem czystych idei rozumu. Kantowski rozum posługuje się ideami, które nie mają żadnych podstaw w rzeczywistości.

Filozofia musi powrócić dzisiaj do pierwotnego doświadczenia rzeczywistości. Pierwotnym doświadczeniem rzeczywistości jest teoria mowy, stworzona przez filozofię dialogu i spotkania. To pierwotne doświadczenie ma postać nieuświadomioną, gdyż nie jest tworem świadomości, lecz jest wywołane realnym oddziaływaniem realnego bytu. Wydaje się, że przełamaniem zamkniętego kręgu świadomości jest właśnie teoria mowy. Jest to widoczne już u Bubera, a zwłaszcza u Levinasa i Gogacza. Jeśli człowiek zaczyna mówić i rozmawiać z kimś, to musi się dla niego otworzyć, musi przyjąć i oddać słowo lub czyn.

14.12.2011

Społeczeństwo tworzą wspólnoty ludzkie

Ludzie tworzą społeczeństwo. Ale to nie znaczy, że społeczeństwo składa się z pojedynczych ludzi, gdyż byłoby wówczas jedynie dowolną zbieraniną, tak jak ludzki tłum. Społeczeństwo nie jest zwykłym tłumem ludzi, ale nie jest również samodzielnym i totalnym bytem.
Społeczeństwo składa się z wielu wspólnot o różnym zakresie. Pierwszą i podstawową wspólnotą jest rodzina. Dalej idą wspólnoty lokalne – wiejskie i miejskie, które obejmują wiele albo nawet bardzo wiele wspólnot rodzinnych. Na koniec wielość wspólnot lokalnych obejmuje jedna wspólnota narodowa. Wszystkie te poziomy wspólnotowe są ze sobą ściśle powiązane. Są one powiązane miedzy sobą oraz same w sobie relacjami społecznymi. Dlatego dopiero razem tworzą społeczeństwo.
Relacje społeczne pojawiają się najpierw w rodzinie. W rodzinie występują podstawowe zasady współżycia i współdziałania. Dawniej można było mówić o wspólnej pracy, wspólnym stole, wspólnym łożu, wspólnej zabawie. Była to codzienna pełna łączność członków rodziny. Dzisiaj niektóre elementy tej wspólnoty zanikają (nie ma już wspólnej pracy), pojawiają się natomiast nowe (np. wspólny wypoczynek).
Kolejna wspólnota lokalna przynosi nam dalsze relacje społeczne. Mamy więc zakorzenienie w danym miejscu i otoczeniu (nasze odniesienie do krajobrazu i klimatu), zakorzenienie w obyczajach kultury ludowej lub miejskiej oraz odniesienie do kultu religijnego. Następnie powiązania ekonomiczne: gospodarcze i handlowe, ale również wzajemną pomoc. Wreszcie ograniczona łączność ze światem, który wykracza poza ten lokalny krąg wspólnotowy.
Najszerszą wspólnotą jest naród. W tym szerokim kręgu wspólnotowym najważniejszą rolę odgrywają relacje kulturowe, zwłaszcza mowa ojczysta i cały dorobek kulturalny narodu. Przynależność do kultury narodowej określa w dużej mierze rozwój pomniejszych wspólnot rodzinnych i lokalnych.
Ciekawą sprawą jest fakt, że wspólnoty narodowe powstawały kiedyś i umacniały się dzięki wydarzeniom religijnym, takim jak chrzest Polski, Rusi czy Moraw, lub też innych narodów. Takie wydarzenia stawały się właściwym założeniem w tych krajach nowej państwowości. Dlatego za początek Państwa Polskiego uznaje się Chrzest Polski, czyli przyjęcie religii katolickiej przez władcę panującego na ziemiach polskich.
Ponadto przyjęcie religii chrześcijańskiej było jednocześnie najważniejszym wydarzeniem kulturotwórczym. Kultura w ogóle, a w szczególności kultura narodowa odkrywała w religii jasny drogowskaz rozwoju, a zarazem źródło mocy twórczej, gdyż w religii człowiek odnajdywał swoje oblicze (swoją osobę) oraz sens własnego życia na ziemi. Znikała bowiem cała przypadkowość ludzkiego istnienia. Dzięki religii i wierze człowiek poznawał, skąd pochodzi, kim jest i dokąd zmierza. Odtąd nie musiał się już błąkać po bezdrożach tego świata, ale w Kościele znajdował schronienie i opiekę, sens i cel swojego życia, wreszcie moc i łaskę potrzebne do działania. Uczestniczył odtąd w nowej wspólnocie ludzi wierzących związanych z Bogiem szczególnym przymierzem. W ten sposób człowiek odnajdował swoje miejsce na ziemi w Kościele, który był miejscem kultu Jedynego Boga.
Naród nie może istnieć bez religii i moralności. Wydaje się, że naturalne związki krwi, czyli więzi plemienne, nigdy nie stanowiły podstawy do utworzenia trwałej państwowości. Dla powstania państwa potrzebna jest wspólnota narodowa oparta na trwałych zasadach kulturotwórczych, czyli religii i  moralności. Jeśli dziś porzucimy te tradycyjne zasady, to społeczeństwo stanie się zwykłą zbieraniną ludzi. Będzie to zbieranina ludzi bez korzeni i bez gniazda, jakby bezdomnych i zagubionych, bez własnego miejsca na ziemi.
W takim społeczeństwie ludzie będą wyalienowani i zagubieni, będą osamotnieni, a więc będą zdolni jedynie do kierowania się własną korzyścią i przyjemnością. Tacy ludzie najłatwiej ulegają manipulacji. Ponowożytne społeczeństwo zmierza w stronę bezwzględnej manipulacji obywatelami. Zbieranina ludzi gromadzi się bowiem tylko wokół bieżących wydarzeń. Dlatego dominującą rolę w takim społeczeństwie przejmują media. Ludzie zaczynają skupiać się na wydarzeniach, które przedstawiają media, gdyż w dzisiejszych czasach media są ogólnie dostępne. Media z jednej strony wytwarzają presję na poszukiwanie nowych wydarzeń lub faktów (nie bez powodów serwisy informacyjne noszą właśnie takie nazwy), które można zaproponować odbiorcom. Z drugiej strony człowiek osamotniony i oderwany od realiów poszukuje w mediach interpretacji tego, co się dzieje lub wydarza.
W ten sposób powstaje dziwna sfera wyobraźni nie tyle społecznej, co medialnej, albo raczej sfera medialnej manipulacji wyobraźnią społeczną. Ludzie przestają dziś myśleć o rzeczywistości, a jedynie komentują przedstawiane wydarzenia i redakcyjne komentarze. Przestaje być ważne, jak jest naprawdę, a liczy się jedynie to, co się o tym mówi. Najważniejsze stają się medialne komentarze. Są to dowolne interpretacje, które mają kształtować rzeczywistość, czyli nadawać jej sens i znaczenie. Nie ważne jest, co się wydarzyło, ale ważne jest, jaki nadamy temu sens.
Temu wszystkiemu może się przeciwstawić człowiek zakorzeniony w jakiejś wspólnocie. Jeśli człowiek żyje mocno związany z rodziną albo ze wspólnotą lokalną, z tzw. małą ojczyzną, to nie poddaje się manipulacji, gdyż wie, co w życiu jest ważne, bo może o tym porozmawiać z innymi członkami swojej wspólnoty. Rodzina stanowi realną wspólnotę osób i właśnie tam człowiek żyje jako osoba. Rodzina jest pierwszym źródłem moralności i religijności, zaś człowiek jako osoba żyje przede wszystkim moralnością i religijnością. Jeżeli więc zniszczymy rodzinę, to zniszczymy osobowe korzenie człowieka, a w konsekwencji upadnie całe społeczeństwo. Ludzie nie mogą żyć jako zbieranina, wszystko jedno czy będzie to zbieranina rolników i robotników, czy naukowców, czy złodziei i bandytów. Społeczeństwo nie jest zbieraniną ludzi. To nie jest przypadkowe zgromadzenie, to nie jest tłum, który się zebrał w jakimś bliżej nie określonym celu.
Życie społeczne jest związane z naturą człowieka. Dlatego podobnie jak natura człowieka obejmuje cały wachlarz działań. Jednak to nie są działania oderwane, które podejmuje osamotniony człowiek, żeby przetrwać w nieprzyjaznym świecie. Życie społeczne tworzą działania wspólnotowe, które człowiek podejmuje wspólnie z innymi oraz nawzajem względem innych. Takie działania występują przede wszystkim w rodzinie oraz we wspólnotach lokalnych. To tutaj ludzie działają wspólnie, czyli razem. To znaczy, że te działania łączą i wiążą ludzi między sobą. One łączą ze sobą wszystkich członków rodziny lub szerszej wspólnoty. Powstaje wtedy wspólnota działania. Taka wspólnota działania może być podstawą życia społecznego.
Działania wspólnotowe mają jeden cel – połączyć członków wspólnoty oraz rozwinąć ich możliwości życiowe, czyli osobiste talenty. Rozwój człowieka jako osoby – oto zadanie życia rodzinnego. Jest to zarazem główny cel życia społecznego. Widzimy więc, że w tym zakresie powinna panować całkowita zgodność. Jeśli nie będziemy pojmowali społeczeństwa w kategoriach wspólnoty osobowej, a jedynie widzieli w nim zbieraninę pojedynczych osobników, to nigdy nie osiągniemy tych celów.
Jako jednostka człowiek potrzebuje poczucia wolności i niezależności dla określenia własnej tożsamości. Ale jeżeli pragnie żyć w społeczeństwie, jeżeli chce być podmiotem wspólnoty rodzinnej i narodowej, to powinien przyczyniać się i współdziałać dla rozwoju i dobra innych ludzi. Jeśli do tego nie dorósł, to znaczy, że potrzebuje lepszej edukacji. Na gruncie społecznym nie liczy się moje poczucie wolności, ale umiejętność współpracy i współdziałania z innymi dla rozwoju wszystkich razem.
Człowiek jest osobą, a osoba jest podmiotem otwartym na innych. Osoba żyje nie dla samej siebie lub własnej korzyści, ale żyje dla innych. W tym człowiek odkrywa swój sens. Jako osoba człowiek żyje w rodzinie. Rodzina stanowi naturalną wspólnotę osobową. Osoba ludzka istnieje jako kobieta lub mężczyzna. Dlatego wzajemna łączność mężczyzny i kobiety prowadzi do stworzenia wspólnoty rodzinnej jako wspólnoty osobowej.

7.12.2011

Instytucje nie tworzą życia społecznego

Instytucje nie tworzą życia społecznego. Życie społeczne powstaje na bazie współdziałania i współpracy ludzi między sobą. Człowiek działa bowiem sam w sobie i sam z siebie, ale nie działa jako instytucja.

Błędem jest tworzenie lub przebudowa życia społecznego na bazie instytucjonalnej. W instytucji człowiek jedynie „pracuje”, czyli „chodzi do pracy”. Życie społeczne nie powstaje dzięki instytucjom i organizacjom. Po prostu same instytucje publiczne nie potrafią, ani nie mogą niczego zdziałać, gdyż trwają one wyłącznie na sposób intencjonalny, czyli pomyślany.

Wszystko natomiast są w stanie zrobić działający ludzie. Dlatego najważniejsze jest samo współdziałanie. Ono nie rodzi się w instytucjach publicznych, lecz w umysłach i sercach ludzi. Dlatego działalność społeczną trzeba dzisiaj oprzeć na realnych działaniach obywateli.

Trzeba przekonać i zachęcić ludzi do działania i współdziałania. A to znaczy, że trzeba ludziom dać swobodę działania. Trzeba więc usuwać wszelkie bariery i ograniczenia. Dlatego państwo powinno zacząć zwijać swoje instytucje, a nie tworzyć nowe. Obywatel w swoim działaniu musi poczuć się wolny, aby nabrać chęci do działania. Nie da się tego ująć w żadne przepisy prawne czy organizacyjne.

Człowiek musi wiedzieć, że działa przede wszystkim dla siebie i swoich najbliższych. Taka jest idea ludzkiej pracy. Tak naprawdę człowiek nie chce i nie potrzebuje pracować dla zysku ekonomicznego albo pomnażania PKB. Człowiek pragnie pracować dla swoich bliskich. To znaczy, że chce pracować dla swojej rodziny.

Takie są realne wymogi ludzkiego działania i żadne polityczne pomysły tego nie zmienią. To jest jedyna droga do przywrócenia ludzkiej godności pracownikom oraz ukazania godności samej pracy. Nie ma innego wyjścia, trzeba ludzką pracę związać z godnością osoby. Trzeba na powrót odnaleźć personalistyczną wartość pracy, o co zabiegał papież JP2.

Dopiero takie realistyczne podejście pozwoli zbudować nowe struktury społeczne i polityczne. Nie wolno zatem zaczynać od dowolnie wymyślanych pomysłów polityków. Politycy opowiadają nam dzisiaj bzdury, że trzeba na nowo wymyślić Europę (patrz Sarkozy). Nie ma nic bardziej błędnego. Mieliśmy już doskonałe pomysły komunistyczne, które chciały uspołecznić człowieka na siłę. I co z tego?

Mówi się, że człowiek jest z natury istotą społeczną. Ale to ludzkie życie społeczne powstaje i rozgrywa się na gruncie wspólnotowym, w osobowej wspólnocie. Trzeba pozwolić człowiekowi działać w sposób osobowy i wspólnotowy. Społeczeństwo nie jest bowiem tworem ludzkiego rozumu, jak wydawało się różnym ideologom. Społeczeństwo powstaje na zasadzie współdziałania kręgów wspólnotowych tworzonych przez relacje osobowe. Trzeba więc pozwolić działać osobie człowieka, gdyż to właśnie ona jest prawdziwym podmiotem ludzkiego działania. Działanie nie bierze się z myślenia. Ono ma swoje źródło w realności i aktywności osobowego podmiotu, jakim jest ludzka egzystencja (czyli istnienie bytu ludzkiego). Nasze poznanie i myślenie jedynie ukierunkowują tę aktywność w dobrą lub złą stronę.

Trzeba najpierw uruchomić ludzką aktywność, a dopiero potem zapewnić jej odpowiedni kierunek poprzez realistyczne myślenie o osobie ludzkiej i jej rozwoju, gdyż celem ludzkiego życia, także tego społecznego, jest rozwój osobowy, a nie obkładanie człowieka jak największą ilością przeróżnych przedmiotów.

Człowiek chce żyć osobowo i życie społeczne powinno mu to umożliwiać, a nie odrzucać. Skoro jesteśmy osobami, to mamy niepodważalne prawo żyć jak osoby, czyli przede wszystkim rozwijać osobową realność, a nie pracować na funkcjonowanie instytucji państwowych. Państwo ma służyć ludziom, a nie ludzie państwu. Państwo nie może wykorzystywać ludzi do pozornego funkcjonowania machiny państwowej.

Dlatego musimy zacząć od postawienia na pierwszym miejscu realnego celu osobowego działania człowieka. Człowiek żyje przede wszystkim dla rozwoju siebie i swoich bliskich. Ale to ma być rozwój osobowy, a nie rozwój dotyczący pracy zawodowej.

Odpowiedzialność

Albo człowiek jest podmiotem swojego działania, albo podlega jakimś ogólnym procesom społecznym. Polityka próbuje nam wmówić to drugie. Ale wówczas sam człowiek zostaje skazany na pożarcie przez władzę. Trzeba się bronić!

Musimy przywrócić osobowe rozumienie człowieka. Człowiek jest bowiem przede wszystkim osobą. Jest więc działającym podmiotem, który może odpowiadać za swoje czyny. Jedynie osobowy podmiot może działać w sposób całkowicie odpowiedzialny. Możemy też powiedzieć, że to osoba działa z pełną odpowiedzialnością. Wszelkie inne działania tracą już duży zakres odpowiedzialności. Natura ludzka nie stanowi bowiem pełnej podmiotowości. Naturalny rozum potrafi działać w sposób dialektyczny – raz na tak, a raz na nie. To znaczy, że może działać w sposób dowolny, w zasadzie niczym się nie kierując. Natomiast nasza cielesność podlega już całkowicie ograniczeniom materialnym i przez to jest bardzo ograniczona w swoim działaniu.

A zatem tylko człowiek jako osoba czuje się odpowiedzialny za swoje działanie, gdyż to osoba działa w sposób wolny, który staje się odpowiedzialnością. Dlatego przyjmuje się, że działania osobowe posiadają charakter moralny. Działania moralne są właśnie odpowiedzialne. A to znaczy, że osoba działa w człowieku w sposób moralny.

Jeżeli stwierdzimy, że człowiek traci swoją podmiotowość na rzecz procesów lub praw społecznych, to jednocześnie pozbawiamy go odpowiedzialności. Gdy więc uznamy, jak to się dzisiaj dzieje, że człowiek podlega procesom społecznym, które rządzą społeczeństwem, wtedy zdejmujemy z niego wszelką odpowiedzialność. Zamiast człowieka podmiotem staje się społeczeństwo jako jakiś ogólny byt. Tym samym cała odpowiedzialność spada na konieczne procesy lub prawa społeczne, które działają w społeczeństwie. Człowiek w społeczeństwie podlega jedynie oddziaływaniom zewnętrznym, na które reaguje właściwie w sposób konieczny. W ten sposób znika gdzieś cała odpowiedzialność, czyli rozmywa się w tym oceanie społecznym.

Jest to bardzo wygodna teoria, ponieważ w pierwszym rzędzie dotyczy polityków. Skoro mają oni do czynienia tylko z jakimiś koniecznymi prawami i procesami społecznymi, które starają się tylko ogarnąć, ale nie są w stanie nimi pokierować, to znika zupełnie odpowiedzialność tych polityków za działania polityczne.

Widać to dzisiaj najlepiej na przykładzie Julii Tymoszenko, którą postawiono przed sądem. Politycy europejscy mocno protestują przeciwko temu, gdyż pociągnięcie do odpowiedzialności jednego polityka może pociągnąć za sobą chęć rozliczenia innych polityków w różnych krajach. W ten sposób politycy solidarnie bronią się przed odpowiedzialnością.

Ale takie podejście bardzo szybko przenosi się na pozostałych obywateli – tych rządzonych. Widząc, co się dzieje, ludzie tracą poczucie odpowiedzialności. Przecież tłumaczy się im, że procesy społeczne i ekonomiczne są nieuchronne i konieczne. Jak ja mam odpowiadać za coś, co nie zależy ode mnie? Po co mam żyć i postępować moralnie, skoro to nic nie daje poza ciągłymi wyrzeczeniami. W ten sposób zwykły człowiek przestaje być odpowiedzialny, nie zdając sobie przy tym sprawy, że przestaje zarazem być osobą, która jest źródłem odpowiedzialności. Człowiekowi po prostu wygodnie jest odrzucić moralność i odpowiedzialność, jak przepowiedział nam Nietzsche.

Czy mówi się dzisiaj, że kryzys ekonomiczny został spowodowany przez czyjeś błędne pomysły oraz błędne decyzje? Czy politycy przyznają się do swoich błędów? Nie macie co marzyć, nigdy się tego nie doczekacie. Nie do zobaczenia. Pozdrawiam.

5.12.2011

Na gorąco - szczytowanie polityków

Trzeba dzisiaj przestrzegać ludzi przed politycznym myśleniem. Prezydent Sarkozy powiedział: Musimy na nowo wymyślić Europę.

Nie ma chyba nic groźniejszego niż takie stwierdzenie. Myślenie nie jest w stanie stworzyć nic realnego. Można wymyślać przeróżne rzeczy lub instytucje, ale to nie prowadzi do niczego prawdziwego i realnego.Tutaj potrzeba czegoś zupełnie innego niż myślenie. Trzeba wrócić do filozoficznego poznania. Do poznania realistycznego i metafizycznego. Konieczne jest prawdziwe poznanie realności człowieka. Myślenie nie jest poznaniem! Jest tylko lub aż myśleniem.

Jeżeli postawimy tylko na myślenie, to będziemy jedynie wymyślali kolejne pozorne instytucje. Politycy muszą sobie zdać sprawę, że instytucje są strukturami pomyślanymi, czyli wymyślonymi przez ludzi. Jednak ludzkie myślenie nie musi być na niczym oparte. Ono bierze się z niczego. Instytucje nie stworzą niczego realnego. To nie jest żadna rzeczywistość. Na myśleniu nie da się zbudować niczego dobrego. Myślenie jest bowiem wolne i swobodne, lecz jest nieodpowiedzialne.

Dzisiaj politycy stali się jedynie marnymi myślicielami. Stale tylko myślą, co tu zrobić, żeby złapać i zatrzymać władzę. Po co komu władza, która nie tworzy niczego realnego, a na dodatek straszy nas swoimi pomysłami. Ale zwykłym ludziom w ich zwykłych sprawach władza nie jest potrzebna. Ludzie nie żyją na sposób instytucjonalny, lecz żyją realnie swoimi osobowymi sprawami.

Człowiek chce żyć realnie i prawdziwie, a nie w świecie pozornych wytworów. Dlatego konieczne jest jasne wskazanie celu ludzkiego życia. Bo to w tym zakresie tkwi dzisiaj największy fałsz. Powtarzamy więc nieustannie, że człowiek nie jest powołany do pracy zawodowej i działalności instytucjonalnej i nie osiągnie swojego szczęścia w doskonaleniu zawodowym. Człowiekowi potrzebny jest rozwój osobowy a nie zawodowy. Dlatego człowiek musi się dzisiaj bić o swoją własną osobę i życie osobowe. Ponieważ tylko osoba jest odpowiedzialnym podmiotem działania.

4.12.2011

Świadomość jest nieodpowiedzialna


Myśląca świadomość człowieka jest wolna, ale nieodpowiedzialna, gdyż nie traktuje realności jako czegoś niezależnego. Taka świadomość traktuje wszystko jako własną intencjonalność. Traktuje zatem wszystko jako swój własny świat (świat wartości intencjonalnych). Ale jest to tylko świat pomyślany i nic więcej.

Jedynie poznanie intelektualne (intelligere) ujmuje rzeczywistość jako prawdę i realność. Także zmysły rozpoznają prawdziwe cechy cielesne (własności fizyczne ciał). Jednak zmysły odczuwają wyłącznie określone cechy, co nie może dać w efekcie rozumienia rzeczywistości. Dlatego rozumienie może się pojawić tylko w rozumie na poziomie intelektualnym (na poziomie poznania intelektualnego jako oglądu realności). Ale do tego jest potrzebna obecność w intelekcie lub rozumie prawdy w postaci słowa. Gdyż to właśnie słowo prawdy daje nam zdolność i siłę rozumienia rzeczywistości (rozumienia człowieka oraz rozumienia świata i Boga).

Świadomość myśląca (intencjonalna) nie dysponuje rozumieniem. Ona jest pozbawiona rozumienia, gdyż stanowi rozumność pozbawioną słowa prawdy. Świadomość nie ma więc mocy poznawczej. Jest bezsilna i bezradna wobec rzeczywistości. Dlatego ludzka świadomość nienawidzi realności i walczy z nią.

Świadomość nie ma rozumienia, ani nie jest rozumieniem. Nie posiada więc możliwości odczytania sensu bytu albo poznania prawdy bytu. Ponieważ to jedynie rozumienie ma zdolność odczytywania i wydobywania sensu z bytu. Rozumienie ogląda bowiem bezpośrednio samą prawdziwość bytu. Dlatego myśląca świadomość próbuje nadawać własne sensy. Próbuje w ten sposób tworzyć „własne rozumienia”. Ale to są tylko cienie i złudzenia. Dlatego świadomość zaciemnia rozumienie rzeczywistości. Świadomość pokazuje nam tylko maskę, a nie samą realność. Stara się narzucić swój własny obraz rzeczywistości. Po prostu nas oszukuje.

Świadomość wypacza zwłaszcza obraz naszego ludzkiego działania. Nasze działanie jest czymś realnym, gdyż dokonuje się w rzeczywistości (w realnym świecie). Dlatego do działania potrzebne jest rozumienie rzeczywistości. Potrzebne jest także rozumienie samego działania. Jeżeli rozumiemy swoje działania, to wiemy, że jesteśmy jego podmiotem i sprawcą. Wówczas czujemy się odpowiedzialni za swoje czyny. Człowiek kierujący się rozumem i rozumieniem staje się odpowiedzialny za siebie, a nawet za innych ludzi.

Natomiast świadomość nie posiada takiego rozumienia ludzkiego działania. Ona wymyśla swoje własne oceny i wartości. Nadaje własne sensy. Dlatego świadomość nie przyjmuje odpowiedzialności za działanie, lecz dąży do usprawiedliwienia działania. Gdy staramy się usprawiedliwić własne działania, wtedy uciekamy od odpowiedzialności. Zaczynamy zasłaniać się niewiedzą lub okolicznościami, po prostu zaczynamy ściemniać, jak mówi młodzież. To właśnie jest robota naszej świadomości.

Trzeba to w sobie zmienić. Trzeba zbudować swoją świadomość moralną, która wyrasta z rozumienia człowieka i jego działania. Świadomość moralna jest oparta na rozumieniu człowieka jako osoby. Dlatego powiemy, że moralny człowiek nie kieruje się świadomością myślącą, lecz rozumiejącym umysłem, który musi być wyposażony w słowo prawdy.

Zobaczmy jak to wygląda.

29.11.2011

Banalna nierealność zła

Diabeł pokazał człowiekowi język. Dosłownie i w przenośni.

Na początku człowiek rozmawiał z Bogiem. Człowiek rozmawiała z Bogiem przy pomocy słowa. Otrzymał to słowo od Boga jako Słowo Boże. Dlatego w ogóle mógł rozmawiać (czyli mówić). Słowo posiada i niesie ze sobą rozumienie. Przyjąwszy Słowo Boże człowiek mógł wszystko rozumieć. Dzięki temu rozumieniu posiadał jakąś pełnię poznania. Dlatego mógł rozmawiać z Bogiem.

Posiadając słowo człowiek był w pełni doskonały. Człowiek był pełen słowa. Nie musiał niczego tworzyć lub dokonywać, żeby osiągnąć doskonałość. Był tak doskonały, że mógł rozmawiać z samym Bogiem. Mógł stanąć z Bogiem twarzą w twarz. Bóg zawarł przymierze z człowiekiem, gdy na początku dał mu swoje Słowo. To pierwsze przymierze było przykazaniem przestrzegającym przed poznaniem zła (z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść).

Między Boga a człowieka wmieszał się szatan. Zapytał: Czy Bóg zabronił wam jeść owoce z rajskich drzew? Sens pytania był oczywiście podchwytliwy, że Bóg zakazał lub zabronił człowiekowi tego, czego on potrzebuje. W ten sposób szatan obudził w człowieku naturalną potrzebę. Zmusił człowieka do zastanowienia się nad tym, że czegoś potrzebuje. Człowiek w Raju po prostu żył i nie musiał się zastanawiać, czego potrzebuje, gdyż miał wszystkiego pod dostatkiem. Posiadał wszystko w pełnej doskonałości. Był pełen łaski, jak byśmy powiedzieli za Zwiastowaniem Anielskim. Jako pełen łaski człowiek niczego nie potrzebował. Miał bowiem wszystko, co było potrzebne do osobowego życia. Dysponował pełnią doskonałości i dzięki temu przyjaźnił się z Bogiem.

Skąd więc zjawiło się zło? Dlaczego człowiek chciał poznać zło? Zło pociąga człowieka tym, że może je dokonać sam, bez niczyjej pomocy. Zło mami nas swoją samodzielnością. Źle działam sam, sam z siebie i sam dla siebie. Zło jest działaniem tylko dla siebie. Jest działaniem egoistycznym. Ale już małe dziecko walczy o swoją samodzielność, wołając: Ja sam, ja sam (to zrobię).

Dlatego zło wydaje się być samorodne. Rodzi się samo, nie wiadomo skąd. Trzeba jednak powiedzieć, że zło rodzi się w umyśle człowieka. Ja sam, czyli moje ego. Egoizm, czyli moja czysta świadomość. Czysta świadomość jest zawsze egoistyczna. Ja sam to wymyśliłem, ja sam to zrobię. Jestem tylko ja sam dla siebie. To jest Sartre’owska świadomość (l’etre pour soi). Ja jest całkowicie moje (łac. ego est meum perfectum). Albo ang. I it’s me, albo franc. Je c’est moi.

Zło pociąga nas tym, co się nam wydaje. A to już znaczy, że naprawdę pociąga nas własne myślenie, a nie bezpośrednio zło. Przecież własne myślenie traktujemy jako coś pozytywnego i samodzielnego. Dlatego trzeba zapytać, czy pociąga nas samo zło, czy może własne samodzielne myślenie? Każdy chce mieć coś własnego, coś swojego. Myślenie jest czymś najbardziej własnym. Jest właściwością świadomości. Inną moją właściwością jest moje ciało. Czy to znaczy, że zło pojawia się w myśleniu albo w cielesności?

Zło pojawia się wtedy, gdy myślenie zaczyna działać samo z siebie (niezależnie od wszystkiego). Podobnie zdarza się, gdy nasza cielesność zaczyna działać sama z siebie, np. gdy seksualność działa sama z siebie niezależnie od całej reszty (od osoby lub duchowości). Wówczas górę biorą pożądliwości i potrzeby cielesne i one zaczynają rządzić ludzkim postępowaniem. Czasami człowiekowi wydaje się, że działanie seksualności go nie dotyczy albo że dzieje się jakby poza nim. Ale jeżeli pozwalamy potrzebom kierować sobą, to upada lub znika nasza duchowość lub osobowość jako podmiotowość działania.

Dlatego można stwierdzić, że zło pojawia się wtedy, gdy seksualność „chce” się usamodzielnić. To tak jakby człowiek zamierzał stać się seksualnością. Wtedy sam sprowadza się do seksu i „cały” staje się seksem. Ale wówczas następuje dehumanizacja człowieka, czyli odczłowieczenie. Człowiek przestaje wtedy działać osobowo, przestaje być osobą. Traci swoją podmiotowość i zmienia się tylko w swoją właściwość. Stając się seksem, człowiek działa tylko i wyłącznie w sferze seksualnej. Jest przez chwilę rozkoszą seksualną, która rozpływa się zaraz w niebyt, gdyż nie może być powiązana z żadną podmiotowością. Co najwyżej, przeżycie rozkoszy zostaje przechwycone przez świadomość. Świadomość jest jednak pozorną podmiotowością, gdyż jest tylko pustką, w której przepływają myśli i doznania bez żadnej integracji. Świadomość nie jest scalającym podmiotem, czyli centrum dowodzenia, ale swobodną siecią internetową, czyli luźno powiązanymi elementami przeróżnej proweniencji.

Gdy więc trwamy na poziomie świadomości, jesteśmy jedynie świadomi zła, to znaczy wiemy, że coś takiego się dzieje lub wydarza, ale zupełnie nie czujemy się jego sprawcą lub przyczyną. Trochę tak, jakby to nas nie dotyczyło. Zresztą dla świadomości wszystko, co realne dzieje się jakby poza nią. Świadomość włada i panuje nad tym, co tworzy i wymyśla. Dlatego cielesne doznania jej nie dotyczą. Świadomość traktuje je jako coś zewnętrznego, co wydarza się poza nią samą. Ale świadomość chce wszystko zawłaszczyć dla siebie. Pragnie wszystkim rządzić i nad wszystkim panować. Dlatego chętnie przywłaszcza sobie doznania cielesne i zaczyna rządzić ludzką seksualnością. Wówczas świadomość myśli seksem i co więcej, może się utożsamić z seksualnością i chcieć żyć tylko seksem. Świadomość sama zaczyna wymyślać seks, czyli dochodzi do wynaturzeń seksualnych. Mówimy wtedy o uzależnieniu od seksu.

Pragnienie dobra jest czymś jak najbardziej realnym, gdyż dotyczy czegoś realnego. Dobro jest zawsze związane z realnością. Z kolei pragnienie zła jest samym pragnieniem, nie dotyczącym niczego. Pragnienie zła nie może dotyczyć czegoś realnego, gdyż zło jest nierealne. Dlatego pragnienie zła doskonale pasuje do świadomości, która nie znosi realności. W poznaniu i pragnieniu zła świadomość po prostu jest sobą (czyli staje się czystą świadomością), gdyż nie musi zakładać i potwierdzać czegoś realnego. Pragnienie zła jest „czystą intencją” jako „akt” czystej świadomości. „Czysta intencja” nie powinna dotyczyć niczego realnego. Może dotyczyć właśnie zła jako czegoś nierealnego. Trzeba przyznać, że zło doskonale pasuje do intencjonalności.

Zamierzyć coś złego – oto cel czystej świadomości. Moralna świadomość (czyli sumienie) zawsze woła „czyń dobro”. Czysta świadomość będzie wołać „zamierzam czynić zło” („zamierzam uczynić coś złego”). Świadomość wie, że dzięki temu będzie wolna. Świadomość chce być wolna i niezależna. Ale dzięki temu będzie niemoralna albo wprost zbrodnicza. Zło i zbrodnie są samorodne. Rodzą się w naszej świadomości, kiedy traci ona kontakt z rzeczywistością i staje się zabsolutyzowaną wolnością.

Na co dzień człowiek jest uzależniony od rzeczywistości. Jest zależny choćby od swojej cielesności. Dlatego stara się wymyślić coś niezależnego. Coś, co by wykraczało poza rzeczywistość. Ale to może być tylko samo zło, czyli zbrodnia. Zło pociąga człowieka „obiecanką” wolności i niezależności. Marzymy o czymś całkowicie własnym. Jednak własne działanie świadomości prowadzi do zła. Zło jest bardzo złudne, gdyż wszystko obiecuje, a niczego nie daje, bo nie może dać.

Poza tym dokonane zło jest banalne. Tego odkrycia dokonała Hannah Arendt analizując proces Eichmanna. Zło jest banalne właśnie dlatego, że niczego człowiekowi nie daje. Przemoc nie może dać człowiekowi władzy ani panowania. Przemoc nie daje faktycznej siły, ale jedynie jej wyobrażenie. Zbrodniarz nie ma żadnej siły lub władzy. Jest bezsilny w swojej złości. Złość nie jest żadną siłą. Zło jest po prostu bezsilne. Zło jest pyszne i napuszone, ale jest strasznie banalne.

Zło jest pozbawione realności. Oderwane od rzeczywistości zło będzie pozbawione siły i mocy. A skoro jest bezsilne, to zaczyna posługiwać się przemocą, aby ukryć swoją bezsilność. Przemoc jest ponurą i tragiczną maską bezsilności. Zło jest bezsilne, dlatego sięga po broń. Tak właśnie dochodzi do zbrodni.

Pamiętamy zawołanie: Zło dobrem zwyciężaj! Zło można pokonać realnością. Uznaniem prawdy i dobra. Uznanie prawdy, czyli wiara jako akceptacja, oraz pragnienie dobra, czyli miłość jako afirmacja, usuwają w pełni bezsilność zła. Prawda zdoła nas wyzwolić z nierealności zła. Prawda, jaką uzyskujemy dzięki wierze, przywraca nam świadomość moralną.

Wiara i miłość dają nam realną siłę i moc, gdyż łączą nas i wiążą z realnymi bytami, jakimi są osoby. Osoba stanowi to, co jest naprawdę realne. Osoba jest realną podmiotowością opartą na prawdzie i dobru (i na pięknie). Osobę tworzy bowiem prawda, dobro i piękno zawarte w istnieniu człowieka (w ludzkiej egzystencji). Te własności transcendentalne określają samą istotę albo sedno realności. Są to realne własności osobowe. Dlatego tylko osoba może działać całkowicie realnie.

27.11.2011

Świadomość stanowi sferę pustki

Świadomość jako sfera intencjonalna jest czymś pomyślanym. Powstaje z myślenia i sprowadza się do myślenia. To właśnie świadomość twierdzi – myślę więc jestem, ale realnie jej nie ma. Świadomość istnieje intencjonalnie, czyli w pomysłach człowieka. Te pomysły potrafią zmienić świat, gdyż potrafią przystosować różne rzeczy (byty naturalne) do nowych funkcji i działań. Dzięki temu potrafią wytworzyć różne wytwory sztuki i  techniki. Widzimy więc, że myślenie jest w stanie przenikać byty materialne (np. gdy rzeźbimy w drewnie lub gdy budujemy z drewna domy, meble).

Ponadto myślenie może być przekazywane pomiędzy myślącymi podmiotami. Każda świadomość może się kontaktować z innymi świadomościami. Do tego służy język jako intencjonalny komunikator. Pierwotnie do łączności osobowej służyła mowa (nazywana mową serca). Mowa stanowi przekazywanie sobie słowa prawdy (dalej także czynu dobra i przeżycia piękna). Mowa wyrasta więc i jest oparta na osobowej aktywności własności transcendentalnych zawartych w istnieniu. Natomiast język służy jedynie do przekazywania myśli. Język jest tworem ludzkiego myślenia. Jest takim pierwszym przekaźnikiem medialnym. Jest pierwszym medium i mass-medium. Język nie informuje nas bezpośrednio o rzeczywistości i realności. On w pierwszym rzędzie informuje nas o naszym myśleniu. W biblijnej opowieści o wieży Babel mamy ukazany ów moment, gdy ludzka mowa zamieniła się na wielość języków (jako wiele sposobów myślenia). Gdy człowiek powraca do swojej pierwotnej mowy, wówczas uzyskuje dar języków.

Niestety szatan potrafi sam z siebie przemawiać różnymi językami, gdyż zna wszystkie sposoby myślenia. Szatan ma dostęp do naszego myślenia, bo sam jest pierwszym myślicielem. To szatan zerwał z poznaniem rzeczywistości i zamienił je na myślenie. Szatan pierwszy „stworzył” podmiotowość świadomości. Stał się świadomością transcendentalną, jakby powiedział Husserl. Taka świadomość jest podstawą ludzkiej świadomości, może objąć i przeniknąć każdą ludzką świadomość. To znaczy, że szatan ogarnia wszystkie możliwe sposoby myślenia. On zna wszystkie nasze myśli i dlatego potrafi tak znakomicie nimi manipulować.

Myślenie nie przekłada się na rzeczywistość, ale jest w stanie kierować naszym działaniem. Zamiast podporządkowywać działanie realnemu dobru (dobru osobowemu), my podporządkowujemy je myśleniu. Wydaje się nam, że osiągamy wtedy doskonałość naszej rozumności, bo potrafimy pomyśleć to, co chcemy zrobić. Ale kierowanie się samym myśleniem prowadzi na manowce, gdyż wymyśla ono złe rzeczy.

Szatan uwielbia nasze myślenie. On tylko czyha, żeby się w nie zakraść. On zawsze zachęca nas do myślenia, bo wie, że myślenie nie służy osobowej realności człowieka. Przecież bez myślenia człowiek byłby zdany na głos sumienia, który woła: – „czyń dobro, unikaj zła”. Natomiast myślenie dodaje od razu swój komentarz: „jeśli nie możesz uczynić dobra, to czyń mniejsze zło”. Szatan dobrze wie, że nie ma mniejszego zła, to zawsze będzie po prostu całe zło. Nie wolno czynić zła, dobrze o tym wiemy. Bez podszeptów myślenia wola będzie skłonna pragnąć dobra. Ale myślenie jest zdolne wszystko odwrócić, bo myślenie jest w stanie wszystko zanegować. Myślenie jest dialektyczne, jak pokazał Hegel. Poza tym myślenie posługuje się językiem. Wszystko, co pomyślimy, możemy wyrazić w języku (w formie językowej). Z kolei gdy coś wypowiadamy, to wydaje nam się, że chodzi o realność. Dlatego w niektórych nurtach filozofii traktuje się język jako opis rzeczywistości. Jest to poważny błąd, gdyż przyjmuje on myślenie przedstawione i zawarte w języku za coś realnego. Myślenie ze swej natury jest nierealne, bo jest negacją realności. Szatan pojawia się w nas jako myślenie (jako wypaczony sposób myślenia). Strzeżmy się wypaczonego myślenia, bo prowadzi nas ono do upadku albo do uzależnienia. Najgorsze jest to, że takie myślenie traktujemy jako swoje własne. Co więcej, często bronimy go w imię wolności myślenia (podstępnie nazywanej wolnością słowa). Wolność myślenia nie przynosi człowiekowi dobra, ona co najwyżej pozwala człowiekowi wymyślać zło, czyli kłamstwa, zbrodnie, przemoc i obrzydliwości. Wymyślić możemy tylko coś nierealnego, co nie służy osobie ludzkiej.

24.11.2011

Hodowanie demonów


Bardzo łatwo jest wyhodować sobie własnego demona. Na co dzień człowiek żyje bieżącymi sprawami, a to już jest pierwszy krok do wypaczenia osobowej aktywności. Gdy więc odwracamy się od osoby, to musimy się zwrócić do tego, co antyosobowe. Każde odejście rozumu od osobowej prawdy, każde rozminięcie się woli z osobowym dobrem, każde pominięcie piękna życia przez uczucia, wszystko to jest krokiem w stronę świata demonów. Każda nasza wątpliwość i każde zaniedbanie są wykorzystane przez nieprzyjaciela. Demony popierają nasze wypaczone myśli, zachęcają do wątpienia i wybierania na „chybił-trafił”, nakręcają nasze zainteresowanie przyjemnościami. Demony dbają o sprowadzenie nas na złą drogę. Dbają o odciągnięcie nas od osobowej aktywności i zachęcają do dialektycznego działania, które kieruje się negacją i przeciwieństwem. Demony żywią się każdym naszym błędem i każdym niepowodzeniem. One uwielbiają wszelkie kłopoty, chaos i nieporządek, niepewność i wątpliwości, ukrycie i zaciemnienie. Uwielbiają strach, kłamstwo i zdradę.

Takie są demony, które lęgną się w naszej duchowości. Upadła duchowość nie posiada pozytywnej siły. Ona staje się czymś destrukcyjnym (niszczycielskim). W każdej upadłej duszy lęgną się demony. One towarzyszą każdemu naszemu grzechowi i upadkowi. Pojawiają się w naszych grzesznych działaniach. Cieszą się nimi, gdyż dzięki temu same upadają coraz bardziej. Demony żywią się demoniczną przyjemnością występku. Zachęcają i namawiają do występku pokazując go jako coś nieodzownego, a nawet koniecznego. „Popatrz wszyscy tak robią. Czy chcesz być gorszy? Na pewno nie! Bądź od nich lepszy (w występku)!” Ile razy słyszymy coś podobnego? To woła twój demon. Ale przeciwko temu mamy głos sumienia, które nas wzywa – „czyń dobro, unikaj zła”. Sumienie walczy ze złem. Sumienie walczy z demonami, bo ukazuje nam prostą drogę do osobowego dobra. Niech się dzieje, co chce, a Ty zawsze czyń dobro. Czyń dobro, bo jesteś człowiekiem a nie demonem, Czy chcesz być człowiekiem, czy demonem? Czy chcesz żyć wiecznie, czy wiecznie umierać – zastanów się.

Każdy demon atakujący człowieka jest groźny. Demon atakuje nasze naturalne potrzeby i działania. Demon obżarstwa związany jest z odżywianiem. Demon seksu związany jest z prokreacją (z przekazywaniem życia). Ale demony potrafią również działać poprzez wymyślone potrzeby człowieka. Dotyczy to wszystkich używek – alkoholu, papierosów, narkotyków i leków, TV i komputerów, komórek telefonicznych, zakupów i pieniędzy. Każdy demon, który zalęgnie się w człowieku, jest przebiegły i kłamliwy. Okłamuje człowieka, którym zawładnie. Wmawia mu, że wszystko jest w porządku, że człowiek panuje nad swoimi namiętnościami i zachciankami, że wcale nie jest uzależniony. Możemy powiedzieć wprost, że demon dorabia całą ideologię do wypaczonego postępowania człowieka. Demon nas przekonuje, że postępując tak dalej robimy to, co najlepsze. Przekonuje nas, że powinniśmy tak postępować – „dla naszego dobra”. Dlatego tak trudno jest wyrwać się człowiekowi ze swojego uzależnienia.

Każde uzależnienie jest związane z obecnością demona. Demon uzależnia nas od siebie, po prostu manipuluje nami i steruje. A my zachwycamy się tym, że jesteśmy tacy wspaniali, że potrafimy żyć po swojemu, że nareszcie wszystko nam wolno. Jesteśmy zadowoleni, że potrafimy to wszystko przemyśleć, że nareszcie pomyśleliśmy o sobie, że wszystko idzie po naszej myśli i nie ważne, co inni o tym myślą. Wydaje się nam, że to wszystko jest naszym myśleniem, że mamy przecież tyle argumentów na swoją obronę, że wszystko do końca przemyśleliśmy. To ciekawe, że człowiek uzależniony nie znajduje w swoim myśleniu żadnych hamulców, nie znajduje w sobie żadnych poglądów lub argumentów, które powstrzymałyby go przed dalszym upadkiem. Całe to myślenie potwierdza jedynie złe postępowanie upadłego człowieka. Czy to przypadek, czy reguła uzależnienia? Czy nie pokazuje to wpływu podstępnego demona? Czy nie pokazuje to także prawdziwej wartości myślenia? Co na to psychologia? Czy nadal będzie nas epatować pomyślanym światem wartości? A może psychologia również pozostaje na służbie demona. Demon psychologii – to nawet ładnie brzmi. Tak jak istnieje demon ekonomii. A może nawet demon filozofii i demon teologii?

Człowiek może stać się demonem. Człowiek staje się demonem, jeśli odejdzie i oderwie się od osobowej podmiotowości istnienia i jej aktywności. Człowiek staje się demonem, jeśli staje się podmiotowością myślenia, czyli świadomością. Jeśli człowiek odetnie korzenie swojej realności osobowej, jeśli nie chce przyjąć osobowej aktywności mowy serca i umysłu, jeśli odrzuca to wewnętrzne doświadczenie, wówczas odwraca się od osoby i zamyka się w podmiotowości świadomości. Ale świadomość wykracza poza realność, ona buduje swój własny świat myślenia i wartości. Jak powiada Levinas, świadomość się wyabsolutnia. Ona po prostu chce stać się Absolutem. Ona poszukuje Absolutu po to, żeby odnaleźć go w sobie. Tą drogą poszli Anzelm i Kartezjusz. Tą drogą podążał Husserl. Świadomość ma skłonność do brania w nawias całą rzeczywistość. Odkłada ją na bok, czyli pomija. To znaczy, że neguje tę rzeczywistość.

Co więc robi świadomość? Ona zaczyna tworzyć i konstruować własne treści intencjonalne. Istotą świadomości jest intencja poznawcza, czyli zamierzenie poznawcze. Jest to skok poznawczy. Czyżby to był „skok w otchłań absurdu” (Kierkegaard)? Może jest to skok w otchłań nicości? Przecież nie jest to przeskok do realnośi. Byłby to jakiś wyskok poza rzeczywistość. Może jakiś skok poza dobro i zło (Nietzsche)? Jest to z pewnością wyjście poza dobro, czyli skok w otchłań zła. Świadomość wybiega więc poza realność i rzeczywistość. Ale poza rzeczywistością nie ma niczego realnego. Świadomość dokonuje więc skoku w nicość, w otchłań nicości. Świadomość jest pierwszym krokiem do piekła. To ona jest światem nicości i absurdu, światem niebytu, światem demonicznym, anus mundi.

Czy da się żyć samą świadomością? Świadomość jest obca życiu, a życie nie potrzebuje świadomości. To świadomość podpowiada nam, że człowiek jest „bytem ku śmierci”. „Życie” świadomością prowadzi jedynie do śmierci. Świadomość chciałaby w pełni zdobyć władzę nad człowiekiem, żeby doprowadzić go do śmierci. Ale temu sprzeciwia się nasza cielesność. Cielesność ratuje człowieka, gdyż nie pozwala na odlot w sferę intencjonalną. Człowiek musi się odżywiać, musi oddychać, musi się ruszać, musi spać. Człowiek musi spełniać wszystkie funkcje życiowe. To trzyma go w ryzach rzeczywistości. Świadomość może oszukiwać człowieka, ale nie może mu odebrać jego cielesności. Można chyba powiedzieć, że cielesność stoi na straży realności człowieka. Człowiek nie jest na szczęście czystym duchem. Człowiek jest wcieloną osobą. Może oderwać się od swojej osoby, ale nie może oderwać się od swojej cielesności. Człowiek nie może się oderwać w ten sposób od rzeczywistości. Ta rzeczywistość ciała sama wchodzi do naszej świadomości poprzez doświadczenie zmysłowe. To doświadczenie zmysłowe nie pozwala świadomości na całkowity odlot w nicość. Nasze wyobrażenia i nasza twórczość, nasze marzenia i pomysły mają zawsze postać cielesną. Czyste pojęcia rozumu należą do rzadkości. Kant wyróżnił tylko trzy takie idee.

20.11.2011

Kim jesteś?

Jesteś człowiekiem. A skoro jesteś człowiekiem, to możesz być osobą albo stać się świadomością (czyli demonem). Tylko osoba może Cię uchronić przed zagładą, jaką niesie świadomość. Musisz pokochać swoją osobę, a nie swoją świadomość. Demoniczna świadomość przyniesie Ci sukces w ziemskim życiu, ale osoba obdarzy Cię sukcesem w życiu wiecznym. Ponieważ osoba żyje w wieczności, czyli trwa na wieki. Ale jeśli zagubisz swoją osobę, to zostaniesz na wieki zamknięty w klatce własnej świadomości. Piekło to życie świadomością, że nie ma ratunku, gdyż stamtąd nie ma już odwrotu, bo nie da się zamienić świadomości na osobę.

Dlaczego boimy się własnej osoby? Kto lub co się tego boi? Pamiętaj, że to nie Ty się boisz, lecz boi się twoja świadomość, która wie, że nie jest w stanie zapanować nad osobą. Tylko osoba jest prawdą twojego życia i tylko osobowa prawda może Cię wyzwolić ze szponów demonicznej świadomości. Demony krążą wokół Ciebie i tylko czekają, jakby tu Cię pożreć. Jesteś dla nich łakomym kąskiem, ponieważ tylko dzięki ludzkim świadomościom demony mogą działać w tym świecie.

Mówimy, że jakiś człowiek się pogubił albo zagubił. To znaczy, że zagubił on swoją osobę, gdyż patrzy na wszystko oczami świadomości, a nawet jedynie oczami cielesnymi. Poezja podpowiada nam, żeby patrzeć sercem. Czy nasze serce może patrzeć i coś widzieć, czy jest całkiem „ślepe”? Wydaje się, że chodzi tutaj raczej o pewien symbol. Symbol tego, co jest osobowe. Scholastycy mówili o mowie serca (verbum cordis). To pokazuje, że serce przekazuje nam te informacje, których nie znajdziemy gdzie indziej. Serce mówi do nas o tym, co w człowieku jest osobowe. Poetyzując nieco powiemy, że serce wyznacza nam rytm życia osobowego. Można również uznać, że głos serca jest po prostu głosem sumienia, które wzywa nas do czynu dobra, czyli do miłości. Wezwanie sumienia pokazuje nam, że należy kochać osobę, gdyż miłość dotyczy wyłącznie osób. Nie kochamy rzeczy, a jeśli się nam tak wydaje, to znaczy, że już przestaliśmy być osobami.

Dla człowieka największym dramatem jest to, gdy przestanie być osobą, bo gdzieś ją zagubił. Bez osoby i życia osobowego, czyli życia w relacjach z innymi osobami, człowiek staje się tylko demonem. Właśnie takie demony rządzą naszym światem. Będą Ci wmawiali, że jedynym rozwojem i sukcesem jest dla Ciebie praca zawodowa. Albo że musisz podporządkować się wiedzy naukowej. Dlatego demony walczą z nami przeciwko wszystkiemu, co jest osobowe. Dzisiaj demony walczą przeciwko kobiecości i męskości w człowieku, ponieważ to kobieta i mężczyzna są osobami ludzkimi. Demona należy uznać za anty-osobę.

Nie daj odebrać sobie tego, co w Tobie jest osobowe. Jeśli poddasz swoją osobę (czyli swoją kobiecość lub męskość) myśleniu świadomościowemu, to już zginąłeś. Preferowane dzisiaj myślenie o człowieku chce mu odebrać wszystko, co osobowe. Myślenie demoniczne stara się poniżyć osobę ludzką, pozbawić ją godności i szacunku. Pamiętaj, że godność i szacunek należą się osobie człowieka, a nie jego myśleniu.